Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Rozliczono - Geraldine Yaxley - osiągnięcie Badacz Tajemnic IV
Laurent poświęcił trochę czasu na wywiad. Na dowiedzenie się, jak wiele razy doszło do kontaktu z widmami, czy doszło i ktoś przeżył, oprócz Mildret, siedział nad mapą i próbował pozaznaczać, gdzie ataki miały miejsce, a gdzie ich nie było. Popytał trochę ludzi z okolicy, starał się też dowiedzieć czegokolwiek w samym Ministerstwie, pomijając wymienioną pocztę z panem Lazarusem Rowlem, która niewiele wniosła do jego życia. Poza wrażeniem, że dział magicznych stworzeń w zasadzie nie był zainteresowany faktem, że jakieś **** niebezpieczne istoty postanowiły po Beltane zrobić sobie z tego lasu swój dom. Lasu, który był zamieszkały, koło którego żyli ludzie, gdzie biegały dzieciaki, gdzie... ach. Świat raz po raz szokował Prewetta. Dzięki bogom, że Lazarus dał mu wolną rękę w działaniu. Co było dość zabawne, bo w zasadzie brzmiał wręcz tak, jakby to badanie puszczał mimo oczu. Mimo wystawionego zakazu.
Polana wydawała się cicha, przynajmniej teraz. Laurent skradał się tutaj prawie jakby był jakimś złodziejem, albo przestępcą, który przemyka pod czujnym okiem władzy. Ewentualnie pod czujnym okiem Florence jak za czasów, kiedy był dzieckiem, Florence smokiem, a zadaniem dzieciaków było skradanie się koło smoka tak, żeby ten niczego nie zobaczył. Z tym, że tutaj żadnego smoka nie było. Jeszcze. Słowo "jeszcze" było niezwykle kluczowe, bo biorąc pod uwagę, jak wiele niepokojących rzeczy działo się ostatnimi czasy w Kniei to pojawienie się tutaj smoka, czy jakiegoś dziwnego stworzenia wyciągniętego z odmętów dżungli amazońskiej już nie było wielkim szokiem. Najlepiej od razu całe stado pająków i węży rodem z Australii. Na szczęście na ten pomysł nikt jeszcze nie wpadł, a Prewett wolał też nikomu takowego nie podpowiadać. Skradanie się (niedosłowne) zaś miało miejsce ze względu na pewną igłę tkwiącą w głowie. Igła ta miała nawet swoją nazwę: mugole. W maju nie brakowało tutaj tych niemądrych stworzeń pozbawionych magii i o małej zdolności do samoobrony, które kręciły się niebezpiecznie blisko Kniei. Na szczęście teraz wydawało się, że nie było... nikogo.
Wokół dominowały wręcz pustka i cisza. Tylko wiatr szumiał między gałęziami, strącał igliwie i poruszał liśćmi.
Laurent zatrzymał abraksana w umówionym miejscu, nie przysuwając się bezpośrednio do linii drzew. Spoglądał na ten las inaczej niż kiedyś, gdy był miejscem zabaw, gdzie chodził między drzewami z notatkiem, szukając magicznych stworzeń albo książką, starając się rozróżnić pojedyncze okazy po śladach, jakie zostawiały. To nie było to samo miejsce, w którym można było gonić się z kijkami i udawać, że jest się wielkimi magami walczącymi o Camelot. Ale i żadna z osób, która miała się tutaj stawić, nie była już dzieckiem. Jak to Geraldine określiła... to był czas, by zaistnieć. Zidentyfikowanie w pełni nowego gatunku było jak postawienie gwiazdki przy swoim imieniu. Możliwość zabłyśnięcia w świecie. Co prawda to był list, a pergamin słabo przyjmował emocje, ale prawie widział błysk oczu Geraldine, kiedy pisała te słowa.
Zsunął się z grzbietu konia i czekał. Na całą resztę tej drużyny, na którą składała się całkiem dziwaczna mieszanka czarodziei, bo auror, egzorcysta i łowczyni bestii. I on. A on był tutaj, bo... booo on tych ludzi zebrał. I był przy tym całkowicie zbędny w całej tej wyprawie, tak, był tego świadom, bo docierało do niego, że jego zdolności się tutaj praktycznie na nic nie zdadzą. Mógł co najwyżej kibicować? Podobno wsparcie moralne było istotne. Taaak... w przypadku spotkania tych bestii na pewno było.
- Dziękuję za przybycie. Jak poinformowałem was w listach szukałem osób gotowych zagłębić się w Knieję w celu zbadania zarówno terenu, który został zamieszkały przez nowy gatunek, jak i samego gatunku. Informacji o nich mamy tak niewiele jak i sporo. Jest to istota na pograniczu dementora i śmierciotuli, jednak z obecnych obserwacji wynika, że dużo groźniejsze. Są praktycznie niewidzialne, poruszają się niemal bezszelestnie, bardzo szybko. Nie wykazały zdolności przenikania przez obiekty stałe, ale nie można tego zupełnie wykluczyć. Wątpliwa inteligencja, natomiast wykazują zainteresowanie światem i jego... badaniem. Słowem się z nimi porozumieć nie da, ale być może jest na to inny sposób - przejdę do tego zaraz. - Starał się przekazać te informacje w sposób skondensowany, bo nie wiedział, ile tak naprawdę wszyscy wiedzą - Geraldine wiedziała sporo, ale z nią korespondował. - Wykazują nieustający głód. W przeciągu paru sekund są w stanie pozbawić człowieka energii życiowej, a pożywiają się zarówno na żywych jak i martwych. Ich obecność można odczuć poprzez aurę zimna, poczuciu utraty nadziei, smutku - jak przy dementorach. Adekwatnie - chroni przed nimi Patronus. - Och, kto bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem. To był ten moment, w którym Atreus mógł już szykować kajdanki, chociaż Laurentowi by się to spodobało pewnie żadnych przy sobie nie miał. - Przemieszczają się stadami, ale są płochliwe względem większych grup, dlatego... oto jesteśmy. Poprosiłem pana Sebastian Macmillana o obecność ze względu na to, że zaliczyłbym aktualnie klasyfikację tych stworzeń do duchów, albo przynajmniej do nich zbliżoną. - Odetchnął. Brakowało mu tylko mównicy, doprawdy. - Prawdopodobnie mają one związek z Limbo. Jedna Zimna - zerknął na Atreusa na moment - powiedziała, że w ich obecności miała podobne odczucie co podczas wizyty w zaświatach. - No, to chyba... tyle. Teraz jak w szkole, rączki do góry, pytania... nie, tak naprawdę to nie. To znaczy - nie że rączki do góry. Bo rozwiewać wątpliwości dotyczące swojego monologu był gotów. - Co bym chciał osiągnąć - ustalić, czy tę istotę da się złapać. Czy da się ją egzorcyzmować. Priorytet: czy te stworzenia wychodzą teraz dalej poza miejsca, w których były widziane. Innymi słowy - czy grozi nam to, że opuszczą Knieję w poszukiwaniu ofiar.
1. Jest nas paczuszka osób, chciałabym sprawnie poprowadzić ten wątek, więc prosiłabym żeby te kolejki co 3-4 dni przechodziły. Będę dawała deadline pod swoim postem, jak ktoś nie odpisze to go pominiemy i idzie z nami na autopilocie. Chyba że będzie jakaś niebezpieczna sytuacja. Nie masz czasu odpisać to daj po prostu znać. Możesz mrugnąć dwa razy. Wtedy poczekamy!
2. Nie mam pojęcia, czy mamy tu pozwolenie na łażenie czy też nie - skontaktowałam się z MG Norvelem i dostałam informację, że wystarczy mieć aurora bądź brygadzistę. Mam więc too cool Atreusa, brawa dla niego! Oficjalne pozwolenie (prośba o nie) poszła fabularnie, ale nie będę czekać na odpowiedź.
3. Morgana le Fay nadzoruje ten wątek, więc jak są pytania dotyczące fabuły wątku to idziemy do konsultacji do niej.
4. Jak coś jest nie tak, coś komuś nie pasuje, ktoś ma jakąś potrzebę, albo ma uwagę to pisać od razu, dogadamy się, a fajnie kiedy jakiś błąd/problem wychodzi od razu, bo i od razu można go rozwiązać. Pozwoliłam sobie akcję trochę przesunąć w pierwszym poście.
5. Ostatecznie możecie się dobrze bawić na tej sesji. Ale to jeśli musicie.