• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Plac i stragany [Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)

[Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#491
30.06.2024, 17:57  ✶  
Południowe stragany

Mimo przekonania o przytłaczającej sile swoich niedoskonałości Flynn posiadał w sobie wiele piękna i dobrych myśli, po prostu żadnymi z nich nie była wiara w siebie. Wysoka samoocena zdecydowanie nie była jego najmocniejszą cechą... Brakowało w nim choćby odrobiny miękkości dla samego siebie. Wydajność jego działań wynikała raczej ze strachu przed porażką i silnego stresu, niżeli wewnętrznego spokoju i pragnienia poszukiwań.

- Może lubię być zagadką w twojej głowie - zasugerował. Oczywiście nie, nie lubił. Lubił być w jego głowie tak po prostu, dosłownie i w przenośni, ale dość już miał stanowienia zagadki dla ludzi, na których mu zależało. Doprowadził tym swoją relację z Alexandrem do kompletnej ruiny. No, może nie tylko tym, ale przecież kłamstwa i niedopowiedzenia właśnie przyczyniły się do tego, że nie potrafili teraz spojrzeć sobie w oczy. Jego gorsza strona doszukiwała się w tym okazji - mógłby mu pogadać o tym, jak ich bolączki dobrze do siebie pasowały. Wciągnąć go znów w wir uzależnienia, żeby kojarzył te uniesienia już tylko z nim. Nie powinien tak myśleć - i tak to fakt, później będzie tego żałował, ale te myśli i tak się pojawiały - wspomnienie dotyku jego delikatnych ust. Bliskości, jakiej miał już nie poczuć.

- Nie. Nie każde. Dwa ostatnie. - Mieli za sobą o wiele więcej spotkań zagrzebanych przez czas i z jednego z nich to nie on wyszedł poraniony, tylko Prewett. Pewnie żadne z nich nie spodziewało się wtedy, że kiedyś usiądą na takiej ławce, a Crow będzie ścierał się ze swoimi pragnieniami. Fantazjował na temat czegoś, czego nigdy nie powinien mieć i nie będzie miał. Naprawdę robił się chciwy.

Nie spoglądał w jego kierunku - siedział tak, wyłożony wygodnie, palił papierosa i obserwował mijających ich ludzi. Przecież wiedział co jest w środku - maleńkie, białe opakowanie z pierścionkiem i kartka. Nie znał się na gustach ani na kolorach, ale Viorica powiedziała, że to piękny kamień księżycowy wart każdego grzechu i że zrobiła go z białego złota, a on ufał jej dogłębnie. Poza tym nie na wyglądzie mu zależało, a na funkcjonalności. Bazgrolił jak zawsze, dało się jednak odczytać jego zastosowanie - mógł przenieść się do posiadacza tej błyskotki na wezwanie i uratować mu życie. Spać mu w nogach nie będzie, ale to... Jakiś substytut jego obecności dający Laurentowi bezpieczeństwo.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#492
30.06.2024, 18:34  ✶  
Koło fortuny

Nie mógł zrozumieć, co z nim było nie tak - oprócz tego, że wszystko. Tyle osób wokół próbowało mu wcisnąć kit, jakim to nie jest wspaniałym człowiekiem, a był tylko tym, do czego sprowadzała go jego macocha, takie były fakty. Czy to żal przemawiał przez tych wszystkich ludzi? Litość? Litowali się nad nim, bo był tak żałosny w swojej mizernej egzystencji? Myślał, że w sumie na to nie zasługiwał - jasne, może nie był święty, miał ciężki grzech próby zabicia kogoś za swoimi plecami, ale czy to aż tak go przekreślało w tym wszystkim? Pech zaczął się dużo wcześniej, a właściwie - był od zawsze. Chyba od pierwszego oddechu, który przyjął, bo to przez ten oddech parę lat później oddała swój ostatni jego matka. Więc może w ogóle nieodpowiednie było myślenie, że na takie traktowania nie zasługuje - chyba właśnie zasługiwał jak nikt inny.

Czy to więc litość sprawiła, że ten pierścionek zalśnił w blasku ulicznych lamp?

Był przepiękny. Poruszająco przepiękny. Uśmiechnął się (nieświadomie) do tej piękne błyskotki, nawet pomimo wszystkich tych fatalistycznych myśli. Odłożył kartkę i wsunął pierścionek na palec, unosząc go przed siebie, przechylając głowę na ramię.

- Piękny. - Zachwycił się cicho, oglądając lśniący kamień pod różnym kątem w ciepłym, sztucznym oświetleniu. Piękny i... z całą pewnością nie na kieszeń kogoś takiego jak Edge. Ten cyrk, tamta przyczepa... Laurent nie bardzo miał wyobrażenie tego, jakimi pieniędzmi dysponują ludzie biedni i jak takie życie wygląda, ale wiedział wystarczająco, żeby być pewnym, że na coś takiego nie stać takich cyrkowców. Ukradł go? Nie, przecież wtedy... tak, wziął go na miarę, nie potrzebował tamtego pierścionka... więc zrobiony został na zamówienie. Po to, żeby móc chronić.

Tylko że Laurent prędzej zdechnie, niż użyje tego pierścionka wplątując Flynna w jedno z wielu problemów, jakie go ostatnio prześladowało. Cóż, nie miało to znaczenia. Jak będzie zdychać to przynajmniej może poprosić o przeniesienie do szpitala, bo to też ostatnio stanowiło problem.

- Dziękuję. - Powtórzył i podniósł się z ławki. - Idziemy do twojego koła? - Zachęcił mężczyznę, skoro chciał się tam udać. Poprawił tylko koszulkę w koszyku, żeby Diva mogła się pod nią schować i zakopać, zanim go podniósł. I ruszył w kierunku tego koła.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#493
30.06.2024, 18:54  ✶  
Strefa Gastronomiczna

— Oby znalazły się dla nas miejsca na widowni. Tego typu występy z reguły przyciągają prawdziwe tłumy. — Nie widział powodu ku temu, aby próbować oglądać wszystkie występy wprost ze strefy gastronomicznej. Z widowni będzie znacznie lepszy widok na scenę i występujące tam osoby. — Oczywiście. Nie musimy się śpieszyć. — Nawet jak chciał zasiąść na parę chwil na widowni i podziwiać przez ten czas występy to nie zamierzał rzucić wszystkiego i pognać tam niczym na złamanie karku. Odnajdywał pewną przyjemność w rozmowie przy herbacie brzoskwiniowej. Nigdzie też się nie śpieszył. Zamierzał spędzić całkiem przyjemny dzień.

— Och, oui... Veine. Właśnie tego szukam, świeżości i wierzę, że właśnie w tym kraju ją znajdę. To zupełnie inny świat. — Dla podtrzymania swojej przykrywki nie zamierzał temu zaprzeczać. Wypowiedział te słowa ze stosownym przejęciem, dozą teatralności chcąc w ten sposób pokazać, że to dla niego prawdziwy dramat. Niemoc twórcza w pełni zasługiwała na to miano.

— Artemis... jak się zdaje to ta organizacja łowiecka. A Srebrne Różdżki? Dopiero co tutaj przybyłem, ale z czasem mógłbym dołączyć i do tego klubu podróżniczego... nowe i nieznane miejsca to prawdziwa kopalnia inspiracji. — Nie krył swojego zainteresowania dołączeniem do rzeczonych organizacji, które otworzyłyby przed nim nowe możliwości... niekoniecznie pod względem pisarstwa. Pomiędzy chwilami upływającymi na rozmowie, popijał nieśpiesznie swoją herbatę.

— Muza... po nazwie wnioskuję, że to organizacja zrzeszająca wszelkich twórców. Jak mogę do niej dołączyć? — Postanowił zawierzyć swojej kuzynce, która bardzo mu pomagała w tym momencie. W szeregach wspomnianej organizacji mógł znajdować się pisarz, którego twórczość mógłby sobie przywłaszczyć i wydać pod obecnie noszonym nazwiskiem. Prawdziwym autorem zająłby się odpowiednio. To była potencjalna okazja, z której powinien skorzystać, jeśli już nadarzy się. Celine z pewnością posiadała informacje, w jaki sposób może stać się członkiem Muzy, jak i kilku co bardziej interesujących organizacji.


@Celine Delacour
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#494
30.06.2024, 18:56  ✶  
Południowe stragany

Prychnął, przez moment miał tylko mówiącą, że powstrzymuje śmiech, a trzy sekundy później już tym śmiechem wybuchnął. Nie dziwiło go to, że przyszedł jakiś stary i narobił rabanu, nie dziwiło go tym bardziej, że to któryś z Mulciberów - osób przecież bardzo mało idących z czasem? Niby tak, z drugiej strony Robert prawie nie robił mu problemów. Głównie dlatego go tak lubił - potrafił się z nim porozumieć, nawet jeśli był z tej konserwatywnej rodziny czystej krwi, dla której reputacja była wszystkim i daliby się za nią pociąć. Nawet on widział za to przed oczami niezadowolonego Roberta, który widział, co tam się dzieje... ale to wychodziło na to, że chyba niekoniecznie ten Charles... zaraz, on też był spokrewniony z Victorią..? - w każdym razie - że ten Charles zrobił to za zgodą swojej starszyzny? Te świeczki? Czy afera stała się tylko dlatego, że tyle zamieszania wokół tych świeczek powstało? Nie był przekonany, ale zamierzał się dowiedzieć. Właśnie wypatrywał swoimi czujnymi oczyma stanowiska swoich ulubieńców. Victoria już tam była, owszem, ale zamierzał sam chociaż paskudnie się uśmiechnąć... a może nawet gotów będzie Robercikowi odpuścić? Przynajmniej dzisiaj! Jeszcze dziadyga zawału dostanie od nadmiaru emocji i wtedy już naprawdę Staszek zostanie bez starego. Nawet jeśli Sauriel dzielnie przyjmował tę rolę i dawała mu bojowe zadania włącznie z nauką "komu kurwa świecisz? mi czy sobie?".

- Teraz jest... jest spokojnie. - Wymruczał z zastanowieniem. Ale to nie ten spokój nakłonił go do refleksji. - Heh... kurwa zabawne, dopiero jak jest spokój myślę o wyniesieniu się. - Nie, to nie była prawda - wynieść chciał się dawno. I to było krytyczną przyczyną tego, w jakim teraz znajdował się stanie. Tym nie mniej brzmiało to dość zabawnie, kiedy spojrzał na to z tej perspektywy - ma spokój, nikt mu nie włazi na głowę, w zasadzie teraz mógłby tam żyć w miarę wygodnie. Więcej pieniędzy dla siebie. Ale chyba wolał przenieść się do Londynu. Wygodniej. - Sidła-sridła, kurwa niebezpiecznie to brzmi, nie chcę tego ja pierdole. - Prawie wyrzucił ręce w powietrze. - Już wystarczy, że mnie uświadomili, że mój żart z uciekającymi ogórkami nie był taki głupi, bo mogą być biegające rośliny! - Trauma do końca życia... a on się nabijał ze Staszka. Jego reakcja była przekoloryzowana, bo wcale się nie złościł i nie pieklił o kilka roślinek, skądże znowu. - Ooo nie, nie. Dzięki, Różyczko, ale jeśli już to ogarnę coś swojego. - Nie chciał być na niczyjej łasce czy niełasce po wyniesieniu się z rodzinnego hostelu. - Słuchaj, uścisnę jeszcze rąsie mojemu nowemu idolowi albo chociaż Robercikowi i będę się zwijać. Zostajesz jeszcze na Lammas?



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#495
30.06.2024, 20:22  ✶  
Południowe stragany

Po tym całym alkoholu, Penny dostała jakichś przepotężnych mocy. Zaraz pociągnęła go za rękę, zapominając chyba, że miał problemy z prawą nogą. Kurwa mać z Tobą Rodolphusie, że też zgodziłeś się na ten mój plan przeklinał go w myślach, oskarżając niejako za to, że zgodził się ten ambitny pomysł. Nie ten ze zmianą wyglądu, a raczej tego, że mógł mu doradzić w kwestii dobierania rzeczy, które mógłby poddać modyfikacji, a nie. Ale już mniejsza o to - grunt, że rudowłosa go nie zabiła, chociaż było blisko.

Kiedy w końcu stanęli do tej kolejki, Stanley oparł się dłońmi o własne nogi. Musiał odsapnąć. Nabrać powietrza do płuc.

- No masz trochę tego ferworu - przyznał, łapiąc każdą porcję świeżego powietrza - Uff... Od razu lepiej jak możemy się zatrzymać - przyznał z lekkim westchnięciem, ale wyprostował się, aby móc sprawdzić własne środki. Udało się zaoszczędzić na gruszkowym specjale, który pewnie kosztowałby ich całe krocie i musieliby zapłacić jak na zboże.

Nastał i ich czas na dokonanie zakupów. Matthew przepuścił Penny przodem, aby i ona mogła kupić je pierwsza. Trochę też chciał podejrzeć co dokładnie powinien zrobić i powiedzieć. W końcu "nie był stąd".

- Dla mnie będą cztery - powiedział, odkładając odpowiednią kwotę na blat. Nie było to szczególnie drogie. Z drugiej strony nie znał nagród, więc nie mógł stwierdzić czy było warto. Na to przyjdzie czas.

- Bardzo proszę. Trzy kupony dla pani i cztery dla pana - mężczyzna odparł i położył odpowiednią ilość losów. Szło to całkiem sprawnie i należało to przyznać.

- Dziękujemy - kiwnął w kierunku mężczyzny - No to co, Penny? Idziemy uskutecznić odrobinę hazardu - zakomunikował - Tylko błagam, abyśmy mogli iść tym razem. Jeszcze jedna taka przebieżka i mnie wykończysz - zaśmiał się, ale nie mówił tego z jakimś wyrzutem czy zdenerwowaniem. Brzmiał na rozbawionego i taki własnie był pomimo tego, że nadal gdzieś tam przeklinał Rodolphusa.

- Chodźmy bo nam zabiorą wszystkie nagrody - dodał jeszcze i ruszył powolnym krokiem do koła.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#496
30.06.2024, 20:26  ✶  
Południowe stragany - blisko koła fortuny

Nie miał nawet najmniejszych szans na zamaskowanie reakcji własnego organizmu - znowu zrobił się czerwony, bo chciał to usłyszeć. Każde słodkie „dziękuję” z jego ust, nawet gdyby było wymuszone lub fałszywe, wywoływało w nim niesamowicie silne uczucie gorąca. Wiedział dobrze, że nie był jedyną osobą, która tak na niego reagowała, a także jak bardzo było to dla Laurenta niewystarczające, ale... Co z tego. I tak chciał to czuć. Jeżeli taka będzie wola Laurenta, postawi mu ten dom, albo przynajmniej narysowaną przez siebie altanę. Postawiłby mu coś innego, ale za takie myśli spodziewałby się już nawet nie pacnięcia go w rękę, a konkretnego zdzielenia go z liścia w twarz.

- Eh? - Pytanie przywróciło go na ziemię. Odchrząknął, po czym zaciągnął się ostatni raz i zgasił końcówkę papierosa o murek, a później jak ostatni wieśniak dokładnie w tym miejscu go upuścił. Najwyraźniej powstrzymywał się przed zaśmiecaniem mu ogrodu, ale nie miał tej samej litości dla Pokątnej. Po tym oczywiście wstał i ruszył za nim, kilkoma szybkimi ruchami zrównując ich krok. - Wygodnie ci to nieść? - Zapytał i tak, to była propozycja poniesienia tego koszyka za niego, o ile kotka nie zechce podrapać go za to po rękach, a w sumie... Nawet jak go podrapie, to co? Miał na nich tyle śladów od noża, że ślady po pazurach całkiem nieźle wkomponowałyby się w krajobraz. Jeżeli Prewett mu tego koszyka nie przekazał, ani nie został złapany za rękę, schował dłonie do kieszeni kurtki, uprzednio rozmazując nieco czarną farbę wystającą mu spod kołnierza. - Wiesz, gdzie to jest? - Bo Flynn najwyraźniej nie miał zielonego pojęcia, rozglądał się pomiędzy straganami, próbując znaleźć ten jeden, ewentualnie zetknąć się wzrokiem z oczami Viorici, żeby posłać jej szalony uśmiech. Dopiero po chwili dotarło do niego, że koło fortuny musiało być w tym miejscu, które zbierało największą ilość gapiów. Niestety było tam teraz tyle osób, że nawet nie szło się przeciskać. Zawiesił się więc i stał tak jak trochę jak małe dziecko. Wahał się - iść do domu, czy poczekać aż towarzystwo nieco się rozrzedzi?


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#497
30.06.2024, 21:13  ✶  
Koło koła fortuny

I co to teraz była za reakcja na jego twarzy? Ten rumieniec? Zawstydzenie? Zadowolenie? Czy przybierał znowu jakąś maskę na siebie obojętności, żeby... żeby co w zasadzie? Ranić? Bo jeśli to było jego celem to musiał mu to pogratulować - był numerem drugim zaraz za Philipem, choć akurat ten postawił poprzeczkę dość wysoko. Więc zgoda, może nie "zaraz za", ale mniej już go bolało to zupełne odsuwanie, zerwanie kontaktów, niż... to. Coś, czego nie rozumiał i nie wiedział, czy było w niego wycelowane, czy było formą obrony, czy... czym to w ogóle było? I nie zmieniało tego, że wyglądał przy tym tak uroczo, że..! Laurent chciał go przytulić, ucałować w policzek, chciał się do niego uśmiechać i błyszczeć. Ale w tym dystansie, który Flynn zrobił i nie raczył przy tym odpowiedzieć na jego pytanie, dlaczego to robi - nie zdecydował się na to.

- Flynn, czy ja... jesteś na mnie zły? Zrobiłem coś nie tak? - Czy to może przez to, że byli w cyrku i jego pobliżu mając na uwadze ostatnie zachowanie tego Jasnowidza? - Przepraszam, jeśli przeszkodziłem ci przychodząc w pobliże cyrku, myślałem, że... - Odetchnął. - Myślałem, że to może być dobra zabawa. Wyszło jak wszystko ostatnio. - Próbował teraz znaleźć w głowie coś, co w ostatnim czasie wyszło dobrze i jedyne, co przychodziło mu do głowy to wypalenie opium. To wyszło dobrze. Po opium było dobrze. - Nie, boli mnie... - spojrzał na Flynna i bardzo niemądrze załapał wtedy tą propozycję podaną nie wprost. - ... ręka... - Wymamrotał, a zaraz się trochę rozpromienił i bardzo chętnie wyciągnął koszyk w kierunku mężczyzny. - Dziękuję. - A teraz, kiedy go nie miał, automatycznie przesuwał kciukiem po nowym pierścionku. - Tak, mijałem je, jak... - uciekałem - była jakaś bójka. Przyznaję, że przez moment byłem przerażony, że to Śmierciożercy. - Zatrzymał się przy kole, a raczej nieopodal jego - Flynn musiał poczekać. Spojrzał na Flynna z tą nietęgą miną - tak, rzeczywiście, jak dziecko. Jakby teraz zagadał jakiegoś silnego, niezależnego samca-dżentelmena, że jego ma chore dziecko, które chce do koła i ten samiec by spojrzał na Flynna to by nawet nie pytał - po prostu zrobiłby im przejście. Oparł dłoń na ramieniu Flynna i pochylił się do niego stojąc ciągle z boku. Wyciągnął znów dłoń przed siebie, żeby zaprezentować ją w pełni też Fleamontowi. - Więc... jak to działa? - Wypadałoby chyba zapytać.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#498
30.06.2024, 21:41  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30.06.2024, 22:03 przez Atreus Bulstrode.)  
loteria -> strefa gastronomiczna

Prawdę powiedziawszy, to miał lekkie obawy, które jednak kategorycznie starał się od siebie odsuwać. W końcu ostatnie sabaty i atrakcja kręcenia kołem okazały się absolutnym niewypałem - możliwe tam do zdobycia fanty były zwyczajnie tandetne, posiadające wyraźne wady i najczęściej nienadające się do użytku. Wciąż miał jeszcze gdzieś te przeklęte kajdanki, które wtedy wygrał. Po tym jak mu je Brenna odesłała to ich ani razu nie wyciągnął, ani nawet nie spojrzał, ale liczył się fakt że istniały i były ujmą na honorze wszelkich loterii fantowych.

Teraz przeglądał zdobyte nagrody dość pobieżnie, ale i tak był zadowolony. Były to przydatne rzeczy, z tym akurat nie można było się spierać, chociaż akurat to pióro nieco wzbudzało w nim wątpliwości. Co niby sobie z nim zrobi? Znajdzie Stanleya i każe mu napisać już nigdy więcej nie podłożę komuś martwej głowy? Eliksir zapomnienia był natomiast całkiem ciekawy, biorąc pod uwagę że wspomnienia właśnie dręczyły go po Beltane. Nie były nachalne, ale wciąż nie rozumiał czemu właściwie przychodziły, a może wracały, a przede wszystkim co sprawiło że o nich zapomniał. Ale ten eliksir od ognia? To chyba był jakiś znak od Matki, biorąc pod uwagę jak skończył na wiosennym święcie.

- A ja zawsze ci powtarzam, że niewielką mi to robi różnicę, kiedy gram przeciwko komuś kto nie potrafi być tu i teraz - wzruszył ramionami. Nie było widać na pierwszy rzut oka, żeby coś mu było - przynajmniej nie kiedy stał przed nią, powoli chowając skarby i uwalniając od nich ręce. Spodnie były całe, podobnie z resztą jak buty, ale kiedy tylko zrobił krok zaraz mogła wyłapać, że kulał lekko. - Widzisz, bo nie musiałem stać w kolejce. Miałem ekspresową usługę - chociaż wolał nie mieć jej wcale i teleportować się do Ministerstwa w całości, ale jak widać nie można było mieć wszystkiego. - Po dachach chyba sobie pobiegam - mruknął pod nosem, przyjmując od niej te trzewiki, ale przecież nie zamierzał wybrzydzać bo miała rację - pewnie w jakichś głupich okolicznościach się przydadzą.

Kiwnął głową i ruszył przez tłum, kierując się razem z Florence w stronę strefy gastronomicznej. Chyba nie była jakoś bardzo oblegana, bo większa część uwagi odwiedzających była skoncentrowana na występach które działy się na scenie. Bulstrode spojrzał tam przelotnie, zauważając że właśnie kończył się tam pokaz Klubu Artemis. Zmrużył podejrzliwie oczy, zastanawiając się czy przypadkiem Yaxley znowu nie ma na sobie jakiejś jego koszuli, ale zapachy jedzenia ostatecznie odwróciły jego uwagę.
- Masz na coś szczególnego ochotę? - zapytał, podchodząc do stanowiska z watą cukrową i kupując jedną. Nie był przesadnie głodny, ale tego typu przekąska wydawała się w tym przypadku właśnie idealna.

kolor
Rzut 1d10 - 5
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#499
30.06.2024, 22:31  ✶  
stoisko Nory Figg

Florence nie dostrzegła, że jej bratu aurorowi dostał się czarnomagiczny przedmiot i może i dobrze, bo na ten dzień miała dostatecznie wiele wrażeń. Przez moment rozważała oddanie mu lusterka, zaraz jednak doszła do wniosku, że pewnie cisnąłby je gdzieś w kąt i zgubił, a podczas gdy butów nie zamierzała używać, to lusterko mogło się jej przydać.
– Planowanie to też część hazardu, a przyszłość za chwilę stanie się twoim tu i teraz – powiedziała, uśmiechając się mimowolnie, choć nastrój ogólnie miała marny, ale to była dyskusja prowadzona między nimi wiele razy. Atreus żył tu i teraz, niewiele myśląc o przyszłości i o przeszłości, i trzecie oko pokazywało mu teraźniejszość, barwy otaczające każdego człowieka. Florence lubiła planowanie, lubiła porządek, lubiła co dalej i przed nią otwierały się czasem cudze intencje.
Teraz też przyglądała mu się uważnie, i wyłapując ten uch, kiedy lekko utykał, i na pewno nie powinien być na Lammas – ale nie powiedziała tego, z czystego uporu pewnie chciałby zostać dłużej – i do przodu.
– Obawiam się, że byłbyś do tego zdolny – westchnęła więc tylko odnośnie dachów, razem z nich przechodząc pod stoisko ze słodkościami.
Nie sięgnęła po watę. Raz, nie przepadała za słodyczami tego typu, dwa, włosy Atreusa przybrały barwę ognistej czerwieni, a Florence wątpiła, by do twarzy jej było w rudym. Kupiła za to kilka lizaków, przydatnych niekiedy przy trudnych pacjentach, na przykład jej bracie.
– Tylko głowę Philipa Notta na srebrnej tacy, dziękuję bardzo – odparła ze stoickim spokojem. Może jeszcze mogłaby uznać, że ten cios wystarczył za krzywdy uczynione kuzynowi, ale późniejsze zachowanie mężczyzny ją zirytowało, a i jasnym było teraz, że wkrótce on i ich rodzina pójdą ze sobą na noże. Przecież jako krewni nie będą stać i się przyglądać obojętnie. A Florence, zwykle tak spokojna i zdystansowana, umiała być krwiożercza, gdy szło o rodzinę. – Chcesz kupić coś jeszcze? – zapytała, bo jeśli szło o nią, miała już i prezent dla matki, i świeczki do rytuału.
Chociaż o świeczkach, nawet jeśli te do rytuału były zupełnie normalne, nie chciała teraz myśleć.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#500
30.06.2024, 22:45  ✶  
Południowe stragany - blisko koła fortuny

Dotknął chłodną dłonią swoich rozgrzanych policzków i westchnął. Maska obojętności... też mi sobie. Ciężko było udawać komuś takiemu jak on - to emocje dusiły jego, nie odwrotnie, potrafił ubierać je w agresywne, odpychające odzywki Crowa, którym bawił się jak lalką w teatrze, ale na pewno nie w stoicki spokój. Nie mówił nic, bo nie uważał, że na cokolwiek tutaj zasługiwał - dobrze wiedział jaką mendą był, no to zduszał te swoje fantazje i robił sobie nadzieję na to, aby kiedykolwiek stworzyć z nim coś zdrowego. Albo niech przynajmniej nosi ten pierścionek i z niego korzysta dla spokoju ducha. Odpokutowałby potraktowanie go jak dziwki w ten czy inny sposób. I tak - on też czuł się w jakiś sposób krzywdzony, wyczuwał te nawet subtelne manipulacje i przeciąganie struny na swoją korzyść, ale ostatecznie wszystkie decyzje podjął przecież sam.

- Nie, nie jestem na ciebie zły - odpowiedział od razu, nieco zmieszany. - I Laurent, błagam... przestań mnie tak ciągle przepraszać, przecież nic złego się nie dzieje. - Który raz mu to wytykał? I za co jeszcze Laurent zamierzał go przepraszać? Zatrzymał się, żeby spojrzeć na niego uważniej i odebrać ten koszyczek. Nie kręciło mu się już w głowie, więc nie obawiał się o tego kota, o ile nie miał zamiaru zwiać od bliskości z kimś tak cholernie spoconym. Niestety nawet gdyby chciał się teraz umyć, to akurat zabrakło na Pokątnej wolnych pryszniców.

- Rozdają w tym roku takie zajebiste plakaty z lokalnymi celebrytami, że aż podejrzewałeś Voldemorta o zainteresowanie? - Próbował obrócić to w jakiś głupkowaty żart, skoro i tak musieli tutaj stać i dyszeć w plecy jakiejś rudej laseczce, a później obrócił twarz w jego kierunku. Zadarł nosek do góry, żeby dobrze mu się przyjrzeć, skoro jednak zainicjował taką bliskość, następnie przeniósł spojrzenie na ten pierścionek. - Musisz myśleć moje imię i chcieć być uratowanym - odpowiedział. - Swoją drogą, opisałem to na kartce, którą wrzuciłem do środka. - Domyślał się, że Laurent najzwyczajniej w świecie się nie rozczytał... Cóż, tego listu nie mógł napisać za niego nikt. Zmarszczył nos, obserwując, jak inni bawili się loterią. Tak, był zazdrosny. Dziecinnie zazdrosny. - Ostatnio kiedy był sabat, to stałem w takiej kolejce, żeby dostać słodycze i moja siostra w pięć sekund wykręciła taki numer, że wyjebali nas z terenu imprezy. A potem przeczytałem w gazecie, że próbowali zabić tam kapłankę. Więc w sumie... masz całkiem dobry instynkt, jak coś się dzieje, to spierdalaj i nie oglądaj się za siebie.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (8658), Alastor Moody (2816), Viorica Zamfir (7443), Brenna Longbottom (9148), Erik Longbottom (10575), Geraldine Yaxley (3118), Atreus Bulstrode (6249), Thomas Hardwick (2133), Cedric Lupin (7459), Perseus Black (951), Nora Figg (2409), Florence Bulstrode (5777), The Tempest (2039), Heather Wood (4239), Ula Brzęczyszczykiewicz (1800), Dora Crawford (3062), Philip Nott (5347), Bard Beedle (4762), Robert Mulciber (6511), Cameron Lupin (5438), Lyssa Dolohov (6494), Victoria Lestrange (17455), Sauriel Rookwood (10901), Cathal Shafiq (1684), Celine Delacour (3597), Sebastian Macmillan (6935), Stanley Andrew Borgin (8416), Bertie Bott (3462), The Edge (17225), Peppa Potter (1867), Rabastan Lestrange (656), Augustus Rookwood (565), Laurent Prewett (20679), Guinevere McGonagall (2846), Christopher Rosier (238), Lorraine Malfoy (3818), Leon Bletchley (6029), Olivia Quirke (5691), The Overseer (764), Alexander Mulciber (4340), Ambrosia McKinnon (2310), Tristan Ward (5474), Hades McKinnon (2237), Richard Mulciber (13112), The Lightbringer (5951), Thomas Figg (2419), Morpheus Longbottom (3952), Penny Weasley (9069), Vera Travers (2351), Neil Enfer (6742), Millie Moody (5588), Isaac Bagshot (5045), Asena Greyback (344), Anthony Shafiq (13151), Mabel Figg (1777), Ralitsa Zamfir (845), Lorien Mulciber (11735), Sophie Mulciber (3252), Basilius Prewett (3999), Jonathan Selwyn (4962), Charles Mulciber (10107), Leonard Mulciber (4189), Charlotte Kelly (291), Jagoda Brodzki (1208), Jessie Kelly (204), Electra Prewett (1891)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (88): « Wstecz 1 … 48 49 50 51 52 … 88 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa