Wszystkie trudności, jakich doświadczał w relacjach międzyludzkich, tych wszystkich kłótniach, jakie również łączyły go z Laurentem, w końcu musiało doprowadzić do stanu zmęczenia i poczucia, że w pewnym sensie znajduje się już pod ścianą. Wszystko, co miało zostać wyjawione, już zostało powiedziane. Przynajmniej z jego strony. Chciał aby morze pochłonęło co złe, zabierając to wszystko, co go dręczyło od dłuższego czasu. Powierzył mu to życzenie, żeby ten rejs okazał się lepszy od poprzedniego. Jednocześnie wiedział, że to samo nie przyjdzie. Starał się odwołać do wszystkich doświadczeń, do tych popełnionych błędów po to aby teraz nie popełnić kolejnych. Nawet, jeśli naprawienie wszystkiego mogło nie być już możliwe. Prędzej czy później przyjdzie im odbyć kolejną poważną rozmowę.
Tym się różnił od Laurenta, preferując bardziej bezpośrednie podejście. Nie było w nim miejsca na wszelkie domysły, nie było pola dla własną interpretację. Nie jest typem myśliciela. A jednak w ostatnim czasie nie brakowało mu sposobności do przemyśleń tak wielu kwestii. Może to oraz podejmowane przez niego próby słuchania niektórych osób czyniły z niego lepszego rozmówcę. Tworzone przez niego arcydzieło będące w rzeczywistości niczym więcej jak bohomazem nie powinno ujrzeć światła dziennego. Tak jak większość jego amatorskich fotografii, które pokazywał tylko nielicznym. Liczył na to, że ich gospodarz nie przypałęta spojrzeć mu przez ramię na otworzony przez niego obraz. Pełnia uwagi ze strony Laurenta bardzo go satysfakcjonowała z tych samych powodów, co zawsze i z tych zupełnie nowych. Nie było to żadną tajemnicą, że lubił znajdować się w centrum uwagi, a uwaga tego blondyna miała największe znaczenie w tym momencie.
— Myślę, że mógłbyś być, kim chcesz. — Tym razem odpowiedział całkowicie poważnie, nawet jak nieschodzący mu z ust promienny uśmiech nie wygładził dołeczków w jego policzkach. Niektórzy ludzie potrafili osiągnąć sukces w każdej dziedzinie, w której spróbują swoich sił. Tacy jak oni. Zachęcał Laurenta do tego, aby spróbował zrobić to, czego chciał. W tym przypadku śpiewania. Jednocześnie on doskonale wiedział, z czym wiązała się popularność - jako gwiazda sportu dobrze poznał jej wszystkie blaski i cienie.
— Osiągnąłbyś w tym sukces. Tego to sam bym spróbował. — Powiedział z przekonaniem odnośnie propozycji stania się malarzem. Nie zamierzał do tego namawiać Laurenta, z którym dzielił się w tym momencie swoimi przemyśleniami. Nawiązując do malowania na skórze wymruczał te słowa, wywołane kształtującą się w głowie wizją i nieprzeznaczone dla postronnych. Spełniłby ją z dala od wszystkich ludzi, w czterech ścianach zajmowanej przez siebie kabiny. Przez jego usta przemknął nie mniej figlarny uśmiech, w którym wprawny obserwator mógł odnaleźć subtelną dozę dwuznaczności. Taki właśnie mu towarzyszył. Nie oznaczało to, że musi koniecznie wprowadzić ją w życie. To nie zależało tylko od niego.
— To całe malowanie nie jest takie złe. — Nie odkrył w sobie nagłego talentu plastycznego. W jakimś stopniu to mu się spodobało. W tym miało swój udział kilka istotnych czynników, odpowiedni czas i miejsce oraz towarzystwo. Bez tego nie zdecydowałby się na to. Zwrócił uwagę na swój kufel kremowego piwa. Odszedł na moment od swojego płótna aby chwycić brudnymi od farbami palcami i upił pierwszy łyk tego trunku, pozostawiając nad górną wargą wąsy z piany. Wraz z pierwszym łykiem poczuł znajome uczucie ciepła, rozchodzące się po całym ciele.
— W takim razie spróbuję. I tak już się ubrudziłem. — Powiedział po tym jak odstawił kufel z kremowym piwem na stolik i powrócił do swojego stanowiska. Zanurzył w farbach swoje palce, zaczynając nanosić kolejne ich warstwy na stojące przed nim płótno.