27.01.2023, 18:02 ✶
Przez chwilę miał wrażenie, że Nora w tym stanie zacznie parować z powodu widocznego u niej zdenerwowania. Nie widywał jej takiej zbyt często i miał wrażenie, że spora zasługa w kwestii jej nastroju należała się jemu. Zniósł już dzisiaj jedną osobę w podłym nastroju, kolejna nie stanowiła już problemu, a spodziewał się raczej jeszcze kilku wizyt tego rodzaju. Jeśli jego ojciec informował wszystkich po kolei o jego stanie, nie zdziwi się, jeśli nawet jego własny dziadek Ollivander wstanie z grobu, żeby go owrzeszczeć.
- Czy ty rozmawiałaś z moim ojcem? – upewnił się dość słabym głosem, bo zemdliło go na samą myśl o tej rozmowie. Nie wiedział też, co dokładnie napisała jej w liście Brenna. O ile w przypadku jego rodziców mogła być oszczędna w słowach, tak Norze mogła powiedzieć coś więcej. Albo wręcz przeciwnie. Rzadko potrafił rozgryźć Longbottom, a sądząc po minie Figg, mogła wiedzieć zarówno wszystko, jak i nic. – Zapewniam cię, że jeśli istnieją inne uniwersa, twoje pączki są najlepsze w każdym wszechświecie. Nawet w tym, w którym wszyscy jesteśmy gąbkami – dodał jeszcze, starając się poprawić jej jakoś humor. Wyglądała, jakby nie przespała całej nocy (co zresztą po chwili mu potwierdziła) i nawet jeśli w jakiś sposób spróbowała ukryć zmęczenie za pomocą magii, nie dotykało to jej oczu.
- Brenna obiecała do ciebie napisać, żebyś się nie martwiła moim zniknięciem – wyjaśnił i jakby skulił się w sobie, a że nie mógł ruszyć się z łóżka, nie pomagało to jego sytuacji. Nie czuł się zbyt komfortowo ze świadomością, że nie mógł uciec przed ewentualnym gniewem Nory. – Jak widzę, chyba miało to odwrotny skutek. Przepraszam, ale sam nie byłem w stanie dać ci znać.
Nie czuł się jeszcze na siłach, by sklecić jakąkolwiek wiadomość, a zwłaszcza dobrej jakości list, który byłby czytelny. Mieniło mu się w oczach, gdy próbował cokolwiek odczytać choćby ze swojej własnej karty znajdującej się przy łóżku. Wszelki większy wysiłek sprawiał, że przed oczami robiło mu się ciemno. I nie miał na myśli przebiegnięcia się po schodach od parteru do najwyższego piętra, a zwykły spacer w kierunku toalety. Stracił za dużo krwi, która dopiero powracała do stanu pierwotnego dzięki eliksirom, które załatwiła Brenna, a które podawano mu również w Mungu.
- Prawie umarłem – odpowiedział jej, wzruszając przy tym ramionami, jakby to była wiadomość o tym, że zapowiadali deszcz. – Zawiodłem czyjeś zaufanie, zniszczyłem pracę życia, a na dodatek przeze mnie została wciągnięta w to Brenna… i najwyraźniej też Danielle – wyjaśnił, przerywając na moment pod koniec, bo przez to, że stracił przytomność, nie mógł zarejestrować wydarzeń po przybyciu starszej z Longbottomów. – BUM prowadzi chyba śledztwo, jest ogólne zamieszanie. A wszystko przez to, że przypadkiem coś dotknąłem i w odwecie mnie ugryzło.
Przymknął na chwilę oczy, krzywiąc się na samą myśl o wszystkich tych wydarzeniach i bólu, jaki czuł. Naprawdę chciał wtedy, żeby mu ucięli tę rękę; żeby już tak nie paliła. Dzięki Merlinowi, że odpłynął, bo chyba ostatkami sił wyskoczyłby przez okno, żeby ukrócić swoje cierpienie.
- Wiem i dziękuję – powiedział, otwierając w końcu oczy i spoglądając na Norę nieco niewyraźnym spojrzeniem. – Ale proszę, nie praw mi kazań. Już się dostatecznie nasłuchałem od ojca i uzdrowicieli.
W dodatku w szpitalu nadal nie pojawił się Castiel, a Fergus podejrzewał że i on będzie miał mu sporo do powiedzenia na temat nieprzestrzegania zasad bezpieczeństwa przy czarnomagicznych artefaktach. Zwłaszcza że każda z tych osób: ojciec, Cas, Nora… wszyscy wiedzieli, że młody Ollivander sam chciał zostać łamaczem klątw i powinien jednak znać się na podejściu do tego typu przedmiotów. Schrzanił, zwyczajnie dał się złapać w pułapkę i teraz inni płacili za jego głupotę.
- Gdybyś kiedyś dostała w prezencie szkatułkę na biżuterię, upewnij się proszę sto razy, że nie będzie próbowała cię zabić.
- Czy ty rozmawiałaś z moim ojcem? – upewnił się dość słabym głosem, bo zemdliło go na samą myśl o tej rozmowie. Nie wiedział też, co dokładnie napisała jej w liście Brenna. O ile w przypadku jego rodziców mogła być oszczędna w słowach, tak Norze mogła powiedzieć coś więcej. Albo wręcz przeciwnie. Rzadko potrafił rozgryźć Longbottom, a sądząc po minie Figg, mogła wiedzieć zarówno wszystko, jak i nic. – Zapewniam cię, że jeśli istnieją inne uniwersa, twoje pączki są najlepsze w każdym wszechświecie. Nawet w tym, w którym wszyscy jesteśmy gąbkami – dodał jeszcze, starając się poprawić jej jakoś humor. Wyglądała, jakby nie przespała całej nocy (co zresztą po chwili mu potwierdziła) i nawet jeśli w jakiś sposób spróbowała ukryć zmęczenie za pomocą magii, nie dotykało to jej oczu.
- Brenna obiecała do ciebie napisać, żebyś się nie martwiła moim zniknięciem – wyjaśnił i jakby skulił się w sobie, a że nie mógł ruszyć się z łóżka, nie pomagało to jego sytuacji. Nie czuł się zbyt komfortowo ze świadomością, że nie mógł uciec przed ewentualnym gniewem Nory. – Jak widzę, chyba miało to odwrotny skutek. Przepraszam, ale sam nie byłem w stanie dać ci znać.
Nie czuł się jeszcze na siłach, by sklecić jakąkolwiek wiadomość, a zwłaszcza dobrej jakości list, który byłby czytelny. Mieniło mu się w oczach, gdy próbował cokolwiek odczytać choćby ze swojej własnej karty znajdującej się przy łóżku. Wszelki większy wysiłek sprawiał, że przed oczami robiło mu się ciemno. I nie miał na myśli przebiegnięcia się po schodach od parteru do najwyższego piętra, a zwykły spacer w kierunku toalety. Stracił za dużo krwi, która dopiero powracała do stanu pierwotnego dzięki eliksirom, które załatwiła Brenna, a które podawano mu również w Mungu.
- Prawie umarłem – odpowiedział jej, wzruszając przy tym ramionami, jakby to była wiadomość o tym, że zapowiadali deszcz. – Zawiodłem czyjeś zaufanie, zniszczyłem pracę życia, a na dodatek przeze mnie została wciągnięta w to Brenna… i najwyraźniej też Danielle – wyjaśnił, przerywając na moment pod koniec, bo przez to, że stracił przytomność, nie mógł zarejestrować wydarzeń po przybyciu starszej z Longbottomów. – BUM prowadzi chyba śledztwo, jest ogólne zamieszanie. A wszystko przez to, że przypadkiem coś dotknąłem i w odwecie mnie ugryzło.
Przymknął na chwilę oczy, krzywiąc się na samą myśl o wszystkich tych wydarzeniach i bólu, jaki czuł. Naprawdę chciał wtedy, żeby mu ucięli tę rękę; żeby już tak nie paliła. Dzięki Merlinowi, że odpłynął, bo chyba ostatkami sił wyskoczyłby przez okno, żeby ukrócić swoje cierpienie.
- Wiem i dziękuję – powiedział, otwierając w końcu oczy i spoglądając na Norę nieco niewyraźnym spojrzeniem. – Ale proszę, nie praw mi kazań. Już się dostatecznie nasłuchałem od ojca i uzdrowicieli.
W dodatku w szpitalu nadal nie pojawił się Castiel, a Fergus podejrzewał że i on będzie miał mu sporo do powiedzenia na temat nieprzestrzegania zasad bezpieczeństwa przy czarnomagicznych artefaktach. Zwłaszcza że każda z tych osób: ojciec, Cas, Nora… wszyscy wiedzieli, że młody Ollivander sam chciał zostać łamaczem klątw i powinien jednak znać się na podejściu do tego typu przedmiotów. Schrzanił, zwyczajnie dał się złapać w pułapkę i teraz inni płacili za jego głupotę.
- Gdybyś kiedyś dostała w prezencie szkatułkę na biżuterię, upewnij się proszę sto razy, że nie będzie próbowała cię zabić.