05.01.2023, 16:44 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.01.2023, 14:03 przez Morgana le Fay.)
Rozliczono - Fergus Ollivander - osiągnięcie "Piszę, więc jestem". Powiązane z tym tematem
[ciąg dalszy wątku z Dziurawego Kotła]
Dziurawy Kocioł okazał się fiaskiem w pełnej krasie. Planowali spotkać się na jakimś neutralnym gruncie, porozmawiać przy kuflu piwa, a trafili na istny… kocioł w niedzielne popołudnie, typowy dzień na spędzanie czasu z rodziną i wyjście na późny obiad z rodziną. Duchota, przepychanki i multum zapachów, które nijak się nie komponowały, drażniąc nos i powodując ból głowy nie sprzyjały przyjemnym rozmowom. I Fergus już od dłuższej chwili czuł, że mogło dojść do jakiejś sprzeczki, a tego nie chciał.
Wciąż miał z tylu głowy, by dopytać Castiela o tę kontrowersyjną sprawę, o której mu wspominał przy stoliku, a której nie zamierzał wyjawić w otoczeniu tłumu ludzi. Nie dziwił mu się zresztą, sam nie chciałby mówić o tak istotnych kwestiach, gdy mu przeszkadzano i istniało ryzyko podsłuchania, nawet pomimo zaklęć wytłumiających dźwięk.
W pierwszej chwili kusiło go wyciągnięcie Flinta na Pokątną, ale obawiał się, że to skończyłoby się czymś więcej, niż tylko rozwaleniem zamka w drzwiach sklepu. Poza tym drugie drzwi były znacznie bliżej i zwiastowały szybsze uczucie swobody. Castiel wyglądał względnie normalnie, nie ubierając żadnej wymyślnej szaty, więc mógł zaryzykować mugolską stronę.
Roześmiał się, widząc jego zadowoloną minę, gdy tylko wyszli na zewnątrz, w boczną uliczkę, która o tej porze dnia była opustoszała. Czarodzieje prędzej przechodzili teraz na Pokątną, by stamtąd się teleportować. Zaraz jednak Flint spoważniał i rozglądał się ze wzrokiem przerażonego zwierzęcia, które wpadło w pułapkę. Może jednak powinien najpierw zapytać, nim pociągnął go w okolice Charing Cross Road?
- Hej, hej, spokojnie - powiedział, podchodząc do niego i kładąc mu dłoń na ramieniu, drugą wyjął mu różdżkę zza ucha i ostrożnie wsadził do kieszeni kurtki Castiela. - Musisz to schować, nim ktokolwiek zobaczy. To mugolska strona, ale na główną ulicę wychodzi się tamtędy - wskazał w kierunku, z którego zbliżała się do nich para z psem. - My pójdziemy tam, no chyba że wolisz wrócić do Kotła - przyznał, kiwając głową w przeciwną stronę. Między kamienicami łatwo dostać się nad rzekę, całkiem tam ładnie, chociaż nie tak, jak na wyspach.[/b]
Zsunął rękę z jego ramienia po łokciu aż do dłoni, którą ścisnął krótko, by go uspokoić. Niepokój w jego oczach lekko go martwił, ale nie chciał już wspominać nic na temat troski. Zresztą tu mieli względny spokój i ciszę, jeśli będą się trzymać bocznych ulic Londynu. Mugole nie byli wcale tacy groźni, jeśli nadmiernie im się nie przyglądało.
Wyrzucił i zdeptał papierosa, o którym zdołał na jakiś czas zapomnieć i niespecjalnie się już przez to nadawał do palenia.
- A wracając do miłości - zaczął, obejmując ramiona Castiela i popychając go nieco w stronę słupa. - To, mój drogi, jest David Bowie, wschodząca gwiazda rocka, człowiek z gwiazd, mój idol. Musisz go kiedyś koniecznie posłuchać, mam w domu jego płyty - mówił dalej, uśmiechając się promiennie i spoglądając to na Castiela, to na wyblakłą postać, której włosy na plakacie nie były już tak płomienne jak u feniksa przez ugryzienie czasu. Miał tylko nadzieję, że blondyn nie zejdzie na zawał, nim zdoła mu pokazać trochę więcej mugolskiej kultury.
- W porządku? - upewnił się, zawieszając wzrok na Castielu. Przez to, że Fergus nadal go obejmował, ich twarze znajdowały się wyjątkowo blisko siebie. Musiał tylko trzymać spojrzenie z dala od jego ust, a wszystko będzie dobrze. Prawda?