• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
1972, Wiosna, Ostara | Na ratunek przyszła wiosna - Stragany

1972, Wiosna, Ostara | Na ratunek przyszła wiosna - Stragany
Widmo

Peregrin McGonagall
#71
19.12.2022, 14:53  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.12.2022, 11:32 przez Morgana le Fay.)  

Długi spacer po lesie był dobry wstępem do poczucia klimatu obchodów Ostary, jednak prawdziwe świętowanie nie odbywało się tylko na polanie ognisk. Festyn rozciągał się aż do Doliny Godryka, a może raczej od niej? Większość przybyszów rozpoczynała świętowanie właśnie tutaj - odwrotnie niż zrobił to McGonagall. Przyleciał on tu bowiem na własnych skrzydłach, zamiast korzystać z, zazwyczaj zatłoczonych, kominków fiuu lub innych środków publicznego magicznego transportu. Nie nastawiał się na zalezienie jakichś konkretnych smakołyków lub atrakcji, chciał po prostu zrobić przegląd tego, co jest dostępne w tym roku. Nie żeby każdej wiosny nie było podobnie, ale jednak człowiek nigdy nie potrafi odmówić sobie tej jednej przechadzki od samego początku, do samego końca. Nie zamierzał obkupić się na każdym stoisku, ale przy wielu zatrzymywał się na chwilę i oglądał. Najczęściej trwało do momentu gdy w jego kierunku padało pytanie: "W czym mogę pomóc?". Wtedy uśmiechał się z zakłopotaniem, bo przecież tylko oglądał, ale jakoś nie chciało mu to nigdy przejść przez gardło. Po kilku sekundach musiał więc odejść, aby to niezręczne milczenie nie trwało bez końca. I tak spacerował od jednego straganu do drugiego, ciesząc oczy i nos, bo była to uczta dla wielu zmysłów. Świeże i słodkie zapachy unosiły się na wiosennym powietrzu sprawiając, że wszyscy wydawali się być w świetnym humorach. Było głośno i gwarno, ale nie aż tak ciasno. Nie lubił przepychać się przez tłum czy omijać jakieś zawalidrogi. Z zadowoleniem stwierdził, że pomimo tych wszystkich ludzi dookoła, ma wokół siebie wystarczająco dużo miejsca, aby ta krótka przechadzka cieszyła go, zamiast męczyć.

Jego zainteresowanie wzbudziła loteria, którą organizował jakiś goblin. Oczywiście nie mogło tu zabraknąć odrobiny festiwalowego hazardu, więc Peregrin też pociągnął los, bo w sumie czemu by nie.

wiadomość pozafabularna
Rzut 1d6 - 1

1 - przegrywasz wszystko

Nie wiedział w jaki sposób, ale ten mały spryciarz na pewno jakoś to ustawił. Przez chwilę krew się w nim zagotowała, bo przecież nikt nie lubi przegrywać. Oczywiście powstało w nim też silne i niezawisłe postanowienie, że już nigdy nie da się wciągnąć w takie podejrzane loterie, ale z drugiej strony, po ostatnim razie miał dokładnie takie samo silne i niezawisłe postanowienie. Tylko że teraz szanse były większe! Atrakcyjne nagrody, prawie pewna wygrana... Ano właśnie, prawie robi jednak tą wielką różnicę. Skwaszony czarodziej odszedł od tego podejrzanego koła i ponownie zaczął krążyć od stoiska do stoiska. W końcu trafił tam, gdzie trzy piękne panie rozdawały jakąś pyszną herbatkę, po której wypiciu każdy miał błogi wyraz twarzy.
- Dajcie mi trochę tej melisy, bo normalnie zaraz nie wytrzymam... - Emocje po przegranej dalej w nim buzowały, przynajmniej dopóki nie wziął pierwszego łyka. Gdy jedna z dziewcząt podała mu napar, spróbował go bez żadnych ceremonii i dopiero po chwili poczuł to, co powinien. Rzeczywiście było tutaj coś, co bardzo mu smakowało, choć nie potrafił określić tego konkretnie. Mieszanka ulubionych smaków i zapachów z przeszłości sprawiła, że na chwilę zapomniał o tym małym oszuście i ponownie mógł się zrelaksować. Taka magia była mu teraz potrzebna. Przystanął na chwilę i zaczął sączyć swoją porcję powoli, aby nie rozstać się za szybko z tym błogim uczuciem. Gdy po kilku minutach kończył, ponownie był już spokojnym i zrównoważonym człowiekiem. Podziękował pięknie i zadowolony ruszył dalej, choć już niewiele zostało mu do obejrzenia. Niedługo później natknął się na tą pomyloną co chodziła z workiem i chichotała jak pomy... jak zwykle. Oczywiście, silne i niezawisłe postanowienie nie obejmowało takich zabaw, przy których nie można było nic stracić, więc bez wyrzutów sumienia wpakował dłoń do worka Sally.
wiadomość pozafabularna
Rzut TakNie 1d2 - 2
Nie

Rzut TakNie 1d2 - 1
Tak

Rzut TakNie 1d2 - 2
Nie

Loteria rozliczona
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#72
20.12.2022, 23:40  ✶  

Norka na pewno porozmawia o tym, co zaszło chwilę wcześniej z Fergusem. Widział, że dosyć mocno w nią uderzyły słowa Szeptuchy, zauważyła, że dostrzegł jej poruszenie, także nie będzie miała innego wyjścia, podzieli się z nim więc tym wszystkim, choć nie do końca uśmiechało jej się o tym mówić. Poczuła bowiem dziwny ciężar na swoim ciele, poczuła się winna, chociaż nikomu nie zrobiła krzywdy. Kobieta wywołała w niej nieprzyjemne emocje. Musiała jednak jak najszybciej wrócić do zachowania sprzed chwili, bo jeszcze Mabel zauważy, że coś jest nie tak. Znała ją przecież bardziej niż wszyscy inni, potrafiła wyczuć zmiany w jej zachowaniu, a nie chciała, żeby córka zaczęła wypytywać o to, co się wydarzyło.

- Szkoda, że nie mamy wozu, może moglibyśmy jakiś pożyczyć? Ci ludzie wyglądają na miłych, oddamy im go, jak zawieziemy wszystko do mnie!- Mabel chyba sama nie do końca wierzyła, że ten pomysł wypali, ale warto było spróbować. - Mam duże kieszenie, na pewno się dużo zmieści! Podoba mi się ten pomysł wujku, jesteś najlepszy!- Czy mówiła to każdemu wujkowi i każdej cioci? Być może, czy wszyscy dzięki temu czuli się wyjątkowi? Na tym jej zależało, nie chciała w końcu nikomu robić przykrości. Naprawdę uwielbiała wszystkich swoich przyszywanych wujków i ciotki.

Nora szła za Fergusem i Mabel, próbowała zająć czymś myśli, dostrzegła stragan, na którym były sprzedawane nasiona i zioła, postanowiła skorzystać z okazji i zakupić paczkę. Na pewno jej się przydadzą przy eksperymentach w kuchni. Zgubiła na moment córkę z przyjacielem, jednak bardzo dobrze wiedziała dokąd zmierzają, wierzyła, że Fergus jest w stanie chwilę się nią sam zaopiekować, na pewno sobie poradzi. Figg odetchnęła, udało jej się odsunąć od siebie te wszystkie myśli, które zaczęły ją nachodzić.

Ollivander mógł wykorzystać moment, w którym Norka była przy stoisku z ziołami, także plan okazał się być całkiem niezły. Kobieta nie zauważyła jaką ilość żab zamierzał kupić jej córce, na całe szczęście, bo dostałby reprymendę. - Nie powiem jej nic! Będę Cię kryć wuja, mama jest tam daleko! Mamy czas.- Mabale nie przestawała jednak sprawdzać, czy rodzicielka się nie zbliża, plan wujka Fergusa brzmiał idealnie - więcej żab dla niej, będzie je musiała później tylko jakoś przenieść, ale na razie się o to nie martwiła.

Norka doszła do nich, kiedy znajdowali się przy stoisku z amuletami, a właściwie to od niego odchodzili. Nie było jej dane zobaczyć, co zrobił Fergus, co innego jednak z Mabel. Dziewczynka widziała, jak wujek schował amulet do kieszeni, nie zapłacił za niego, czy można tak robić? Co jeśli trafią do więzienia. Mabel na moment zamilkła, nie wiedziała, jak się zachować, nie chciała, żeby ktoś zabrał stąd Fergusa. Pociągnęła go za rękaw. - Wujku, chyba zapomniałeś zapłacić...- Nie przyjmowała w ogóle, że mógł zabrać to celowo.

- Już jestem.- Powiedziała Norka, kiedy znalazła się przy tej dwójce. - Co tutaj knujecie?- Miała wrażenie, że jest coś na rzeczy, choć może było to przewrażliwienie? - Nic mamo, coś ty...- Mabel spojrzała na nią tymi swoimi niebieskimi oczami... czuła, że to nie do końca prawda, ale odpuściła.

Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#73
22.12.2022, 14:33  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.12.2022, 10:46 przez Florence Bulstrode.)  
Florence nie zdążyła zaczepić Loretty. Najpierw sama została zaczepiona i to przez osobę, której nie znała i której uwagi nie spodziewała się ściągnąć. W pierwszej chwili uzdrowicielka założyła, że ma do czynienia z wariatką i miała zamiar grzecznie (lub mniej grzecznie, gdyby ta okazała się natarczywa) ją zbyć… ale coś w jej słowach, w tym czym ja ciebie próbuję zaskoczyć… sprawiło, że niepokój, towarzyszący kobiecie od rana, nasilił się.
Jasnowidzka, najwyraźniej bardziej wprawiona w tej sztuce niż sama Florence, czy tylko ktoś, kto taką starał się udawać?
Zwróciła na Szeptuchę spojrzenie chłodnych, jasnych oczu. Powiedziałaby do niej chętnie coś o tym, że dzielenie się z ludźmi przepowiedniami bez ich zgody nie jest zbyt kulturalne, a gdy już się coś przepowiada, wypada przy tym wyrażać się jasno, ale nie zdążyła: ta już obracała się, już znikała w tłumie, już gdzieś odeszła, nieść kolejnej osobie wieści o grozie i zniszczeniu zapewne. Przy okazji ktoś stanął między Bulstrode a Lestrange i niewysoka Loretta znikła Florence z oczu. Nie szkodzi. I tak odechciało się jej tej „dobrej zabawy” i zaczepienia dostrzeżonej w tłumie znajomej. I w ogóle wszystkiego.
Obróciła się na pięcie, po czym powędrowała w inną stronę. Wyraz twarzy miała spokojny, chociaż jej ręka jakby odruchowo wsunęła się do kieszeni płaszcza, mocno zacisnęła na różdżce. Wypuściła ją, kiedy ktoś ją popchnął tak, że z trudem zachowała równowagę, by nie wpaść na stoisko z łakociami. I omal nie zderzyła się… tak, z Eunice Malfoy. To znaczy z od niedawna: Eunice Black. Florence niby pamiętała, ale w przypadku stażystów jakoś zawsze miała zakodowane pierwotne nazwiska.
- Pani Black – przywitała się. W pierwszej chwili miała zamiar powiedzieć coś uprzejmego, a potem się oddalić, zaraz jednak się rozmyśliła. Ona sama rzadko bywała na sabatach, ale Eunice, jako córka Malfoyów, mogła uczestniczyć w nich znacznie częściej. Zwłaszcza, że nie miała takiej obsesji na punkcie pracy jak Florence. – Słyszała może pani o… hm, zaraz, jak ją nazywają… Szeptusze? Chyba mignęła mi w tłumie, trochę dziwne indywiduum. Ciemne włosy, ciemna karnacja, mniej więcej taki wzrost – powiedziała, pokazując przy tym, ile ma Szeptucha.
Mogła spróbować dowiedzieć się o niej czegoś więcej.
To wcale nie tak, że przejęła się jej słowami.
Po prostu…
…na wszelki wypadek.
"Toby"
There's a starman waiting in the sky
He'd like to come and meet us
Fergus jest dość wysoki, bo mierzy metr osiemdziesiąt wzrostu, a do tego dość chudy. Patrząc na niego, ma się wrażenie, że może się złamać na pół. Ma długie, wiecznie rozczochrane włosy, które związuje, kiedy musi się skupić lub nad czymś pracuje i brązowe oczy w odcieniu czekolady. Zazwyczaj jest dosyć nerwowy i intensywnie gestykuluje, kiedy mówi. Jest leworęczny.

Fergus Ollivander
#74
22.12.2022, 19:35  ✶  
Nieobecność Nory, początkowo mentalna, przerodziła się w rzeczywistą, kiedy się rozdzieli. Chociaż Fergus chciał ją jakoś wesprzeć i zająć się Mabel na tyle, na ile potrafił, nie uważał się za odpowiednią niańkę dla dzieci. Nie w momencie, kiedy nie radził sobie dobrze sam ze sobą. Jak miał jeszcze sprawować pieczę nad drugim, w dodatku zupełnie niewinnym i jeszcze wierzącym w nieskazitelność świata człowiekiem?
Chciał sprawić dziewczynce frajdę, kupując jej mnóstwo słodyczy i nawiązując z nią pakt przeciwko jej matce, ot dla zabawy. Mógł się czuć równie beztrosko, po prostu dobrze bawiąc się na festynie. Ale ta upierdliwa przypadłość, wynurzająca się niczym karaluch spod podłogowej deski, musiała się uaktywnić, zżerając go od środka w momencie, gdy stragan z biżuterią pojawił się w zasięgu wzroku. Nie potrzebował tej pierdoły, nie była mu potrzebna. Jednocześnie jednak jej pragnął i musiał ją zdobyć. Już nawet cieszył się ze swojego drobnego zwycięstwa, gdy okazało się, że wcale nim nie było. A entuzjazm z zyskania nowej zdobyczy, która i tak wylądowałaby w szafie lub pod łóżkiem, natychmiast opadł, gdy okazało się, że Mabel widziała. Gdyby to był sprzedawca, pewnie by go wyśmiał, gdyby Nora, droczyłby się z nią, obracając wszystko w żart. Ale córka jego najlepszej przyjaciółki? Czy powinien okłamywać siedmiolatkę? Chyba nie wypadało. Miał wrażenie, że oblewa go zimny pot, a serce zaraz wystrzeli z piersi. Czy to była dostateczna kara? Co on miał zrobić?
Przyłożył palce do ust, udając, że zamyka je na klucz i wyrzuca go gdzieś za siebie, jednocześnie drugą ręką wyciągając ten durny amulet z kieszeni i wyrzucając go za swoimi plecami. Nie potrzebował go, już go ukradł. Po co mu to wszystko?
- Jesteśmy grzeczni – odpowiedział na pytanie Nory, gdy ta się pojawiła, uśmiechając przy tym cierpko. Czuł, że zawiódł Mabel i było mu z tego powodu strasznie wstyd. Była pierwszą znajomą osobą, która go nakryła i nawet nie mógł się jej tłumaczyć. Zresztą jakby to zrobił? Bał się tylko, że powie Norze, a to sprawiłoby, że jeszcze bardziej zapadłby się pod ziemię. Może potrzebował pomocy, tylko sam jeszcze o tym nie wiedział? – Kupiłaś sobie coś ładnego? – zagaił dla odwrócenia uwagi i uspokojenia swoich nerwów. Czuł, że będzie musiał pogadać z Mabel, żeby nie widziała w nim złego człowieka. Tego by nie zniósł.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#75
22.12.2022, 21:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.12.2022, 11:34 przez Morgana le Fay.)  

Nie ulegało wątpliwości, że Ostara w oczach lwiej części społeczności uchodziła za dosyć pozytywne święto, podczas którego można było nie tylko spotkać się z bliskimi, ale także nacieszyć się perspektywą odradzającej się wokół natury. Longbottom zapewne dołączyłby do nich grona, gdyby nie to, jak bardzo zepsuł mu się humor po tym, jak wziął wraz z Norą Figg udział w poszukiwaniach czekoladowych jaj. To była zupełna porażka. Chociaż tyle dobrego, że udało mu się porozmawiać z przyjaciółką po dosyć burzliwym balu sprzed zaledwie paru dni. Teraz jednak czuł, że potrzebuje przede wszystkim zrobić coś dla siebie.

I wtedy zobaczył koło fortuny prowadzone przez jakiegoś goblina. Uśmiechnął się krzywo na ten widok, podświadomie wracając myślami do chwili, gdy sam stanowił jeden z fantów. Cóż, jeśli miał się pogodzić z tym, jak rozegrały się wydarzenia tamtej nocy, to może udział w tym małym konkursie pomoże mu przepracować tę małą traumę, za którą winił własną siostrę? Jeśli coś wygra, to pozwoli mu to szybciej puścić w niepamięć tę zdradę to drobne nieporozumienie.

— Proszę mocno zakręcić — wymamrotał po uprzejmym powitaniu właściciela stoiska. Nie wiedział, czy było to tylko złudzenie, jednak miał wrażenie, że goblin celowo zrobił odwrotnie. A może tylko mu się wydawało?


Loteria
Rzut 1d6 - 4

Efekt: Erik wygrywa 5 punktów doświadczenia

Odwrócił wzrok w bok, co by nie kusić losu. Jeszcze tego mu brakowało, żeby wmówił sobie, że to przez niego wskazówka zatrzymała się na najgorszym możliwym fancie lub kompletnej przegranej. Tak się jednak nie stało, ponieważ koniec końców trafił całkiem nieźle. Może nie było idealnie, ale i tak był to miły akcent. Na pewno lepszy niż powrót z pustym koszykiem z leśnych poszukiwań.

Erik miał już wycofać się w tłum ludzi, aby dalej buszować wśród straganów, ale nieoczekiwanie wpadł na jakąś kobietę. Machinalnie chwycił ją za ramiona, co by ta nie upadła. Dopiero gdy upewnił się, że nie grozi jej bliskie spotkanie z podłożem, zabrał od niej ręce i otaksował ją nieco spłoszonym spojrzeniem.

— Najmocniej przepraszam, nie zauważyłem Pani — Urwał, gdyż dopiero po tych słowach zdał sobie sprawę, kogo właściwie spotkał. Jego twarz rozjaśniła się nieco. — Oh, Ida. Tym bardziej proszę o wybaczenie. Zaproponowałbym pomoc przy przeniesieniu na początek kolejki, ale tym razem chyba nie mu ku temu potrzeby.

Przesunął się w bok, odsłaniając siostrze Alastora widok na miejsce pracy goblina. Jeśli chciała skorzystać z jego usług, to nie miała ku temu żadnych przeciwwskazań czy utrudnień. A koło aż się prosiło, aby nim zakręcić! Mężczyzna obrzucił ubranie Zeneidy szybkim spojrzeniem, chcąc się upewnić, czy przybyła ona do Doliny służbowo, czy też prywatnie. Jeśli to drugie, to z chęcią zająłby jej parę minut.

— Przejdziemy się? — spytał ohoczo, po czym dodał: — A więc, jak Ci mijają obchody?Osobiście doceniam, że jest tu względnie spokojnie. Tak jak przez ostatnie kilka lat. W porównaniu z tym, co się dzieje w mieście, można przynajmniej na chwilę zapomnieć o tym wszystkim i wrócić do bardziej normalnych zwyczajów.

Dreptali sobie wśród straganów, bez żadnego określonego celu, a Erik, prawdopodobnie po raz pierwszy tego dnia, zaczął się faktycznie skupiać na poszczególnych sprzedawcach i klientach, którzy oceniali wartość wystawionych towarów. Jako funkcjonariusz prawa, doceniał, że nie doszło tutaj do żadnej rozróby, czy to ze strony samych świętujących, czy ekstremistów. Chociaż większość wypadków zdawała się omijać Dolinę Godryka szerokim ruchem, tak Londyn nie miał już takiego szczęścia. Dobrze, że chociaż tutaj ludzie mogli znaleźć chwilę wytchnienia.

— Jeśli dobrze pamiętam, rok temu było tutaj jakieś stanowisko do przyozdabiania jajek — dorzucił, starając się przywołać wspomnienia z poprzedniego roku. Wtedy dostrzegł w tłumie Szaloną Sally, o której szeptano lub wręcz krzyczano. Gdy wracał z poszukiwań czekoladowych jaj, słyszał parę niepochlebnych słów o tym, co też znajdowało się w jej koszyku. — W tym roku kowen chyba postawił na coś zgoła innego. Sprawdzimy to? Nie daj się prosić...

Uniósł lekko kąciki ust, jakby w ten sposób rzucał wyzwanie kobiecie. Czy będzie miała wystarczająco dużo odwagi, aby poszukać słynnych jeży? A może stchórzy i pozwoli, aby ten zaszczyt przypadł innym? Jakby chcąc dodatkowo podpuścić Idę, Erik ruszył w stronę Szalonej Sally, zerkając tylko na swoją towarzyszkę zza ramienia. Skoro on był taki nieustraszony, to chyba nie da sobie w kaszę dmuchać i pójdzie w jego ślady, prawda? Prawda?

Nawet jeśli Zeneida postanowiła sobie odpuścić tę zabawę, tak Longbottom już nie miał wyboru, gdyż Szalona Sally dosłownie podstawiła mu swój drogocenny kosz pod nos. Przełknął głośno ślinę, przywołał na usta pewny siebie uśmiech i zanurzył dłoń w ciemności. Co też tam znajdzie?


Szalona Sally*
Rzut TakNie 1d2 - 1
Tak

Rzut TakNie 1d2 - 2
Nie

Rzut TakNie 1d2 - 2
Nie

*podejście do Sally, jak i rzuty nieważne, gdyż już jej nie ma na evencie ;-;


Loteria rozliczona


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#76
23.12.2022, 00:43  ✶  

Norka nie miała w zwyczaju obarczać innych opieką nad córką. No chyba, że sami tego chcieli. Wiedziała, że nie dla wszystkich jest to przyjemność. Zdarzały się też osoby, które nieco przerażała wizja spędzenia czasu z siedmiolatką. Jak najbardziej to rozumiała. Tutaj zupełnym przypadkiem Fergus został wybrany na chwilowego opiekuna małej Mabel, ależ miał szczęście. Norka odłączyła się od nich jedynie na krótką chwilę, miała nadzieję, że nie zacznie panikować, dlatego też dość szybko załatwiła swoją sprawę.

Mabel wydawała się być zachwycona możliwością spędzenia czasu z wujkiem Fergusem. Zawsze go podziwiała, słyszała od mamy, że potrafi on zrobić różdżki. Prawdziwe różdżki, którymi czarodzieje mogli rzucać zaklęcia, uważała, że to niesamowita umiejętność. Żadna z jej koleżanek nie miała takiego fajowego wujka. Miała nadzieję, że jak będzie starsza zrobi specjalnie dla niej, jakąś różdżkę, której wszyscy jej będą zazdrościć, może z jednorożcem? Miała zamiar z nim kiedyś o tym porozmawiać, na razie trochę się wstydziła i w głowie układała sobie plan, jak powinna mu o tym wszystkim opowiedzieć, kiedy skończy listę życzeń, to mu ją przedstawi. Wujek był naprawdę w porządku, pozwolił jej na kupno całej masy czekoladowych żab - nie mogła się doczekać, aż je wszystkie zje. Nie to, żeby brakowało jej słodyczy, w końcu mama miała ich sporo w cukierni, no ale czekoladowe żaby, to jednak czekoladowe żaby. Były najlepsze na świecie!

Ollivander nie miał szczęścia. Mabel była dobrym obserwatorem, nie do końca rozumiała, co się tutaj wydarzyło, jednak czuła, że to było coś złego. W końcu nie można było brać rzeczy bez pytania, mama zawsze to powtarzała. Spoglądała na Fergusa dość niepewnie, jakby oczekując jakichś wyjaśnień, wtedy wróciła do nich Nora. Mabel wzięła oddech i już chciała zacząć mówić, kiedy zobaczyła gest wujka. To miał być sekret, ich wspólny! Skoro tak miało być , to nie zamierzała puścić pary z ust.

Figg nachylona nad córką nie zauważyła gestu Fergusa. - Nie wiem, czy powinnam Wam wierzyć, powiedzmy, że jak na razie zaakceptuję taką odpowiedź.- Uśmiechnęła się do nich serdecznie, wydawać się mogło, że zapomniała o tym, co chwilę wcześniej mówiła jej Szeptucha. Tak naprawdę po prostu odetchnęła głęboko i starała się nie pokazywać, że dalej o tym myśli. Miał to być miły dzień. - Kupiłam trochę ziół, mogą się przydać do eliksirów, a jak Wasze zakupy, znaleźliście coś ciekawego?

Widmo
It's getting dark in this
little heart of mine

Alanna Carrow
#77
23.12.2022, 11:34  ✶  
Dzień błędów – tak miała później nazwać trwającą właśnie Ostarę. Może wieczorem, może jutro, pojutrze, za tydzień – z całą pewnością jednak 21 marca 1972 roku był najeżony popełnionymi przez Clare błędami.
  Powinna była trzymać się z daleka, z bardzo, bardzo daleka, nie pojawiać się najlepiej w polu widzenia konkretnych osób, tak jak to zwykle robiła. Trzymała się w cieniu, odkąd wróciła z miejsca, które mało kto opuszczał. I na dodatek nie stała się zjawą snującą po rezydencji Crouchów, niczym duchy w Hogwarcie. Zapewne mogłaby dręczyć w ten sposób swojego – jakkolwiek by nie patrzeć – byłego męża i jego matkę, niemniej to nie pragnienie zemsty ściągnęło ją z powrotem do materialnego świata.
  Było to coś o wiele silniejszego od chęci wzięcia jakiegokolwiek odwetu, i zapewne właśnie dokładnie z tego powodu stało się coś zgoła innego niż powrót jako bezcielesny byt, który mógł napsuć krwi.
  Miała ciało.
  Nie należało do niej, oczywiście; skradła je komu innemu, żyła pożyczonym życiem i czasem.
  I powinna była trzymać się od wszystkich z poprzedniego życia jak najdalej. Dla ich i własnego bezpieczeństwa.
  Ale była Ostara, pierwsza, odkąd powróciła. Już minione Yule dostatecznie bolało, a teraz kolejne święto… Tak, powinna być mądrzejsza. Powinna była zostać w domu i mieć oficjalnie wszystko gdzieś. Powinna była…
  … a jednak się – niestety! - w jakiejś części łamała i przekraczała nieprzekraczalne granice. Może nikt się nie zorientuje.
  Może nie stanie się krzywda.
  W zasadzie to przecież nawet nie tak, że podchodziła i mówiła „cześć, to ja, pamiętasz mnie? Możemy się cieszyć, żyję!”; może i już zdążyła się popisać skrajną głupotą – co zakończyło się ostatecznie tragedią – to przecież miała na tle rozumu, by podejść do sprawy bardziej… przypadkowo.
  Dla postronnych, oczywiście.
  I to też nie tak, że na Ostarę w Kniei przybyła z zamiarem odnowienia kontaktów, nie, bynajmniej – jeszcze przed wyjściem patrzyła w lustro i powtarzała sobie, że ma się trzymać od wszystkich znajomych z poprzedniego życia z daleka.
  Tyle że Stella nie zaliczała się do grona znajomych. Była siostrą, najdroższą siostrą, oczkiem w głowie dobrych parę lat starszej Kordelii. I bardzo, bardzo za nią tęskniła. Przychodząc tu nawet nie miała pewności, że uda się ją poobserwować z daleka, a co dopiero spotkać – zwłaszcza że tego drugiego konsekwentnie sobie odmawiała.
  Do czasu.
  I nawet nie była pewna, kiedy podjęła decyzję, żeby się schylić, wyciągnąć dłoń ku ziemi, dotknąć jej niemalże.
  - Przepraszam! – dobiegło uszu młodszej Avery, gdzieś zza jej pleców – Czy to przypadkiem nie twoje jajko? – spytała rudowłosa kobieta, o cerze tak upstrzonej piegami, że chyba ciężko byłoby znaleźć miejsce na kolejne, wyciąjąc przy tym dłoń w stronę siostry. W istocie, całkiem ładne jajko miała, ewidentnie z zabawy w poszukiwanie słodkości.

437
Furia
you and i
both know
this ends in blood
Ciemny kolor włosów. Miodowe tęczówki przyćmione są czarną zasłoną, sygnalizującą dla wprawionego obserwatora genetyczną chorobę — harpie skrzydło. Pachnie mentolowymi papierosami i żywicą. Ma twardy, żołnierski krok, smukłą sylwetkę skrywa pod luźnymi ubraniami. Roztacza dookoła siebie chaos zamknięty w zmarszczonych z dezaprobatą brwiach i 170 centymetrach wzrostu.

Ida Moody
#78
23.12.2022, 11:44  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.12.2022, 11:36 przez Morgana le Fay.)  

Tej nocy nie spała dobrze, zatem po całym poranku, jaki spędziła, snując się po mieszkaniu, zdecydowała się wybrać do Doliny Godryka. Obchody Ostary od czasów dziecinnych stały się stałym punktem wiosennego programu Moody, jednak w ostatnich latach podchodziła do prezentowanych atrakcji z niewielką dozą zainteresowania. Również i tego popołudnia przechadzała się pomiędzy straganami z obojętną miną na twarzy, tylko okazyjnie kręcąc głową w podzięce za proponowane usługi sprzedawców.
Zatrzymała się tylko raz, nie ze względu na własne zainteresowanie prezentowanymi produktami, ale korek, jaki utworzył się na ścieżce przed nią. Stół zastawiony był drobnostkami, ozdóbkami, pękniętymi dzbankami i ręcznie tworzonymi świecami. Jedna z nich, w ramach prezentacji, zasadzona była w garnku i odpalona pod małym, szklanym kloszem.
Ida przebiegła wzrokiem po całej tej scence i w zamiarze chcąc już ruszyć dalej, spostrzegła, że nie jest w stanie oderwać spojrzenia od wątłego płomienia. Wcześniej porywisty wiatr uspokoił się już na tyle, że złoty język świecy dzielnie piął się ku górze, coraz bardziej nakładając we własnym rozmiarze. Serce kobiety przyspieszyło, zdając się uderzać na alarm, gdy ogień równie łapczywie począł pochłaniać nie tylko cały stragan, ale też wszystko w polu widzenia Moody.
Peryferie wzroku spowiły się smolistą czernią, a swąd spalonej skóry zaczął ją mdlić, pożar przebiegł przez ścieżkę polany, wprost pod jej nogi, by następnie łapczywie zająć na własność ciało czarownicy. Zdusiła w sobie krzyk, z gardła wypuszczając zaledwie gwałtowny wdech i cofając się nagle o kilka kroków.
Coś, a w rozsądniejszym przypuszczeniu ktoś, chwycił ją za ramiona, na co zareagowała drżeniem całego ciała i odrzutem tak gwałtownym, że praktycznie straciła równowagę, szykując się do odparcia ataku. Wreszcie, mrugnęła pierwszy raz od czasu zdającego się wiecznością i zauważyła znajomą twarz. Erik.
Przez pierwsze kilkanaście sekund po prostu się w niego wpatrywała bez słowa. Wysłuchała typowych, longbottomowych grzeczności, a nawet machinalnie podeszła do goblina, w oczekiwaniu na swój wynik loterii. Dopiero gdy koło poszło w ruch, a oni ruszyli na przechadzkę, zdołała zebrać w sobie wystarczająco sił, by skupić się na wypowiedzi płynącej z jej prawej strony.
— Czy ty… — Przerwała natychmiast, odkaszlując zachrypnięcie. Przysięgłaby, że w ustach poczuła przez chwilę smak popiołu. — Widziałeś to? — Spytała cicho, chyba dla zasady niż faktycznej nadziei. Ta opuściła Moody już wiele lat temu, podczas pierwszej, z wielu następnych wizji.
Ogień.

Loteria fantowa
Rzut 1d6 - 6
Ida zdobywa 15 PD

Loteria rozliczona



give me a bitter glory.
"Toby"
There's a starman waiting in the sky
He'd like to come and meet us
Fergus jest dość wysoki, bo mierzy metr osiemdziesiąt wzrostu, a do tego dość chudy. Patrząc na niego, ma się wrażenie, że może się złamać na pół. Ma długie, wiecznie rozczochrane włosy, które związuje, kiedy musi się skupić lub nad czymś pracuje i brązowe oczy w odcieniu czekolady. Zazwyczaj jest dosyć nerwowy i intensywnie gestykuluje, kiedy mówi. Jest leworęczny.

Fergus Ollivander
#79
23.12.2022, 18:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.12.2022, 11:37 przez Morgana le Fay.)  
- Nie ufasz mi? – Nie było to pytanie na poważnie, bardziej żart, który miał wskazać na zgrywanie niewiniątka. Miał przy tym wrażenie, że każde słowo pali go w język i powiększa gulę w gardle, przez którą się wewnętrznie dusił. Zostawiła ich zaledwie na kilka minut, a już narobił kłopotów.
- Nora, to nasza tajemnica – odpowiedział, czochrając Mabel włosy, tak jak niegdyś robił to po złości jej mamie. – Może cię kiedyś wtajemniczymy do naszej grupy najlepszych przyjaciół – ciągnął dalej, uśmiechając się szeroko. Mimo to nadal martwił się, że siedmiolatka zdradzi go przed swoją rodzicielką. – Co myślisz, Mabel? – dodał, oczywiście zaznaczając, że liczył się z jej zdaniem. Pochylił się do niej i ciągnął dalej już szeptem: - Opowiedz mi potem, jakie karty miałaś w żabach.
Nie nadawał się na opiekuna dzieci, a tym bardziej na rodzica. Wiedział to chyba od zawsze, a teraz tym bardziej to do niego docierało. Aż go przerażała sama myśl, w jakie kłopoty mógłby wciągnąć tę małą dziewczynkę wyłącznie swoją bezmyślnością. Dla uciechy dziecka zmieszałby wszystkie wybrane przez nią składniki eliksirów, tylko po to, żeby sprawdzić, co takiego stworzą. Nakarmiłby Salema skrzelozielem, aby przekonać się, jak wyglądałby kot pod wodą. Gdyby mógł, przyprowadziłby jej siłą tego przeklętego jednorożca. Tylko co, jeśli kociołek by wybuchł, kot udusił, a koń stratował wszystkich wokół? Do opieki nad dzieckiem trzeba mieć w sobie choć odrobinę odpowiedzialności, a Ollivander sam nie czuł się dorosłym.
- Ej, nie byliśmy na loterii – zawołał, dostrzegłszy goblina z wielkim kołem, do którego ustawiała się kolejka. – Mab, chcesz zakręcić za mnie? – spytał małą, wręczając odpowiednią zapłatę za tę „przyjemność” ryzyka pozbawienia go nagrody. Szansa jedna na sześć, prawda?

Rzut 1d6 - 6


wygrywam 15PD

Loteria rozliczona
Twoja Stara Miotlara
Burza loków, duże, szeroko otwarte oczy i wielki uśmiech na pół twarzy. Zazwyczaj pogodna, czasem - kiedy jest nad czymś wyjątkowo skupiona lub w trakcie sprzeczki, brwi jej się schodzą w dwie pochmurne błyskawice. Ma trochę za duży nos, wory pod oczami i kilka pieprzyków. Jest przeciętnego wzrostu, przeciętnej budowy, ręce ma wiecznie w plastrach, pokaleczone i raczej szorstkie w dotyku, od codziennej pracy.

Ada Wright
#80
24.12.2022, 01:53  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.12.2022, 01:54 przez Ada Wright.)  
Nie zdawała sobie sprawy z tego, że ludzie mogą być do swoich rzeczy przywiązani tak bardzo. Wiedziała czym jest przywiązanie, owszem, ale nie do końca rozumiała tej koncepcji w pełni. Owszem, jej dziadek przekazał Adzie w podarku miotłę na której latał podczas mistrzostw kraju, kiedy tamten kawałek drewna miał wielką wartość, ale przecież to było co innego Ten Zmiatacz 5 to była wykałaczka, którą nawet ciężko byłoby sobie podłubać w zębach. Z praktycznego punktu widzenia nie była warta zbyt wiele a Wrightówna, ze względu na swój ośli upór, mogłaby się zgodzić na zakup za zawyżoną cenę. Kto by na to nie poszedł?

A jednak. Dziewczyna, której imienia nie poznała i chyba nie będzie jej dane poznać, zmieniła się w swojej postawie i gniewnie wręcz odmówiła transakcji. Ada uśmiechnęła się do niej krzywo i pokręciła głową z wyrazem twarzy, który ociekał niedowierzaniem lub kpiną. Mogli to sobie interpretować dowolnie. Ona ani nad tym się zbytnio nie zastanawiała, ani tym bardziej panowała. Tak jak i jej rozmówczyni, wkradła się w ruchy miotlarki niezręczna nerwowość.

- To chociaż daj mi ją naprawić. – powiedziała, wyrzucając ręce ni to przed siebie, ni to na boki, w bezradnym geście. Przecież na takiej miotle człowiek aż prosi się o wypadek.

Zresztą, jak tam chce, nie będę się o nic prosić.

Zmarszczyła brwi i zanim ktokolwiek zdążył cokolwiek dodać, popchnięta przez kogoś, kto akurat obok nich przechodził, odsunęła się i odeszła. Rzuciła im jeszcze ostatnie spojrzenie i wyjątkowo zirytowana, wróciła do kuzynki.

- Ludzie są okropnie dziwni. – wyrzuciła z siebie z ogromnym westchnięciem. Wzięła głęboki wdech, a potem wypuściła powietrze z wielkim świstem.

- Co tam wylosowałaś? – zapytała, próbując zmienić temat, chociaż jej brwi pozostały zmarszczone, a myśli krążyły wokół niedawnej wymiany zdań z nieznajomą kobietą.

@Fernah Slughorn @Heather Wood


Run, little rabbit, run
No, they'll never catch you, no, how
Don't ever stop or slow down
We're counting on you now


*
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Eutierria (2673), Alastor Moody (667), Vakel Dolohov (1989), Mavelle Bones (2207), Ida Moody (794), Eunice Malfoy (2053), Seraphina Prewett (335), Brenna Longbottom (2018), Erik Longbottom (2149), Geraldine Yaxley (1989), Theseus Fletcher (725), Atreus Bulstrode (550), Nora Figg (2503), Florence Bulstrode (1975), The Tempest (324), Heather Wood (841), Timothy Fletcher (908), Trevor Yaxley (2230), Dora Crawford (1477), Sarah Macmillan (1934), Patrick Steward (2083), Julien Fitzpatrick (336), Stella Avery (591), Bard Beedle (646), Cameron Lupin (2369), Fernah Slughorn (1541), Fergus Ollivander (2341), Ada Wright (1413), Lyssa Dolohov (1031), Peregrin McGonagall (579), Alanna Carrow (1545), Mackenzie Greengrass (299), Peregrinus Trelawney (1100)


Strony (12): « Wstecz 1 … 6 7 8 9 10 … 12 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa