• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[20.09.1972] Me and the Devil | Scarlett&Skoll

[20.09.1972] Me and the Devil | Scarlett&Skoll
Ancymon
"Niewierny jest ten, kto żegna się, gdy droga ciemnieje"
Nie jest ani wysoka, ani niska, mierzy dokładnie 168 cm. Włosy w kolorze jasnego blondu, ślepia kocie w odcieniu lodowego błękitu. Oczy duże, nosek mały i nieco zadarty, pełne usta na których często widnieje zaczepny bądź pogardliwy uśmiech. Pachnie słodko, lecz nie mdło, mieszanką wanilii, porzeczki i paczuli.

Scarlett Mulciber
#1
10.09.2025, 18:44  ✶  
[Obrazek: e80c3ab70bafccc3d6b55e49c5a14e82.jpg]
And I say, "Hello Satan, I
I believe it is time to go"
Me and the devil walkin' side by side

Mawiają, aby nie wywoływać wilka z lasu... ale nikt nie mówił, aby do tego lasu nie chadzać.
-Strzałka, Greyback - rzuciła nonszalancko, wchodząc do budynku. Stukot jej obcasów odbijał się echem po pracowni, a lodowe spojrzenie sunęło wzdłuż pomieszczenia, obserwując poszczególne obiekty, a jednak nie zatrzymując na żadnym wzroku dłużej niż chwilę - tęskniłeś? - dodała, a szelmowski uśmiech rozświetlił jej lica.
W końcu przeniosła wzrok na biurko za którym siedział niewzruszony mężczyzna, dłubiąc w jakimś... co On tam tworzył?
-Zajęty hym? - mruknęła, obchodząc biurko, aby stanąć tuż przy jego krześle.
Ciężko było jej przypomnieć sobie kiedy widzieli się po raz ostatni. Trochę czasu minęło, Londyn zdążył pogrążyć się w płomieniach, a Ona wyprowadzić z Horyzontalnej. I chciałaby powiedzieć, że dobrze widzieć go całego i zdrowego, ale jeszcze ten obrośnie w piórka.
Bezceremonialnie usiadła na biurku, zakładając nogę na nogę. Znudzone spojrzenie chwilę obserwowało jego poczynania
-To bądź sobie zajęty trochę później, co?  A teraz zajmij się mną - wyciągnęła żeliwną papierośnicę, wydobywając z niej papierosa, którego wsunęła do ust - Sprawę mam... - mruknęła, odpalając papierosa, którym zaciągnęła się głęboko, wypuszczając chwilę po chmurę dymu- a kto wie... może będzie z tego zarobek... - dodała, stawiając na biurku małą szkatułkę.
Odchyliła głowę do tyłu, a platynowe loki przesypały się z jej ramion na plecy, podczas gdy jej wzrok zaległ na suficie.
-Będziesz tak siedzieć jak ten truś czy zaproponujesz mi coś do picia? - zerknęła na Wilka z ukosa mrużąc ślepia, które nabrały kociego wyrazu.
Strach pachnie amortencją
Są dwa typy niewinnych ludzi: zakłamani i zaślepieni.
192 cm wzrostu, dobrze zbudowany, o wyraźnie zarysowanych mięśniach. Ciemne krótkie włosy wydają się szorstkie, zaczesane w tył. Oczy w kolorze lodowego błękitu, o dziwnym, niepokojącym wręcz wejrzeniu. Dziesiątki tatuaży na niemal całym ciele utrzymanych jest w gotyckim stylu. Podobną aurę roztaczają ubrania, czarne lub grafitowe, schludny garnitur, długi płaszcz, skórzane buty i rękawiczki, kapelusz na głowie. Nie są nowe, ale utrzymane w doskonałym stanie.

Skoll Greyback
#2
10.09.2025, 19:46  ✶  
Jedną z nielicznych wolnych przestrzeni na ścianach wypełniał zegar z kukułką, którego jajowate wahadło kołysało się równomiernie z prawa na lewo. Ale to nie jego tykanie wypełniało przestrzeń, było przytłumione przez prędkie, delikatne nuty, ostre dźwięki fortepianowych strun płynące z gramofonu żywo acz spokojnie, swoim własnym tempem. Jak liście spadające z drzew. Utwór, choć należący do wielkiego kompozytora, był jednym z mniej znanych i chyba właśnie za to Skoll doceniał go najbardziej. A może za jasne światło, jakie rzucał na ignorantów, którzy czasem próbowali skomentować, ale nie błyszczeli.
Dzisiejszy dzień był jednym z tych, do których miał mieszane uczucia. Ludzie kręcili się, zadawali pytania, szukali konkretnych rzeczy i generalnie choć zostawiali pieniądze, to nie dawali też ani chwili spokoju. Teraz, od jakiejś godziny w końcu go miał, ale nie na długo.
Kiedy drzwi się otworzyły, tylko dwa elementy Greybacka zareagowały; ręka, która znieruchomiała z pęsetą, oraz oczy, które podniosły się na przybysza. Baczne spojrzenie bladobłękitnych ślepi zalało jej sylwetkę od stóp do głów.
— Proszę, proszę, proszę... kogo to przyniosło — wymruczał na jej powitanie, by za chwilę prychnąć cicho z rozbawieniem. — Ani trochę — odparł i wrócił do pracy. To był głównie przytyk w jej stronę, ale nosił też znamiona prawdy. Pożeracz Słońca rzadko tęsknił za kimkolwiek. — Niezmiernie... — wymruczał, wkładając drobne łożysko do wnętrza jakby okrągłej szkatuły. Coś kliknęło, a Skoll ponownie podniósł na nią wzrok, trochę odchylając się w głąb obrotowego fotela. — O jaka roszczeniowa. Może jeszcze życzenia specjalne, co? — rzucił nonszalancko.
Jego wzrok spłynął z ust na jej dłonie oraz trzymaną szkatułkę. Ładna to była rzecz, ale jeszcze ładniejsze wydawały się słowa za nią stojące. Oparł się łokciem o biurko.
— Może? — powtórzył z nutą sceptycyzmu, podnosząc na nią ślepia. — Może to mogłabyś się bardziej postarać. — Takie oferowanie pieniędzy bez żadnej otoczki było grubiańskie. Nie żeby mu przeszkadzało, ale musiał ją podrażnić, zbyt u siebie się poczuła. Ale nie wyganiał jej z biurka, bo ładny był to widok, o wiele lepszy niż szkatułka. A skoro mógł sobie przez chwilę bezkarnie popatrzeć, to czemu nie.
Jego usta ponownie wykrzywiły się w uśmiechu, prezentując kły.
— Ciekaw byłem, jak długo wytrzymasz — odparł i wstał w końcu, najpierw kierując się do drzwi frontowych, które zakluczył. — Zabierz to swoje cacko. — I ruszył do gabinetu znajdującego się za sklepem. — Ja dam coś do picia, ty coś do oddychania i możemy przejść do interesów, hm? — Zerknął na nią przez ramię, otwierając ozdobny barek w kształcie wiekowego globusa. Oczywiście, że nie mógł sobie darować, zapach świeżo palonego tytoniu przyjemnie drażnił zmysły. I nic to było, że miał własne papierosy, może wyciągnie je później. — Co to za sprawa? — zapytał w końcu, rozlewając whisky do szklanek na małym, rzeźbionym stoliku.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Scarlett Mulciber (272), Skoll Greyback (459)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa