• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 6 7 8 9 10 … 14 Dalej »
[1962, Czerwiec] Podrap ślizgona, a wyjdzie dupek.

[1962, Czerwiec] Podrap ślizgona, a wyjdzie dupek.
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#1
16.12.2023, 20:01  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.01.2024, 20:09 przez Louvain Lestrange.)  

Hogwart, szklarnie



Początek lata i praktycznie koniec roku szkolnego, a on czuł się niczym młody bóg. Po zamku i jego okolicach, bujał się razem ze swoim składem jakby to były ich prywatne włości. Ślizgoni, a zwłaszcza Banda Borgina, już na co odzień byli zarozumiali i do tego dupkami, ale teraz kiedy Slytherin zwyciężył puchar quidditcha, to było jakieś apogeum. Miał czternaście lat, czwarty rok zaliczony, oceny wystawione, zostały same przyjemności. Nawet na lekcje nie trzeba było za specjalnie chodzić, to znaczy trzeba było wychodzić z dormitorium, bo prefekta Victoria dobrze znała tych gagatków i wiedziała, że końcówka roku to idealny moment na bycie młodym gniewnym. W swoim skarbczyku mieli całą masę aktywności na ten okres, od chodzenia napuszonym jak indyjski paw, przez dokuczanie pierwszoroczniakom, kończywszy na podrywaniu dziewcząt. Ta ostatnia atrakcja z każdym rokiem jakby zyskiwała w ogólnym rankingu i zajmowała im coraz więcej czasu w rozmowach. Louvain też odnajdywał się w tej konkurencji, zwłaszcza kiedy za jego sprawą drużyna ślizgonów rozkurwiła w drobny mak pokonała drużynę gryfków, kiedy udało mu się pochwycić złoty znicz. Oj balanga w zielonym dormitorium trwała prawie do bladego ranka. Tylko jakoś nie miał okazji porozmawiać z żadną koleżanką dłużej niż kilkanaście minut, bo jakoś dziwnym trafem tak się działo, że w pewnym momencie trafiały na Lorette w złym humorze. Jego siostra zawsze reagowała agresją w stosunku do dziewcząt do których uśmiechał się Louvain, jeszcze nie widział w tym nic złego. Dlatego korzystał ile mógł, kiedy tylko bliźniaczki nie było w pobliżu.
Lekcja zielarstwa ciągnęła się okropnie, a był na niej tylko dlatego, że kuzynka Victoria odprowadziła chłopców niemalże za rączkę pod same zajęcia. Kompletnie go to interesowało, dlatego był skupiony na wszystkim tylko nie na temacie zajęć. I tak gdzieś po przekątnej, zza szklanych ścian wypatrzył rudą ofiarę. Chwila moment i już został przybity zakład. Że on nie da rady podbić do starszej panny? I do tego chyba kujonki, bo kto normalny w tym czasie sam z siebie przesiaduje w szklarni nad donicami, wśród podręczników i innych lamerskich rzeczy? Miał nawet plan w który zaangażował koleżków. Kiedy tylko lekcja się zakończyła, niby od niechcenia, niby niezainteresowany, stanął jakoś w pobliżu krukonki, przy przeciwnym stole. Rozłożył podręcznik i chwycił za najbliższą donicę, udając jakby totalnie widział co robi i znał się na zielarstwie jak nikt. Czekał tak, kątem oka obserwując Olivie i wyglądając za swoimi ziomalami. Ci nie zawiedli, bo usłyszał jak rzucony przez któregoś z bandy Borgina kamień rozbił jedną z donic przy których pracowała Quirke. Odwrócił się na ten sygnał i dobrze wiedział, że zaraz nadleci kolejny, który zdołał bohatersko zatrzymać w locie za pomocą translokacji i od razu posłać w stronę oponentów. - Cholerne dzieciaki... - syknął starając się brzmieć bardziej dojrzale, niż mógł wyglądać przy starszaku Olivii. - Nic Ci nie jest beauté ? - dorzucił mocno akcentując wrzucone z francuskiego słówko, jak na Lestrange przystało. Zbliżył się na kilka kroków w stronę krukonki i dopiero teraz dostrzegł, że chyba jest nawet od niego wyższa o te dwa, lub trzy centymetry.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#2
16.12.2023, 22:41  ✶  
Olivia była starsza - i niezbyt interesowało ją, co robili młodsi uczniowie, chyba że wchodzili jej bezpośrednio w drogę. To się, wbrew pozorom, często zdarzało, lecz z reguły były to osoby z Ravenclaw. Od Ślizgonów Olivia starała się trzymać z daleka: byli nieprzyjemni, często zadufani w sobie i nie dostrzegali niczego poza czubkiem własnego nosa. Może do tej pory spotykała na swojej drodze tylko takich Ślizgonów, kto wie, lecz nie miała zamiaru sprawdzać, czy źle ich ocenia: wolała po prostu ich unikać. I jakoś jej to w miarę dobrze szło, przynajmniej przez wszystkie te lata. Aż do dzisiaj.

Powód, dla którego Olivia uczyła się "po godzinach" był naprawdę prosty - miała tak ogromne braki z zeszłych lat, a tak bardzo wsiąkła w eliksiry i zielarstwo, że czuła, że chce pomagać matce w sklepie. A potem kto wie, może otworzy swój własny biznes? Ale do tego potrzebowała wiedzy i to nie tej teoretycznej, a tej praktycznej. Dlatego korzystała z możliwości, które w tym zakresie oferował Hogwart.

Już kończyła tak w zasadzie, pozostało teraz odstawić doniczkę z dyptamem i dbać, żeby nie usechł - ale w tej chwili ktoś rzucił w nią kamieniem. A raczej nie w nią, tylko w doniczkę. Naturalnym odruchem byłby zduszony okrzyk, tak pewnie zareagowałaby większość dziewczyn. Tylko że Olivia nie była jak większość.
- Kurwa! - aż podskoczyła, słysząc trzask rozbijanej gliny. Gliniane donice były dobre, zatrzymywały wilgoć na dłużej i idealnie nadawały się do hodowania roślin, lubiących mokre podłoże. Były też ciężkie i niestety ale łatwo było je tłuc. Nic dziwnego, że pękła, gdy ktoś walnął w nią kamieniem. - I wszystko od początku!
No, była zła. Chciała iść na spacer, może potem pójść coś zjeść, a tu będzie musiała to cholerstwo od nowa zasadzić. Rudowłosa spojrzała na Louvaina z uwagą. Dostrzegła jak zatrzymuje kamień, usłyszała jak narzeka na dzieciaki. Dostrzegła też barwy Slytherinu, więc coś w jej mózgu trzasnęło, jakby nie do końca wszystkie styki się stykały. Od kiedy Ślizgoni są mili?
- Nie, dzięki. Przez tych debili muszę zaczynać od początku - mruknęła, odpuszczając gapienie się na chłopaka. Westchnęła i sięgnęła po rękawiczki. Mogła lubić babranie się w ziemi, ale wydłubywanie jej spod paznokci nie należało do jej ulubionych zajęć. - Mogę mieć tylko nadzieję, że celem była doniczka, a nie moja głowa. Widziałeś którzy to?
Założyła rękawice i kucnęła, żeby spod stołu wyciągnąć podobnej wielkości donicę. Była ciężka, ale nie na tyle, by sobie z nią nie poradziła. Ostrożnie zaczęła przesypywać część ziemi. Jak tylko odkryje, który gnojek bawi się w rzucanie kamieniami, to następny wepchnie mu do gardła.
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#3
21.12.2023, 19:21  ✶  
Pewnie gdyby był na ostatnim roku, a właściwie już na samym jego końcu, też już nie bardzo interesowałby się resztą uczniów. Obecnie kończył czwartą i zasadniczo zostało mu już mniej, niż więcej materiału do zaliczenia. Chociaż regularne zajęcia niezbyt go zajmowały, na pewno nie więcej, niż było to konieczne, to wolał lekcje na których mógł praktykować zaklęcia. Użytkowe były w porządku, ale to na te pojedynkowe czekał najbardziej. Właściwie wszystko co nie było drużyną ślizgonów w qudditcha było gdzieś na drugim planie. Za księgi i naukę łapał się dopiero jak przyszedł wyjec od ojca, pana Lestrange.
Z pozostałych domów, Krukonów chyba tolerował najbardziej, zwłaszcza krukonki. Inteligencja stała bardzo blisko obok ambicji i nawet jeśli ruda dziewucha przed nim uchodziła teraz w jego oczach za kujonkę, to czuł pewien rodzaju respekt przez potęgom wiedzy. A w kontaktach z innymi uczennicami, bo paczkę swoich ziomali już miał, po co miał poznawać kogoś nowego, trzeba było być ostrożnym. Czasem wystarczyło udawać z całych sił, że wcale się nie jest ślizgonem, żeby zdobyć zainteresowanie koleżanek. Łamanie stereotypów przyciągało uwagę niezależnie od płci i wieku, a kiedy Twoim stereotypem jest bycie bufoniastym dupkiem, po prostu nim nie bądź i wszyscy będą zdziwieni. Jeden prosty trick, żeby poderwać Twoją starą siostrę.
Zaśmiał się cicho, unosząc brwi nieco zaskoczony słownictwem starszej koleżanki. Od kiedy krukonice, są takie cięte i szorstkie? Może zbytnio pośpieszył się w przypinaniu łatek. - Myślę, że oba cele były dla nich satysfakcjonujące. - odparł uśmiechając się kącikiem ust. Pochylił się, by pomóc Olivii w poradzeniu sobie z tym bałaganem, który tutaj narobił narobiła jakaś banda pajacy. Pozbierał co większe kawałki po rozbitej donicy i postawił gdzieś na boku, pewnie ktoś bardziej wprawiony poskłada je do kupy. Rozsypaną dookoła ziemię przetransportował za pomocą zaklęcia translokacji z powrotem do worka. - Jakieś szczawiki, ale spokojnie, przy mnie nic Ci już nie grozi. - odparł uśmiechając się zadziornie z podwiniętymi rękawami. Wyprostował się jakby go zaraz ktoś miał namalować na obrazie, prężąc przy tym klatę czternastolatka, jakby był prawdziwym bodyguardem. Niby ironicznie, niby półżartem, ale wciąż starał się jakoś zaimponować rudej. Wiadomo, że nie będzie wydawał swoich własnych kumpli. - Musisz być bardzo ambitna, skoro wciąż się uczysz... nawet jeśli już nie musisz. - zagaił trochę niezobowiązująco, spoglądając jej na ręce. Nie miał zamiaru udawać, że wie o co w tych kwiatkach i nasionkach chodzi, jednak coś go zaintrygowało w jej zachowaniu. Właściwie uczenie się w tej sytuacji to też nieco nadużycie, uczuć się mogły kujonice w bibliotece, a tutaj chodziło o praktykę. - A ambicji nie powinno się przeszkadzać, a tym bardziej pomijać. - zrobił małą przerwę, by oprzeć się na blacie przy którym pracowała - Louvain Lestrange - zaakcentował z całych sił własną godność, chcąc korzystać ze splendoru swojego nazwiska tyle ile tylko mógł. Krzyżując ręce na piersi uśmiechnął się zadziornie, kolejny raz. Subtelnym gestem przerzucił wzrok na nią, oczekując, że i ona mu się przedstawi.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#4
22.12.2023, 11:03  ✶  
Tutaj Lestrange miał rację - ślizgoni mieli pod tym względem nieco łatwiej, wystarczyło nie być skończonym chujem, by nastawienie do nich zmieniło się o 180 stopni. Lou dobrze udawał, chociaż nie można było powiedzieć, że zdobył zaufanie Olivii. Nie znała go, był w jej oczach dzieckiem, specyficznym i prawie jej wzrostu, ale dzieckiem. I to z domu Slytherina. I chociaż nie był opryskliwy czy nieprzyjemny, to dało się odczuć, że ruda traktuje go z dystansem. Z drugiej jednak strony czyż nie traktowała tak większości osób? Szczególnie tych, których nie znała. Nie wierzyła co prawda, że wszyscy ślizgoni są źli, ale wolała po prostu nie przekonywać się na własnej skórze którzy byli w porządku, a którzy nie. Zwłaszcza, że była na ostatnim roku, za chwilę kończy szkołę - po co jej nowe znajomości?

Łamanie stereotypów zawsze wzbudzało jakiś dyskomfort u osób. Czasem było to pozytywne uczucie, a czasem - wręcz przeciwnie. Po minie Olivii jednak można było wnioskować, że pomoc Louvaina zaskoczyła ją w ten miły sposób, bo nawet się uśmiechnęła, i to całkiem ładnie, z wdziecznością.
- Ciekawe mają zajęcia - mruknęła, zastanawiając się teraz czy tego najzwyczajniej w świecie nie zgłosić. Bo dokuczanie innym w Hogwarcie było na porządku dziennym. Niektórzy mogli uważać, że zamek był jakąś utopią, słodkopierdzącą bajką, w której każdy sobie spija z dzióbków. Prawda była jednak dużo bardziej brutalna - Hogwart to wciąż była szkoła, na dodatek pełna zarówno dzieci, jak i wkraczających w życie młodych dorosłych. Konflikty, złośliwość i podkładanie sobie świń były tutaj na porządku dziennym, tak jak w każdej szkole. Z tą różnicą, że po lekcjach nikt nie wracał do domu, więc pole do popisu dla dręczycieli było dużo większe.

Na słowa chłopaka lekko zdębiała. Ostrożnie, powoli przejechała wzrokiem po jego sylwetce, na dłużej zatrzymując się na emblemacie domu oraz jego twarzy. Chwilę milczała, opierając dłonie o masywny, drewniany stół. A potem parsknęła śmiechem. Może i nie była to reakcja, na którą chłopak czekał prężąc się przed nią, bo przecież cel miał inny, ale udało mu się ją rozśmieszyć, a irytacja na dobre zniknęła z jej piegowatej twarzy.
- Jakie szczęście, że Hogwart ma takich obrońców - powiedziała z rozbawieniem, sięgając po metalową łopatkę. Przerzuciła trochę ziemi na dno, dając spokój młodemu. Podejrzewała, że Lestrange sobie pójdzie, ale tak się nie stało. Wyglądał, jakby usilnie próbował z nią porozmawiać. Olivia jednak nie należała do tytanów intelektu, nie widziała wszędzie spisków, więc nawet się nie zająknęła o tym, by wreszcie zostawił ją w spokoju. - Raczej głupia.
Odpowiedziała, sięgając ostrożnie po roślinę. Musiała oczyścić korzenie z ziemi i sprawdzić, czy nie zostały uszkodzone. Co prawda wątpiła, by tak się stało, ale lepiej dmuchać na zimne. Miała tylko nadzieję, że roślinie nic nie jest. Uszkodzony system korzeniowy potrafił wyrządzić ogromne szkody w całym delikatnym organizmie.
- Więc jeśli chcesz rady od starszej koleżanki, to rób na zajęciach nie niezbędne minimum, a przynajmniej połowę. Bo potem obudzisz się na piątym czy szóstym roku i zorientujesz się, że chciałbyś iść w którymś kierunku, a został ci rok albo dwa lata i musisz nadgonić podstawy z wielu przedmiotów, by nie być skończonym nieudacznikiem po opuszczeniu szkoły - podzieliła się tą mądrością, którą sama odkryła niecałe dwa lata temu. Ona zawsze prześlizgiwała się na srogim wyjebaniu, chociaż nauka nigdy nie sprawiała jej większych problemów. Czasem zastanawiała się, co robiła w Ravenclaw z takim podejściem. W zasadzie to całe cztery lata myślała, że tiara przydzieliła ją po prostu do złego domu, ale dopiero gdy weszły nowe podręczniki, dużo ciekawsze niż wcześniej, nowe zajęcia, zrozumiała co jej przez lata tłukli do głowy nie tylko rodzice i koledzy z roku, ale i profesorowie.

Olivia ostrożnie przesadziła roślinę. To nie było trudne, wystarczyło teraz ostrożnie obsypać ją ziemią z każdej strony, by nie uszkodzić korzeni, a jednocześnie by nie uklepać ziemi za bardzo - korzenie potrzebowały przestrzeni, nie każda roślina lubiła ciasnotę. Na chwilę jednak jej ruchy stały się wolniejsze, a jej uwaga na powrót skupiła się na chłopaku. Lestrange, Lestrange... A jednak.
- Lestrange? Czyli jednak nie ukradłeś nikomu szaty, naprawdę jesteś ślizgonem - zauważyła nie bez zaskoczenia. Bo taką opcję zakładała - chłopak chciał zrobić komuś głupi dowcip, może zebrać kilka ujemnych punktów i nieczysto wyprowadzić własny dom na prowadzenie. A tu niespodzianka - naprawdę był ze Slytherinu. - Jestem Olivia Quirke, imię dużo łatwiejsze do wymówienia, niż twoje. Wybacz że nie podam ręki, ale jest cała w ziemi.
Przekrzywiła nieco głowę. Coś jej w jego wizerunku i zachowaniu kompletnie nie pasowało. Słyszała co nieco o tej rodzinie - duży ród, niezbyt przyjemny, czystokrwisty, każdy trafiał do Slytherinu. Zmrużyła nieco oczy i nachyliła się w stronę Louvaina.
- Czego ode mnie chcesz, Louvain? Bo chyba nie korepetycji z zielarstwa? O ile się orientuję, skupiasz się niemal całkowicie na Quidditchu i daleko ci do zbierania kwiatków - lubiła ten sport, chociaż nie była w drużynie. Ale śledziła wyniki i Lestrange był bardzo dobrym szukającym. A takie osoby albo ciężko pracowały, albo miały naturalny talent. Z tym, że według niej nawet talent nie wystarczał. Podejrzewała więc, że chłopak musiał większość czasu poświęcać na treningi. To jednak nie tłumaczyło w ogóle, co tu robił. Gdy poznała jego nazwisko nabrała odrobinę podejrzliwości, bo naprawdę coś jej tu zgrzytało.
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#5
26.12.2023, 01:24  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.12.2023, 10:32 przez Louvain Lestrange.)  
Do końca taki miły i uprzejmy to on nie był, pomimo że bardzo się starał nie brzmieć jak typowy ślizgon. No bo przecież całej tej rozmowy nawet by nie było gdyby wcześniej nie zaplanował, że najpierw musi rozbić się donica, żeby cokolwiek się tutaj wydarzyło. Zawsze też mógł nie trafić zaklęciem w następny, lecący w ich kierunku kamień, albo w ogóle ten pierwszy mógł trafić Olivię w głowę i po sprawie. W sumie dość sporo zostawił przypadkowi, bo nigdy nie wiadomo co jego koleżkom mogło przyjść do głowy, jaki kolejny cwany numer mogli wykręcić tym razem własnemu koledze. Właściwie to nie zdziwiłby się tak bardzo, gdyby zamiast kamienia poleciał kubeł lodowatej wody, żeby Louvain trochę ochłonął, bo ewidentnie się podpalił myśląc, że uda mu się poderwać laskę z ostatniego rocznika. Po prostu kolejne małe świństewko do kolekcji świństw jakie udało się bandzie Borgina odwalić w ciągu tylko tego roku. Bo jeśli chodziło o dokuczanie, złośliwe żarty i zgryźliwość to tę brygadę śmiało można było obstawiać na podium i nie straciłoby się ani galeona. A to i tak te najdrobniejsze przewinienia, jakie potrafili się dopuszczać. Wyszydzanie, drwiny i prześladowanie na tle czystości krwi też znajdowały się w ich skarbczyku, szczególnie u Louvaina. Może i dobrze, że Olivia niewiele o nim wiedziała, bo pewnie nie chciałaby z nim wchodzić w żadne pogaduszki. Pewnie tylko dlatego, że jest starsza o te parę roczników, nie zdążyła przekonać się jakiego złamasa bez reguł potrafił odstawiać Lestrange.
Ten śmiech Olivki, którym zareagowała na jego prężenie muskułów, nie brzmiał jakby chciała go wyśmiać. Chyba nawet ją rozśmieszył sądząc po uśmiechu. Zarechotał razem z nią, może odrobinkę speszony, bo dziewczęta na czwartym roku nie uśmiechały się tak jak ona, oj nie. Potem wysłuchał jej dłuższego wywodu, którego nie za bardzo zrozumiał. On już dobrze wiedział jakie są jego najmocniejsze strony i do czego ma talent. Zwłaszcza po tym sezonie, zwrócił uwagę kilku selekcjonerów z drużyn krajowych, a nawet jeden, czy dwa magazyny sportowe wrzuciły niewielką rubryczkę z jego personaliami. Był pewny swojej ścieżki i na pewno nie zamierzał skończyć jak przegryw. Na usta wciskało mu się kilka złośliwych żartów, ale skrupulatnie przytrzymał język zębami i udając poważnego i zainteresowanego potakiwał. Szczerze totalnie gdzieś miał takie porady, on nie zawsze słuchał trenera i kapitana drużyny, a co dopiero świeżo poznanej koleżance. - Czyli nie tylko ja przełamuję stereotypy. - zażartował uśmiechając się zadziornie, z nosem nieco zadartym. - Buuujasz, głupich do Revenclawu nie biorą, nie oszukałabyś tiary. - sprostował szybko, nie do końca traktując poważnie to co do niego mówi. Obstawił, że ten krótki monolog był jakąś sfrustrowaną formą autorefleksji, niż złotą radą uczennicy po siódmym roku. Swoje ambicje mierzył o wiele wyżej, niż próba ucieczki od skończenia w życiu jako przegryw. - JA.. zamierzam wygrać wszystko co tylko możliwe, dlatego ciężko pracuje na każdym treningu. - odparł najmniej egocentrycznie jak tylko potrafił. O swoich planach na przyszłość, a szczególnie nadchodzących sukcesach, które miał już szczegółowo zaplanowane, mógł rozwodzić się naprawdę długo, ale skończyłby jak podręcznikowy pyszałek, więc znowu zabijał swojego ślizgona w środku.
Kiedy w końcu mu się przedstawiła, poczuł mimowolną ulgę, bo okazało się, że ruda jest czysta. Zaczynała mu się podobać ta pogawędka, więc szkoda byłoby ją nagle urywać, bo okazałaby się być mugolakiem. Mimo wszystko miał nosa do takich spraw, zresztą mugolaczki nie mają tak ślicznie piegowatych buziek. Nie musisz wymawiać mojego imienia, ale będziesz mogła je krzyczeć. Pomyślał sobie taki niewybredny żarcik w głowie, przez co musiał schować swój szczeniacki uśmieszek na twarzy za dłonią i rękawem. Jak już przełknął te malutkie skiśnięcie w środku, ugiął karku i skłonił się elegancko, nieco parodiując górnolotny sznyt i grację, która stereotypowo mogła się kojarzyć z jego nazwiskiem. Jasne, że nie musieli sobie podawać rąk, wciąż mogli dogadywać i żartować. Skrzyżował ręce na piersi, kiedy tak ze zmrużonymi oczami wlepiała w niego swój wzrok. - No jak to co... Puchar już wygrałem, rok zaliczony, teraz pora na same przyjemności... - odwzajemniając ten dociekliwy wzrok, uśmiechnął się kącikiem ust. No czego on mógł chcieć? Dziewczyna z wyższego rocznika liczyła się jak podwójna premia słowna, a ruda i ładna jak podwójna premia literowa. Oczywiście tego nie mógł powiedzieć, ale liczył, że uda się im porozmawiać nie tylko przy grzebaniu w ziemi. - Fakt na zielarstwie się nie znam, ale za to lubię kwiatuszki... - tutaj zrobił wyćwiczoną pauzę i przygryzając opuszek kciuka na moment, zlustrował ją swoim spojrzeniem - pomyślałem, że może dałabyś się wyciągnąć na imprezę zwycięzców pucharu quidditcha? - rzucił niby od niechcenia, niby ot tak uśmiechając się jak rasowy cwaniaczek. No skoro już prawie go tak rozgryzła, to nie było co dalej owijać w bawełnę. Nie ma co płakać nad rozbitą donicą, prawda?
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#6
26.12.2023, 23:50  ✶  
Nabrała co prawda do niego trochę dystansu, ale jako że naprawdę nie interesowała się chłopakami, którzy mieli czternaście lat (dziewczynami w tym wieku też nie), to w ogóle nie miała pojęcia, jakim skończonym gnojem potrafił być. Owszem, na korytarzu słyszało się przeróżne rzeczy, ale jakoś nie potrafiła połączyć kropek i dopasować figury Lou do tych wszystkich świństw, o których mówiono. Pewnie gdyby ktoś jej pokazał go palcem lub po prostu rzucił jego imieniem, to by skojarzyła, ale tak? Jej myśli teraz krążyły wokół ostatnich wakacji, które miała mieć, zanim rozpocznie pracę w sklepie matki. W zasadzie to była szczęściarą, że mogła najpierw odpocząć przed wkroczeniem w dorosłość. Praca w Fiolce była dla niej wybawieniem - jednak mieć matkę za szefa to nieco większy... Luz.

- Nie jestem głupia, tylko leniwa - mrugnęła do niego rozbawiona, uklepując ziemię w doniczce. Chyba się udało - korzenie były oczyszczone, nic im się nie stało. Mogła na spokojnie przesadzić roślinę i zasypiać ją ziemią. Nie musiała jej nawet podlewać, robiła to przed chwilą, a nowa ziemia była wilgotna. Starczy do następnego podlewania, ktoś inny będzie się tym martwił. - Przyjemności?
Zdjęła rękawiczki i odłożyła je na bok. Otrzepała ręce, chociaż nie były brudne, ale nie kontrolowała tego - taki miała odruch. Olivia nie do końca rozumiała, o czym mówi chłopak. Pora na przyjemności? Kwiatuszki? Absolutnie nie rozgryzła, do czego ta rozmowa prowadzi i o co mu chodzi. Czytała między wierszami i to nawet bardzo dobrze, z tym że tutaj pojawiła się ogromna przeszkoda: a mianowicie wiek chłopaka. Miał ile, czternaście lat? Olivia w ogóle nie plasowała Louvaina w kategorii cielesnej czy jakiejkolwiek innej quasi-romantycznej. Był dzieciakiem, zabawnym, ale wciąż dzieciakiem.
- A gdzie ta impreza, panie zwycięzco? - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i przekrzywiła głowę. Jeśli myślał, że wciągnie ją do lochów, gdzie znajdował się pokój ślizgonów, to był chyba bardziej naiwny niż ona, gdy ktoś obiecywał jej pokazanie małych kotków w piwnicy. - I dlaczego zapraszasz akurat mnie? Koleżanek z roku nie masz?
Zapytała zaczepnie, ale absolutnie nie agresywnie. Ot, po prostu była ciekawa - czy zraził do siebie wszystkich? A może nie interesowały go dziewczyny z jego roku? W sumie co czternastolatkowie mieli w głowie?
- Naraziłeś się już wszystkim koleżankom z roku a nie chcesz iść sam i szukasz kogokolwiek? - to w sumie brzmiało dość... Prawdopodobnie. Przynajmniej w jej głowie to miało sens.
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#7
01.01.2024, 16:17  ✶  

Mieć szefa za ojca to... totalny ściek. Bo papa Lestrange, nadzorował wszystko w jego rodzącej się karierze sportowca. Wystarczyło, że kilku znajomych komentatorów sportowych jego ojca wyraziło stosunkowo, jednoznaczną opinię na temat rzekomego talentu chłopaka, a Anthony stał się kompletnym menagerem młodego Lou. Nadchodzące wakacje właściwie nie napawały go optymizmem. Dobrze wiedział, że naprawdę ciężka praca to dopiero go czekała. Bo wiedział, że pod krytycznym okiem ojca będzie musiał trenować tak jak ojciec chciał żeby trenował zawsze. Aż bał się myśleć jak bardzo popierdolony obóz przygotowawczy przed nowym sezonem szkolnych rozgrywek, ułożył mu senior Lestrange. Właściwie to podczas roku szkolnego miał więcej luzu, niż poza nim. Tutaj nie dosięgał go wzrok opiekuna i mógł sobie pozwolić na odrobinę nastoletniego życia. Bo papa Lestrange miał olbrzymie ambicje i pragnął z całych sił, by każde jego dziecko odnosiło wielkie i coraz większe sukcesy. Nie było mowy o przeciętności.

Przestał już nadążać za tym nad czym pracowała już Olivka. Dla niego było widoczne tylko grzebanie w ziemi i wystające z niej korzenie, z którymi próbowała coś zrobić, ale nawet nie wiedział co. Właściwie po co się tym zajmować, skoro mogły to zrobić skrzaty? Ale już mniejsza o to. Niekoniecznie chciał robić z siebie skończonego ignoranta, akurat nie w tej chwili. Kiedy sprostowała nazywanie samej siebie głupią, na leniwą, przekręcił nieco głowę, machnął głową i mruknął coś w geście "a daj spokój". On też był leniwy, każdy trener z własnym ojcem na czele mu to powtarzał przy każdej możliwej okazji. Zaczynał powątpiewać, że istnieje ten mityczny punkt w którym byłby dostatecznie zaangażowany, spełniając oczekiwania wszystkim mądrych głów, które rościły sobie prawo do stawiania mu oczekiwań. - Jeśli jesteś zdolna, to i tak prędzej, czy później osiągniesz to co chcesz. Talentu nie oszukasz. - odparł z pełnym luzem, jeszcze bardziej rozsiadając się na stole, o który wcześniej się opierał. Brakowało jeszcze żeby rzucił coś w stylu "trzeba żyć w zgodzie ze sobą". Byłaby to najbardziej hipiskowska rzecz jaką powiedział w tym roku, no ale cóż, starał się póki miał uwagę Olivki na sobie. Nawet jak widział na jej twarzy powątpiewania w to co do niej mówił. On sam nawet nie wiedział do końca, po co tutaj stoi i kręci ten makaron na uszach rudziutkiej. Jako czternastolatek to co najwyżej skradł koleżance z wspólnego domu, całusa którego dziewczyna i tak potem żałowała, kiedy musiała mieć do czynienia z zazdrosną o bliźniaka Lorettą. Przy tej konwersacji trochę był jak ten golden retriver, który musiał gonić samochód, nie wiedział po co, ale jak już go złapie to już na bank nie wiadomo co dalej. - No w Lochach, a gdzie? W końcu najlepsze dormitorium, co nie... - i znów uśmiechnął się zadziornie, mówiąc co mu ślina na język przyniesie. Uciekającą pewność siebie zakrywał jaszcze większą pewnością siebie, tylko taką udawaną. Potem już nie bardzo potrafił udawać. Kiedy tak nabijała się z jego relacji, zmarszczył brwi. - Hej, daje Ci możliwość wkręcenia się do elitarnego grona... - jak na swoje możliwości upomniał delikatnie nową koleżankę. Drwiny to on, a nie z niego, okej? Może i się delikatnie poczuwał w swoją doskonałość, bo zaczął odnosić pierwsze sukcesy, jednak można było mu się bardzo dziwić? Czuł się jakby złapał boga za nogi, ale nie za kostki, tylko tak prawie za kolana. Dla takiego dzieciaka jak on, trzymając w rękach najwyższe możliwe dla niego wyróżnienie, jakim był puchar quidditcha, czuł trochę jakby nie istniały limity. - Gwarantuje Ci, że za parę lat ja i moi kumple dojdziemy bardzo wysoko. Lepiej wyrabiać sobie znajomości zawczasu. - jeszcze raz wymusił uśmiech, może trochę ironiczny, może zadziorny. Czuł jak grunt ucieka mu spod stóp i zaczynał się łapać każdej możliwości jaka przychodziła mu tylko do głowy. Cały misterny plan, zdawał się mu też trząść w fundamentach. Halo Ziemia, czy nas słyszycie? Jakiś Lestrange, mocno wam odleciał!

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#8
01.01.2024, 16:44  ✶  
Olivia uśmiechnęła się, ale jej wzrok wyraźnie mówił a daj spokój. Jego cisnął ojciec, a ją... W sumie nikt, tylko ona sama. Ciągle słyszała tę samą śpiewkę o tym, że jest zdolna ale leniwa, ale to był taki bulszit, że nawet nie zamierzała tego komentować. Po którymś razie przestała już zwracać uwagę na tego typu teksty. Wystarczało, że zdawała do następnych klas, że egzaminy szły jej przeciętnie lub dobrze, i tyle. Po prostu sama sobie wjechała na ambicję i próbowała nadążyć za nierealnymi celami, które sama sobie wyznaczyła.
- Mówisz tak, bo najwyraźniej nigdy nie byłeś w pokoju wspólnym Krukonów - odpowiedziała zadziornie, opierając się biodrem o stół. Też była dzieckiem, starszym o trzy lata, ale wciąż dzieckiem. Poza tym była dziewczyną, bardzo wiele rzeczy uchodziło jej na sucho. Na przykład wdawanie się w pyskówki z uczniami. W tym była mistrzem, chociaż niekoniecznie z takich starć wychodziła zwycięsko. Ale liczył się fakt, prawda? Po co siedzieć cicho, skoro można podrażnić trochę czuły punkt, pociągnąć za tę wrażliwą strunę? Nawet jeśli się przegra, to satysfakcja była ogromna. - Czyżbym trafiła?
Zrobiła zdziwioną minę, ale w jej niebieskich oczach błysnęły iskierki rozbawienia. Coś stracił na tej pewności siebie, ale w gruncie rzeczy dopiero teraz przypomniała sobie, że Lestrange był dużo młodszy od niej. Jej rysy twarzy, gdy to sobie uświadomiła, lekko złagodniały. W przeciwieństwie do niego ona nie odczuwała przyjemności z dręczenia młodszych czy słabszych. Ale z drugiej strony typ sam pchał się na minę tymi przechwałkami. Elitarne grono? Owszem, wiedziała że Ślizgoni byli cholernie ambitni, ale może bez przesady? Przecież to nie było tak, że los każdego był wyryty w kamieniu, nad sukcesem trzeba było ciężko pracować.
- A w czym tak daleko zajdziecie, co? Mówisz o kumplach z drużyny, czy po prostu z roku? Jesteście aż tak dobrzy i macie tak doskonałe oceny? To miłe, że mnie zapraszasz, ale boję się, że przez wasze ego nie będzie dla mnie miejsca w waszym pokoju wspólnym - ach, kurwa, nie miało to tak zabrzmieć. To znaczy miało, ale nie miało zostać wypowiedziane na głos. Olivia uciekła spojrzeniem gdzieś w bok i zaczerwieniła się. - Przepraszam, nie to miałam na myśli. Chodziło o to, że może jesteś zbyt pewny siebie... To znaczy dobra, zapomnij okej? Pójdę z tobą.
Jasna cholera, ona miała inne plany. Praktycznie każdy dzień miała sztywno rozpisany od a do z, a teraz jeszcze musiała iść z jakimś dzieckiem do LOCHÓW przez to, że jak zwykle nie potrafiła trzymać jęzora za zębami. Kurde, może lepiej byłoby jednak się z tego wymiksować i pozwolić, żeby Lestrange się obraził? Przecież nic jej nie zrobi, a nawet jeśli będzie jej potem dokuczał, to ona i tak zaraz opuszcza Hogwart. Ale z drugiej strony ostatnie słowa, które wypowiedziała, były naprawdę niemiłe. Miało wyjść zaczepnie, wyszło chamsko, trochę nic nowego w jej przypadku. Często zdarzało jej się nie pohamować w porę, gdy rozmawiała z kimś, kogo nie znała.
- Albo załatwię ci kogoś lepszego, kto nie robi z siebie debila wśród obcych ludzi, co ty na to?
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#9
05.01.2024, 23:25  ✶  
Zdolny, ale leniwy? Proszę, to tak jak chcesz powiedzieć coś o kimś niby miłego, żeby przy okazji poudawać zainteresowanego, ale w gruncie rzeczy totalnie nie wiesz co masz szczerego powiedzieć o takiej osobie. Każdy słyszał te dyrdymały, a w szczególności każdy kto potrafił się wyróżnić chociaż odrobinę na tle pozostałych. A żeby pozostać nieco innym od bezkształtnej masy, której wcale nie brakowało w tej szkole to ostatecznie żaden wyczyn. I chociaż specjalnością jego rodu było warzenie eliksirów, a w konsekwencji również zielarstwo, bo dobry spec od eliksirów musiał się znać na ziołach i pochodnych, to wciąż niespecjalnie był zainteresowany tematem. Niewiele było fajnego i interesującego w tym jak rosną roślinki, czy jak kopać w ziemi, żeby roślinki rosły jeszcze zdrowsze. Niezbyt cool opcja na wakacyjne popołudnie. Właściwie powinien się już na tym etapie domyśleć, ze krukonka nie wykaże się zbytnim instynktem samozachowawczym w perspektywie zaproszenia na imprezę. No, ale skoro powiedziało się "ja nie dam rady?" to trzeba też powiedzieć "potrzymaj mi piwo". Czuł jak grzęźnie w tych bagnie prześmiewczych komentarzy i wcale mu się to nie podobało. Kiedy jeszcze przechwałki o swoim domu rozumiał jako wybieg, że każda sroczka swój ogon chwali, co było w porządku, to nie rozumiał dalszych podchujek rudej. - Wiesz co? Pieprz się Ty, Ty... - wypalił w końcu, kiedy irytacja osiągnęła punkt krytyczny - widzisz, jesteś tak nikim, że nawet nie wiem czy mam Cię wyzywać od szlam, czy po prostu szmat! - zawołał ewidentnie zdenerwowany. On tu przyszedł w dobrej woli, komplementując i próbując uchwycić chociaż odrobinkę prawdziwej Olivii, pochylając się nad jej osobowością, bez traktowania z góry i rozpisanych stereotypów. A co dostał w zamian? Zbijanie dowcipów i dźganie patykiem po jego ego. Oj, taka zniewaga rewanżu wymaga. - I wsadź sobie gdzieś te porady przegrywa. Jeszcze zobaczysz, za kilka lat dziwaku. Ja będę kimś, a Ty zwykłym szaraczkiem bez perspektyw na jakikolwiek awans i sukces! Poskrob ślizgona, a wyjdzie złamas. Tak to już było, hamulce mu puszczały kiedy ktoś zalazł mu za skórę. On jej tutaj składał ofertę wzbogacenia się o kilka przydatnych i w perspektywie czasu wypływowych kumpli, a ona mu wyjechała z drwinami i kpieniem sobie z niego. Szczyt nietaktu po prostu! - Szkoda mi na Ciebie więcej czasu... - stwierdził arbitralnie, a pretensjonalny ton w jego głosie był bardzo mocno wyraźny. Zawinął szatę i najzwyczajniej w świecie odszedł w swoją stronę, bo co on będzie tu stał i się produkował. Najwyżej potem powyżywa się na młodszych gryfonach, żeby odreagować te absurdalną sytuację.

Postać opuszcza sesję
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#10
06.01.2024, 10:39  ✶  
Reakcja Ślizgona była dla niej dużym zaskoczeniem. Najpierw zbladła, otwierając usta z zaskoczenia, gdy tak stał przed nią i ją wyzywał. Może faktycznie się zagalopowała w niektórych słowach, ale żeby zaraz od szmat i dziwaków? Olivia ściągnęła gniewnie brwi i wykrzywiła usta w grymasie złości, ale nie zaszczyciła chłopaka odpowiedzią. Nie miała zamiaru dać mu tej satysfakcji - szkoda tylko, że Ślizgon faktycznie okazał się Ślizgonem i to wszystko to była... Jakaś chora gra? Zakład? Nikogo tu nie było, ale nagle zaczęła podejrzewać, że sam ten kamień jakimś cudem w jej stronę posłał.

Mógł ją wyzywać do woli, mógłby spróbować ją nawet uderzyć, a za te kilka lat, gdyby się spotkali, to by o tym nie pamiętała. Louvain zrobił jednak coś dużo gorszego. Szlama. Nie chodziło nawet o to, że przestrzelił, bo Olivia była czystej krwi. Chodził o sam fakt, że Lou był Z TYCH - z tych, którzy gardzili innymi, którzy używali tej obelgi w stosunku do innych osób. Niebieskie oczy Olivii pociemniały gniewnie. Gardziła takimi ludźmi.
- Wiesz co, gówniarzu? Spierdalaj, a jeśli jakimś cudem nikt ci tego jęzora za kilka lat nie wyrwie, to możesz liczyć na to, że ja spróbuję! - krzyknęła jeszcze za nim, zaciskając dłonie w pięści. Jej ręka odruchowo powędrowała do kieszeni w stronę różdżki, ale Quirke w porę się opamiętała. Odprowadziła chłopaka tylko wzrokiem, żeby upewnić się, że ten nie będzie nic kombinować, a potem prychnęła, wściekła, i zostawiła rośliny w cholerę. Ruszyła w stronę pokoju wspólnego Krukonów, zastanawiając się co do chuja, czemu Hogwart przyjmował tak okropne osoby do szkoły? Czemu w murach zamku musiała być przestrzeń i na nich? Czy takie kurestwo wychodziło z ludzi z wiekiem, czy może było obecne niemal od narodzin, wyssane z mlekiem matki?

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Louvain Lestrange (2808), Olivia Quirke (2477)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa