• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[04.08.72. Potańcówka] Can I have this dance?

[04.08.72. Potańcówka] Can I have this dance?
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#11
14.02.2024, 13:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.02.2024, 15:52 przez Erik Longbottom.)  
Wchodzę z Norką.
!prezentgodryka

Nie miał zbyt dużego wyboru, jak tylko dotrzymać złożonej Norze obietnicy. Jego motywacja do robienia czegokolwiek leżała i kwiczała, ale wiedział, że to był zbyt ważny dzień, aby ulec wątpliwościom, które targały jego umysłem. Zmęczenie na jego twarzy było aż nadto widoczne, a wory pod oczami, chociaż pomniejszone dzięki właściwościom magicznych specyfików, dalej wskazywały na brak snu w ostatnich dniach. Mimo to starał się uśmiechać.

Dalej nieco się obawiał, czy przychodząc tu nie wpakuje się w jakieś bagno, przez które jeszcze bardziej popsuje sobie humor, ale... Starał się trzymać dobrej myśli. Przedpołudniowa rozmowa z Brenną i wizyta u Nory pozwoliły mu wykrzesać z siebie trochę entuzjazmu. Miał nadzieję, że to wystarczy, aby przetrwać tę noc i może nawet faktycznie spędzić miło czas wśród swoich.

Może ten strój trochę pomoże, pomyślał z przekąsem, gdy szybkim krokiem zmierzali ku wynajętej przez Longbottomównę stodole. Gdyby to od niego zależało, przyszedłby odziany w szarości i czerni, ale Nora miała zgoła inny plan, bo przygotowała do niego pomarańczową koszulę. Nie był zachwycony kolorem, jednak blondynka zapewniała go, że było mu w niej do twarzy, a komu miał wierzyć, jak nie jej? Od siebie Erik dorzucił jeszcze granatowe spodnie z wysokim stanem, skórzany pasek ze srebrną klamrą i ciemnobrązowe buty.

— Hmm? — zamruczał pod nosem, gdy kobieta niespodziewanie zatrzymała go tuż przed wejściem. Zwolnił kroku, oglądając się ku niej. Uśmiechnął się półgębkiem, gdy poprawiła mu zagniecenie na materiale koszuli. — Niesamowite, jak się dopełniamy, bo miałem powiedzieć to samo o tobie.

Osobiście uważał, że nieco przesadziła, ale w gruncie rzeczy aż tak nie znał się na damskiej modzie. Poza tym jej wybór i tak był lepszy od tego, co jej zaproponował, gdy przeglądali wspólnie jej ciuchy: różowa sukienka z czerwonymi ramiączkami i dziwnymi falbankami u dołu jakoś nie wpasowała się w jej gusta. Nie miał pojęcia czemu. Wyszczerzył zęby na samo wspomnienie jej miny, gdy wyciągnął ten relikt z wnętrzności szafy.

— To chyba kwestia ambicji — zażartował cicho, nachylając się ku pannie Figg. W jego oddechu dalej pobrzmiewały nuty wpitego u Nory owocowego drinka. — Każdy następny projekt musi być lepszy od poprzedniego. Żeby przebić próbę sprzedania mnie, musiałaby sprzedać naszego dziadka albo młodego Franka, więc teraz poszła w inne klimaty.

Chociaż teoretycznie był współorganizatorem tej imprezy, tak i on zdecydował się sprawdzić, co też kryło się w upominkach dla gości. Włożył dłoń do koszyka. Gdy przesunęli się w głąb stodoły, wzrok Erika zaczął krążyć po kolejnych gościach, jakby chciał się zorientować, kto zdążył już się zjawić. Obecność Alastora go ucieszyła, bo miał wrażenie, że od dawna go nie widział, jednak brak Malfoya i Blacka zaczynał go trapić. Może powinien był zahaczyć jeszcze o Warownię i sprawdzić pocztę?

— O! To dopiero niecodzienny widok — skomentował ze śmiechem, gdy dostrzegł jakiegoś faceta klękającego przed jego siostrą. — Ciekawe, kogo jeszcze dzisiaj ukoronuje.

Jakie to urocze, Brenna w końcu znalazła swojego pierwszego adoratora i... Erik zamrugał, po czym przetarł parę razy oczy, gdy zorientował się, że nie jest to pierwszy lepszy sąsiad z Doliny, a Samuel.W pierwszej chwili nawet go nie rozpoznał. Nie pamiętał, czy w ciągu lata chociaż raz widział go w marynarce. Samo to, że przy pracy nosił koszulę, było lekkim ewenementem, a teraz... Wyglądał niesamowicie. Longbottom nagle poczuł irytację tym, że dzisiaj zdecydował się nie przywiązywać dużej wagi do własnego stroju.

— To jeziorko jest chyba najlepsze — zwrócił po chwili uwagę, kiwając głową ku zaczarowanemu parkietowi.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#12
14.02.2024, 13:34  ✶  
Otrzymujesz... bezkształtny kawałek kryształu? Nie! Kiedy bierzesz go w dłoń, przyjmuje on postać twojego zwierzęcia totemicznego i zaczyna się poruszać, i przybiera kolory zależne od twoich emocji
Poparzona
Nie prowadzę kursów wypowiadania mojego nazwiska.
Na pierwszy rzut oka — blizny po oparzeniach na twarzy. Na drugi — potężna niezręczność. Dopiero później możesz podziwiać nietypowy styl ubierania inspirowany mugolskim schyłkiem lat 60. 173cm || chuda, trochę mięśni || jasny blond || piwne

Ula Brzęczyszczykiewicz
#13
14.02.2024, 14:30  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.02.2024, 14:35 przez Ula Brzęczyszczykiewicz.)  
Wjeżdżam z Samuelem C.


Wiem, czym jest potańcówka. U siebie na wsi byłam na wielu z nich z rodzicami. Kręciłam się do muzyki aż nie zasnęłam pod stołem i ktoś mnie nie zaniósł do domu. Gdy już mogłam sama decydować, spędzałam dwie godziny na przygotowaniu się. Chciałam mieć idealną fryzurę, ciekawy makijaż i dobrze dobrany strój. Potem pokręciłam się kilka minut na imprezie i wracałam do domu. Tak było też po moim powrocie z Durmstrangu, chociaż wtedy moi rodzice aż tak się nie interesowali tego typu rozrywkami i zazwyczaj je przegapiałam.

Wiem też, co oznacza zaproszenie na potańcówkę przez chłopaka. U siebie na wsi. Nie wiem niestety, czy cała moja wiedza na te tematy jest aktualna tutaj, a głupio mi kogokolwiek spytać, a nawet w myślach sugerować, że Samuel zaprosił mnie... w tym kontekście. Najprawdopodobniej chciał być gościnny, jako że jestem nowa w okolicy. Na pewno o to chodzi.

W praktyce większym problemem okazał się dobór stroju do okazji. Lysander nie potrafił mi pomóc. Wiejskie potańcówki to nie jego bajka, tak samo jak Lyssy. Przegrzebałam londyńskie lumpeksy pewnego dnia i znalazłam dość uniwersalną sukienkę. Nadawała się na co dzień, ale też mogła ujść jako strój na przyjęcie. Do kompletu miała berecik, prawdziwie złote znalezisko.

Nie chciałam szaleć z makijażem, postawiłam więc na moje ulubione kreski na powiece i jej załamaniu, a także pomarańczowym cieniu. Po czym zasłoniłam to wszystko dużymi okularami przeciwsłonecznymi. Idealnie.

Gdy zobaczyłam Samuela w samochodzie, odebrało mi mowę. Nie tylko byłam zaskoczona faktem, że nie pójdziemy pieszo, ale cóż za piękną maszynę posiadał!

— Jaki cudowny busik! — wydusiłam z siebie, wsiadając do środka. Mój umysł na moment kompletnie przestał się zamartwiać powodami, dla których Samuel mnie zaprosił na imprezę, ale nie na długo. Bo po chwili wręczył mi bukiecik kwiatów, a mi się aż zakręciło w głowie.

— Dziękuję... — wydukałam zaskoczona. Może to wciąż był tylko koleżeński zwyczaj grzecznościowy.

Drogę przemierzaliśmy w milczeniu, co pozwoliło mi zakumulować ładunki niezręczności. Może nie powinnam była się zgadzać? Przecież mogłam powiedzieć, że jestem zbyt zapracowana... Ale stało się.

Na szczęście impreza miała mieć miejsce w zwykłej stodole. Jak swojsko! Z uśmiechem weszłam do środka i okulary niemal mi spadły z nosa widząc wnętrze tego "pospolitego" wiejskiego budynku. To było tak czarodziejskie i niesamowite, że bardziej się nie dało! Nie spodziewałam się czegoś takiego. To zdecydowanie nie przypominało żadnej ze znanych mi potańcówek. Szybko zaczęłam się rozglądać za innymi kobietami. Musiałam się upewnić, że mój ubiór jest chociaż w minimalnym stopniu na miejscu.

— L-losować? — Spojrzałam na koszyk, którym Samuel wybił mnie z paniki. — To standardowy zwyczaj u was na imprezach?

Sięgnęłam nieśmiało po upominek.


!prezentgodryka


???
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#14
14.02.2024, 14:30  ✶  
Otrzymujesz spinkę do włosów ozdobioną wzorem z księżyca i gwiazd.
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#15
14.02.2024, 22:52  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.02.2024, 23:13 przez Neil Enfer.)  
Neil siedzi sam przy stoliku gdzieś na uboczu. Strój Neila.

Przybył tutaj, sam. Myślał, że się zgubił i zaraz coś go pożre, w końcu pamiętał, jak Morpheus ostrzegał go przez potworami w kniei, no i ta syrena... Dalej miał ją gdzieś z tyłu głowy. Całe to wydarzenie było dla niego niezwykle obcym doświadczeniem, do tego ten prezent... Nie zwiastował nic dobrego.
Siedząc przy stoliku, na uboczu przyglądał się pozytywce, wróżąc z niej swoją przyszłość, choć nie miał za grosz wiedzy, jak wróżyć, bo wspomnienia z zajęć w Akademii na temat przepowiedni niezwykle szybko wyparowały z jego głowy. Tak czy inaczej wylosowanie płonącej kobiety mówiło samo przez się.
W końcu poddał się i zamknął pozytywkę wracając do obserwacji otoczenia, w jakim się rozkochał gdy tylko przekroczył próg budynku. Zabujał grzanym winem w kieliszku, śledząc trasę świetlików, unosząc wzrok na rozgwieżdżone niebo nad nimi. Musiał patrzyć w górę, aby przypadkiem nie spojrzeć na rośliny, jakie miał ochotę rwać garściami. Nie mógł tego robić, nie mógł! Wola słaba w nim była, ale walczył z nią dzielnie i póki co wygrywał.
Westchnął ciężko. Dużo lepiej by się czuł gdyby przyszedł z Morpheusem, ale patrząc na okoliczności i ryzyko, lepiej jednak, że pojawią się oddzielnie. Nie będą wzbudzać żadnych podejrzeń. Z resztą jakich podejrzeń? Na temat czego? Po prostu są dobrymi znajomymi i łączy ich też relacja biznesowa. Na pewno czarodziej zaprosił go tu, bo liczy na zniżkę u zielarza! Tak, właśnie o to chodzi. Upił łyk wina, odstawiając kieliszek na stolik, w który zabębnił zaraz długimi paznokciami. Czemu takie długie? Bo... bo łatwiej takimi wykopywać rośliny z korzeniami kiedy nie ma przy sobie żadnej saperki. Czemu teraz myślał o tych wszystkich rzeczach? Czemu teraz czuł się tak bardzo samoświadomy? Może to był zły pomysł? Ale obiecał. Mógł odmówić, w końcu to nie tak, że spędzi ten wieczór z Morpheusem na rozmowach, to będzie wieczór spędzony z Morpheusem i stertą jego znajomych. Wpakował się w niezłe bagno, które będzie musiał przetrwać z uśmiechem kamuflując ewentualny dyskomfort, a nie był niestety zbyt dobry w kłamaniu czy to słowami czy ciałem.

!prezentgodryka
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#16
14.02.2024, 22:52  ✶  
Otrzymujesz niewielką pozytywkę, w której kobieca postać tańczy pośród ognia, w sukience stojącej w płomieniach
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#17
15.02.2024, 00:33  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.02.2024, 00:56 przez Atreus Bulstrode.)  
podchodzę do mojego rywala nr 1 Alastora

Sam nie był pewien, co właściwie Longbottomowi chodziło po głowie, kiedy wysyłała mu to potajemne zaproszenie na doliniarską potupaję. Nie był też przekonany co do tego, co właściwie zagnieździło się w jego głowie, że w końcu postanowił nie o całym podstępie Erica zapomnieć, a zwyczajnie skorzystać z okazji i zdecydować się na uczęszczanie w tej całej zabawie. W najgorszym wypadku naje się do syta, napije czegoś dobrego, a potem zawinie do domu. Ewentualnie porozmawia z sobie z siostrą, bo z tego co zrozumiał, Florence otrzymała podobny list, czy tam słowne zaproszenie, ale wciąż się wahała.

Bulstrode zaciągnął się po raz ostatni, stojąc jeszcze przed wejściem do stodoły, aż w końcu rzucił niedopałek na ziemię i przydeptał go podeszwą. Po prawdzie to nie był pewien, czego właściwie powinien się spodziewać w środku, ale przeczuwał że towarzystwa do rozmowy, takiej swobodnej i niezwykle przyjemnej, będzie w stanie zliczyć na palcach jednej ręki. Może też dlatego, kiedy przekroczył próg, zaczął rozglądać się dookoła, gotowy wypatrzeć pierwszy lepszy stół, którym mógłby się zająć.

Musiał przyznać, że wnętrze wyglądało naprawdę ładnie; było rozgwieżdżone niebo, pełno zielonego i można było poczuć się, jakby znajdowało się nie w stodole, a jakimś zaczarowanym gaju. Nawet latały w powietrzu jakieś światełka, przypominające świetliki, a gdzieś dalej na podłodze rozpościerała się połyskująca tafla, która przypominała jezioro. Oprócz tego, że dopełniała wnętrza, Atreus nie mógł nie zadać sobie pytania, czy była zaklęta jakoś sprytnie, czy może pierwsza panna która zakręci się na niej, pokaże wszystkim swoje odbicie od dołu. To by dopiero było niefortunne.

Już chciał kierować swoje kroki do jakiegoś stołu, kiedy podsunięto mu pod nos koszyczek i zachęcono do wylosowania z niego jakiejś niespodzianki. Nie trzeba było go do tego specjalnie namawiać i zaraz jego ręka zanurkowała do środka w poszukiwaniu fantów.

Rzut Z 1d100 - 29
Akcja nieudana


Wyciągnął srebrzysty kwiatek, niezdecydowany, co właściwie ma sobie z nim zrobić. Uśmiechnął się nawet do dziewczyny, już zabierając się do tego, żeby przekonać ją, aby pozwoliła mu wylosować drugi raz, ale ta już odwróciła się, zajęta kimś zupełnie innym. Niepocieszony więc, ruszył dalej przez salę. Kiwnął głową Ericowi, kiedy wypatrzył go między ludźmi, a potem uśmiechnął się szelmowsko do Brenny, kiedy ich spojrzenia spotkały się na moment. Zakładał ze akurat jego się tutaj najmniej spodziewała, ale widząc że jest zajęta jakimiś oświadczynami z tiarą, celem jego podróży stał się stół, przy którym akurat stał Alastor. Bulstrode obrzucił go przelotnym spojrzeniem, ale zaraz zmarszczył brwi i wrócił do niego, a właściwie - do tego co jadł.
- Ale masz dużą kanapkę. Smaczna?

!prezentgodryka
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#18
15.02.2024, 00:33  ✶  
Otrzymujesz srebrzysty kwiat, który błyszczy w ciemnościach i który przyłożony do ubrania się do niego przyczepia.
constant vigilance
I have traveled far beyond the path of reason.
Wysoki na prawie dwa metry, brakuje mu pewnie mniej niż dziesięć centymetrów, ale ciężko to ocenić na oko. O krępej budowie ciała, z szeroką twarzą i wybitymi zębami. Skóra często pokryta bliznami. Krzywy nos, z pewnością kiedyś złamany. Włosy ciemne, oczy też. Nie należy do ludzi, którzy o siebie szczególnie dbają.

Alastor Moody
#19
15.02.2024, 01:43  ✶  
Gadam z Atreusem stojąc przy bufecie.

Moody przeniósł spojrzenie na Bulstrode'a. Przełknął dosyć spory kęs, nie spuszczając z niego wzroku i dopiero wtedy mógł odpowiedzieć bez oplucia go chlebem.

- Zajebista.

O jej zajebistości świadczył między innymi fakt, że omal nie zeżarł razem z nią papieru grożącego innym, do kogo ta kanapka należała. W sumie urocze. Będzie musiał podziękować za to Brennie, ale nie teraz, bo klękał przed nią jakiś typ, poza tym robiła mu takie prezenty tak często... czy w takich sytuacjach wieczne podziękowania nie męczą? Może powinien uznać to po prostu za jakiś rytuał - ona robiła mu jedzenie, on zabiłby dla niej człowieka. Czy istniała przyjaźń silniejsza od tej, którą czuł oswojony przez ciebie Alastor? Wątpliwe.

Wytarł rękę w spodnie i podał ją Atreusowi. To było takie typowe, męskie powitanie, jakby któryś z nich właśnie wszedł do biura i mieli omawiać kolejną akcję.

- Cześć. - Powiedział, a potem zmarszczył nieco brwi. - Chyba tylko do mnie nie podeszli z tym koszykiem. Co tam wylosowałeś, nowe stringi? - Nie była to drwina ani atak, on po prostu rzucał takimi drętwymi dowcipami, wpatrując się w eter - bardziej niż nieprzyjemną zaczepką świadczyło to po prostu o tym, że żaden Śmierciożerca się pod niego nie podszywał. Ewentualnie robił to niesamowicie dobrze.


fear is the mind-killer.
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#20
15.02.2024, 04:24  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.02.2024, 04:36 przez Dora Crawford.)  
zagaduje do Neila

Dora już od samego ranka grasowała, pomagając dopiąć wszystko na ostatni guzik i podobnie jak Brenna, pojawiła się na miejscu grubo przed czasem, robiąc za dodatkową parę rąk dla Longbottom, gdy ta tylko tego potrzebowała. Przede wszystkim zajęła się kwiatami, które miały zdobić rozłożone stoły, z przyjemnością sięgając po jedne z jej bardziej ulubionych, ale też i takich, które wpisywałyby się w ogólny nastrój panujący na miejscu potańcówki. Miały ładnie spinać magiczną atmosferę, którą roztaczało rozgwieżdżone niebo, omszone podłogi czy pokryte roślinnością ściany.

Jak zwykle, kiedy miała spędzać czas na terenie Doliny, nie prosiła Brenny o to, by poprawiła jej twarz. Miała w końcu spędzić dzień pośród znajomych, bliższych czy dalszych, ale wciąż tych, którzy stali po dobrej stronie barykady. Ufała więc, że absolutnie nic złego się nie stanie, tak samo jak i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Longbottom, jako organizatorka, zadbała o to z największą dokładnością. Ubrana była w zwiewną, lekką sukienkę, w kolorze bezchmurnego nieba, a włosy częściowo miała splecione i przewiązane wstążką.

Kiedy zaczęli zjawiać się pierwsi goście, wreszcie mogły razem z Brenną złapać nieco oddechu, a sama Dora z ochotę pobiegła do koszyka z fantami, gotowa wybrać z niego swój prezent. Kiedy wyciągnęła dłoń, obróciła w dłoniach spinkę, palcami przecierając znajdujące się na niej gwiazdy i księżyc, a potem uśmiechnęła się leciutko. Ozdoba była bardzo ładna i nie ukrywała, że podobała jej się okropnie, dlatego szybko spięła nią parę kosmyków nad lewym ruchem, zaraz ruszając z powrotem w głąb sali. Zatrzymała się przy jednym ze stolików, nalewając sobie soku i rozglądając się dookoła, w poszukiwaniu... czegoś.

Na przykład samotnych dusz. Jej spojrzenie zatrzymało się na sylwetce siedzącej przy jednym ze stołów, która jeszcze przed chwilą bawiła się pozytywką - wyciągniętą najpewniej z koszyka oferowanemu każdemu z gości. Wzięła więc głęboki oddech i ruszyła w jego stronę.
- Cześć - przywitała się, uśmiechając do Neila wesoło. - Jestem Dora. Zauważyłam, że siedzisz sam, a w takim ładnym otoczeniu to niemal zbrodnia. Nie masz nic przeciwko odrobinie towarzystwa, chociaż na chwilkę? - uśmiech wciąż rozjaśniał jej policzki, a jeśli Neil faktycznie nie miał oponować, to usiadła obok. - Czekasz na kogoś konkretnego? Jeśli to ktoś z Warowni, to może będę mogła pomóc?

!prezentgodryka


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Bard Beedle (3600), Brenna Longbottom (6176), Pan Losu (1128), Nora Figg (6478), Samuel McGonagall (6297), Alastor Moody (2428), Samuel Carrow (4465), Erik Longbottom (6996), Ula Brzęczyszczykiewicz (4996), Neil Enfer (5809), Atreus Bulstrode (5744), Dora Crawford (2097), Morpheus Longbottom (3201), Effimery Trelawney (1297), Perseus Black (3216), Florence Bulstrode (1533), Vincent Prewett (1807), Avelina Paxton (1820), Victoria Lestrange (7198), Patrick Steward (3200), Sebastian Macmillan (3662), Septima Ollivander (1083), Elliott Malfoy (1236), Julien Fitzpatrick (706)


Strony (27): « Wstecz 1 2 3 4 5 … 27 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa