23.04.2024, 23:10 ✶
Londyn zaścielała gruba warstwa śniegu i kiedy tak szła przez Nokturn, wsłuchiwała się w jego skrzypienie pod stopami, spojrzeniem wynajdując zbite grudy na chodniku, które mogłaby z satysfakcją rozdeptać. Było już po świętach i panował ten dziwny, parodniowy okres oczekiwania do obchodów Nowego Roku, kiedy nie do końca było wiadomo co ze sobą zrobić. Ona cieszyła się, jak zwykle w tym okresie, ciepłem rodzinnego domu, tych parę dni spędzają właśnie nie w Ataraxii, a grając z matką w karty, albo dla rozrywki doprowadzając ojca do pasji.
Minęło już tyle czasu, odkąd Hades zapadł się pod ziemię, jednak za każdym razem kiedy patrzyła na matkę, nie mogła pozbyć się wrażenia, że widmo straty syna stało się nieodłącznym wyrazem, który czaił się gdzieś w delikatnych zmarszczkach, które żłobiły jej rysy. Głównie dlatego zaczęli zamawiać więcej eliksirów; na uspokojenie, na bezsenność, wzmacniające, łagodzące migreny... ojciec co jakiś czas wciskał jej w dłoń listę, kiedy akurat była pod ręką, żeby przeszła się na część Alei Horyzontalnej, która wyglądała na Pokątną.
Nacisnęła klamkę drzwi wejściowych, prowadzących do gabinetu Annaleigh, tupiąc lekko butami na wycieraczce, żeby zrzucić z nich przylepiony do podeszew śnieg. Paroma kolejnymi ruchami dłoni strzepnęła płatki z ramion i czerwonego bereciku, który miała założony na głowę, przeczesując jeszcze palcami grzywkę. Zawsze wydawało jej się to odrobinę dziwne, bo przecież zazwyczaj nie przepadało się za zapachami w miejscach gdzie działa się medycyna, ale unoszący się w gabinecie kwiatowo-ziołowy zapach nawet przypadał jej do gustu. Zastanawiała się, czy jego przyjemne właściwości były zasługą samego aromatu, czy może jednak były to jakieś specjalnie przygotowane kadzidła. W każdym razie, wreszcie gotowa, odstąpiła wreszcie od drzwi.
- Dzień dobry, Annaleigh, przyszłam odebrać zamówienie - rzuciła wesoło dźwięczącym głosem, kiedy jej spojrzenie wreszcie natrafiło na sylwetkę właścicielki. Znały się jeszcze z Hogwartu, ale Rosie zawsze miała wrażenie, że pani Dolohov mogła ją kojarzyć co najwyżej jako uczennicę niskich lotów, której pomoc gwarantowała jej satysfakcję, ale co najwyżej ze zdobywania punktów dla domu za pracę charytatywną i prowadzenie korepetycji. - Jak tam minęły ci święta? Dobrze się bawiłaś?
Minęło już tyle czasu, odkąd Hades zapadł się pod ziemię, jednak za każdym razem kiedy patrzyła na matkę, nie mogła pozbyć się wrażenia, że widmo straty syna stało się nieodłącznym wyrazem, który czaił się gdzieś w delikatnych zmarszczkach, które żłobiły jej rysy. Głównie dlatego zaczęli zamawiać więcej eliksirów; na uspokojenie, na bezsenność, wzmacniające, łagodzące migreny... ojciec co jakiś czas wciskał jej w dłoń listę, kiedy akurat była pod ręką, żeby przeszła się na część Alei Horyzontalnej, która wyglądała na Pokątną.
Nacisnęła klamkę drzwi wejściowych, prowadzących do gabinetu Annaleigh, tupiąc lekko butami na wycieraczce, żeby zrzucić z nich przylepiony do podeszew śnieg. Paroma kolejnymi ruchami dłoni strzepnęła płatki z ramion i czerwonego bereciku, który miała założony na głowę, przeczesując jeszcze palcami grzywkę. Zawsze wydawało jej się to odrobinę dziwne, bo przecież zazwyczaj nie przepadało się za zapachami w miejscach gdzie działa się medycyna, ale unoszący się w gabinecie kwiatowo-ziołowy zapach nawet przypadał jej do gustu. Zastanawiała się, czy jego przyjemne właściwości były zasługą samego aromatu, czy może jednak były to jakieś specjalnie przygotowane kadzidła. W każdym razie, wreszcie gotowa, odstąpiła wreszcie od drzwi.
- Dzień dobry, Annaleigh, przyszłam odebrać zamówienie - rzuciła wesoło dźwięczącym głosem, kiedy jej spojrzenie wreszcie natrafiło na sylwetkę właścicielki. Znały się jeszcze z Hogwartu, ale Rosie zawsze miała wrażenie, że pani Dolohov mogła ją kojarzyć co najwyżej jako uczennicę niskich lotów, której pomoc gwarantowała jej satysfakcję, ale co najwyżej ze zdobywania punktów dla domu za pracę charytatywną i prowadzenie korepetycji. - Jak tam minęły ci święta? Dobrze się bawiłaś?
she was a gentle
sort of horror
sort of horror