• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 4 5 6 7 8 … 10 Dalej »
[02.06.1972] Drewniane molo

[02.06.1972] Drewniane molo
entropy
What if I fall into the abyss?
What if I swing only just to miss?
Jest w niej pewna nerwowość, którą widać tak samo w gestach jak i odległym spojrzeniu zielonych oczu, pod którymi rozsiane zostały konstelacje piegów. Blond włosy ma zawsze ścięte przed ramiona. Jej drobną, niewielką (160cm) sylwetkę otacza zwykle ciężki zapach kadzideł, który wydaje się wżerać w każdy skrawek jej ciała i noszonych przez nią materiałów, ale kiedy komuś dane jest znaleźć się dostatecznie blisko, spod spodu przebija się pewna o wiele lżejsza nuta, przywodząca na myśl letnią noc, podczas której z łatwością można policzyć na niebie wszystkie gwiazdy.

Ambrosia McKinnon
#11
13.03.2024, 22:04  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.03.2024, 22:15 przez Ambrosia McKinnon.)  
- Hm... to coś jak ten, jak mu tam było... - zastanowiła się przez chwilę, wyraźnie błądząc myślami dookoła wątku, który próbowała pochwycić, ale absolutnie nie była w stanie tego zrobić. W końcu więc machnęła ręką, trochę jakby właśnie odganiała natrętną muchę, która zbyt długo latała dookoła, tylko irytują. - Jakkolwiek by mu nie było. Ten jeden auror. Słyszałam, że zabrali go do kowenu, bo też nie mógł się obudzić. Isobell musiała go jakoś odratować, bo inaczej biedaczek skończyłby absolutnie martwy. Potem te wszystkie inne kapłanki się na niego rzuciły jak stado wygłodniałych wilków, ale jak je zapytać o cokolwiek, to dziewuchy nic pożytecznego nie wiedziły, eh... - westchnęła boleściwie. Może zwyczajnie nie była zbyt przekonująca jeśli chodziło o zadawanie odpowiednich pytań, ale panny w kowenie zdawały się zbyt wniebowzięte samym faktem dokonania tego cudu, a nie tym jak właściwie arcykapłance się to udało.

Może to i lepiej, ze Travers nie zamierzał się na Lestrange'a powoływać podczas tej wymiany zdań, bo bardzo możliwe, że zapał McKinnon nieco by w takim przypadku opadł. Było coś w postaci Louvaina, co skutecznie zniechęcało ją do niektórych tematów, jakby za bardzo ceniła sobie te momenty bez niego, by chcieć dodatkowo pchać się w jego rejony. A przynajmniej nie chciałaby tego robić ani dzisiaj, ani tym bardziej na tej plaży, gdzie faktycznie krzesała z siebie szczere zmartwienie.

- Rozumiem, w takim razie spróbujmy - powiedziała, bez mrugnięcia okiem wyciągając w jego kierunku dłoń. Teraz to ona czekała, żeby wyciągnął do niej rękę, a zanim sięgnęła po różdżkę, rozejrzała się jeszcze kontrolnie, czy nikt inny nie spróbował sobie zrobić właśnie spaceru z okazji tak przyjemnej pogody. Plaża jednak była absolutnie pusta.

Nie była mistrzynią w dziedzinie nekromancji, ale posiadała na tyle wiedzy, by bez większych zmartwień podjąć się zwykłego przekazania mu energii. Nie zamierzała się też przed tym wzbraniać w jego obecności, bo powiedzmy sobie szczerze - nie byli przecież dziećmi i potrafili dodać dwa do dwóch by wiedzieć, że nekromancja była akurat w tym momencie pewnie najmniejszym przewinieniem, jakie mieliby za uszami.

Rosie rzuciła zaklęcie, przelewając na Theona nieco krążącej w niej energii życiowej. Było to niczym zastrzyk energii, rozchodzący się przyjemnie po ciele, jednak oprócz tego że poczuł się lepiej - niczego to tak naprawdę nie zmieniło. Chłód wciąż przejmował go na wskroś, tak samo jak i przenikał przez skórę na dłoniach kobiety, sugerując jej, że jej działania albo nie zmieniły niczego, albo zrobiły naprawdę niewiele.
- Lepiej? Gorzej? Tak samo? Trochę inaczej? - podniosła na niego spojrzenie, do tej pory skryte pod wachlarzem rzęs, wpatrzone w przestrzeń gdzieś na wysokości ich splecionych dłoni i zwyczajnie próbujące się skoncentrować na tym, co jeszcze przed chwilą próbowała zrobić. - Martwić? Ja się wcale nie martwię - wymruczała jeszcze pod nosem, jakby nieco nadąsana. Jak dziewczynka, przyłapana na tym, że jej trochę za bardzo zależy. Ale tak już miała; o niektórych troszczyła się nawet bezzasadnie, nie zwracając uwagi na ich listę przewinień czy to, ile czasu minęło od ostatniej rozmowy. Tak samo jednak, jak była tego świadoma, tak niemal z dziecinnym zacięciem potrafiła się tego wypierać.

Rzut N 1d100 - 68
Sukces!

Rzut N 1d100 - 55
Sukces!


she was a gentle
sort of horror
Widmo
Brązowowłosy i niebieskooki mężczyzna, wyróżniający się z tłumu przede wszystkim za sprawą swojego wzrostu. Niewielka domieszka krwi olbrzymów sprawiła, że osiągnął nieco ponad 2 metry wzrostu. Łatwo z niego czytać, w przypadku Theona emocje praktycznie zawsze są wypisane na twarzy. Nie stara się z nimi kryć. Często można go spotkać z papierosem w ręku bądź wyczuć specyficzny zapach, niekiedy lekko dominujący nad pozostałymi.

Theon Travers
#12
13.03.2024, 22:55  ✶  

Dzwoniło. Oczywiście, że dzwoniło. Tylko w którym kościele? To już stanowiło pewien problem. Miał czas, żeby zapoznać się z informacjami, jakie przewinęły się przez media. Ze sporą ich częścią. Problem tylko z tym, że po tych dwóch tygodniach, wszystko już zaczynało mu się z wolna mieszać w głowie. Czasami wydawało mu się, że w danej kwestii nie mógł się mylić, a później zaczynał sprawdzać... i jednak nie miał racji. Może powinien wreszcie od tego odpocząć? Odetchnąć? Nabrać sił i dopiero kiedy to się uda, na nowo do wszystkiego wrócić. Już na poważnie, porządnie się tym tematem zająć.

Ograniczył się do kiwnięcia głową. Do potwierdzenia, że sprawę kojarzył. Bo i co miał tu powiedzieć? To co istotne, Ambrosia powiedziała - były w stanie go z tego wyciągnąć, ale zarazem nie były w stanie podać żadnych informacji. Czegokolwiek wyjaśnić. Nie chciały? Nie mogły? Nie wiedziały? Kolejna kwestia, którą być może warto było się zainteresować. Równie dobrze mógł być to jednak wątek stanowiący zaledwie ślepą ścieżkę. Taki, który prowadził donikąd.

Nie sprzeciwiał się. Kiedy zasugerowała, że powinni spróbować przelać tę odrobinę energii, nie oponował. Pozwolił, żeby ujęła go za rękę. Przystanął. Również kontrolnie rozejrzał się po okolicy, ta jednak wydawała się bezpieczna. Najwyraźniej pogoda nieszczególnie zachęcała do odwiedzenia plaży. Albo tej części plaży? Nie było to czymś, na co zamierzał narzekać. Jeśli już, to powinien być z tego powodu zadowolony.

- Nie jestem pewien czy to miało jakikolwiek wpływ. Może energia przelana w nieco większej ilości byłaby inaczej odczuwalna? - wzruszył ramionami. Bo nawet jeśli tak by było, to przecież nie zamierzał tego sprawdzać. Nie tutaj. Nie w tym miejscu. I nie przy udziale tej konkretnej osoby. Nie to, że jej nie ufał; że nie było to zaufanie wystarczające. Zwyczajnie nie chciał jej wykorzystywać. Nie w takim stopniu. - Nie będziemy tego tutaj sprawdzać.

Pokiwał głową, kiedy zaprzeczyła temu, jakoby się martwiła; jakoby jej jednak zależało. Nie zamierzał się z nią sprzeczać. Przyciskać jej tu i teraz do muru. Uśmiechnął się jedynie blado. Nieznacznie. Do siebie. Bo nawet na nią w tym momencie nie patrzył. Zamiast tego spojrzenie utkwił w tym, co było nadal przed nimi. Mimo wszystko mile było to poczuć. Nawet jeśli druga strona zaprzeczała.

- Ścigamy się? Obiecuje, że chwilę poczekam, żebyś miała choćby niewielką szansę na wygraną. - wskazał skinięciem głowy na molo, które z każdym kolejnym krokiem znajdywało się coraz bliżej. Widzieli je już teraz całkiem nieźle. Do pokonania nie mieli już zbyt dużej odległości. I może nawet obydwoje potrzebowali skierować myśli na inne tory? Skupić się na czymś, co było mnie skomplikowane. Nie tak trudne. Co nie prowadziło do zmartwień. Do tysiąca pytań, które jedna po drugiej prześlizgiwały się przez głowę.

entropy
What if I fall into the abyss?
What if I swing only just to miss?
Jest w niej pewna nerwowość, którą widać tak samo w gestach jak i odległym spojrzeniu zielonych oczu, pod którymi rozsiane zostały konstelacje piegów. Blond włosy ma zawsze ścięte przed ramiona. Jej drobną, niewielką (160cm) sylwetkę otacza zwykle ciężki zapach kadzideł, który wydaje się wżerać w każdy skrawek jej ciała i noszonych przez nią materiałów, ale kiedy komuś dane jest znaleźć się dostatecznie blisko, spod spodu przebija się pewna o wiele lżejsza nuta, przywodząca na myśl letnią noc, podczas której z łatwością można policzyć na niebie wszystkie gwiazdy.

Ambrosia McKinnon
#13
13.03.2024, 23:01  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.03.2024, 23:21 przez Ambrosia McKinnon.)  
Może faktycznie powinna odezwać się do Sebastiana - zaprosić go może na herbatkę, powiedzieć że fusy mówią, że wszystko będzie dobrze, a oprócz tego czy coś ciekawego wie na temat tego całego pana aurora, albo raczej co też Isobell takiego zrobiła. Chyba dlatego właśnie o tej sytuacji wspomniała, jakby wypowiedzenie tego na głos miało nie tylko Traversowi podsunąć jakiś wyraźniejszy trop, ścieżkę którą warto było zbadać, ale też i ją samą nieco ukierunkować. Ale to akurat, całe to dookoła kowenowe śledztwo - to było zadanie dla Ambrosii z przyszłości.

Teraz poczuła, jak trąca ją niemrawo zmęczenie. Było to uczucie ledwo wyczuwalne, chyba tylko dlatego, że była świadoma tego, co właśnie próbowała osiągnąć. I przez chwile miała chyba wrażenie, że może faktycznie coś zdziałała. To byłoby zdecydowanie zbyt proste, ale mimo tego, kiedy Theon powiedział, ze w sumie nic się nie zmieniło, zmarszczyła nos, krzywiąc się w niezadowoleniu.
- Nic to. Może innym razem - albo raczej z inną osobą, bo tego typu magia zwyczajnie nie była jej broszką. Ale była pewna, że jego koledzy z pewnością mogli mu polecić kogoś, kto specjalizował się w tego typu dziedzinie. Ba, może nawet sami zaprowadziliby go za rączkę.

- Ścigamy? - spojrzała na niego, jakby się z kimś na rozumy pozamieniał. Nigdy bowiem nie była asem jakichkolwiek fizycznych aktywności, nie mówiąc już nawet o tym, że zwyczajnie nie miała z nim jakichkolwiek szans. Jego ponad dwa metry wzrostu równały się długim kulasom, które sprawiały że kiedy robił krok, to ona pewnie musiała zrobić trzy. - Chyba sobie ze mnie żartujesz właśnie. Czy ty mnie kiedyś widziałeś, żebym ja biegała? - nie raz pewnie, tak po prawdzie, chociaż faktycznie częściej chodziła tupiąc zezłoszczona w podłogę (bo się gdzieś spóźniła i nie opłacało się już biec). - OSTATNI NA MOLO STAWIA OBIAD - jak jej chciał coś odpowiedzieć, to go nawet nie słuchała tylko wykrzyczała mu to, wchodząc w zdanie, kiedy jednocześnie uśmiechnęła się do niego łobuzersko, a potem tymi swoimi wątłymi rączkami popychając go, jakby miała mu tym w jakiś sposób przeszkodzić w gonieniu jej i wytrącić z równowagi. A potem rzuciła się faktycznie do biegu, w kierunku molo, które było już prawie na wyciągnięcie ręki.

Szkoda tylko, że fortuna nie stała po jej stronie i po przebiegnięciu może połowy dystansu potknęła się chyba o własne nogi i legła w piasek jak długa.

Rzut O 1d100 - 78
Sukces!

Rzut O 1d100 - 30
Akcja nieudana


she was a gentle
sort of horror
Widmo
Brązowowłosy i niebieskooki mężczyzna, wyróżniający się z tłumu przede wszystkim za sprawą swojego wzrostu. Niewielka domieszka krwi olbrzymów sprawiła, że osiągnął nieco ponad 2 metry wzrostu. Łatwo z niego czytać, w przypadku Theona emocje praktycznie zawsze są wypisane na twarzy. Nie stara się z nimi kryć. Często można go spotkać z papierosem w ręku bądź wyczuć specyficzny zapach, niekiedy lekko dominujący nad pozostałymi.

Theon Travers
#14
13.03.2024, 23:25  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.03.2024, 22:10 przez Theon Travers.)  

Dla niego również nekromancja nie była czymś, z czym sobie radził szczególnie dobrze. Przez te wszystkie lata, miał możliwość jedynie poznania podstaw. Nie znaczy to jednak, że był w tym aspekcie bezradny; że nie dysponował żadnymi możliwościami. Wiedział bowiem, wiedział bardzo dobrze, do kogo może się zwrócić, a nawet - do kogo zwrócić się w tym przypadku powinien. Bo odpowiednią osobę miał przez cały ten czas dostępną praktycznie na wyciągnięcie ręki. Musiał tylko wreszcie wykonać ten jeden, konkretny krok.

Nie zamierzał jednak dzielić się tym z blondynką. O pewnych sprawach się bowiem zwyczajnie nie mówiło. Dla dobra każdej ze stron. Dla bezpieczeństwa każdej z tych stron. Na ten moment lepiej było to tak zostawić. Nie wnikać w to dalej. Nie wchodzić głębiej.

Powiedzieć, że się tego nie spodziewał, to zdecydowanie zbyt mało. Chcąc zareagować na pierwszą część jej wypowiedzi, nie był kompletnie gotowy na to, że go popchnie, tym samym przyjmując rzucone właśnie wyzwanie. No cóż. Jak to się mawiało? Nie wierz nigdy kobiecie i takie tam.

- Ej, to... - chciał coś krzyknąć o tym, że to nieuczciwe i wbrew zasadom wyścigów na plaży, które znane są wszystkim czarodziejom, bo przecież księga ulicy mówi w tych sprawach jasno, ale nie dokończył. Nie dokończył z tego względu, że ledwie się za nią rzucił w pościg, skończył niewiele lepiej od samej Ambrosii.

Wyjebał się na ten cały piasek. I do tego prosto na swój głupi ryj, oczywista sprawa.

Ledwie przewrócił się na plecy, ledwie się odrobinę tylko ogarnął, odetchnął... zaczął się śmiać. Głośno. Szczerze. Autentycznie rozbawiony będąc tym, jak ten cały wyścig się zakończył w przypadku ich obydwojga. Gdyby mieli wziąć teraz udział w jakiś zawodach dla par czy coś w tym stylu, zapewne nie załapaliby się nawet na nagrodę pocieszenia. Za to ile radości dostarczyliby potencjalnej widowni!

- Jesteś cała? - zapytał, niezbyt śpiesznie zbierając się z ziemi. Z piasku. Powolutku. Pierw siadając, a dopiero w następnej kolejności stając wreszcie na własnych nogach. Otrzepując ubranie. - Na wypadek, gdybyś miała co do tego wątpliwości, to wiedz, że to było celowe. Tak żebyś nie czuła się głupio, że tylko Ty zaliczyłaś glebę.

No bo przecież się nie przyzna, że poruszał się po prostu równie zgrabnie, co słoń przebrany za baletnice i wciśnięty na sam środek sceny. W dodatku po to, żeby zatańczyć w samym Jeziorze Łabędzim. Co to, to nie. Były pewne granice.


Rzut Z 1d100 - 65
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 2
Akcja nieudana

Kostki mnie nie zawiodą, kostki mnie nie zawiodą...
entropy
What if I fall into the abyss?
What if I swing only just to miss?
Jest w niej pewna nerwowość, którą widać tak samo w gestach jak i odległym spojrzeniu zielonych oczu, pod którymi rozsiane zostały konstelacje piegów. Blond włosy ma zawsze ścięte przed ramiona. Jej drobną, niewielką (160cm) sylwetkę otacza zwykle ciężki zapach kadzideł, który wydaje się wżerać w każdy skrawek jej ciała i noszonych przez nią materiałów, ale kiedy komuś dane jest znaleźć się dostatecznie blisko, spod spodu przebija się pewna o wiele lżejsza nuta, przywodząca na myśl letnią noc, podczas której z łatwością można policzyć na niebie wszystkie gwiazdy.

Ambrosia McKinnon
#15
15.03.2024, 02:51  ✶  
To wcale nie było nieuczciwe, szczególnie że to ona tutaj stała na przegranej pozycji od samego początku. Nawet jego łaskawe wstrzymanie się odrobinę z pogonią nie było w stanie wyrównać szans. No i przecież nie miała szans go nawet przestawić odpowiednio tym pchnięciem, chociaż na pewno by się niezmiernie ucieszyła, gdyby na przykład wywalił się głupio i musiał pozbierać z ziemi. Ale to się nie stało, a ona i tak rzuciła się pędem przed siebie.

Szkoda, że oboje okazali się wręcz tragiczni w tak prostej czynności jak bieganie. BIEGANIE!! Samej sobie się jeszcze nawet nieszczególnie dziwiła, ale on? Miała wrażenie, że trochę piasku wylądowało w jej ustach i kiedy uniosła się na rękach, pierwsze co zrobiła to próbowała się go pozbyć, ale kiedy tylko usłyszała podnoszący się od jego strony śmiech, sama zachichotała, przecierając twarz dłonią. Zaraz jednak dźwięk ten rozbrzmiał głośniej i pewniej, zmieniając się w równie głośny i wesoły śmiech, wtórujący radośnie Theonowi.

- Tak, nic mi nie jest - zachichotała znowu, samej podnosząc się na równe nogi i otrzepując z piachu również sukienkę, na Traversa zerkając trochę przelotnie, jakby bała się że to był tylko przystanek w ich wyścigach do celu. - I zrobiłam to specjalnie! Żebyś miał jakiekolwiek szanse! - oznajmiła, próbując jeszcze odrobinę uratować swoją godność i koordynację ruchową.

- Ale nie martw się! - oznajmiła wesolutko, robiąc kolejne kroki, aż w końcu pod jej stopami znalazły się deski drewnianego molo. - Nikomu nie powiem, jak pięknie się wyłożyłeś, potykając o własne nogi! - oznajmiła, posyłając mu jeszcze przez ramię zaczepny uśmiech, idąc dalej przed siebie.
Konstrukcja molo wcale nie wydawała się aż taka nadpsuta i zdewastowana przez czas, chociaż deski składające się na kładkę momentami delikatnie chybotały się, kiedy na nich stanęła. Jej to jednak nie przeszkadzało, bo wyraźnie zadowolona z widoków czy bliskości wody, doczłapała prawie do końca pomostu.
- Widzisz, nie jest wcale tak źle! - zawołała jeszcze do niego, ale nie spojrzała na to, czy sam postanowił wejść na molo, wzrok kierując raczej na chłodną taflę wody, bo nagle zdała sobie sprawę z tego, że oprócz szumu leniwie obijających się o belki fal, słyszy coś jeszcze. Śpiew, który zdawał się wlewać do jej głowy i słodyczą oblepiać jej umysł, unosił się nad falami. Miała wrażenie, że nawet jeśli po chwili ucichł, a pod wodą poruszyło się coś, co pewnie powinna przynajmniej zignorować, głos istoty wciąż obijał się echem w jej głowie, kusząc i wabiąc.

Dlatego w końcu, stojąc na krawędzi molo, zrobiła o jeden krok za dużo. Ginąc Theonowi z oczu w głębi niebieskiej toni.


she was a gentle
sort of horror
Widmo
Brązowowłosy i niebieskooki mężczyzna, wyróżniający się z tłumu przede wszystkim za sprawą swojego wzrostu. Niewielka domieszka krwi olbrzymów sprawiła, że osiągnął nieco ponad 2 metry wzrostu. Łatwo z niego czytać, w przypadku Theona emocje praktycznie zawsze są wypisane na twarzy. Nie stara się z nimi kryć. Często można go spotkać z papierosem w ręku bądź wyczuć specyficzny zapach, niekiedy lekko dominujący nad pozostałymi.

Theon Travers
#16
15.03.2024, 11:45  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.03.2024, 12:18 przez Theon Travers.)  

- Nie wiem o czym mówisz, McKinnon. – nadal rozbawiony, zareagował na jej słowa. Na to, że o tym zdarzeniu sprzed chwili nikomu nie powie. Tylko o jakim zdarzeniu ona teraz mówiła? Przecież nic takiego nie miało miejsca. Nie zdarzyło się. Po prostu szli, we dwoje, wzdłuż tej cholernej plaży. Spacerkiem. Theon dałby sobie w tym momencie rękę odciąć za to, że przecież wcale tutaj nie biegali. Bo przecież by o tym tak po prostu nie zapomniał.

Pozwolił, żeby szła przodem; żeby była o te dwa, może trzy kroki przed nim. Pierwsza dotarła na molo. Po prostu ją obserwował. Może też przy okazji o czymś myślał? Nawet jeśli, to nie miała czasu się tym zainteresować. Dotarła do celu i pozwoliła na to, żeby porwał ją syreni śpiew. Wołanie? On zaś nie od razu zorientował się w tym, że coś było nie tak.

- Tam zaraz się coś pod Tobą załamie, ale jak uważasz! – odkrzyknął, wciąż nieprzekonany odnośnie tego, czy te molo nadawało się aby na nie wejść. To było bezpieczne? Dla niego, z wolna zbliżającego się do tej drewnianej konstrukcji, prezentowało się raczej kiepsko. Mało stabilnie?

Może gdyby więcej uwagi poświęcił blondynce, w porę zorientowałby się w tym, że coś jest nie tak. I że to nie drewniane, nadgryzione przez czas molo, stanowi w tym przypadku prawdziwe zagrożenie. Zamiast tego, stojąc wciąż na brzegu, sprawdzał jeden z drewnianych pali. Naciskał na mało stabilny element konstrukcji, mamrocząc pod nosem coś o tym, że ktoś powinien coś z tym zrobić. Albo zabezpieczyć, albo się tego cholerstwa pozbyć.

Kiedy zaś uznał, że może jednak na to cholerstwo wejść, i że – być może – się ono pod jego ciężarem nie zarwie, to Ambrosii już nie było. A przynajmniej nie było jej tam, gdzie widział ją jeszcze tych kilka chwil wcześniej. Wyrzucił z siebie jakieś niewyraźne, niezrozumiałe przekleństwo. Było to trochę jakby déjà vu. Bo w innym miejscu, kilka tygodni wcześniej, inna kobieta…

Nie namyślał się długo, rzucając się w stronę tego miejsca, gdzie tafla wody była mniej spokojna. Gdzie zdawało się coś pod nią niknąć. Znikać? Nie tracił czasu na dobycie różdżki. Nie była mu potrzebna, choć też nie było to czymś z czym zwykł się jakoś bardziej obnosić. Pewne rzeczy warto było bowiem zachować tylko dla samego siebie.

I może nawet by zdążył, gdyby nie to, że jedna z desek nie utrzymała jego ciężaru, załamała się, ledwie zrobił tych kilka kroków do przodu. Ograniczyło to jego możliwości. Zabrało też cenny czas. Tak bardzo teraz im potrzebny. Bo przecież w takich chwilach ciężko było myśleć jasno. Niełatwo było podjąć tę właściwą decyzję. Najlepszą możliwą.

Wreszcie uwolnił nogę i mimo lekkiego bólu, który na skutek tego drobnego wypadku zdawał się odczuwać, po prostu rzucił się do wody. Instynktownie. Nie zastanawiając się na tym czy było to rozwiązanie dobre. Bezpieczne dla niego? Nawet nie myśląc o tym, że gdyby coś poszło nie tak, ta cholerna syrena miałaby dwie ofiary zamiast jednej.

I chyba, tak dla odmiany, tym razem los nie chciał mu robić pod górkę. Wszystkiego utrudniać. Bo choć trwało to dłużej niż zakładał, zdołał się do niej dostać. Dał radę nawet pochwycić ją za rękę. Pociągnąć w swoją stronę. Wyciągnąć na powierzchnie.


Rzut N 1d100 - 21
Akcja nieudana
- na percepcje
Rzut Z 1d100 - 22
Akcja nieudana
- na bohaterowanie
Rzut Z 1d100 - 76
Sukces!
- na bohaterowanie #2
entropy
What if I fall into the abyss?
What if I swing only just to miss?
Jest w niej pewna nerwowość, którą widać tak samo w gestach jak i odległym spojrzeniu zielonych oczu, pod którymi rozsiane zostały konstelacje piegów. Blond włosy ma zawsze ścięte przed ramiona. Jej drobną, niewielką (160cm) sylwetkę otacza zwykle ciężki zapach kadzideł, który wydaje się wżerać w każdy skrawek jej ciała i noszonych przez nią materiałów, ale kiedy komuś dane jest znaleźć się dostatecznie blisko, spod spodu przebija się pewna o wiele lżejsza nuta, przywodząca na myśl letnią noc, podczas której z łatwością można policzyć na niebie wszystkie gwiazdy.

Ambrosia McKinnon
#17
25.03.2024, 20:10  ✶  
Cóż, przynajmniej nie miał racji.

A jakby nie patrzeć, to była dla niej bardzo pocieszająca myśl, albo raczej byłaby, gdyby coś teraz przez jej pustą głowę przemknęło, kiedy woda zamknęła się nad nią chłodnym objęciem. Ale umysł wypełniała jej tylko i wyłącznie słodka piosenka, której melodia ciągnęła ją gdzieś dalej i dalej, w objęcia skrytej między falami istoty.

Kojarzyła jej się w tym momencie Lorraine. Jej przyjemna, upijająca aura, którą potrafiła roztaczać dookoła siebie, kiedy korzystała z wilego uroku. Jej dotyk, tak samo jak ten kryjącej się w toni syreny, zachęcał do pozostania w jej objęciach na dłużej, na zawsze, a jej pocałunki pozwalały zachłysnąć się trwającą w tym momencie chwilą.

A Rosie w tym momencie bardzo skora właśnie była do tego, żeby się absolutnie w tym wszystkim zapomnieć. O spacerze po plaży, o problemach Theona, jego małej tajemnicy, ale też i o wszystkim tym, co czekało na nią w Londynie. Pewnie byłaby w stanie oddać się temu zapomnieniu bezgranicznie, gdyby po pierwsze - nie była zmuszona oddychać, a pod drugie, nie poczuła na swojej ręce dotyku kogoś jeszcze.

Brak tlenu był chyba najbardziej tutaj problematyczny, paląc w płuca i zmuszając by chociaż odrobinę otrząsnęła się ze stanu, w który wprawiła ją syrenia pieśń. Jeszcze jeden, ostatni pocałunek, pomyślała sobie McKinnon, wyraźnie niezdecydowana, ale Travers szarpnął ją ku górze, skutecznie wyrywając z uścisku podwodnej uwodzicielki.

Kiedy jeszcze obmywały ją chłodne, ciemne fale, Rosie chyba nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, jak daleko w swojej podróży na dno była. Dopiero kiedy jej głowa wychynęła na powierzchnię, a świeże powietrze wdarło się do płuc, razem z nim przyszło właściwe otrzeźwienie. I kaszel, bo blondynka zachłysnęła się gwałtownie na przemian to łapczywie biorąc kolejny oddech, to pozbywając się resztek wody. Trochę zmieszane spojrzenie przetoczyło się dookoła nich, przeskakując po kołyszącej się wodzie, aż wreszcie zogniskowało na twarzy mężczyzny.
- Widziałeś to? - zapytała, trochę chyba specjalnie, żeby sobie przypadkiem nie pomyślał, że właśnie próbowała się z własnej woli na jego oczach utopić. Bo przecież nie miała bladego pojęcia, że Theon przeżywał tutaj powtórkę z rozrywki, jeśli chodzi o koncept; piękna pani pozna piękną syrenę. - Ale... - zakaszlała jeszcze, dłonią przecierając oczy. - Przynajmniej pomost się nie załamał, prawda? - zapytała, a wcześniejsze skołowanie ustąpiło wreszcie zadziornemu uśmieszkowi, a zaraz po tym chlusnęła mu wodą w twarz. Bo przecież nie mogła wiedzieć, że kiedy tak rzucił się jej bohatersko na pomoc, to w międzyczasie udało mu się utknąć przez zarwaną deskę. - Dziękuję. - rzuciła wreszcie, na moment przygryzając wargę, co dość szybko przerodziło się w odrobinę niezręczny uśmiech. Ale potem poruszyła rękoma, wreszcie kierując się powoli w stronę brzegu.


she was a gentle
sort of horror
Widmo
Brązowowłosy i niebieskooki mężczyzna, wyróżniający się z tłumu przede wszystkim za sprawą swojego wzrostu. Niewielka domieszka krwi olbrzymów sprawiła, że osiągnął nieco ponad 2 metry wzrostu. Łatwo z niego czytać, w przypadku Theona emocje praktycznie zawsze są wypisane na twarzy. Nie stara się z nimi kryć. Często można go spotkać z papierosem w ręku bądź wyczuć specyficzny zapach, niekiedy lekko dominujący nad pozostałymi.

Theon Travers
#18
27.03.2024, 19:29  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.04.2024, 23:35 przez Theon Travers.)  

Doskonale wszystko widział. Nie umknął mu ani jeden szczegół. Mimo tego na pytanie Ambrosii nie odpowiedział. Możliwe, że nawet go nie zarejestrował. Zanadto bowiem skupiony był na tym, aby wydostać blondynkę z objęć syreny, wyciągnąć na powierzchnie, a następnie dojść do siebie. Wypuścił ją z własnych objęć. Pozwolił, aby do brzegu dostała się już o własnych siłach. Bez jego pomocy. Może trochę lekkomyślnie, ale też nie ma co się oszukiwać - nie myślał teraz do końca trzeźwo.

Ocuciło go dopiero to chluśnięcie wodą. Te krople, które rozbiły się o jego twarz.

- Cholera, Rosie! - wyrzucił z siebie. Musiał potrząsnąć głową. Musiał odgarnąć do tyłu mokre kosmki włosów. W innych okolicznościach pewnie odwdzięczyłby jej się tym samym, ale to nie były inne okoliczności. - Jesteś cała, wszystko w porządku? - nie odpowiedział na jej dziękuje, zamiast tego zadał pytanie, ruszając nieśpiesznie w kierunku brzegu. Tak, żeby być w stanie zareagować, gdyby ponownie coś zdecydowało się zaatakować przyjaciółkę.

W zasadzie to wcale nie takie coś. Syrena.

Tym razem nie zbliżył się do molo, zamiast tego wychodząc na brzeg i rzucając się prosto na piasek. Jakoś tak nie chciało mu się raz jeszcze walczyć z drewnianymi deskami. Zwłaszcza, że jedną nogę miał już porządnie obtartą na wysokości kostki. Obolałą. Czy całą? Na to na razie wyglądało, choć nie dało się zaprzeczyć temu, że trochę bolało. Tak odrobinę. A kiedy mężczyzna mówił, że boli, to nierzadko był wręcz umierający.

- Twoje molo było tak stabilne, że o mały włos, a przyglądałbym się Twojej randce, uwięziony pomiędzy jego deskami. - wreszcie się odezwał, choć zajęło mu to kilka chwil. Chwil nieco dłuższych. Musiał pierw kilka razy zaczerpnąć powietrza. Uspokoić się. Uspokoić swoje nerwy. - Zastanawiam się czy w tej okolicy została już odnotowana aktywność syren... - dodał jeszcze, zastanawiając się nad tym, o co w tym wszystkim chodziło. Bo wszystkie te powtarzające się ataki... to nie brzmiało dobrze. A o ile orientował się w temacie, ten konkretny atak nie był przecież jedynym. Sam z syreną zdążył już spotkać się dwukrotnie. Wątpliwa przyjemność, której wolałby uniknąć. Gdyby tylko ktokolwiek dał mu w tym przypadku wybór.

Najwyraźniej jednak albo za bardzo ciągnęło go w okolice zbiorników wodnych, albo do kobiet, które dla syren były wyjątkowo atrakcyjne.

entropy
What if I fall into the abyss?
What if I swing only just to miss?
Jest w niej pewna nerwowość, którą widać tak samo w gestach jak i odległym spojrzeniu zielonych oczu, pod którymi rozsiane zostały konstelacje piegów. Blond włosy ma zawsze ścięte przed ramiona. Jej drobną, niewielką (160cm) sylwetkę otacza zwykle ciężki zapach kadzideł, który wydaje się wżerać w każdy skrawek jej ciała i noszonych przez nią materiałów, ale kiedy komuś dane jest znaleźć się dostatecznie blisko, spod spodu przebija się pewna o wiele lżejsza nuta, przywodząca na myśl letnią noc, podczas której z łatwością można policzyć na niebie wszystkie gwiazdy.

Ambrosia McKinnon
#19
23.04.2024, 02:27  ✶  
Bezpiecznie dotarli do brzegu i całe szczęście, bo przygoda z syreną, nawet jeśli stosunkowo krótka, wciąż zdążyła ją zmęczyć. Wciąż miała lekki mętlik w głowie, a myśli mimowolnie uciekały do piosenki, która w pierwszej kolejności wpakowała ją w tę sytuację. W pewnym momencie nawet złapała się trochę na tym, że chciałaby kiedyś znowu ją usłyszeć, ale chłodna woda i praca mięśni powoli ten pomysł wytłukły jej z głowy. Przynajmniej na ten moment.

- Tak, nic mi nie jest - uspokoiła go, chociaż pod nosem uśmiechnęła się się głupio, jakby ta cała sytuacja nieco ją bawiła. Ale co innego miała w tym momencie zrobić, rozpłakać się? To by w sumie do niej trochę pasowało, biorąc pod uwagę jak wiele sytuacji było w stanie skończyć się dla niej łzami w oczach, ale teraz nie było w niej złości, która zwykle doprowadzała ją do takiego stanu.

Dopłynęli wreszcie do bezpiecznego powodu wody, gdzie stopy mogły dotknąć podłoża i resztę drogi do brzegu przeszli popychani falami. W jakiś sposób te ostatnie metry bardziej ją zmęczyły niż wcześniejsze przedzieranie się przez wodę.
- Oh - rzuciła, trochę niefrasobliwie, odgarniając z twarzy mokre kosmyki włosów, dopiero po tym przyglądając mu się nieco uważniej, szukając ewentualnych miejsc wymagających ojojania. - Ale to tylko jedna deska - co bardzo łatwo można było przetłumaczyć na kolejne miałam rację. - Nic ci nie jest? W sensie, nie chcę ci ujmować, ale jak sobie zrobiłeś bubu ratując mnie, to czuję się trochę za to odpowiedzialna - tylko trochę. Sapnęła, łapiąc parę głębszych oddechów, wciąż zmęczona po wysiłku fizycznym, jakim było dostanie się do brzegu, a nie do mola, które nawet jeśli było bliżej, to z jakąś dziwną potulnością ominęła, podążając za Traversem. - Chcesz mi powiedzieć, że to nie pierwszy twój taki przypadek? Ratowałeś już damy z opresji, czy może to ciebie ratowano? Śpiewała tak ładnie, że nie zdziwiłabym się jakbyś sam skoczył - uśmiechnęła się do niego, ale wcale nie zgryźliwie, a raczej z pewnym zainteresowaniem. Sięgnęła też dłonią do włosów, pobieżnie wyciskając z nich słoną wodę.


she was a gentle
sort of horror
Widmo
Brązowowłosy i niebieskooki mężczyzna, wyróżniający się z tłumu przede wszystkim za sprawą swojego wzrostu. Niewielka domieszka krwi olbrzymów sprawiła, że osiągnął nieco ponad 2 metry wzrostu. Łatwo z niego czytać, w przypadku Theona emocje praktycznie zawsze są wypisane na twarzy. Nie stara się z nimi kryć. Często można go spotkać z papierosem w ręku bądź wyczuć specyficzny zapach, niekiedy lekko dominujący nad pozostałymi.

Theon Travers
#20
25.04.2024, 14:51  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.04.2024, 14:52 przez Theon Travers.)  

Pokręcił głową, zapytany o to czy nic mu nie jest. Nawet jeśli noga była trochę obolała, obdarta, to nie bardzo miał tutaj na co narzekać. Umierający nie był, to się liczyło. Wyglądało na to, że obydwoje mieli w tym przypadku całkiem sporo szczęścia.

- Jest w porządku. - odezwał się.

Nieco więcej czasu zajęło mu ustosunkowanie się do kolejnej kwestii. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się prosto w wodę. Teraz tak spokojną. Niezmąconą. Jakby to wszystko nie miało wcale miejsca. Wreszcie westchnął.

- Zdarzyło się to już dwa razy, tylko w zupełnie innym miejscu. W okolicy rodzinnej posiadłości mamy spore jezioro. I molo. W trochę lepszym stanie niż te tutaj, ale to bez znaczenia... - na chwilę przeniósł spojrzenie na wspomniane molo. - Za pierwszym razem to ja dałem się temu porwać, za drugim musiałem wyciągać z wody Lycoris. - uśmiechnął się, sam do siebie. Ciężko było jednak powiedzieć, co ten nieznaczny uśmiech miał znaczyć. Może to co zawsze? Kiedy chodziło o Lycoris... chyba wszyscy wiedzieli jak miały się sprawy. Wszyscy oprócz tej dwójki, która przez lata uparcie powtarzała, że to jedynie przyjaźń. Tylko ona i nic więcej. - Słyszałem też o kilku innych takich przypadkach, ale to wszystko miało miejsce wiosną. Chyba wiosną? Myślałem, że do tej pory już się uspokoiło.

Wzruszył ramionami. Prawda była taka, że po tym jak się obudził w połowie maja, zajęty był zupełnie innymi kwestiami. I sprawą syren przestał się interesować. Wydawało mu się ponadto, że i w gazetach częściej pisali o innych kwestiach, niż tych dziwnych, syrenich atakach. O Beltane. Konsekwencjach tego ataku. O zimnych. Limbo. I tak dalej.

Może po prostu inne kwestie zeszły na dalszy plan?

- Jeśli będziesz chciała to zgłosić, to byłoby dobrze pominąć w tym mój udział. - w tym momencie wreszcie spojrzał w jej kierunku. Poważny. Pewny, że tak musiało być. Nie chciał się pchać w ręce Ministerstwa w swoim obecnym stanie. Aż tak bardzo kusić losu. W innych okolicznościach chętnie by pomógł, ale teraz nie mógł sobie na to pozwolić. A ona musiała zdawać sobie sprawę z tego, czym konkretnie było to podyktowane. 

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Theon Travers (4326), Ambrosia McKinnon (4559)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa