Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II
Rozliczono - Morpheus Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Rozliczono - Heather Wood - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Informacje dodatkowe tutaj temat w podforum Zakonu i w tym poście
Zacytowane poniżej fragmenty to listy i kawałki z sesji rozegranych wokół tematu.
Przejdź przez lustro.
Drugiego zwodzą własne pragnienia.
Trzeci w twarz patrzy przeszłości i ulega wołaniu dawnej miłości.
Zaś czwartego strachy biorą jak swojego.
Piąty… piąty ucieka, ale nic dobrego na niego nie czeka.
Żaden z piątki, która zeszła z pokładu,
nie był gotów na to, co znaleźli.
Cokolwiek tam zobaczył Tymoteus, cokolwiek się tam stało,
ostatecznie złamało jego umysł i duszę.
Sprostał swoim koszmarom na tej wyspie,
ale dościgły go potem: może dlatego, że przeżył tylko on?
Co dekadę znika, by potem wrócić znów.
Broń wypełniona ciemnością czeka w ukryciu,
Bezimienna groza w podziemnym mroku trwa.
Strzeż się swojego strachu i swoich pragnień.
Zaczęło się od przepowiedni i paru słów, które ten, co ją usłyszał, powiedział przypadkiem do jednego z informatorów Zakonu.
Potem nastąpiły poszukiwania, w które zaangażowało się sporo osób – najpierw samej przepowiedni, potem wyspy, o której ta traktowała, danych o tym, co mogą tam znaleźć. Ostatecznie udało się ustalić jej położenie, a także to, że w jaskiniach w jej centrum zapewne znajduje się owa „broń” z przepowiedni – broń, która na pewno nie powinna trafić w ręce Voldemorta.
Co czekało na nich w tych jaskiniach?
Mogli być pewni tylko jednego: niebezpieczeństwo. Kiedyś weszło do nich pięć osób i wyszła zaledwie jedna.
A jeżeli wierzyć Charonowi i Tymoteusowi Saltowi, także strach i pragnienia.
*
Wyruszyli wczesnym rankiem, na łódce, ku wyspie skrytej za zaklęciami. Choć mieli wskazówki od Colette, to gdyby wcześniej pewien marynarz, należący do sieci, nie spędził kilku godzin na poszukiwaniach, pewnie nie zdołaliby nawet na nią trafić – była niewidoczna, dopóki nie zbliżyli się do brzegu tak bardzo, że daliby radę bez problemu do niej dopłynąć wpław. Zeszli na brzeg i zabezpieczyli łódź, skrywając ją powyżej plaży, na wypadek, gdyby nadszedł przypływ. Wyspa nie była duża, lecz porastała ją roślinność, dziwnie gęsta i jakby obca – nawet Dora nie była w stanie rozpoznać niektórych roślin. Czy była to specyfika tutejszej magii, czy może to, że po Beltane rośliny zdawały się nadmiernie plenić w wielu zakątkach Anglii i anomalia sięgnęła aż tutaj? Nie było za to żadnych zwierząt – nawet ptaków. Może dlatego, że podobno wyspa miała „znikać”?
Nie mieli jednak czasu przyglądać się roślinom, bo ich cel leżał w centrum wyspy. Przedzierali się więc przez gęste krzewy, wycinając sobie drogę zaklęciami oraz nożami, dopóki faktycznie nie odnaleźli jaskiń i wejścia do nich. Zgodnie ze słowami Tymoteusa Salta. Chociaż wszystko wokół porastały rośliny, tutaj ich nie było: nawet źdźbło trawy nie rosło w pobliżu groty, ani kapka mchu nie pojawiła się na kamieniach, bluszcz, pnący się w pobliżu po skałach, tutaj nie wyciągnął swoich pędów.
W środku było dziwnie ciemno.
Jakby światło słoneczne nie mogło pokonać ich granicy, nie sięgało nawet tam, gdzie wedle wszelkich prawideł powinno jeszcze padać.
Wionęło od niej lekkim chłodem. Nie był trudny do wytrzymania, ale wyczuwalny, zwłaszcza gdy ich twarze ogrzewało na zewnątrz sierpniowe słońce.
– W porządku, kochani, dobieramy się w pary i każdy pilnuje swojego partnera, dobrze? Salt plótł coś o pragnieniach i strachach, więc kij wie, czy nie będzie tu czegoś bogino podobnego albo w stylu Ain Eingarp, lepiej mieć kogoś obok, jakby któreś mocniej trafiło – oświadczyła Brenna, przyklękając przy niezbyt dużym wejściu i wsuwając do środka różdżkę. Lumos działało, chociaż zdawało się oświetlać mniejszy obszar niż powinno. Bren ani trochę się to nie podobało. Nic się jej tu nie podobało, ale musieli zejść do środka. Zaś ostrzeżeń Salta i Charona nie lekceważyła. Skoro istniało lustro i stworzenie żerujące na strachu i pragnieniach, czemu w ciemnościach nie mogliby natknąć się na coś podobnego? A jednak pilnować się nawzajem dwójkami wydawało się jej łatwiejsze niż baczyć na wszystkich na raz.
– Jeżeli zrobi się bardzo gorąco… spierdalamy i spróbujemy to po prostu zasypać, i będziemy się modlić, żeby to wystarczyło. Nie idziemy do przodu za wszelką cenę. Ktoś ma jakieś sugestie albo pomysły? – rzuciła, oglądając się na grupę.
*
Czas na odpisy: godzina 19, 16.02.