26.12.2022, 02:42 ✶
18/03/1972
Eden Lestrange & Elliott Malfoy
Kanapy w kącie na uboczu, niedługo przed końcem imprezy
Obserwowała go z oddali przez pryzmat poprzetykanego bąbelkami różu, którym mieniło się wnętrze trzymanego przez nią kieliszka. Przymknęła lewe oko, aby skupić lepiej wzrok na jego pozornie skupionej twarzy, patrząc przez szkło jakby przez okular, niby lunetę czy lornetkę. Stojący przy nim rozmówca nie mieścił się w kadrze, ale, prawdę mówiąc, wcale jej nie zależało na oglądaniu go. Swoją uwagę skupiła na bracie, który ewidentnie uwikłany był właśnie w sidła rozmowy, której nie chciał prowadzić. Tym razem nie chodziło jednak o to, by napawać się cierpieniem bliźniaka, bo to ostatnimi czasy nie bawiło już jej wcale, zupełnie jakby wyszło z mody. Po prostu fascynowało ją, że potrafiła na pierwszy rzut oka z drugiego końca sali spostrzec jawny dyskomfort wymalowany w jego oczach, zaś rozmawiający z nim twarzą w twarz człowiek - nie. Przez chwilę zastanawiała się, czy to zasługa jej sokolego wzroku, czy raczej jawna ślepota tego biednego pracownika Ministerstwa. Po chwili jednak przypomniała sobie, że coraz częściej musi sięgać po okulary do czytania wieczorami, a więc ewidentnie musiało chodzić o to drugie.
Podskórnie wiedziała też, że chodziło także o więź, która ich łączyła. W końcu ciężko było zaprzeczyć faktom - Eden znała swojego bliźniaka na wylot. Samej sobie zawdzięczała to, jakim człowiekiem dzisiaj był, choć nikt zdrowy na umyśle nie uznałby tego wyczynu za powód do dumy. Mimo iż nękana była przez kompleks Kaina, musiała przyznać, że z nikim innym nie zdoła nawiązać tak wrażliwej więzi. Byli swoim odbiciem lustrzanym, choć żadne nie przyznałoby się do tego ani przed sobą nawzajem, ani przed sobą samym. Wychowanie, z jakim mieli do czynienia, sprawiło, że pewne słowa nie były w stanie im dzisiaj przejść przez gardło. Może to i dobrze; przyznanie na głos, że brak im obydwojgu choćby krzty oryginalności, zabiłoby ich oboje. Chciała oszczędzić rodzinie kolejnego pogrzebu.
Przez moment spuściła Elliotta z oczu, bo zaschło jej w gardle. Zdecydowała się wypić musujące wino, które dotychczas służyło jej za kalejdoskop do podglądania brata, a więc na moment nie śledziła jego poczynań. Alkohol pochłonęła jednym haustem, nie chcąc się bawić z trunkiem w żadne uprzejmości. Tego wieczoru nabawiła się wystarczającej ilości wrażeń, by z (niezbyt) czystym sercem uznać, że to nie czas na picie degustacyjne, a raczej takie, by zapomnieć. Im szybciej ją zetnie z nóg, tym lepiej dla wszystkich, nie tylko dla niej.
Kiedy wino spłynęło już w dół przełyku i przyjemnym ciepłem rozgrzało jej żołądek, powróciła wzrokiem w miejsce, gdzie powinien stać jej obiekt badawczy oraz jego rozmówca. Niestety ten drugi gdzieś się zapodział, natomiast Elliott wyglądał, jakby zaraz miał zostać wniebowzięty. Ulga z nowo nabytej samotności kwieciście malowała się na jego twarzy, co wywołało szelmowski uśmiech na ustach Eden. Jako męczydusza z piekła rodem poczuła nieodzowną potrzebę zaczepienia go, żeby czasem nie przyzwyczaił się do błogiego spokoju i się nie rozbestwił. Poczęła przecinać salę jadalną szybkim krokiem, wymijając ludzi sprawnie i udając, że nie słyszy, kiedy ktoś próbował zagaić z rozmową. Nie potrzebowała już pogawędek dla utrzymania konwenansów, nie musiała męczyć się konwersacjami z miernotami jak bliźniak. Dzięki temu mogła się skupić w pełni na bracie, gdyż jedynym, co nieco rozpraszało teraz jej uwagę, była grająca w tle muzyka stłumiona przez szumiący w głowie alkohol.
- Obserwowałam waszą rozmowę - oświadczyła z szerokim uśmiechem, stając ramię w ramię z Elliottem. - Emocje jak na grzybobraniu. - Dobiła do brzegu niczym elegancki okręt, lecz widać było, iż morze było nieco wzburzone, gdyż nie trzymała perfekcyjnie pionu jak zazwyczaj. Oczy też miała nieco zamglone, dając nieodzowne wrażenie osoby nieco podpitej. Nie było to w żadnym wypadku wrażenie mylne.
- Przyszłam, żeby ktoś nie pomyślał, że jest z tobą już tak źle, że pijesz samotnie podpierając ściany. Przykro się takie sceny ogląda, ale za to jak przyjemnie się o nich plotkuje. Nie ma za co - Wyjaśniła nieskromnie, po czym skinęła głową, jakby naprawdę wierzyła, że robi dobry uczynek dotrzymując towarzystwa bratu. Wszakże naprawdę smutno wyglądał w żałobnym garniturze, w pojedynkę, ze szklanką alkoholu w ręce. Jeszcze ktoś by rozpuścił plotkę, że z żalu za zmarłą żoną wpadł w alkoholizm.
- Swoją drogą, gdzie się podziało twoje dwadzieścia tysięcy galeonów? Nie chce z tobą rozmawiać przed kolacją, żeby nie zapeszyć? - zapytała niewinnie, porównując Erika do panny młodej dzień przed weselem, po czym zaczepiła mijającego ich kelnera, żeby pochwycić z jego tacy kolejny kieliszek. Niestety miał ze sobą tylko kolorowe drinki, które już dawno przestały robić na organizmie Eden wrażenie, ale wzięła jeden z nich, uznawszy, że z braku laku dobry i kit.
I was never as good as I always thought I was
— but I knew how to dress it up —
I was never satisfied, it never let me go
just dragged me by my hair and back on with the show
~♦~
— but I knew how to dress it up —
I was never satisfied, it never let me go
just dragged me by my hair and back on with the show
~♦~