• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 10 Dalej »
[10.08.72] Windermere. Bestie, które miały chronić (I)

[10.08.72] Windermere. Bestie, które miały chronić (I)
Widmo
Norvel Twonk to czarodziej nieznanego statusu krwi, który poświęcił własne życie, aby ocalić mugolskie dziecko przed mantykorą. Za ten czyn odznaczono go pośmiertnie Orderem Merlina I Klasy.

Norvel Twonk
#1
18.05.2024, 00:03  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.09.2024, 22:43 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Patrick Steward - osiągnięcie Bajarz III

Słońce unosiło się wysoko na niebie, gdy Geraldine, Victoria, Esme, Perseus i Laurent, najpierw przenosili ranną fokę do łodzi, a potem odbili od brzegów niewielkiej wysepki. Promienie odbijały się od spokojnej, wodnej tafli, dając miałkie złudzenie migoczącego, rozlanego po powierzchni złota. Foka drżała ze strachu. Nieufnie spoglądała na wiosłujących, ale nie poruszała się, nie próbowała uciekać lub sprawiać im trudności.
Ośrodek Windermere majaczył przed ich oczami. Niby dostrzegali go również z wyspy, ale w miarę jak się zbliżali, złudnie statyczny obraz nabierał coraz więcej szczegółów. Mugolskie łódki bujały się sennie przypięte do molo. Korony drzew kołysały się od wiatru. Domki letniskowe – o tej porze roku, zazwyczaj tętniące życiem, pozostawały nieme. Na malutkich balkonach brakowało suszących się ręczników, dmuchanych kół i materacy. Brakowało wczasowiczów. Po terenie ośrodka krążyli szukający śladów Owena Bagshota czarodzieje.
Byli mniej więcej w połowie drogi, gdy wszystko się rozpoczęło. Esme zaalarmowała nagła cisza – jakby na chwilę świat zamarł i zwolnił, nawet wiatr przestał wiać a wiosła nie uderzały już o taflę jeziora. Męski krzyk dochodzący z Ośrodka Windermere jako pierwszy zwrócił uwagę Victorii.
- Mówiłem! Mówiłem! Mówiłem! – wrzeszczał.
Zmysły Geraldine wychwyciły, że coś niedobrego zaczęło się zbliżać w stronę ich łodzi. Foka gwałtownie się poruszyła. Laurent dostrzegł narastającą panikę w oczach Cirila. To wszystko trwało najwyżej trzy, może pięć sekund. Aurowidzenie uderzyło w zmysły Perseusa w chwili, gdy nastąpił atak. Łódź zakołysała się gwałtownie pod naporem wyprowadzonego z dna niewidzialnego ciosu, jakby wiązki energii – bo Geraldine nie wyczuła potworów aż tak blisko. Świat przed oczami Blacka zalała czerń. W pierwszej chwili mógł pomyśleć, że zła aura uniosła się nad jeziorem, ale trzask łamanego kadłuba uświadomił go, że to on tonął. Wszyscy tonęli. Zanim pochłonęła go woda, dostrzegł jeszcze fiolet – morze fioletu szalejącego w Ośrodku Windermere.
Kolejna wiązka energii uderzyła w tonącą łódź, unosząc ją do góry jak zabawkę i przepoławiając na pół. Wszystkich zalała woda.
*
To brak możliwości zaczerpnięcia powietrza ukrócił działanie aurowidzenia Perseusa. Od tafli jeziora i dostępu do tlenu dzieliło go jakieś dwa, może trzy metry wody. Victoria – pewnie przez wzgląd na kondycję fizyczną (albo i brak mącącej w głowie zdolności) znajdowała się najbliżej powierzchni. Laurent w połowie między nimi, ale najbliżej rannej selkie.
- Mówiłem, że trzeba ich powstrzymać! – rzucił Ciril. Bandaże, tylko co założone mu przez Blacka nasiąkły wodą. Tyle, że usilnie starał się to zignorować. – Jeśli naprawdę jesteśmy stadem, płyń ze mną. Płyńcie ze mną – poprosił, nie zważając na to w jakim położeniu się znajdowali. Sam ruszył w dół, w głąb jeziora na spotkanie z trytonami.
Niżej, jeszcze niżej, ukryta przed wzrokiem mugoli znajdowała się trytońska wioska. Dookoła siebie nie widzieli ani Geraldine, ani Esme, ani tego, kto ich zaatakował. Byli tylko oni i oddalający się selkie.

@Perseus Black @Laurent Prewett @Victoria Lestrange

Czas na odpis do 21.05, godzina 21.00
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#2
18.05.2024, 13:06  ✶  

Victoria czuła w kościach, że to nie będzie dobry ani miły dzień już od poranka, a nawet wcześniej, od czasu, gdy Cain musiał się stąd ewakuować w trybie pilnym. Nerwy miała napięte cały czas, a towarzystwo tego wrażenia nie poprawiało, zwłaszcza, gdy brali to wszystko za jakąś zabawę, a nie na poważnie. Zaczepki, konkursy i tak dalej, gdy ona jedna cały czas czuła ten wlewający się do serca niepokój. Narastał tylko, gdy spotkali tę ranną fokę, tę samą, która teraz drżała ze strachu przy nich na łódce. Ale największy noepokój poczuła, gdy uświadomiła sobie, że te cholerne trytony mamiły ludzi już od lat. Z początku niewinnie, tak, że nikt nie połapał się przez tyle czasu, co się właściwie działo, ale teraz wszystko zaklikało w głowie Lestrange na właściwe miejsce: to trytony spowodowały „samobójczą” śmierć poprzez utopienie się Tary Roberts. Byli jeszcze zaginieni mugole i niedawne zaginięcie pary czarodziejów. – pewnie w tym też maczały swoje paluchy trytony, ale to przy Tarze sprawa wydawała się być jasna. Dlatego też teraz Victoria z tym większym niepokojem ściskała swoją różdżkę i rozglądała się po jeziorze, gdy każdy ruch wioseł przybliżał ich do właściwego brzegu.

Wszystko zamarło nagle, jak taka cisza przed burzą; wiatr się uspokoił i nie bawił już ciemnymi, prawie czarnymi włosami Victorii, wiosła nie zmąciły już tafli jeziora, chociaż kółka wciąż się na jego powierzchni robiły od poprzedniego ich ruchu. Wtem na granicy słyszalności Victoria dosłyszała krzyk z okolic Ośrodka, zdążyła jedynie skierować wzrok w tamtą stronę i…

Łódź zakołysała się niespokojnie, coś uderzyło w jej dół, nastąpił trzask i jęk desek i zlała ich woda. Kiedyś tonięcie było prawdziwym strachem Victorii, ale w pewnym momencie uświadomiła sobie, że to nie tego boi się najbardziej, a samotności i powolnego umierania. To nie wody się bała – i może całe szczęście, bo za chwilę nastąpiło drugie uderzenie od dołu, na moment poderwało ich w powietrze i… wtedy wpadli do wody.

Była zanurzona cała, ubrania nasiąknęły w moment, kobieta zmusiła się do otworzenia oczu, by zorientować się gdzie w ogóle jest dół, a gdzie góra, mignęły jej sylwetki towarzyszy, Laurent, Perseus i foka, nigdzie nie widziała Geraldine ani Esme i chyba tylko jakiś instynkt kazał jej zamachać rękoma i skierować się w górę, by wystawić głowę poza powierzchnię wody.

Łapczywie nabrała powietrze w płuca i spróbowała wytworzyć wokół siebie bąbel powietrza, by móc zanurzyć głowę ponownie już bez strachu o to, że zaraz skończy jej się powietrze. Chciała pomóc swoim towarzyszom, głównie Perseusowi, bo wiedziała, że kto jak kto, ale Laurent w wodzie sobie poradzi najlepiej z nich – i spróbowała to samo co u siebie, powtórzyć na Perseusie, by mógł zaczerpnąć pod wodą oddech. Nie był do końca sprawny fizycznie i z pewnością trzeba będzie mu pomóc, więc to w jego stronę się skierowała, płynąc pod wodą.


Kształtowanie – bąbel powietrza wokół głowy (zaklęcie Bąblogłowy z kanonu [link])
Rzut PO 1d100 - 70
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 78
Sukces!
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#3
18.05.2024, 16:39  ✶  

Płynięcie w tę stronę było formalnością. Jeden cień przesunął się pod ich łodzią, teraz było wiadomo, czym ta istota była. Albo kim. Pozwoliły im przepłynąć - te trytony. Dlaczego - to pozostawało tajemnicą. Może właśnie dlatego, żeby lepiej się przygotować. Laurent nie zmieniłby swoich decyzji nawet mając wgląd w enigmatyczną przyszłość. Nie postanowiłby wracać szybciej, bo przecież Geraldine miała szansę coś znaleźć, nie zrezygnowałby z leczenia Cirila ani z tego, żeby zabrać go z nimi. Dlaczego nie chciał się przemienić - nie dopytywał. Nie dziwił się mu - sam nie powierzyłby swojej skóry chyba nikomu, a tym bardziej nie potrafiłby zaufać obcym z nią w dłoniach. Kiedy jesteś zupełnie bezbronny wobec ludzkiej podłości starasz się chronić siebie samego jak tylko możesz.

Te próby chronienia siebie, jak tylko możesz zostały zaraz pokazane i zaprezentowane. To był moment. Laurent nawet nie bardzo miał czas uspakajać Cirila, żeby przestał robić raban i krzyczeć. Przynajmniej dostał więcej czasu do regeneracji - gdyby go tam nie zatrzymywali to ta niemądra selkie rzuciłaby się od razu do wody i tam płynęła prosto do trytonów, które najwyraźniej pragnęły krwi. Bardzo jej pragnęły.

Sztuka spadania była równie enigmatyczna, co kwitnąca przed nimi przyszłość. Wątpliwa, znikoma. Czarna. Fiolet chyba musiał to przegrać, ale co Laurent o tym wiedział? Krzyknął, kiedy siła podbiła ich w górę i potraktowała całą łódź razem z nimi jako obciążeniem jak zapałkę, którą pocierasz o pudełko, żeby otrzymać płomień. Żaden wysiłek, choć kogoś w dole mogło to kosztować trochę sił. Oby. Inaczej okazałoby się, że po raz kolejny przychodzi im się zmierzyć z siłami, które znacząco przerastają możliwości przeciętnego czarodzieja.

Moment zanurzenia był przysłonięty jakimś woalem. Głuche tąpnięcie o wodę, jej presja, wysokość tego upadku. Laurent sam nie wiedział. Opadał w dół, a kiedy jego umysł wrócił do swojej pracującej formy to widział przy sobie tylko Victorię i Perseusa. A Geraldine? A Esme? Nigdzie ich nie było. Ciemna woda nie pozwalała na zbyt dużą widoczność. Podliczanie zysków i strat było bardzo proste w gruncie rzeczy - Geraldine przecież była w stanie zadbać o Esme, prawda? Na pewno go znajdzie. A oni? O nich na pewno mogła zadbać Victoria...

Ledwo o tym pomyślał, a już zobaczył, jak błyska różdżka w dłoniach zdolnej czarownicy i tworzy bąble powietrza ułatwiające im oddychanie. Skinął lekko głową, choć nawet nie był tego świadom - odruch bezwarunkowy. Wyciągnął białe, focze futro i okrył nim swoje ramiona. W drugiej chwili w wodzie była biała foka w towarzystwie do drugiej. Nieporadność poruszania się po lądzie znikała dla Laurenta w chwili, kiedy był pod wodą.

- Poczekaj, Cirilu! Zwolnij! - Zawołał za selkie, ale już powstrzymywanie go nie leżało w jego gestii. Spojrzał czarnymi jak węgielki ślepiami na swoich towarzyszy i podpłynął do nich, okrążając ich, żeby potem zanurkować przed nimi w dół - i tam się obejrzeć za nimi oczekująco. Tak, chciał płynąć za Cirilem. Mogli iść na brzeg, mogli uciekać, ale jeśli problem rzeczywiście znajdował się pod wodą... równie dobrze mogli spróbować go zbadać, prawda?



○ • ○
his voice could calm the oceans.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#4
21.05.2024, 09:34  ✶  
W ciągu kolejnych kilku nocy miał wielokrotnie powracać do tego momentu; przeżywać go w zwolnionym tempie, klatka po klatce, jakby przyglądał się filmowym kliszom. W rzeczywistości jednak wszystko wydarzyło się zbyt szybko, by Perseus zdążył zareagować. W jednej chwili był na łodzi i przeklinał w myślach upartość selkie. W następnej miotał się rozpaczliwie w walce o oddech, gdy zimna toń zamykała się nad jego głową. A co było pomiędzy? Czarna plama, czarna jak wody Windermere, które wciągały go w swe niezbadane głębiny.
W jakże szlachetnym świetle postawiłoby go stwierdzenie, że jedyne, o czym myślał w tamtym momencie, to Laurent, ranny chłopiec i reszta współtowarzyszy, ale wcale tak nie było. Zwyciężył lęk, atawistyczny odruch, towarzyszący człowiekowi, który nie umiał pływać. Tylko bez paniki, powtarzał miarowy głos w jego głowie, przez panikę stracisz więcej powietrza, ale zagłuszało go przyśpieszone bicie jego serca. Walczył więc, zmagał się z żywiołem w nierównej walce, desperacko próbując dotrzeć na powierzchnię. Ale jego ciało zdawało się być jak z ołowiu, opadało coraz niżej, i niżej, a sam Perseus nie wiedział nawet jak poruszać się w wodzie; machał zatem rękoma i nogami na oślep, marnując przy tym cenny tlen.
A potem znieruchomiał, gdy zdał sobie sprawę z tego, że mu się nie uda. Vespera powinna wybierać sobie mężów, którzy przynajmniej umieją pływać, pomyślał rozgoryczony. Ale jego spokój nie był spowodowany akceptacją swego losu - to właśnie w tym momencie Victoria stworzyła wypełnioną powietrzem bańkę wokół jego głowy. Przestał walczyć, ale jego serce nadal boleśnie próbowało się wyrwać z klatki piersiowej. Dopiero teraz mógł się rozejrzeć - Victoria znajdowała się nad nim (jego usta ułożyły się w bezdźwięczne dziękuję, kiedy napotkał jej wzrok - po trzymanej przez nią różdżce domyślił się, że to ona go uratowała) w towarzystwie dwóch fok. Rozpoznał ranną selkie - drugą z nich w takim razie musiał być Laurent. Och, jaka szkoda, że nie zobaczył jego przemiany, to musiało być naprawdę fascynujące. Jak wszystko zresztą, co dotyczyło Prewetta. Niżej dostrzegł coś, co musiało być trytońską osadą i z jego ust wyrwało się pełne zachwytu westchnienie. Nie widział jednak nigdzie Geraldine i Esme i poczuł, jak żołądek kurczy mu się ze stresu. Geraldine jest silna, powtarzał sobie w myślach. Jeśli zaatakuje ją tryton, pokona go jedną ręką i przerobi na filet.
I chociaż nie rozumiał, co dokładnie Cirill powiedział Laurentowi, to pojmował przekaz - mieli wejść... cóż, wpłynąć w paszczę lwa. Czy miał inny wybór? Bez względu na to, jakiej nie podjąłby decyzji, może mieć ona fatalna skutki, zatem jeśli już miał umrzeć, to lepiej mając obok siebie innych, niż samotnie. Poruszał się więc powoli i niezdarnie - z pewnością musiał wyglądać przy tym komicznie - ale podążał za dwiema selkie.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Widmo
Norvel Twonk to czarodziej nieznanego statusu krwi, który poświęcił własne życie, aby ocalić mugolskie dziecko przed mantykorą. Za ten czyn odznaczono go pośmiertnie Orderem Merlina I Klasy.

Norvel Twonk
#5
23.05.2024, 01:27  ✶  
Ciril obejrzał się za Laurentem, w jego foczych oczach błysnął niczym nieskrywany zachwyt, gdy pojął, że ten nie zamierzał go zostawić samemu sobie. Nawet widok płynących za nimi Victorii i Perseusa nie przyćmił nadziei, która się w nim rozbudziła (a odwrotnie, może nawet i ta dwójka zaskarbiła sobie niego jego sympatii).
Przynajmniej w teorii, ale trytonia wioska powinna tętnić życiem. Kiedy nadpływali, powinni ich powitać strażnicy z trójzębami w rękach lub, choćby, widok ciemnych i obserwujących ich z uwagą oczu.
Ale tego nie było. Budowle – przypominały nieco ludzkie chaty, choć stworzono je z czegoś przypominającego rafę koralową (ale to raczej nie była rafa, a jakiś rodzaj wapiennego kamienia) – wydawały się puste.
- Zazwyczaj więcej tu życia – wymruczał Ciril. Wokół niego zbierały się ciemniejsze plamy. Mimo tego, że trzymał się całkiem dzielnie, gdyby przyszło do starcia, byłby raczej prostym celem do ataku. Perseus, ze swoim przeszkoleniem medycznym, widział że selkie powoli słabł. – Muszą… muszą… - zamamrotał, szukając jakiegoś wyjaśnienia.
Jedno z wyjaśnień znalazła za to Victoria. Jako pierwsza dostrzegła leżące przy jednym z domostw zwłoki druzgotka. Magiczne stworzenie, dla ludzi niebezpieczne, dla trytonów rodzaj domowego pieska, zostało zadźgane. Laurent dostrzegł, że na niektórych budowlach narysowano (choć może lepiej brzmiałoby: wyżłobiono) powtarzający się symbol.
Ciril prowadził ich dalej, w stronę czegoś, przypominającego jakiś rodzaj placu głównego. I wreszcie kogoś dostrzegli: kilku trytonów zostało przywiązanych do sporej wielkości głazu. Ich ciała owinięto liną utkaną z wodorostów a broń, którą zazwyczaj dzierżyli odrzucono poza zasięg ich rąk. Byli tu uwięzieni, ale żywi. Niektórzy nosili na sobie ślady stoczonej niedawno walki. Na widok nadpływających Victorii i Perseusa wyraźnie próbowali się wyrwać z więzów, ale nie byli w stanie.
Jeden z nich zwrócił się do Cirila i coś zasyczał wściekle w jego stronę.
- Nie jestem zdrajcą – odpowiedział selkie. – Chcę zapobiec rozlewowi krwi.
Dalej wznosiła się najbardziej okazała z budowli w trytońskiej wiosce. To ją pewnie zamieszkiwał Ulth, wódz trytoński. Laurent dostrzegł, że wydobywające się z jej środka bąbelki. W jej środku z pewnością ktoś przebywał. Perseus i Victoria też zwrócili na coś uwagę, a właściwie na kogoś. Obydwoje dostrzegli trytońską kobietę, w bardzo dojrzałym już wieku, która wychynęła z jednej z oznaczonych symbolem budowli. Wyglądała źle i ledwo się poruszała. Black, ze swoim przeszkoleniem medycznym, mógł się nawet domyślić, że trawiła ją jakaś ciężka choroba.

Czas na odpis do 26.05, godz. 21.00

@Perseus Black @Victoria Lestrange @Laurent Prewett
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#6
23.05.2024, 23:05  ✶  

To, co odmalowało się na twarzy Victorii, to była ulga. Ulga, że zaklęcie, jakie rzuciła na siebie się udało. A potem ulga, że i na Perseusie udało się to powtórzyć – i kiwnęła do niego głową, rozumiejąc to ciche podziękowanie. Bez tego musiałaby zaczerpnąć naprawdę dużo powietrza, a potem złapać go za fraki i wyciągnąć na powierzchnię, bo inaczej… Pewnie Laurent by pomógł. Ale co wtedy z Cirillem? Na całe szczęście więcej myśli temu nie poświęciła, bo zanurzona teraz pod wodą, z powietrzem wokół głowy, nie musiała się o to martwić. Mignęło jej, jak Laurent nakładał futro na ramiona i zamienił się w białą foczkę, że ewidentnie coś mówił do drugiego selkie, a potem podpłynął do nich… Rozumiała co chciał przekazać – by płynęli za Cirillem. Rozumiała też, że popłynąłby tam sam, gdyby ona i Perseus wypłynęli na powierzchnię (a potem przez połowę jeziora Victoria musiałaby coś wymyślić, żeby Blacka zabrać ze sobą na brzeg), ale prawdę mówiąc, nie zamierzała Laurenta zostawić tutaj samego, był dla niej zbyt ważny. Obróciła się więc w wodzie i skierowała w dół, za foką, a po drodze obracała głowę, by mieć na oku Perseusa – czy sobie radzi, czy może jednak potrzebuje pomocy i gotowa mu była jej udzielić.

Gdy zbliżyli się do wioski na dnie jeziora, rozglądała się czujnie, ale nie brakowało w niej ciekawości. To był pierwszy raz, gdy widziała trytońskie zabudowania, architekturę… Było w nich coś dzikiego, tajemniczego i zdawały się być… opuszczone. Albo trytony doskonale wiedziały jak ukryć swoją obecność. To, że wokół Cirilla woda była ciemniejsza, nie dało się pominąć – to krew w połączeniu z chłodem wody nie krzepła, a płynęła, jego rany nie były zasklepione, chociaż z pewnością eliksir, jaki mu podali, trochę pomógł. Ale on potrzebował odpoczywać, a nie wytężać siły i płynąć… Czy jego życie było tego wszystkiego warte?

– Chyba stoczyli jakąś walkę – odezwała się, co byłoby kompletnie niezrozumiałe, gdyby nie ten bąbel powietrza. – To chyba martwy druzgotek – wskazała ręką, jeśli jej towarzysze chcieli w tamtym kierunku zerknąć.

Nie wyglądało to dobrze: kilkoro trytonów przywiązanych do głazu, gotowi rzucić się na nich, gdyby nie te liny… Victoria mocniej złapała różdżkę, ale nie wystrzeliła w ich kierunku żadnego zaklęcia, za to się zatrzymała, trzymając za plecami dwóch fok, które oczywiście, że były od niej znacznie szybsze.

Kątem oka dostrzegła, że z jednego z domów, z ledwością, wyjrzała jakaś trytonka.

– Nie mamy złych zamiarów – Victoria zwróciła się do… ogółu. Po angielsku, bo inaczej nie umiała, ale może któryś z trytonów rozumiał ludzką mowę? Ostatecznie mieszkali w jeziorze, przy którym codziennie kręciło się sporo ludzi. – Szukaliśmy zaginionego czarodzieja, historyka, nie zamierzaliśmy się wtrącać w wasze sprawy – a przynajmniej Victoria nie zamierzała, ale rzecz mocno się skomplikowała. Póki co jednak nie chciała przeciągać struny więc zamilkła, obserwując reakcje – czy ktokolwiek cokolwiek zrozumiał, czy nie stali się jeszcze bardziej wrodzy.

Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#7
24.05.2024, 10:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.05.2024, 11:03 przez Laurent Prewett.)  

Nie znał Cirila, więc jego życie nie powinno go obchodzić. Na pewno nie powinno go obchodzić aż tak. Tylko co to znaczy "aż tak"? Czyje życie było cenniejsze, które warto chronić bardziej, kogo można zostawić samemu sobie, bo jest nieistotny w boskich planach, a kogo rzucić na pożarcie? Mógł mieć zaciągi, mógł czasami upijać się tym wrażeniem, że w rękach człowieka jest kontrola nad życiem i śmiercią, ale żaden z nich nie był bogiem. 

Nie płynął szybko za Cirilem. Płynął w odległości do 3 metrów maksymalnie zatrzymując się, obracając w kierunku swoich towarzyszy, żeby ich widzieć, żeby im pomóc gdyby coś się działo. I trochę się działo. Perseus średnio sobie radził w wodzie. Potrafił w ogóle pływać? Gotów był mu pomóc, ale widział, że Victoria nad mężczyzną czuwała. I całe szczęście - znaczyło to też tyle, że czuwała nad bezpieczeństwem jego pleców. Zdecydowanie powinien Perseusa wynieść na brzeg i tam zostawić, żeby nie przeszkadzał. I nie chodziło o brak wiary w jego umiejętności. Chodziło o łatkę zdrajcy, która do niego przylgnęła.

Focze ćwierkotanie było jedynym wyraźnym dźwiękiem w pewnym momencie, dopóki nie odezwała się Victoria. Laurent już w samej wiosce wypłynął naprzód, by rozejrzeć wokół. To było bardzo krótkie rozglądanie się, bo jego oczy utknęły na Cirilu.

- Musisz wrócić na powierzchnię i doleczyć rany. Szukasz tu śmierci? - To miejsce nie wyglądało ciekawie, a krew przyciągała tych, którzy byli jej głodni i żądni. Próby przegadania Cirila były beznadziejne wtedy, jak i były beznadziejne teraz. Nie podobało mu się to, w jakim stanie jest ten młody selkie, w jakim stanie jest ta wioska. Pisnął w kierunku towarzyszy i zakręcił się przy ścianie jednego z domów - wskazał płetwą na te dziwne zarysowania, gdyby ich nie zauważyli.

W pierwszym odruchu chciał podpłynąć do trytonów i je uwolnić, ale nie zrobił tego. Unosząc się w wodzie przy reszcie wpatrywał się w istoty, z którymi nie potrafili się komunikować... ale Ciril potrafił. Chyba. Kiedy Ciril i Victoria próbowali się z nimi skomunikować, on sam znowu zaczął się rozglądać i tym razem jego czarne ślepia zostały przyciągnięte przez chatę Ultha. Podpłynął tam kawałek (nie rozdzielał się jednak ze swoją dzielną drużyną, nie chciał ryzykować) nadstawiając uszu, albo raczej - nosa? Wibrysy na  jego nosie prawie drżały, kiedy tak ostrożnie przybliżał się do tego miejsca - o ile nie było zbyt daleko. Nie zamierzał wchodzić do środka, ale chciał trochę się... porozglądać i pozaglądać. Na pewno nie sam, nie potrafiąc się zresztą komunikować z trytonami. Czasami instynkt go zawodził, szczególnie kiedy wygrywała ciekawość, ale tutaj miał się całkiem dobrze.


Na percepcje
Rzut O 1d100 - 63
Sukces!

Rzut O 1d100 - 13
Akcja nieudana


○ • ○
his voice could calm the oceans.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#8
26.05.2024, 10:23  ✶  
Na początku rzeczywiście bezradnie wymachiwał rękoma i nogami, nie poruszając się przy tym ani o cal, za to marnując cenną energię. Był jednak dość pojętnym uczniem i wkrótce zaczął naśladować ruchy Victorii (a także Vespery, gdy przypomniał sobie ich krótką wizytę nad jeziorem w Oxfordshire podczas Lithy); wprawdzie brakowało mu w tym wprawy, poruszał się niezdarnie, wkładając zbyt dużo siły w poruszanie rękami, a za mało w pracę nogami (zwłaszcza prawą, tę schorowaną), ale jakimś sposobem udawało mu się płynąć za obiema selkie. Nie miał zresztą innego wyjścia - samodzielnie nigdy nie dotarłby do brzegu. Nie prosił jednak nikogo o pomoc i sam ignorował wszelkie najmniejsze sugestie udzielenia mu jej.
Martwił się Cirilem; ilość krwi wokół niego, nawet jeśli teraz rozrzedzonej wodą, wydawała się Perseusowi niebezpieczna. A chociaż nie znał się na fokach, zauważył, że jego ruchom brakuje tej płynności, którą miał Laurent. A może tylko sobie tak wmawiał, by potwierdzić słuszność swojej teorii...? Nie, selkie naprawdę słabł. Szkoda tylko, że wraz z jego ciałem nie słabł jego upór. Nie miał pojęcia, o czym Prewett z nim rozmawiał, ale jakaś jego część podejrzewał, że podzielał jego zdanie.
Nawet makabryczność sytuacji, w jakiej się znaleźli, nie przysłoniła zachwytu, jaki wzbudził w nim widok trytońskiej wioski. Te wapienne konstrukcje - czy ten wapień zalegał tam naturalnie, a później wyżłobiono w nim domostwa? Czy wybudowano je w inny sposób? Poruszył się niespokojnie, kiedy Victoria wspomniała o walce i druzgotku, a później spojrzał w stronę zabitego zwierzęcia. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego, że wioska była opustoszała. I znów niepokój przebiegł zimnym dreszczem po plecach Perseusa.
Naśladując kobietę, zatrzymał się za obiema fokami i sięgnął po różdżkę ukrytą w kieszeni, ale nie rzucił żadnego zaklęcia. Przez jakąś chwilę rozważał nawet uwolnienie trytonów, ale ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu; chociaż jemu przyświecałaby wzniosła idea, istoty mogłyby jej nie podzielać, a on sam zakończyłby swój żywot przyszpilony trójzębem do wapiennej ściany. Poza tym... opatrując Cirila nie do końca skupiał się na tym, kto w tej historii jest tym złym.
Jeśli przez ich pieśń ludzie topią się w jeziorze, to jest to jak najbardziej nasza sprawa, pomyślał, patrząc na Victorię wymowie, ale nie odezwał się. Zamiast tego przeniósł wzrok na trytońską kobietę i... och, była chora.

Rzucam na wiedzę przyrodniczą, bo może coś kiedyś czytałem o trytońskich chorobach...
Rzut N 1d100 - 83
Sukces!

Rzut N 1d100 - 72
Sukces!


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Widmo
Norvel Twonk to czarodziej nieznanego statusu krwi, który poświęcił własne życie, aby ocalić mugolskie dziecko przed mantykorą. Za ten czyn odznaczono go pośmiertnie Orderem Merlina I Klasy.

Norvel Twonk
#9
27.05.2024, 01:38  ✶  
Ciril pokręcił foczym łebkiem. Pobłyskująca w oczach determinacja, nieco osłabła.
- Nie szukam śmierci. Szukam ratunku – sprostował łagodnie. – Jeśli was zostawię, kto będzie przemawiał w waszym imieniu przed trytonami?
Ku jego wyraźnemu zaskoczeniu, dokładnie ten sam tryton, który syczał wściekle w jego stronę, przeniósł ciemne, wyłupiaste oczy na Victorię i odpowiedział jej, nie kryjąc nienawiści pobrzmiewającej w szorstkim, nienawykłym do ludzkiej mowy, głosie.
- Wy nigdy nie macie złych zamiarów. Cała nasza wioska choruje przez was. Ulth jest miękki, nie chce was karać, my jesteśmy miękcy, bo stoimy po stronie wodza. Ale wszystko przeminie a wraz z naszą śmiercią, nadejdzie wasza śmierć.
Jego słowa zawisły w wodzie ciężko. Podpływający do chaty wodza Laurent zauważył śledzące go z jej malutkich okien oczy. Najwidoczniej część zwolenników Ultha (a pewnie i sam Ulth) schowała się w największym i najlepiej ufortyfikowanym budynku w wiosce. Czemu nie próbowali wrócić po swoich?
Pozostający nieco z boku całej tej sytuacji, w ciszy przyglądający się trytońskiej kobiecie Perseus nie rozpoznał rodzaju trawiącej jej choroby. I to nie tak, że się zapomniał, że miał zbyt niską wiedzę, że właściwie nie znał się jakoś szczególnie ani na trytonach, ani na ich kulturze, chorobach bądź problemach, które trawiły społeczność. Nie rozpoznał choroby, bo w ruchach kobiety, w ziemistym kolorze jej cery, w przekrwionych wyłupiastych oczach, w wychudzonym ciele rozpoznał działanie trucizny. Trytony mogły myśleć, że wieś trawiła choroba, mogły oznaczać domy chorych – w nadziei, że to zapobiegnie rozprzestrzenianiu się zarazy na kolejnych - ale to nie była prawdziwa choroba. Ktoś otruł te stworzenia. Czy zrobili to mugole? Jeśli oni, to w jaki sposób, nawet nie zdając sobie sprawy z istnienia tych istot, truliby tylko wybranych? I jaka musiałaby to być trucizna, która atakowałaby trytony, ale oszczędzała kąpiących się? W jaki sposób dostałaby się do tego miejsca?

@Perseus Black @Laurent Prewett @Victoria Lestrange

Czas na odpis do 29.05, godz. 21.00
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#10
27.05.2024, 10:11  ✶  
Obserwował w skupieniu trytonkę, a jego żołądek i gardło zaciskały się boleśnie z każdą kolejną sekundą. Przypomniał sobie śnięte ryby wokół pomostu, kiedy wsiadali do łodzi i ich zamglone wyłupiaste oczy. Czy zabiło je to samo, co teraz wyniszczało kobietę? Jeśli tak... Znów przeniósł spojrzenie na Victorię, tym razem wyrażające niemą prośbę o pomoc. Nie miał wątpliwości co do tego, że ta istota wcale nie jest chora; a przynajmniej, że nie jest to choroba mająca naturalną przyczynę. Ktoś lub coś ich podtruwało. Nie sądził, żeby to było bezpośrednio w wodzie, a przynajmniej w całym jeziorze - w innym wypadku również mugole byliby narażeni.
Zadrżał niespokojnie, kiedy tryton przemówił ludzką mową. Zupełnie się tego nie spodziewał, ale jeśli miał być szczery, to odnalazł w tym światło nadziei. Podpłynął nieco bliżej, ale zatrzymał się w bezpiecznej odległości, pomiędzy obiema fokami.
— Czy ta kobieta jest jedną z chorych? — odezwał się po raz pierwszy od przybycia do wioski, kiwając głową w stronę trytonki — Obawiam się, że to nie jest choroba, a działanie trucizny. Być może będę w stanie wam pomóc... — podjął ostrożnie, bo przecież jako uzdrowiciel przysięgał leczyć... wprawdzie ta zasada dotyczyła przede wszystkim czarodziejów, ale nic nie stało na przeszkodzie, by w miarę swoich możliwości próbował pomóc też innym stworzeniom — Kiedy zaczęła się epidemia? W jakich okolicznościach trytony zaczynały chorować? Czy to coś związanego z jedzeniem? Może wizytą w konkretnej części jeziora?



Znów rzucam na wiedzę przyrodniczą, bo może objawy są charakterystyczne dla konkretnego zatrucia Pwease
Rzut N 1d100 - 33
Akcja nieudana

Rzut N 1d100 - 39
Akcja nieudana


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Perseus Black (3705), Victoria Lestrange (4699), Norvel Twonk (4558), Laurent Prewett (4687)


Strony (5): 1 2 3 4 5 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa