• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
« Wstecz 1 2
[wiosna, 1972] Beltane, po zmierzchu - Wianek - Frezje & Hiacynty & Pelargonie

[wiosna, 1972] Beltane, po zmierzchu - Wianek - Frezje & Hiacynty & Pelargonie
Widmo
Norvel Twonk to czarodziej nieznanego statusu krwi, który poświęcił własne życie, aby ocalić mugolskie dziecko przed mantykorą. Za ten czyn odznaczono go pośmiertnie Orderem Merlina I Klasy.

Norvel Twonk
#1
26.04.2023, 01:53  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.09.2023, 14:02 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Patrick Steward - osiągnięcie Bajarz II

Wianek z frezji, hiacyntów i pelargonii - Perseus & William & Nora & Cameron & Mackenzie & Martin



Perseus, William, Nora, Cameron, Mackenzie


Grimes milczał. Odwrócił głowę, by nie spojrzeć, choćby przypadkiem w oczy Perseusowi lub Williamowi. Jego ramiona opadły mocno. Zacisnął usta w cienką linię i przez krótką chwilę wydawało się, że przy całej swojej mizerności połączonej jednocześnie z jakąś fatalną ociężałością w ruchach, rzuci się do ucieczki. Nie. Nie ze strachu przed unicestwieniem z rąk Lestrange’a. O unicestwieniu marzył od dawna. Owszem, bał się, ale jego strach był prozaiczny i jednoznacznie wiązał się z zamkniętymi drzwiami, które właśnie odkrył Black.
- M-miałem nadzieję, że będzie i-inaczej – wydusił z siebie cicho, tonem zmęczonej przez tortury ofiary. – Ż-że to nie z-zadziała w t-ten sposób.
Że pułapka będzie pułapką tylko dla niego, że nie uwięzi w środku dwójki mężczyzn, którzy zdecydowali się mu pomóc. Albo odwrotnie, że zanim odkryją pułapkę, on już dawno przestanie istnieć. Nie będzie musiał mierzyć się z ich gniewem, z ich strachem i rozgoryczeniem, że nie stanie znowu przed obliczem własnej żony, której nie udało mu się porzucić za życia.
Ale ostatecznie nie rzucił się do ucieczki w głąb chaty, do jednego z pokoi, w którym i tak mogliby go złapać, gdyby tylko zechciało im się rzucić za nim w pogoń. Grimes stał przy swojej ścianie nieruchomo, może czekając z nadzieją na wieczną śmierć a może na awanturę, na którą pewnie – przynajmniej połowicznie - zasłużył. Perseus pierwszy usłyszał dźwięk furtki.
Ta skrzypnęła cicho, gdy Cameron z Norą wchodzili na podwórze. W mroku nocy nie mogli dostrzec wszystkich szczegółów, ale i bez nich łatwo było poznać, że wchodzili na teren zamieszkany przez żywą osobę. Minęli wypielęgnowane rabatki, szli przez niezbyt wysoką trawę a potem po kamiennej ścieżce prowadzącej do kamiennego domku. Patrząc w okna widzieli, że w środku musiało być jasno. Dużo przyjemniej niż na dworze, w ciemnej, nienaturalnej ciszy, która ich otaczała od momentu, w którym się ocknęli w Kniei Godryka.
Wystarczyło jednak by, jedno z nich nacisnęło na klamkę a drzwi uchyliły się lekko. I wtedy wydarzyła się magia. Nora z Cameronem poczuli się niemal tak, jakby jakaś siła zmusiła ich do przekroczenia progu. Dostrzegli stojącego przy ścianie naprzeciwko wymizerniałego ghula oraz dwójkę mężczyzn: Williama Lestrange’a oraz magipsychiatrę Perseusa Blacka. Gdy tylko przekroczyli próg, drzwi zamknęły się za nimi.
Kilka minut później los Nory i Camerona podzieliła Mackenzie.
I w jej przypadku furtka skrzypnęła, gdy wchodziła na podwórze. Tak jak jej poprzednicy dostrzegła, że mimo ciemności, miejsce to wydawało się całkiem zadbane. I ona zauważyła kamienny domek, widniejące w środku światło, usłyszała nawet głosy dochodzące ze środka (zbyt jednak ciche, by dało się rozróżnić o czym rozmawiali ci, którzy byli w środku). Nie musiała naciskać na klamkę. Wystarczyło by zapukała a drzwi same się uchyliły a potem nieznana siła wciągnęła ją do wnętrza.

wiadomość pozafabularna
Jesteście całą piątką w domu Grimesa. Drzwi zamknięte. Magia wam dalej nie działa.
Martin, najprawdopodobniej, dołączy do was w kolejnej turze. Nie pojawi się sam.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#2
26.04.2023, 23:18  ✶  
Nacisnął na klamkę i szarpnął. Nic. Spróbował jeszcze raz i jeszcze, tak dla wszelkiej pewności, unikając przy tym spojrzenia Williama. Nie musiał być legilimentą, aby wiedzieć, jakie myśli zaprzątają głowę kuzyna. Naparł na drzwi swoim ciałem, ale te nawet nie drgnęły.
— Spokojnie, znajdziemy jakiejś wyjście — zapewnił ciepło Grimesa, mimo, że sam w to nie wierzył. Mimowolnie powróciły wspomnienia z zatęchłej piwnicy na Nokturnie; oparł się więc o drzwi oddychając ciężko i starając się przy okazji ukryć, jak bardzo drżą mu dłonie. — Jak nie drzwiami, to oknem.
Sam wątpił, aby było to tak proste, co można było poznać po grymasie, jaki przeszedł przez jego twarz, ale musiał przecież uczynić coś, co mogłoby zamaskować jego zdenerwowanie. Podszedł więc do okna i spróbował je otworzyć, a gdy to nie zadziałało zwrócił się w kierunku Lestrange'a, który wciąż trzymał w dłoniach jego laskę.
— Tak, tak, miałeś rację — mruknął do Willa — Wynagrodzę ci to, jak już się stąd wydostaniemy. Czy mogę na chwilę...? — kiwnął głową na swoje podparcie w dłoniach kuzyna, a zaraz potem przeniósł spojrzenie na szybę. — ...poza tym, noga mnie zaczyna boleć...
Nawet jeśli zdołał odzyskać swoją własność, to nie mógł spełnić swojego planu. Oto furtka zaskrzypiała, a Perseus przywarł plecami do ściany i przyłożył palec do ust, dając tym samym znak obu mężczyzną, że powinni być cicho. Zaraz potem ostrożnie wyjrzał zza firanki na ogród i dostrzegł dwie sylwetki zmierzające w stronę domu. Podobnie jak nieszczęsny ghoul szykował się na najgorsze, gdy drzwi zaskrzypiały, lecz zamiast okrutnej żony Grimesa ujrzał Norę Figg oraz nieznanego mu młodzieńca. Wprawdzie niezbyt interesował się życiem właścicielki klubokawiarni, ale trudno było połączyć ją z postacią Madeline. Jej towarzysz również nie wyglądał na życiową partnerkę ożywieńca.
— Och nie, nie, przytrzymajcie te.. — zwrócił się w stronę nowoprzybyłych, ale drzwi zatrzasnęły się również za nimi. Westchnął. — Cóż... Może wspólnie znajdziemy jakieś wyjście... — silił się na resztki optymizmu, ale ten chyba został gdzieś daleko, na polanie w Kniei Godryka — Jak się tutaj znaleźliście?


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#3
30.04.2023, 00:30  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30.04.2023, 07:24 przez Nora Figg.)  

Zostawili wraz z Cameronem ducha za sobą. Zdecydowali się wejść do chatki. Nora była pełna obaw. Nie mieli przecież pojęcia, co zastaną w środku. Dziewczyna jednak mówiła, że kobiety nie powinno być w środku. Nie wiedzieć czemu Figg obdarzyła ją zaufaniem. No i miała ze sobą Lupina, we dwójkę powinni sobie poradzić z ewentualnymi komplikacjami... W ten sposób starała się pocieszyć. Jakby ktoś z boku zdecydował się choć na moment na nich spojrzeć to pewnie nawet przez chwilę by nie pomyślał, że mogą sprawiać jakiekolwiek zagrożenie.

Szła przodem, trzymała wianek w dłoniach, gotowa spełnić życzenie kobiety. Miała tylko jedno zadanie - wsadzić go na głowę mężczyzny, którego tamta kochała. Nie brzmiało to specjalnie skomplikowanie. Wierzyła w to, że im się uda, a wiara zdaniem Norki mogła sprawić, że wszystko się uda.

Dotknęła klamki, otworzyła drzwi, wtedy coś zmusiło ich, aby weszli do środka. Nie było odwrotu. Musieli to zrobić. Nie do końca jej się to podobało, ale nie miała nawet jak z tym walczyć.

Dostrzegła w głębi dwóch mężczyzn, jednego z nich rozpoznała był to Perseus Black. Co on tutaj robił? Nie sądziła, że spotka w chatce na środku lasu kogoś tego statusu społecznego. Jak widać życie potrafiło zaskakiwać.

- Wiatr nas przywiał na polanę, spotkaliśmy ducha, Madeline. Madeline nas przysłała. - To chyba było najistotniejsze. Musiała spełnić jej prośbę. Spojrzała jeszcze na Camerona. - Idę. - Żeby mieć to za sobą. Kiedy zmierzała w stronę Grimesa otworzyły się drzwi, po raz kolejny. Trochę się przeraziła, że to może być kobieta o której wspominał duch, który ich tu przysłał, jednak w drzwiach znalazła się młoda dziewczyna. Uspokoiło ją to.

- Ona uplotła go dla Ciebie. - Powiedziała kiedy znalazła się przy mężczyźnie. - Prosiła, abyśmy Ci go przekazali, czy mogę? - Zapytała jeszcze nim założyła mu wianek na głowę.

Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#4
01.05.2023, 00:10  ✶  

Cameron w przeciwieństwie do liderki ich duetu niekoniecznie ufał duchowi. A może inaczej. Wierzył, że jej intencje były szczere i faktycznie zależało jej na tym, aby wianek dotarł do jej dawnego wybranka, jednak nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że wszystko pasowało do siebie aż nazbyt idealnie. Na Beltane doszło do jakiegoś incydentu, wywiało ich w sam środek lasu w okolicy Doliny Godryka i akurat wtedy spotkali ducha, który potrzebował pomocy? To był spory zbieg okoliczności i nawet komuś tak roztrzepanemu, jak Lupin udało się dostrzec. A może był to efekt nadmiernej podejrzliwości nabytej po sprawie z Charliem? Zasznurował usta, gdy przechodzili przez ogród, aby dostać się pod drzwi chaty. To też było prawdopodobne.

Pokładał w Norze Figg spore nadzieje. Raz, była starsza od niego, co z miejsca stawiało ją w jego oczach jako kogoś bardziej odpowiedzialnego od niego, a dwa kojarzyła jego rodzeństwo. Wiele go różniło ze starszą siostrą i bratem, jednak nie mógł odmówić im tego, że byli ogarnięci. Ich znajomi musieli być tacy sami! Dlatego, dla przykładu, Brenna Longbottom ogarniała pracę w Ministerstwie Magii! Była brygadzistką i tak dalej! Tak samo, jak Heather, pomyślał przelotnie i aż zabolało go serce, że nie wiedział, co się teraz dzieje z dziewczyną. Czy wszystko było z nią w porządku? Czy Rookwood był razem z nią? Szukali go? A może byli zbyt zajęci tym, co się działo na polanie przygotowanej na obchody Beltane?

Gdy weszli do chatki wiedźmy, zamrugał zdziwiony na widok dwóch atrakcyjnych dorosłych czarodziejów i jednego, który... prawdopodobnie był facetem, do którego wzdychała za swego nie-życia Madeline. Lupin zmarszczył brwi, gdy Nora w ogromnym skrócie opowiedziała, co właściwie ich spotkało. Skoro jego przygodowe guru wzięło na siebie ułożenie wianka na głowie Grimesa, Cameron zwrócił się ku Perseuszowi i Williamowi:

— No ta... Coś nas porwało z Beltane, straciliśmy przytomność i obudziliśmy się w lesie. Według ducha Madeline dalej jesteśmy w okolicy Doliny Godryka — wyjaśnił, biorąc się pod boki. — Was też tu... przywiało? — Oblał się rumieńcem, bo ten żart słowny kompletnie nie pasował do ich sytuacji.

— I o co chodzi z drzwiami?

Cameron podskoczył, gdy drzwi ponownie się uchyliły, a do środka wkroczyła jasnowłosa Mackenzie. Też była bardzo ładna, chociaż określiłby ją raczej mianem urokliwej, niźli po prostu pięknej. Chrząknął znacząco, uśmiechając się niemrawo do nowoprzybyłej.

— Robi się nas tutaj tyle, ile mrówek w mrowisku — mruknął, uderzając czubkiem buta o podłogę i wbijając wzrok w swoje obuwie.

Miotlara
Jasne włosy, niebieskie oczy, niezbyt wysoki wzrost - około 166 cm, szczupła, wysportowana sylwetka. Mówi niezbyt głośno, rzadko patrzy komuś w oczy, a w tłumie nie mówi za wiele.

Mackenzie Greengrass
#5
02.05.2023, 14:43  ✶  
To była dziwna noc.
Wiatr, który ją porwał, kobieta, tańcząca przy ogniu, mężczyzna, którego nic w jej zachowaniu nie zaniepokoiło, gdy nawet Mackenzie widziała, że coś nie gra. Dom w głębi lasu, drzwi, które same wciągnęły ją do środka i wreszcie cała banda ludzi w chacie.
Oraz ghul.
Mackenzie nie wiedziała, że to ghul - nie znała się na nekromancji, klątwach i kreaturach. Była jednak w stanie powiedzieć, że coś jest z tym człowiekiem nie tak. A nawet gdyby nie, łańcuch, którym był przywiązany, świadczył o tym najlepiej.
Greengrass na dłużej zatrzymała wzrok na nim. Potem przebiegła spojrzeniem po reszcie obcych ludzi, w tym Norze, nakładającej wianek i Cameronie, którego być może skojarzyłaby ze szkoły, gdyby nie to, że miała naprawdę beznadziejną pamięć do twarzy i z Hogwartu rozpoznawała głównie graczy quidditcha i koleżanki z dormitorium. To zgromadzenie niepokoiło ją równie mocno, jak łańcuch.
- To ja już pójdę - mruknęła tylko krótko, sięgając ponownie po klamkę. Chciała wyjść, ale niemal natychmiast odkryła, że jest to niemożliwe.
Stała przez chwilę, spoglądając to na drzwi, to na wnętrze. A potem, wciąż tuląc swoją miotłę (i choć pewnie absolutnie na to nie wyglądała, była gotowa przywalić nią każdemu, kto spróbowałby się zbliżyć), przesunęła się w kąt, jakby nie chcąc przyciągać do siebie uwagi. W głowie kłębiła się jej masa pytań (z "czy ktoś wie, jak stąd wyjść" na czele - nie wpadła na razie na to, że ghul to mąż Madeleine i że ta osobiście przykuła go łańcuchem, chociaż ta idea zaczynała powoli kiełkować w blond głowie), żadnego jednak nie zadała. Nie miała w końcu pojęcia, kim są. I czy ktoś z nich nie jest niebezpieczny.
The Alchemistake
—I am a brain—
The rest of me is a mere appendix
William zdaje się mieć głowę w obłokach przy swoich 185 centymetrach wzrostu i wiecznie nieobecnym spojrzeniu. Burza kręconych, czarnych włosów wydaje się niezdatna do zaczesania, zazwyczaj towarzyszy jej też lekkie zmarszczenie brwi; w zamyśle, skoncentrowaniu. Skrępowany w towarzystwie mówi zbyt wiele lub za mało. Często zapomina o skarpetkach (czasami nawet o butach) czy jak wiąże sie krawat, nierzadko zapina nierówno koszule (myli guziki). Mówi dość szybko, więc czasami trudno zrozumieć zlewające się ze sobą słowa, ewentualnie nie kończy myśli, więc trzeba go ciągnąć za język.

William Lestrange
#6
08.05.2023, 03:08  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.05.2023, 03:13 przez William Lestrange.)  
Spojrzał na Ghoula ze szczerym wyrzutem. Tak jak wcześniej zdawał się być neutralny, tak teraz był zwyczajnie zawiedziony. Ciemne brwi zbliżyły się do siebie, a czoło zmarszczyło. Nozdrza poruszyły instynktownie, jakby zapowiadając ogromne westchnięcie, które jednak ostatecznie z nich nie wyszło.
- Mojej żonie zdarza się mawiać, że śmierć to zbyt łaskawa opcja - odparł enigmatycznie, jego głos nieprzyjemnie odbił się od ścian domku, gdy Lestrange wpatrywał się w mizernego mężczyznę, którego jeszcze chwilę wcześniej zamierzał wybawić od tej tortury, którą nazywał życiem. Nie brzmiał tak chaotycznie jak zazwyczaj, z wypowiedzi wybrzmiało niepokojące opanowanie.
- Oczywiście, że miałem rację. - nie zawahał się nawet przed wypowiedzeniem tych słów.
Ścisnął rękę na lasce Perseusa, gdy ten poprosił o jej zwrot, jakby wcale nie miał zamiaru wykonywać prośby, ale ostatecznie rozluźnił dłoń i zwrócił kuzynowi jego własność, wciąż patrząc na Grimesa z wyrzutem.
- Nie lubię kłamstw. Nieważne w jakim celu by nie były wypowiadane - podsumował, jakby miał przed sobą paroletnie dziecko, które należy wychować. Oczywiście odnosił się do tego, że gospodarz nie poinformował ich, że mogą nie być w stanie wyjść z chatki.
Usłyszał furtkę po kuzynie i dopiero wtedy odwrócił wzrok na drzwi, które, gdy tylko się otworzyły, chciał przytrzymać, ale mu się to nie udało. Magia tego miejsca nie była tylko bardzo potężna, ale też, jak widać, przebiegła. Wcześniej, gdy wchodzili do chaty, drzwi nie zamknęły się tak szybko, wyglądało to o wiele naturalnie.
William nie wiedział kogo spodziewać się w progu. Nie znał ani Nory, ani Camerona, aczkolwiek Perseus jak najbardziej, przynajmniej tę pierwszą. Wysłuchał nowoprzybyłych.
Nie załapał żartu Lupina, bo zazwyczaj był ślepy i głuchy na rzeczy niedosłowne.
- Tak, obudziliśmy się w rabatkach - odpowiedział Cameronowi. Jego spojrzenie znów wróciło do neutralnego, chociaż w lekko zmarszczonych brwiach dało się dostrzec cień irytacji, z jaką wpatrywał się chwilę wcześniej w gospodarza.
Nie przyznał się, że miał zamiar pozbawić stojącego za nim ghoula jego 'drugiego' życia. Uznał, że lepiej to przemilczeć i też z taką intencją dość intensywnie spojrzał na Blacka, bo po całej tej nierozsądnej akcji, ktora doprowadziła ich do aktualnej sytuacji, niezbyt ufał jego rozsądkowi.
- Żona Grimesa, gospodarza, rzuciła na to miejsce zaklęcia, przez które nie można wyjść z domu. Nie chciała, aby jej uciekł. Zaprosił nas do srodka i uznał, że wspomnienie o tym małym szczegole jest absolutnie nieistotne - założył ręce na piersi, czując, że irytacja jaką odczuwa jest bardziej skierowana do siebie samego i faktu, że posłuchał Percy'ego. Wrócił też do swojej normalnej formy wypowiadania się - lekko chaotycznej i przydługawej.
Zaraz też drzwi otworzyły się znowu, w ten sam gwałtowny sposób co wcześniej, więc Lestrange darował sobie próbę łapania ich.
Zmierzył dziewczynę wzrokiem, od razu stwierdzając, że to raczej nie żona gospodarza, której ten tak się lękał.
A może tylko maskowała się pod skonfundowaniem i niepewnością?
- Raczej nigdzie nie pójdziesz, tak samo jak każde z nas. Jesteśmy zamknięci w tej chacie. - wyjaśnił blondynce.
- Zgaduje, że wasza magia też nie działa? - uniósł brwi, w jego głosie dało się usłyszeć gorzkie podtony, zaraz wrócił spojrzeniem do ghoula przypiętego łańcuchem.
- Madeline to ta twoja kobieta, z którą zdradzałaś żonę i która zginęła wraz z tobą? - zapytał niewzruszony.


Sometimes, I wonder if I should be medicated;
If I would feel better just lightly sedated
Widmo
Norvel Twonk to czarodziej nieznanego statusu krwi, który poświęcił własne życie, aby ocalić mugolskie dziecko przed mantykorą. Za ten czyn odznaczono go pośmiertnie Orderem Merlina I Klasy.

Norvel Twonk
#7
09.05.2023, 01:58  ✶  

Perseus, William, Nora, Cameron, Mackenzie


Grimes czekał nieruchomo aż podejmą jakąś decyzję. Słowa Perseusa, w odróżnieniu od spojrzeń rzucanych mu przez Williama, dawały pewną nadzieję na to, że mimo pułapki w jaką obydwaj mężczyźni wpadli, pomogą mu jednak w pożegnaniu się z tym światem. A dokładnie tego ghul pragnął najbardziej na świecie.
Nie odezwał się na słowa o kłamstwie, może wiedziony przekonaniem, że nie był w pozycji do wyjaśniania własnego zachowania (albo odczuwał pewne wyrzuty sumienia na wieść o tym, że dla własnej korzyści wciągnął obydwu mężczyzn do domu, do którego można było wejść, ale z którego nie można było wyjść).
Ale chwilę później do chaty weszła Nora z Cameronem. Grimes jeszcze mocniej wbił się w ścianę, patrząc na nich wyłupiastymi, nieco przerażonymi, szklanymi oczami. A potem skupił uwagę na wianku, który panna Figg trzymała w rękach. Zmarszczył brwi, chyba wstrząśnięty świadomością, że jego ukochana, choć zamordowana, wciąż pozostała w świecie żywych.
- N-nie – odpowiedział cicho na pytanie Lestrange’a, ciągle niemożliwie skupiony na Norze i na trzymanych w jej rękach uplecionych kwiatach. – M-madeleine to m-moja żona. U-u-u-ukochana nazywała się V-v-vivianne.
Nie poruszał się, gdy Figg zbliżała się do niego. Stał jak zahipnotyzowany, dopiero w ostatniej chwili pochylając głowę w dół, by łatwiej było Norze nałożyć mu na nią prezent od Vivianne. Zdawało się, że nie dostrzegł nawet wchodzącej do chaty Mackenzie, zbyt mocno zainteresowany właścicielką klubokawiarni i wiankiem, który przyniosła.
I wtedy stało się coś niezwykłego, choć niezwykłość tego, co się właśnie działo, mogła umknąć części znajdujących się w środku postaci (zbyt zajętych w tym momencie sobą i swoimi sprawami). Przez krótką chwilę wianek tkwił na głowie Grimesa jak zwykły, najzwyklejszy wianek, który noszono w czasie Beltane. Kompletnie nie pasował do posągowego, zabiedzonego przez żonę i podarowane przez nią nie-życie ghula. Mężczyzna był blady, ciemnowłosy, skrzywiony strachem jak starcy wiekiem. Wianek pozostawał kolorowy, starannie wykonany, piękny. I nagle zaczęły wyrastać z niego kolce. Nie drobne jak kolce róży, ale dużo większe i bardziej ostre. Zaczęły wbijać się w czaszkę Grimesa. Ghul zaczął krwawić. Uniósł rękę, czując spływającą mu po czole stróżkę świeżej krwi. Roztarł ją w palcach, chyba zdziwiony tym, że w ogóle popłynęła.
Mackenzie z Perseusem pierwsi znowu usłyszeli dźwięki skrzypiącej furtki.


Martin


Madeleine otworzyła furtkę i przepuściła przodem Martina.
- Zaczarowałam to miejsce w taki sposób, by nie wypuszczało niechcianych gości – powiedziała mu. – Ale ty jesteś chciany. Będziesz mógł wejść i wyjść, kiedy tylko zapragniesz – zapewniła Croucha.
I rzeczywiście, jeśli tylko Martin spróbowałby w tym momencie otworzyć furtkę, ta usłuchała by go i zachowała się jak zwykła, najzwyklejsza furtka. Podobnie miało być z drzwiami do chaty. Madeleine poprowadziła mężczyznę kamienną ścieżką ku domowi.
- Mam nadzieję, że rytuał zadziałał – wyszeptała. – Czy ktoś jest w moim domu? – zapytała zaskoczona, gdy niemal podeszli do okien.
Martin widział jak wiele osób znajdowało się w środku. Przez twarz Madeleine przemknął niepokój. Nacisnęła na klamkę.

Martin, Perseus, William, Nora, Cameron, Mackenzie


Drzwi do chaty znowu się otworzyły i stanęła w nich kobieta, którą Mackenzie już zdążyła poznać. Obok niej znajdował się Martin. Madeleine krzyknęła, widząc w jakim stanie znajdował się właśnie jej mąż. Kolce, które zaczęły wyrastać z wiankiem nałożonego mu na głowę przez Norę, nadal rosły. Już nie cienką stróżką, ale szeroką strugą spływała po jego twarzy krew. Krwawił z przynajmniej pięciu różnych miejsc.
- J-ja… - zaczął cicho, ale nie dokończył tego, co chciał powiedzieć. Zamiast tego osunął się bezwładnie na ziemię.
Madeleine znowu wrzasnęła. Rzuciła się biegiem ku mężowi.
- Mordercy! Kim wy jesteście?! Co tu robicie?! Wynoście się z mojego domu! Jak śmieliście go zamordować?! Zniszczę was! – zawyła.
Grimes leżał na podłodze. W rosnącej kałuży krwi. Wianek tkwił na jego głowie, mocno przymocowany do niej ciągle rosnącymi kolcami.
Tłumacz
These scars don’t lie,
I’m living in an empty time
Falling through space,
I’m living in an empty place.
Ubrany na czarno. Z bliznami na twarzy. Puste spojrzenie. 180cm.

Martin Crouch
#8
09.05.2023, 02:42  ✶  

Był chciany.

Zrobił właściwie niewiele, a zasłużył sobie na dostęp do ukrytej chatki. Domek spodobał mu się, szczególnie przez wzgląd na położenie. W lesie, poza oczami ciekawskich. A dodatkowo ładnie ogrodzony magicznym płotkiem i z perspektywą całej magicznej wioski z pobliżu.

— Dziękuję.

Odruchowo uniknął okazania wszelkiego przejęcia. Ale w głębi był zachwycony i wzruszony.

W chatce chyba ktoś się znajdował. Martin dostrzegł ludzi w środku, ale nikogo nie poznawał. A gdy zajrzał do środka za kobietą, jego uwagę przykuło coś innego. Mężczyzna zabity przez koronę cierniową.

Widok śmierci sparaliżował go kompletnie. Niby tak często się z nią spotykał, ale ostatnie godziny otoczyły go ciepłym sweterkiem miłych uczuć. Liczył na uroczą kontynuację tego wieczoru. Herbatka, może ciasteczka.

Nie śmierć małżonka nowej znajomej.

Dopiero bieg i krzyk kobiety na potencjalnych morderców, obudził trochę Martina. Dopiero, gdy chwycił różdżkę, przypomniał sobie, że magia nie działa. Ale próbować warto było. W końcu ciernie jakoś się powiększały.

Wycelował w wianek, starając się zastopować jego działanie.

— Finite.


[Rzut na Rozproszenie — żeby wianek przestał się powiększać]
Rzut N 1d100 - 16
Akcja nieudana
The Alchemistake
—I am a brain—
The rest of me is a mere appendix
William zdaje się mieć głowę w obłokach przy swoich 185 centymetrach wzrostu i wiecznie nieobecnym spojrzeniu. Burza kręconych, czarnych włosów wydaje się niezdatna do zaczesania, zazwyczaj towarzyszy jej też lekkie zmarszczenie brwi; w zamyśle, skoncentrowaniu. Skrępowany w towarzystwie mówi zbyt wiele lub za mało. Często zapomina o skarpetkach (czasami nawet o butach) czy jak wiąże sie krawat, nierzadko zapina nierówno koszule (myli guziki). Mówi dość szybko, więc czasami trudno zrozumieć zlewające się ze sobą słowa, ewentualnie nie kończy myśli, więc trzeba go ciągnąć za język.

William Lestrange
#9
09.05.2023, 11:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.05.2023, 11:46 przez William Lestrange.)  
Dla Williama widok śmierci nie był niczym wstrząsającym.
Irytowały go natomiast zamieszanie, kłamstwa i niejasność, a już najbardziej hałas, który stworzył się w tym miejscu.
Usłyszał słowa Grimesa, zanim kolce zaczęły wbijać mu się w głowę, Vivienne była jego kochanką, a nie Madeline. Zmarszczył brwi, ale postanowił najpierw zadziałać, a dopiero potem mówić.
Kiedy tylko kobieta, która okazała się wspominaną wcześniej żoną, której ghoul tak się lękał, zaczęła rzucać pretensjami w oczach Lestrange'a zatańczyły ogniki złości. Złapał Norę, która z nich wszystkich tutaj zachowała się jak na razie najłagodniej, a jej czyny miały, dla niej samej, prawdopodobnie najgorsze konsekwencje. Odciągnął Figg, coby nie stała pomiędzy nim, a rzucającą oskarżeniami kobietą. Wciąż stał najbliżej Grimesa, teraz krwawiącego z głowy przez wianek. Złapał się za kieszeń, w której trzymał różdżkę, ale jeszcze jej nie wyciągał.
- Nie wiem w co ty i twój mąż z nami pogrywacie, ale nie wciąga się innych w swoje problemy małżeńskie. Załatwia się je samemu. Twój mąż był martwy od dawna, przynajmniej to nam powiedział, mógł kłamać, tak samo jak w momencie, gdy zaprosił nas do tej chaty. Nie powiedział nam, że nie będziemy w stanie mogli z niej wyjść, więc oszczędź nam kolejnych pretensji, bo z chęcią byśmy się stąd ulotnili gdybyśmy mogli. Grimes prosił nas, abyśmy go zabili, po tym co rzekomo zrobiłaś jemu i jego kochance, Vivienne. Cała ta sytuacja nie jest naszą winą, a jak ma sie problemy w związku to się o nich, do cholery, rozmawia, a nie przykuwa męża łańcuchem. Czy tylko mi się to wydaje niejako pojebane? Jak potrzebowaliście terapii małżeńskiej to Perseus jest terapeutą, dałby wam pewnie zniżkę po znajomości - spojrzał na Perseusa, u którego chyba szukał poparcia, ostatnie zdanie o jego pracy wypowiadając w zasadzie z cięzką ironią skierowaną w Madelaine, a nie Blacka. Zaraz też na Camerona, z którym rozmawiał chwilę temu.
Martina, który wszedł z żoną Grimesa chyba kojarzył, ale bardzo mało. Był pewien, że to jakaś rodzina Eden.
Poszukał wzrokiem Mackenzie, ktorej chwile temu mówił, że nie może wyjść. To ona wyraziła chęć do wyjścia pierwsza, a drzwi wciąż były otwarte. Miał nadzieje, że zrozumiała aluzje w jego spojrzeniu, coby spróbować je przytrzymać dopóki jest zamieszanie.

(edycja za zgodą MG)


Sometimes, I wonder if I should be medicated;
If I would feel better just lightly sedated
Miotlara
Jasne włosy, niebieskie oczy, niezbyt wysoki wzrost - około 166 cm, szczupła, wysportowana sylwetka. Mówi niezbyt głośno, rzadko patrzy komuś w oczy, a w tłumie nie mówi za wiele.

Mackenzie Greengrass
#10
09.05.2023, 11:53  ✶  
- Ona tu zaraz przyjdzie. Żona - wymamrotała Mackenzie ze swojego kąta, kiedy padły słowa o "kochance" i "żonie", i wyjaśnienia Williama, że nie mogą stąd wyjść. Była pewna, że kiedy Martin i wiedźma skończą swoje tańce przy ognisku, kobieta przybiegnie sprawdzić, jak zadziałał rytuał.
Co gorsza, może i mówiła, że jej magia nie działa, ale najwyraźniej to miejsce było jakoś specjalne, skoro wciąż nie dało się stąd wyjść. A może czarownica kłamała? Niby nie miała magii, chciała jednak odprawiać rytuał...
Być może Greengrass powiedziałaby coś jeszcze, ale wtedy wianek zaczął wrastać w głowę ghula, a Mackenzie obserwowała to, mocniej i mocniej zaciskając palce na trzonku miotły. Może to wszystko się jej śniło? Albo umarła, kiedy porwał ją wiatr i trafiła do wyjątkowo dziwacznych zaświatów? Kobieta przy ognisku, przedziwny domek, pełen ludzi, ghul, morderczy wianek i...
...skrzypnięcie furtki.
Greengrass nie odezwała się, za to powoli przesunęła się ku drzwiom. Nie potrzebowała nawet spojrzenia Williama, którego zresztą nawet nie wyłapała. Sama bardzo, bardzo chciała stąd wyjść, dlatego gdy wiedźma wpadła do środka, Mackenzie spróbowała pochwycić drzwi nim się zamkną - i sprawdzić, czy mogą teraz się wydostać. (I nie, nie była aż tak podła, by zamknąć je innym przed nosem, jeżeli okazało się to możliwe - raczej przytrzymała je przez parę sekund, jeżeli ktoś jeszcze spróbowałby podjąć próbę wydostania się.)
A jeżeli nie?
Cóż, ten okrzyk "zniszczę was" nie brzmiał najlepiej, więc jeżeli wyjście nie było możliwe... Mackenzie spróbowała rąbnąć Madeleine, czy jakkolwiek zwała się wiedźma, swoją miotłą w głowę.

1 i 2 akcja: łapanie drzwi i próbowanie wyjść
3 akcja (warunkowo, jeśli 1 i 2 wykażą, że jesteśmy zamknięci z jebniętą wiedźmą): walnięcie w głowę
Rzut PO 1d100 - 26
Akcja nieudana
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Norvel Twonk (2109), Perseus Black (791), Nora Figg (850), Cameron Lupin (1267), Mackenzie Greengrass (820), William Lestrange (1233), Martin Crouch (394)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa