02.01.2025, 19:25 ✶
Sowa przyniosła list w środku nocy. Koperta była pomięta, a na pergaminie znajdowało się mnóstwo kleksów i odcisków palców Perseusa; mimo to jego rozedrgane zazwyczaj pismo było niepokojąco czytelne.
Ma moitié,
Nie mogę wyzbyć się wrażenia, że wyjeżdżając z Londynu zabrałeś ze sobą całe dobro i piękno. Kwiaty w moim ogrodzie zwiędły, a mój dom nigdy wcześniej nie był tak cichy, zimny i pusty - nawet wtedy, Eunice się wyprowadziła. Może dlatego, że płonąłem gniewem; teraz wszystko, co wtedy napędzało mnie do działania wygasło. Żałuję, że wtedy uniosłem się dumą i pozwoliłem jej odejść. Jednocześnie, nie żałuję niczego - od początku czułem się jej niegodny. Ostatnio znalazłem sukienkę, której zapomniała zabrać. Może celowo jej nie wzięła, bo dostała ją ode mnie. Pociąłem ją na kawałki, a później płakałem i próbowałem zszyć ją z powrotem. Chodzę tymi samymi ulicami, którymi jeszcze kilka miesięcy przechadzaliśmy się razem i widzę tylko szarość; szare kamienice, szary bruk pod stopami i szare twarze mijanych ludzi. Nie ma Ciebie, nie ma Vespery, a moja rodzina się ode mnie odwróciła.
Nie powinienem ich winić. Zebrałem to, co zasiałem. Ale utrata klucza do rodowego skarbca nie boli tak bardzo, jak brak Matki. Tej samej, której nienawidzę całym sobą za wszystko, co mi zrobiła. Jednak Ty, ma moitié, wiesz, że taki już mój mankament - pragnę, by ci, którzy najbardziej mnie skrzywdzili, przynieśli mi ukojenie. Pokazuję im swoje rany w nadziei, że otrzymam pomoc, a oni sypią sól. Och, zapewne uznasz za infantylne to, że dorosły mężczyzna potrzebuje matki, lecz ona zawsze potrafiła znaleźć jakieś remedium; rozmowę, modlitwę, albo... to głupie, ale filiżankę herbaty z mlekiem i te urocze ciastka w kształcie kwiatów z galaretką w środku.
Nie powiedziałem tego nikomu, ale przed ślubem zleciłem jubilerowi zaczarowanie obrączek tak, by ochładzały się, kiedy któremuś z nas grozi niebezpieczeństwo. Od blisko trzech tygodni moja obrączka jest zimna jak lód. Uzdrowiciele mnie pocieszają, że na pewno znajdą sposób, by wyleczyć Vesperę, ale ja już wiem to, co próbują ukryć za uciekającymi spojrzeniami i półsłówkami. Ludzie zapominają, że magipsychiatria to tylko specjalizacja, że też musiałem skończyć kurs uzdrowicielski jak wszyscy inni i wiem, co kryje się za tymi poważnie brzmiącymi określeniami. Kogoś innego być może by uspokoiły, ale we mnie budzą tylko niepokój.
Ja już wiem, że ona umrze. Nie wiedziałem za to, że można nosić żałobę po kimś, kto jeszcze żyje.
Wczoraj zaciąłem się przy goleniu i jak idiota wpatrywałem się w krew kapiącą do umywalki. Może to i trafne określenie, bo któż, jak nie idiota zakrywa wszystkie lustra w domu i goli się po omacku? Ale wierz mi, musiałem to zrobić, żeby nie musieć na siebie patrzeć. Kilka dni temu zrobiłem coś strasznego - i mógłbym tu napisać ckliwą opowieść o tym, jak alkohol pomieszał mi zmysły, ale nie byłem aż tak pijany, by nie zdawać sobie sprawy z tego, co robię. Wiesz dobrze, jak łatwo oddaję się rzeczom, które pozwalają mi zapomnieć o własnym istnieniu, a on miał tak ciepłe dłonie, miękkie usta i szeptał mi do ucha to, co chciałem usłyszeć.
Rano pójdę do pracy i z uśmiechem będę doradzał innym, jak powinni ułożyć sobie życie, podczas gdy sam nie umiem ułożyć swojego. Ironicznie, czyż nie?
Przepraszam, że zalewam Cię własnymi problemami, kiedy dość masz już własnych. Mam nadzieję, że nie przeraziłem Cię tym listem. Zarzekam się, że to nic poważnego, jedynie moja patetyczność daje o sobie znać, zaburzają percepcję i wmawiają mi, że byle próg jest górskim szczytem.
Trzymajcie się; Ty i mały Nicholas. Mam coś dla niego. Chciałem mu dać to przy naszym najbliższym spotkaniu, ale to - z racji mojego kiepskiego samopoczucia, sam zresztą widzisz - raczej nieprędko nastąpi.
P.S. Ufam, że wybaczysz mi to chaotyczne katharsis oraz że jego treść pozostanie między nami.
Do listu została dołączona mała kapibara zrobiona na drutach. Sam pergamin spłonął zaraz po przeczytaniu.
4 września 1972
Ma moitié,
Nie mogę wyzbyć się wrażenia, że wyjeżdżając z Londynu zabrałeś ze sobą całe dobro i piękno. Kwiaty w moim ogrodzie zwiędły, a mój dom nigdy wcześniej nie był tak cichy, zimny i pusty - nawet wtedy, Eunice się wyprowadziła. Może dlatego, że płonąłem gniewem; teraz wszystko, co wtedy napędzało mnie do działania wygasło. Żałuję, że wtedy uniosłem się dumą i pozwoliłem jej odejść. Jednocześnie, nie żałuję niczego - od początku czułem się jej niegodny. Ostatnio znalazłem sukienkę, której zapomniała zabrać. Może celowo jej nie wzięła, bo dostała ją ode mnie. Pociąłem ją na kawałki, a później płakałem i próbowałem zszyć ją z powrotem. Chodzę tymi samymi ulicami, którymi jeszcze kilka miesięcy przechadzaliśmy się razem i widzę tylko szarość; szare kamienice, szary bruk pod stopami i szare twarze mijanych ludzi. Nie ma Ciebie, nie ma Vespery, a moja rodzina się ode mnie odwróciła.
Nie powinienem ich winić. Zebrałem to, co zasiałem. Ale utrata klucza do rodowego skarbca nie boli tak bardzo, jak brak Matki. Tej samej, której nienawidzę całym sobą za wszystko, co mi zrobiła. Jednak Ty, ma moitié, wiesz, że taki już mój mankament - pragnę, by ci, którzy najbardziej mnie skrzywdzili, przynieśli mi ukojenie. Pokazuję im swoje rany w nadziei, że otrzymam pomoc, a oni sypią sól. Och, zapewne uznasz za infantylne to, że dorosły mężczyzna potrzebuje matki, lecz ona zawsze potrafiła znaleźć jakieś remedium; rozmowę, modlitwę, albo... to głupie, ale filiżankę herbaty z mlekiem i te urocze ciastka w kształcie kwiatów z galaretką w środku.
Nie powiedziałem tego nikomu, ale przed ślubem zleciłem jubilerowi zaczarowanie obrączek tak, by ochładzały się, kiedy któremuś z nas grozi niebezpieczeństwo. Od blisko trzech tygodni moja obrączka jest zimna jak lód. Uzdrowiciele mnie pocieszają, że na pewno znajdą sposób, by wyleczyć Vesperę, ale ja już wiem to, co próbują ukryć za uciekającymi spojrzeniami i półsłówkami. Ludzie zapominają, że magipsychiatria to tylko specjalizacja, że też musiałem skończyć kurs uzdrowicielski jak wszyscy inni i wiem, co kryje się za tymi poważnie brzmiącymi określeniami. Kogoś innego być może by uspokoiły, ale we mnie budzą tylko niepokój.
Ja już wiem, że ona umrze. Nie wiedziałem za to, że można nosić żałobę po kimś, kto jeszcze żyje.
Wczoraj zaciąłem się przy goleniu i jak idiota wpatrywałem się w krew kapiącą do umywalki. Może to i trafne określenie, bo któż, jak nie idiota zakrywa wszystkie lustra w domu i goli się po omacku? Ale wierz mi, musiałem to zrobić, żeby nie musieć na siebie patrzeć. Kilka dni temu zrobiłem coś strasznego - i mógłbym tu napisać ckliwą opowieść o tym, jak alkohol pomieszał mi zmysły, ale nie byłem aż tak pijany, by nie zdawać sobie sprawy z tego, co robię. Wiesz dobrze, jak łatwo oddaję się rzeczom, które pozwalają mi zapomnieć o własnym istnieniu, a on miał tak ciepłe dłonie, miękkie usta i szeptał mi do ucha to, co chciałem usłyszeć.
Rano pójdę do pracy i z uśmiechem będę doradzał innym, jak powinni ułożyć sobie życie, podczas gdy sam nie umiem ułożyć swojego. Ironicznie, czyż nie?
Przepraszam, że zalewam Cię własnymi problemami, kiedy dość masz już własnych. Mam nadzieję, że nie przeraziłem Cię tym listem. Zarzekam się, że to nic poważnego, jedynie moja patetyczność daje o sobie znać, zaburzają percepcję i wmawiają mi, że byle próg jest górskim szczytem.
Trzymajcie się; Ty i mały Nicholas. Mam coś dla niego. Chciałem mu dać to przy naszym najbliższym spotkaniu, ale to - z racji mojego kiepskiego samopoczucia, sam zresztą widzisz - raczej nieprędko nastąpi.
Percy
P.S. Ufam, że wybaczysz mi to chaotyczne katharsis oraz że jego treść pozostanie między nami.
Do listu została dołączona mała kapibara zrobiona na drutach. Sam pergamin spłonął zaraz po przeczytaniu.
![[Obrazek: 2eLtgy5.png]](https://i.imgur.com/2eLtgy5.png)
if i can't find peace, give me a bitter glory