Rozliczono - Morpheus Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Rozliczono - Rodolphus Lestrange - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
- Cześć, chłopcy, mamy tutaj pokój, w którym załamują się chyba czas i przestrzeń. A, i możliwe, że doprowadził jednego gościa do szaleństwa.
Takimi słowami Brenna przywitała przysłanych pracowników Ministerstwa Magii.
Na całe szczęście, pracownicy Ministerstwa Magii byli z Departamentu Tajemnic, więc zapewne dość często słyszeli takie rzeczy.
*
Jak to do tego doszło?
A było to tak.
Pewien czarodziej, trudno powiedzieć, czy wiedziony pragnieniem siania zniszczenia, załamaniem nerwowym czy absolutnym szaleństwem, uznał, że doskonałym pomysłem będzie zaatakowanie paru okolicznych mugoli. Przysłanego do niego pracownika Ministerstwa potraktował szeregiem zaklęć, w efekcie na miejsce wpadło dwóch pracowników BUM, w tym Brennę, która niby za chwilę miała kończyć dyżur, ale życie nigdy nie jest proste. Kiedy ona i Apollo zdołali odeprzeć atak i wreszcie dostać się do domu, a potem pognali przez ten dom za napastnikiem aż do piwnicy, odkryli, że mężczyzna był najmniejszym z ich zmartwień.
Brenna nie potrafiła powiedzieć, czy to efekt jakichś dziwnych czarów, czy mężczyzna przechowywał w piwnicy jakiś artefakt, czy też wyrwano jakąś dziurę czasoprzestrzenną. Równie dobrze mogły to być też halucynacje, ale jej i Apollowi wydawały się aż nazbyt realne. Po krótkiej naradzie (która naprawdę była krótka, i objęła wymianę zdań pt. „Co z tym robimy, Bren?” „Wzywamy Niewymownych.” „Kurwa, nie lubię Niewymownych, są dziwni.” „Hej, mój wujek jest Niewymownym”. „Przepraszam”. „Nie przepraszaj, właściwie wedle normalnych standardów to on też jest dziwny.” „Na pewno chcesz ich wezwać?” „…a co mam zrobić, Apollo? Wjebać się do tej piwnicy sama…?” „Właściwie to tego właśnie się spodziewałem…” „…”) zdecydowano o posłaniu pilnej wiadomości do Departamentu Tajemnic i ściągnięcia na miejsce jeszcze paru Brygadzistów.
Niewymowni, nic zaskakującego, pojawili się na miejscu pierwsi.
Brenna czekała przy wejściu, jakoś podejrzanie rozbawiona całą sytuacją. Może miało to coś wspólnego z tym, że do ogródka domu (dość sporego, nieco zaniedbanego, ale nie wyróżniającego się jakoś mocno) wszedł jej wujek i była pewna, że to wszystko bardzo się mu spodoba. Może jej nerwy i organizm nie wytrzymywały już szybkiego tempa i zaczynała reagować nieadekwatnie. Może z jakichś powodów anomalie czasowe, przestrzenne i doprowadzające ludzi do szaleństwa wywoływały u niej jakieś zabawne skojarzenia.
A może po prostu była kompletnie szalona.
*
– Pokażę wam zejście do piwnicy i będziecie mogli uskuteczniać te swoje czary mary – powiedziała, wchodząc do środka. Drzwi nie było: a raczej musieli przejść po ich resztkach. Prawdopodobnie albo wysadził je właściciel atakując Brygadzistów, albo zrobili to Brygadziści próbując dostać się do środka.