!prezentgodryka
Nie miał zbyt dużego wyboru, jak tylko dotrzymać złożonej Norze obietnicy. Jego motywacja do robienia czegokolwiek leżała i kwiczała, ale wiedział, że to był zbyt ważny dzień, aby ulec wątpliwościom, które targały jego umysłem. Zmęczenie na jego twarzy było aż nadto widoczne, a wory pod oczami, chociaż pomniejszone dzięki właściwościom magicznych specyfików, dalej wskazywały na brak snu w ostatnich dniach. Mimo to starał się uśmiechać.
Dalej nieco się obawiał, czy przychodząc tu nie wpakuje się w jakieś bagno, przez które jeszcze bardziej popsuje sobie humor, ale... Starał się trzymać dobrej myśli. Przedpołudniowa rozmowa z Brenną i wizyta u Nory pozwoliły mu wykrzesać z siebie trochę entuzjazmu. Miał nadzieję, że to wystarczy, aby przetrwać tę noc i może nawet faktycznie spędzić miło czas wśród swoich.
Może ten strój trochę pomoże, pomyślał z przekąsem, gdy szybkim krokiem zmierzali ku wynajętej przez Longbottomównę stodole. Gdyby to od niego zależało, przyszedłby odziany w szarości i czerni, ale Nora miała zgoła inny plan, bo przygotowała do niego pomarańczową koszulę. Nie był zachwycony kolorem, jednak blondynka zapewniała go, że było mu w niej do twarzy, a komu miał wierzyć, jak nie jej? Od siebie Erik dorzucił jeszcze granatowe spodnie z wysokim stanem, skórzany pasek ze srebrną klamrą i ciemnobrązowe buty.
— Hmm? — zamruczał pod nosem, gdy kobieta niespodziewanie zatrzymała go tuż przed wejściem. Zwolnił kroku, oglądając się ku niej. Uśmiechnął się półgębkiem, gdy poprawiła mu zagniecenie na materiale koszuli. — Niesamowite, jak się dopełniamy, bo miałem powiedzieć to samo o tobie.
Osobiście uważał, że nieco przesadziła, ale w gruncie rzeczy aż tak nie znał się na damskiej modzie. Poza tym jej wybór i tak był lepszy od tego, co jej zaproponował, gdy przeglądali wspólnie jej ciuchy: różowa sukienka z czerwonymi ramiączkami i dziwnymi falbankami u dołu jakoś nie wpasowała się w jej gusta. Nie miał pojęcia czemu. Wyszczerzył zęby na samo wspomnienie jej miny, gdy wyciągnął ten relikt z wnętrzności szafy.
— To chyba kwestia ambicji — zażartował cicho, nachylając się ku pannie Figg. W jego oddechu dalej pobrzmiewały nuty wpitego u Nory owocowego drinka. — Każdy następny projekt musi być lepszy od poprzedniego. Żeby przebić próbę sprzedania mnie, musiałaby sprzedać naszego dziadka albo młodego Franka, więc teraz poszła w inne klimaty.
Chociaż teoretycznie był współorganizatorem tej imprezy, tak i on zdecydował się sprawdzić, co też kryło się w upominkach dla gości. Włożył dłoń do koszyka. Gdy przesunęli się w głąb stodoły, wzrok Erika zaczął krążyć po kolejnych gościach, jakby chciał się zorientować, kto zdążył już się zjawić. Obecność Alastora go ucieszyła, bo miał wrażenie, że od dawna go nie widział, jednak brak Malfoya i Blacka zaczynał go trapić. Może powinien był zahaczyć jeszcze o Warownię i sprawdzić pocztę?
— O! To dopiero niecodzienny widok — skomentował ze śmiechem, gdy dostrzegł jakiegoś faceta klękającego przed jego siostrą. — Ciekawe, kogo jeszcze dzisiaj ukoronuje.
Jakie to urocze, Brenna w końcu znalazła swojego pierwszego adoratora i... Erik zamrugał, po czym przetarł parę razy oczy, gdy zorientował się, że nie jest to pierwszy lepszy sąsiad z Doliny, a Samuel.W pierwszej chwili nawet go nie rozpoznał. Nie pamiętał, czy w ciągu lata chociaż raz widział go w marynarce. Samo to, że przy pracy nosił koszulę, było lekkim ewenementem, a teraz... Wyglądał niesamowicie. Longbottom nagle poczuł irytację tym, że dzisiaj zdecydował się nie przywiązywać dużej wagi do własnego stroju.
— To jeziorko jest chyba najlepsze — zwrócił po chwili uwagę, kiwając głową ku zaczarowanemu parkietowi.
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.❞