• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton v
1 2 3 4 Dalej »
[15.09.1972] Break the silence | Nicholas, Rodolphus

[15.09.1972] Break the silence | Nicholas, Rodolphus
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#1
30.09.2025, 11:03  ✶  
15 września 1972
Cmentarz w Little Hangleton, późny wieczór

If I could break the silence
And throw it away
I'd cut you down to pieces
With all I could say
And leave you lost with nothing
Whatever it takes just to end this
If I could break the silence

Są cmentarze, które wprowadzają ludzi w zadumę, ale są też takie, które wypełniają serca odwiedzających grozą. Cmentarz w Little Hangleton zdecydowanie należy do tej drugiej kategorii. Położony jest w dolinie, skąd można dostrzec wzgórze, na którym wznosi się dom Riddle'ów. Pośród mogił mieszkańców wioski – tak starych, jak i młodych – rosną wielkie cisy, górujące ponad starym murem, który z każdym mijającym rokiem coraz bardziej się kruszy i rozpada. Nekropolia jest dostępna zarówno dla czarodziejów, jak i mugoli, ale mało kto tu zagląda. Niemagiczni czują się tu nieswojo, a jeśli już odwiedzają swych zmarłych, robią to w pośpiechu – nieprzyjemna atmosfera tego miejsca sprawia, że wolą omijać to miejsce szerokim ruchem. Nawet czarodzieje niezbyt przepadają za tym miejscem, gdyż są zbyt dobrze świadomi, że nie wszyscy spoczywający tu ludzie mogliby uchodzić za czempionów sprawiedliwości. To miejsce pełne nieszczęść, co podkreślają monumenty z marmuru, na których pogrążone w żalu wyrzeźbione anioły skrywają swe twarze w dłoniach.

Czy cmentarz w Little Hangleton naprawdę wypełniał serca odwiedzających grozą? Czy sprawiał, że ludzie w pośpiechu załatwiali tu swoje sprawy i uciekali w popłochu, nie chcąc zostawać na tym terenie dłużej, niż to było konieczne? Być może, lecz cmentarz skrywał także inne tajemnice. Tam znajdowało się przejście do Kromlechu, miejsca gdzie osoby, które nie posiadały wiedzy i narzędzi by tam wejść, nie mogły znaleźć. Dzisiejszego wieczoru jednak nie chodziło o odwiedzenie Kromlechu, a o zwyczajne spotkanie. Obaj sobie nie ufali, cieniutka nić porozumienia, która powstała między nimi, została zerwana. Zerwana, lecz czy na zawsze? Dla Rodolphusa zaufanie było wszystkim, bo praktycznie nikogo nim nie obdarzał. Czuł, że Travers się od niego odsunął, że zamknął się przed nim bardziej niż kiedykolwiek, a tego tolerować nie zamierzał. Nie zamierzał skamleć, prosząc o powrót, nie zamierzał łasić się o atencję, chociaż tylko bogowie wiedzieli, jak bardzo jej teraz potrzebował. Odziany w czarny, wełniany płaszcz, stał przy jednym z nagrobków, wpatrując się niewidzącym wzrokiem na płytę. Patrzył, ale nie widział liter, układających się w imię i nazwisko nieboszczyka, który tu spoczywał. Czarny szal okalał jego szyję, a mimo to nieprzyjemny, mroźny wiatr wkradał się pod ubrania i powodował nieprzyjemną, gęsią skórkę. Robiło się zdecydowanie za zimno na spotkania po nocy na cmentarzu, chociaż oboje mieli pewność, że nikt im tu nie będzie przeszkadzać. Wyrzeźbione z białego kamienia anioły płakały niemo nad pożogą, która przetoczyła się przez magiczną społeczność, lecz wokół panowała cisza. Słodka, okalająca go jak pajęczy kokon cisza.

@Nicholas Travers
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#2
30.09.2025, 23:32  ✶  

Przesyłka, jaką otrzymał dnia poprzedniego od Rodolphusa, była dużym zaskoczeniem. W dodatku takim, którego by Nicholas nigdy się nie spodziewał otrzymać. Żywe kokony, z których wykluć miały się młode motyle. Tak bardzo pasujące do jego pseudonimu, jako śmierciożercy. Do tego, motyle stały się widocznie jego charakterystycznym elementem.

Odebraną paczkę od sowy, otworzył w salonie. Pierw przeczytał którki list, a potem otworzył zawartość przesyłki. Gdy to zobaczył i zapoznał z instrukcją, siedząc na skórzanej kanapie, zastanawiał – po co to robił? Czy czegoś oczekiwał? Coś od niego chciał? Czy to przesyłka bez jakiegokolwiek celu? Mógł odesłać. Mógł odmówić przyjęcia tego cennego daru. To jednak miało w sobie coś wspaniałego. Nietypowego. Niezbyt dostępnego w tych rejonach. Coś, co Nicholasa interesowało, przyciągało. Tak jak ludzki nietypowy kolor oczu, tak widząc nazwę i przedstawioną grafikę motyla, egzotyczne stworzenie, aż prosiło się o zachowanie tutaj. Nie był jednak przygotowany na coś takiego i będzie musiał rozważyć jakąś szklarnię, czy może pomieszczenie do tych skrzydlatych stworzeń wybudować? O ile próby hodowlane przetrwają.

Wykonał wszystko zgodnie z podanymi wytycznymi, stawiając "farmę motyli" w odpowiednim miejscu, gdzie miały dobry dostęp do światła. Odpisał później Rodolphusowi, nie używając słów podziękowania. Nie potrafił tak. Nie widział w tym takiej potrzeby, gdyż o nic go nie prosił.

Kiedy spotkali się w pracy, dostarczając dokumentację do komnaty badań mózgu, Nicholas zaproponował spotkać się w miejscu spowitym mroczną ciszą, gdzie obaj mieszkali. Wystarczyło zostawić wsuniętą notkę, z propozycją spotkania i miejscem. Czekając na znak zgody lub odmowy. Ministerstwo Magii nie było miejscem, na rozmowy o tematach, których ściany nie powinny słyszeć. Dostając ten znak potwierdzenia, Travers opuścił jego biuro.

Wieczory stawały się coraz dłuższe. Nicholas opuszczając swój dom, odziany był w czarny płaszcz, z szalikiem na szyi, rękawiczkami na dłoniach. Uwielbiał tę porę dnia. Wieczory chłodne, a noce zimne. Nie raz zastanawiał się, jak to jest funkcjonować tylko nocą. Przypominając sobie życie w mroku Sauriela. Czy przemiana, uchroniłaby go od chorób z jakimi się zmaga? Czy będąc czarodziejem, stając stworzeniem nocy, zyskałby więcej umiejętności? Siły? Zdolności? Nie odziedziczył genu lykantropii. Czy w związku z tym, szukał innych rozwiązań?

Widząc w oddali znajomą sylwetkę, na chwilę przystanął, wsuwając ręce do kieszeni. Lestrange. Więź i zaufanie, które zostało zachwiane wraz ze śmiercią Roberta. Czy może, zaczęło się już wcześniej? W Mauzoleum? Po tym jak wyszli? Nicholas nigdy nie kochał. Nie umiał okazywać miłości. Jego serce wciąż było skute grubą warstwą lodu, mając jedynie rysę pęknięcia. Jakby już ktoś próbował ten lód zburzyć, roztopić.

Travers ruszył w kierunku cmentarza, chcąc najpewniej podejść w ciszy i stanąć obok. Spojrzeć na nagrobek, w jaki spoglądał jego współtowarzysz i były współlokator. Jednak ciszę musiał przerwać jego kaszel, z którym męczył się od samego wyjścia z Mauzoleum. Pracownicy Ministerstwa uznali ten objaw jako skutki po wdychaniu popiołu i dymu tamtej pamiętnej nocy, gdy niszczyli Londyn. Przynajmniej nie musiał się za bardzo nikomu z tego tłumaczyć. Zakrył usta dłonią, aby odkaszlnąć i gdy mu przeszło, spojrzał na Rodolphusa. Nie tak chciał zaznaczyć swoje przybycie. Nie miał jednak na to wpływu.



@Rodolphus Lestrange
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#3
01.10.2025, 10:20  ✶  
Po co to robił? Być może miał jakiś plan. Być może nie chciał dać o sobie zapomnieć, a być może zrobił to, bo po prostu miał taki kaprys? Ich zaufanie zostało zachwiane, a Lestrange był osobą, która z reguły miała jakiś plan we wszystkim, co robił. Czy to było możliwe, że teraz działał po prostu tak, jak chciał - bez planu, luzując odrobinę swój spięty umysł, pozwalając sobie na kroki, które pozornie nie miały sensu?

Nie spodziewał się jednak, że Nicholas będzie chciał się z nim spotkać tak szybko. Kiedyś pewnie powiedział, że plan działał, lecz prawda była taka, że nie miał planu. Nie mógł nic poradzić na to, że motyle kojarzyły mu się właśnie z nim, a gdy zobaczył je na targu, nie mógł pozwolić, by coś tak wyjątkowego po prostu przepadło. Każdy, nawet najmniejszy gest, był z reguły rozpamiętywany, a po części o to mu chodziło: nie chciał być zapomniany. Zgodził się, oczywiście, nie miał powodów by tego nie robić. Obaj nie mieli daleko do miejsca spotkania, a nawet jeśli by mieli, to przecież potrafili się teleportować.

Nicholas nie musiał zaznaczać swojego przybycia - mimo że krok miał miękki i sprężysty, to jednak w nienaturalnej ciszy cmentarza był doskonale słyszalny. Rodolphus nie drgnął jednak, pozwalając mu zbliżyć się do siebie. Gdy zakaszlał, odwrócił odruchowo głowę, marszcząc brwi. Troska odbiła się na jego twarzy, bo przecież pamiętał, że Travers był chory, a ostatnie miesiące wystawiały jego ciało na nieustanne próby. Paradowanie w masce po Londynie również musiało go zmęczyć, jego samego też męczył kaszel, który łagodził eliksirami.
- To efekt dymu sprzed tygodnia? - zapytał, bo przecież nie miał prawa wiedzieć, jak mocno Traversa dojechała wizyta w Mauzoleum. On sam został rozbity emocjonalnie, a Nick - najwyraźniej fizycznie. - Jeżeli chcesz, możemy pójść do mnie, ojciec przesłał mi eliksiry, łagodzące kaszel.
Nawet najlepsza maska nie była w stanie uchronić gardła, szczególnie jeżeli musieli ją co jakiś czas zdejmować.

@Nicholas Travers
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#4
01.10.2025, 11:52  ✶  

Nie chcąc zwlekać, Nicholas wolał od razu spotkać się i wyjaśnić sprawę, dotyczącą ich dalszej prywatnej współpracy, czy może i czegoś więcej. Przede wszystkim dowiedzieć się, jaki jest jego cel, wysyłając mu pakunek, w którym znajdowały się kokony motyli. Przyznać można, że Rodolphus, nie dawał o sobie zapomnieć. Nie chciał, zostać zapomnianym. Czy to mógł być także powód, aby zostawić coś swojego Nicholasowi? Coś od siebie?

Ciszę na cmentarzu przerywał także chód, ale to kaszel Traversa był bardziej słyszalny i mało przyjemny, gdy tylko zjawił się na cmentarzu. Nie od tygodnia się z nim męczył, a znacznie dłużej. Lecz kto wie, czy ostatnie wydarzenie, w którym brali udział niszcząc Londyn, nie pogorszyło sprawy? Na zadane przez Rodolphusa pytanie, Nicholas musiał się trochę zastanowić.

- Znacznie wcześniej.
Odpowiedział szczerze, trzymając się dłonią klatki piersiowej, jakby ów kaszel miałby wymęczyć jego płuca.
- Jakby się zastanowić, ostatni dym mógł pogorszyć sprawę.
Dodał, choć wciąż nie był tego pewny. Mógłby skłamać, że to chwilowe. Ale Rodolphus znał jego problemy zdrowotne. Nawet tego przed nim nie ukryje. U uzdrowiciela nawet Nicholas nie był się przebadać. Brał eliksir jedynie serce. Próbował łagodzących kaszel ziołowych herbat, ale to nie pomagało tak, jakby tego oczekiwał. Propozycja z eliksirami brzmiała przekonująco. Potrzebował może czegoś silniejszego niż zwykłe zioła. Ale czy to pomoże na problem po "zatruciu" w Mauzoleum?
- Jeżeli to pomoże… Skorzystam.
Zgodził się, podchodząc bliżej, opuszczając rękę. Jeżeli mieli iść do domu Lestrange’a, mogą ruszać spacerem, chyba że czarodziej planował przenieść się za pomocą teleportacji. Może zamiast tej farmy motyli, zestaw uzdrowicielskich eliksirów byłby bardziej trafiony?


@Rodolphus Lestrange
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#5
01.10.2025, 12:12  ✶  
- Na pewno pogorszył - powiedział z pewnością osoby, która rzadko kiedy się myli. Nie trzeba było być medykiem, by wiedzieć, że dym podrażnia gardło, szczególnie w takich ilościach. Dodatkowo Nicholas przebywał w nim długo, podobnie jak on sam. Dość też powiedzieć, że do Lestrange'a dochodziły informacje z Munga, przekazywane mu przez jego rodzinę: ludzie chorowali, kaszel ich nie opuszczał, możliwe że dym i ogień sprawiły, że ich gardła zostały uszkodzone na dłużej, jeśli nie trwale. Oczywiście nie każda osoba, która spędziła tamtą noc w Londynie, miała te objawy, lecz Travers był szczególnie na to narażony, ze względu na swój stan zdrowia. Nie chciał mówić, że nie powinien brać udziału w akcji, bo tak nie uważał - Nick był potrzebny, tak jak każdy z nich, wiedzieli to obaj. I obaj musieli liczyć się z konsekwencjami. Lecz jeżeli mógł trochę złagodzić objawy, to czemu nie? - Powinno pomóc.

Spacer był dobrym pomysłem, ale nie w tym chłodzie i nie przy kaszlu, który potęgowany był suchym powietrzem. Lestrange powoli uniósł rękę, omiatając na chwilę wzrokiem otoczenie, a potem ujął dłoń Nicholasa. Teleportowali się do jego domu, tego który miał być jego twierdzą, samotnią i miejscem, o którym mało kto wiedział. Pech chciał, że wiedzieli już praktycznie wszyscy, a to za sprawą jego ojca, który nie dawał o sobie zapomnieć. Chcąc nie chcąc Rodolphus musiał przyznać, że mieli ze sobą dużo wspólnego. A może to była cecha Lestrange'ów?

Dom Rodolphusa z wewnątrz był urządzony niemal tak samo, jak mieszkanie na Horyzontalnej. Salon był niemalże kropka w kropkę urządzony tak, jak salon w mieszkaniu na Horyzontalnej. Urządzony w ciemnej, szmaragdowo-drewnej tonacji, przywodzącej na myśl Slytherin. Meble z ciemnego orzechu był idealnie nowe, a całe pomieszczenie pachniało świeżością. Nie było to miejsce, w którym zamieszkiwał od lat: nowość aż wibrowała w powietrzu. Na Nicholasa, wzorem jego mieszkania w Londynie, czekały dwa głębokie fotele obite tapicerką w szmaragdowym kolorze, miękką w dotyku, oraz takaż sama kanapa do kompletu. Oddzielał je niski, kawowy stolik, na którym znajdowała się książka. W pomieszczeniu był też dywan, oczywiście, a także kilka regałów. Nie były jednak zapełnione książkami w całości: dopiero pierwsze półki zaczynały się uginać pod ich ciężarem. To, co jednak było najbardziej interesujące, to niewielki stolik w rogu pomieszczenia, na którym znajdował się wysoki, szklany klosz. W środku zaś widniał miniaturowy budynek w kolorach czerni. Coś poruszało się dookoła niego, mniej więcej w połowie wysokości. Coś pod kloszem zapukało w szkło i uniosło się nieco w górę, lecz Rodolphus to zignorował. Przypominało dryfujący w powietrzu mały, czarny płaszczyk.

Rodolphus puścił dłoń Nicholasa, a potem ściągnął szalik i płaszcz. Wyciągnął różdżkę i jednym krótkim machnięciem odwiesił wszystko na swoje miejsce. Jeżeli Travers także pozbyłby się odzieży wierzchniej, zrobiłby dokładnie to samo i z jego płaszczem.
- Nie zwracaj uwagi, jest atencyjny - rzucił lekkim tonem, kiwając głową w kierunku dementorka, który szalał oddzielony szkłem od przestrzeni w salonie. Sam Lestrange przeszedł do kuchni i otworzył jedną z szafek - eliksirów miał sporo, więcej niż sam potrzebował, więc nie widział żadnego problemu w tym, by część oddać Nicholasowi. Były mocniejsze niż herbaty ziołowe, ale nie na tyle mocne, by jedna dawka pozbyła się problemu całkowicie. Wziął trzy fiolki, każda po trzy dawki, a potem instrukcję, zapisaną pismem Reynarda Lestrange. On sam już ją zapamiętał. - Ulga jest natychmiastowa, ale trzeba pić raz dziennie przez tydzień. Jeszcze nie wiem, czy to rozwiąże problem, ale ponoć tak.
Postawił fiolki ostrożnie na stole. Dementorek zawirował i zapukał łapkami w szybę. Został zignorowany.

@Nicholas Travers
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#6
01.10.2025, 14:49  ✶  

Nie zaprzeczał, gdyż sam dobrze wiedział, że z dnia na dzień było gorzej. I choć odwiedził Lupina, to nie zakręcił z nim tematu w sprawie swojego stanu zdrowia. Wziął od niego tylko to, co zawsze brał, czy potrzebował. Nicholas najchętniej nie brałby udziału w całym ataku na Londyn, kiedy już wtedy zmagał się z problemami kaszlu i oddechowymi, po misji w Mauzoleum. Nie miał za bardzo wyboru, chyba że padłby już w Kromlechu na wezwaniu. Ale czy dostałby na to jakieś usprawiedliwienie? Byłby wtedy nieprzydatny.

Zimno mu nie przeszkadzało i chętnie by z tego skorzystał. Inaczej na to patrzył towarzysz spotkania, który ewidentnie wolałby już znaleźć się w ogrzanym pomieszczeniu, w swoich czterech ścianach. Travers nie oponował, kiedy Lestrange złapał go za rękę i teleportował ich do wnętrza swojego nowego miejsca zamieszkania. Lecz po ujrzeniu wnętrza, mogło się wydawać, że było dość znajome.

Skoro spotkanie zostało tutaj przeniesione, Nicholas zdjął z siebie płaszcz, ale nie szalik. Pozwolił go powiesić na wieszaku i korzystając z chwili, gdzie Rodolphus udał się po eliksir, Nicholas rozejrzał się czując o dziwo jak u siebie. Biorąc pod uwagę kolorystykę wnętrza i nutę surowości. Gust mieli bardzo podobny. Bardzo do siebie zbliżony.

Stukanie w jakąś szybę, czy klosz, zwróciło uwagę Traversa. Powiódł wzrokiem w kierunku dźwięku, unosząc brew ku górze, jakby dostrzegł coś niesamowitego. Nie mógł na dłużej przyjrzeć się okazowi, kiedy Rodolphus odezwał się z propozycją ignorowania swojego nabytku, wręczając eliksiry. Nie jeden, a trzy fiolki. Pić raz dziennie. Zapewne w ilości kropli, co powinno być podane w instrukcji. Tę Nicholas sięgnął, aby zaraz przeczytać.

- A jeśli nie pomoże?
Dopytał stwierdzając, jakby to był problem, czy coś powinien zrobić innego. Czy odpuścić sobie leczenie, lub jedynie kontynuować ich spożywanie w celu, łagodzenia kaszlu. Aby nie wymęczyło mu gardła i płuc.

Kolejne stukanie w szybę zwróciło znów zainteresowanie Nicholasa. Tym razem postanowił podejść, z trzymaną w dłoni instrukcją spożywania eliksiru. Chciał przyjrzeć się stworzeniu, które tak domagało się uwagi.

- Skąd go masz?
Zapytał z ciekawości. Czy Rodolphus był na polowaniu w Azkabanie? Dostał go na targu jak motyle? Czy może ktoś inny mu wręczył taki podarek?


@Rodolphus Lestrange
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#7
01.10.2025, 15:23  ✶  
Lestrange wbił na moment wzrok w książki, które stały równo ułożone na półkach regału. Milczał, jakby szukając odpowiedzi, chociaż przecież była ona oczywista.
- Wtedy będziesz musiał przejść się do uzdrowiciela - odpowiedział, lekko wzruszając ramionami. - Chyba nie myślałeś, że cię to ominie?
Lekka nuta rozbawienia zabarwiła jego głos, bo mógł domyślać się, że Travers ani myślał latać po lekarzach. Ale czasem nie było wyjścia, należało schować dumę w kieszeń, bo jeśli dalej będzie się tak zachowywał i leczył na własną rękę, może naprawdę źle skończyć.

Miał pytać, czy Nicholas napije się czegoś ciepłego, ale dementorek mu przerwał. Jak zwykle. Co za mała, podła żmija. Lestrange nie lubił zwierząt, a miał wrażenie że dostał miniaturkę kota, tylko gorszą, bo ta mogła latać. Podszedł za Traversem do gablotki i westchnął, unosząc dłoń do czarnych włosów.
- Dostałem. Najpierw myślałem, że to prezent, wyraz sympatii, lecz teraz myślę, że to kara za grzechy, których dopuściłem się w poprzednim życiu - mruknął, lekko nachylając się nad gablotą. Papierowa figurka dementorka podleciała wyżej, a potem zrobiła salto, jakby popisując się przed Nicholasem. Lestrange prychnął. - Jest gorszy niż kot, ale ma tę zaletę, że nie trzeba go karmić.
Mówił tak, jakby posiadanie czegoś takiego było karą. A jednak... Jednak jakimś cudem ten dementorek miał dom, którym był pomalowany na czarno domek dla lalek, przerobiony na gotycką modłę. Miał całkiem przyjemne to mieszkanko, ale najwyraźniej figurka pragnęła wolności. Rodolphus nie miał jednak zamiaru go wypuszczać. Obok znajdował się czarny, nieprzepuszczający światła kawałek materiału. Pewnie przykrywał klosz tak, jak przykrywa się klatki z papugami, żeby poszedł spać.
- Udało ci się rozłożyć motylarnię? - zapytał, robiąc dwa kroki w stronę kuchni. Jedno machnięcie różdżką, a kubki spłynęły z szafki na blat, a czajnik wylądował na kuchence. Zmieniał temat, ale był ciekaw, czy Nick zaobserwował coś nowego w poczwarkach. On sam się na tym nie znał, ale gdy tylko znalazł je na targu, nie mógł się oprzeć, by nie nabyć tego cuda. Wierzył, że zwierzęta, mimo że żyły krótko, to będą w dobrych rękach.

@Nicholas Travers
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#8
01.10.2025, 16:06  ✶  

Być może Nicholas liczył na odpowiedź w stylu, zwiększy się dawki eliksiru i wtedy zadziała jak trzeba. Odkąd dołączył do organizacji śmierciożerców i otrzymał mroczny znak, ograniczał swoje kontrolne wizyty u uzdrowiciela. Jakby w obawie, że podczas badań, zaklęcie maskujące może odkryć jego tajemnicę w postaci mrocznej pieczęci.

Rodolphus swoimi słowami tylko utwierdził fakt, że wizyta u uzdrowiciela i tak go nie ominie. Nie tylko kaszel jest męczący, ale obecnie stosowane eliksiry na serce, przestały działać tak jak kiedyś i potrzebuje czegoś nowego, mocniejszego. Jakby ostatnie wydarzenia w Mauzoleum jak i w pogrążaniu Londynu w ogniu, bardziej pogorszyły jego stan zdrowia. To było w końcu widać.

- Wiem, że tego nie uniknę.
Przyznał rację. Przyznał, że był tego świadom, że ucieknie przed tym. Bo kto wie, czy nie złapał czegoś gorszego. A może potrzebuje na swój organizm innej mieszkali ziołowej i leczniczej?  Niż tradycyjna, stosowana dla innych czarodziei?
Miniaturka Dementowa sprezentowana przez kogoś. Wyraz raczej śmiertelnej sympatii. Czy powinien być o to zazdrosny?
- A nie w obecnym?
Rzucił ironicznie, choć kto inny by wiedział, jakich grzechów dopuścił się Rodolphus, aby tak zostać za nie nagrodzonym. Nicholas by to tak odebrał. Taką śmierć przygarnąłby do siebie. Takiego Dementora, który nim na pewno się nie pożywi. Nicholas nie miał w sobie nic, czym miałby nakarmić taką istotę. Ale inne dusze, chętnie by sprezentował.

Motylarnia. Tutaj spojrzenie przeniósł na Rodolphusa, kierując się w stronę stolika, gdzie pozostawione zostały eliksiry.

- Miałem zapytać.
Rzucił jeszcze okiem na zamkniętego dementora, po czym znów na Lestrange’a.
- Sprezentowałeś mi to jako wyraz sympatii, czy próbujesz mnie za coś ukarać?
Odbił tekstową piłeczkę unosząc brew ku górze, jakby powiązywał wysyłanie prezentów między śmierciożercami. Nie mając jednak pojęcia, od kogo Rodolphus otrzymał swoje czarne stworzenie. Które według Nicholasa, było wspaniałe. Nawiązał także to tego, gdyż pamiętał jak przebiegła ich rozmowa przed masowym atakiem na Londyn. W jego mieszkaniu, które teraz cuchnie zaciekami klątwy. Choć motyle nie były przejawem niczego złego, sama ich hodowla była jednak wyzwaniem i patrzenie na ich krótki żywot, mogło mieć jakieś przesłanie.


@Rodolphus Lestrange
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#9
02.10.2025, 09:01  ✶  
Przynajmniej był tego świadomy. Niektórzy ludzie potrafili być bardzo oporni, jeżeli chodzi o odwiedzanie uzdrowicieli - do tego stopnia, że umierali potem w tej swojej upartości, ale hej - przynajmniej stawiali na swoim! Gdy Nick zapytał o grzechy w obecnym życiu, Lestrange uśmiechnął się niewinnie i wzruszył ramionami. Jakie grzechy, przecież nigdy nie dopuściłby się tak haniebnych czynów, czyż nie?
- Być może - odparł z rozbawieniem, doceniając że Nicholas powoli zaczynał łapać, o co chodziło z ironią, sarkazmem i żartem. To była jego pięta Achillesowa, ale dość naturalnie przychodziły mu złośliwe odzywki. Z kim przystajesz, taki się stajesz, prawda? Dementorek wyglądał na rozczarowanego, że Travers sobie poszedł. Spłynął smutno w dół, a potem zaczął skubać liście sukulenta, którego Rodolphus dostał od Victorii. Oczywiście doniczkę zostawił, nie pasowała więc do wystroju czarnego domku, ale dementorek zdawał się ją lubić.

Rodolphus przeszedł do kanapy i usiadł na niej, pozwalając by woda na spokojnie grzała się w czajniku. Spojrzał na Nicholasa z rozbawieniem, kręcąc lekko głową.
- Tak, Nick. Nienawidzę cię i chciałem ukarać cię za wszystkie grzechy tego świata, dlatego wysłałem ci prezent - ironia w tym zdaniu była tak oczywista, że chyba każdy, nawet największy autysta, by się zorientował. Lestrange jednak odrobinę spoważniał, opierając dłoń na podłokietniku kanapy. Zabębnił w skórzane obicie paznokciami. - Myślałem, że mamy to już za sobą. Nie każdy mój ruch jest częścią większej układanki. Po prostu zobaczyłem to na targu, a motyle jednoznacznie kojarzą mi się z tobą. Jesteś maginaukowcem, jak ja, a chociaż te motyle nie są magiczne, to nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że obserwowanie jak się wykluwają i rozwijają, sprawi ci przyjemność.
Nie brzmiał na urażonego - przyzwyczaił się, że większość osób przesadnie analizowała jego ruchy, doszukując się podstępu. Pracował ciężko na tę opinię, lecz prawda była taka, że czasem po prostu robił coś tak po prostu, z kaprysu. No i nie kłamał, mówiąc że gdy tylko dostrzegł farmę motyli, od razu pomyślał o Nicholasie. Wbrew pozorom o Traversie również ciężko było zapomnieć.
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#10
02.10.2025, 16:23  ✶  

Obaj są śmierciożercami. Obaj zabijali. O czym także świadczyły ostatnie czyny, z tygodnia poprzedniego. Widząc uśmiech na twarzy Rodolphusa, wzruszenie ramion i te słowa, nie zaprzeczające. Nawet i Nicholas uniósł lekko kącik ust, jakby go przyłapał na własnych słowach. Doceniający gest upominek, był raczej nagrodą za te czyny. Pytanie tylko, od kogo Rodolphus dostał to urocze stworzenie?

Gdy już byli przy tym temacie, Travers pociągnął odnośnie prezentu jaki otrzymał od Lestrange’a – Motylarnii. Zadając pytania, których odpowiedzi wysłuchał, chowając instrukcję spożywania eliksirów do kieszeni spodni, następnie siadając obok na kanapie. Ironicznie, były współlokator nie zaprzeczył tym słowom, że z nienawiści mógł zrobić taki prezent. Złośliwie. Przekaz oczywiście był inny, o czym świadczyły kolejne słowa.

- Nie mylisz się.
Odparł krótko, powracając wzrokiem na stolik, na którym stały eliksiry dla niego przygotowane do zabrania. Nic więcej na ten temat nie potrafił powiedzieć. Zawsze mówił mało. Często milczał, słuchał i obserwował. Być może w tym temacie, nie umiał nic więcej powiedzieć. Motyl stał się jego symbolem rozpoznawczym, nie tylko w gronie śmierciożerców, ale i prywatnie. Dla Laurenta, był lodowym motylem, aniołem i Kaiem. Kim był zaś dla Rodolphusa? Mrocznym motylem?

Lestrange nie mylił się co do swoich słów i spostrzeżenia, że obserwacja rozwoju motyli bardzo zainteresuje Traversa. Tym samym dał mu nowy obiekt na rozwój nauki. Obiekt do eksperymentów, jeżeli wyhoduje go w znacznie dużej ilości. Dał mu powód do działań. Nowy, dodatkowy cel.

- Co do nas…
Zaczął, choć nie wiedział jak to dobrze ubrać w słowa. Nigdy nie miał nikogo stałego w związku. Każdy był na chwilę. Każdy był tylko z potrzeby wykorzystywany dla informacji i zdobywania zaufania. Jego zmrożone serce, umiało być tylko mroczne i zimne. Tak samo jak spojrzenie.

Niebieskie jak lód oczy, spojrzały na siedzącego obok czarodzieja. Jakby chciały dokończyć swoją myśl. Ta zaś została przerwana przez gwizdek czajnika. Nie dokończył. Pozwolił robić swoje gospodarzowi tego miejsca.



@Rodolphus Lestrange
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Nicholas Travers (2709), Rodolphus Lestrange (3258)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa