• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 10 Dalej »
[26 sierpnia 1972] Jeden wieczór pod Londynem - stół do pokera #1

[26 sierpnia 1972] Jeden wieczór pod Londynem - stół do pokera #1
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#11
08.07.2024, 15:28  ✶  
– Och Lorraine, błagam tylko nie ten rozpłodowy buchaj z kompleksem najmłodszego syna! Jeśli miałbym zaprosić bogów do swego stołu, to tylko na Polach Elizejskich pośród spokoju świata umarłych, gdzie wszystko prędzej czy później trafi – odpowiedział gładko, zdradzając jednocześnie swój preferowany boski przydział. Drażnił przy tym bezwzględnie swojego towarzysza, który we własnej skórze zapewne zapłonąłby świętym ogniem oburzenia, punktując konieczność odróżniania mitologii od wierzeń. Teraz jednak pan złodziej wody, smoczy Vritra przecież w ogóle się na tym nie znał. – W sumie planuję na jesieni zrobić przyjęcie dla swojego starego znajomego, choć wciąż nie mogę się zdecydować czy osadzić je w klimacie starożytności, czy wieków średnich. Myślę, że on akurat odnalazłby się wybornie, jako władca Olimpu. To zresztą jest ta sprawa, o której wspominałem przy okazji Lammas, panno Yaxley. Nie wyobrażam sobie tego wydarzenia bez pokazu pani mistrzostwa!

– Napaść. Pomylono mnie z kimś i chciano wymierzyć krwawą vendettę. – Odpowiedział z kolei Eden, sprawdzając przy okazji karty. Uśmiechnął się w rozbawieniu widząc co otrzymał od krupiera, poprosił o wymianę trzech, a potem odłożył całą rękę na stół, tracąc absolutnie zainteresowanie dalszą licytacją. Podobnie zignorował parsknięcie Aryamana. Tak na prawdę bowiem, nie przyszedł tu grać w pokera ani ruletkę. Bawił się wybornie w ich prywatną rozgrywkę, grę pozorów i wzajemnych szarż, mających na celu wyprowadzić przeciwnika z równowagi. Poddał pierwsze rozdanie, ale wymiana zdań trwała, a nikt jak przyjaciel nie będzie wiedział gdzie pchnąć by zabolało. Wiedzieli o sobie stanowczo za dużo.

– Dlaczego zastępuje? Czy nie jest tak, że Hedone, bogini przyjemności i rozkoszy może przyjść do nas tylko jako córka Erosa oraz Psyche? Nie bądźmy jak chrześcijanie, nie pozbawiajmy się jakiegoś aspektu miłości, skoro oba są na wyciągnięcie ręki – zasugerował lekko Erikowi, popijając swoją podwójną whisky.
prodigal daughter
I knew one day I'd have to watch powerful men burn the world down
I just didn't expect them to be
such losers
Wysoka na 175cm, jasnowłosa zjawa. Jest niezwykle szczupła, wręcz na granicy chorobliwości; lekko zapadnięte policzki ukrywa dobrze dobranym makijażem, którego nieodłączną częścią są usta pomalowane czerwoną szminką. Włosy ma proste i długie, sięgające lędźwi, zwykle nosi je rozpuszczone. Zawsze bardzo elegancko ubrana, najczęściej w stonowane barwy - nie jest zwolenniczką jaskrawych odcieni i mieszania kolorów. Nie lubi też przepychu; widać, że nie szczędzi pieniędzy na dobrej jakości ubiór, lecz nie obwiesza się biżuterią i tym podobnym. Porusza się bardzo zgrabnie, ale pewnie. Zawsze patrzy ludziom prosto w oczy podczas rozmowy, mając przy tym ciemne, przenikliwe spojrzenie. Zwykle mówi w bardzo spokojnym, niskim, nieco zachrypniętym tonie. Ma bardzo przejrzysty akcent, wyraźnie wymawia słowa, po sposobie mowy słychać, że to ktoś z dobrego domu, ktoś świetnie wykształcony.

Eden Lestrange
#12
09.07.2024, 19:10  ✶  
Nie mogła powstrzymać drobnego, acz głupiego uśmieszku, gdy Aryaman mówił o swoim bogu miłości. Może ostatnio za dużo przebywała w towarzystwie Alastora, może uczuciowe zawirowania namąciły jej we łbie na tyle, że nawet humor jej się zdegradował. Cokolwiek to było, nie mogło to zmienić faktu (a wręcz przeciwnie, nawet potwierdzało!), że próbowała się nie śmiać, bo uznała, że od Koli się w głowie pier... Przestań, zganiła się w myślach, wypuszczając powietrze nosem w rozbawieniu, a ramiona zawtórowały drgnięciem. Naprędce odchrząknęła i potarła nos, udając, że się jej jedynie w nim zakręciło.
- Chorych dzieci? - Uniosła brew, odbierając od krupiera przydzielone jej karty. - Z dwojga złego lepiej w tę stronę. Już się obawiałam, że zasugerujesz mi wpłatę na rzecz fundacji Donalda Mulcibera - oświadczyła tonem raczej poważnym, ale nie mogła pozbyć się widocznego rozbawienia z twarzy. Już wcześniejsza głupawa myśl wprawiła ją w szampański nastrój; teraz, gdy pomyślała, że miałaby wspierać rzekomo pokrzywdzonych czystokrwistych, już kompletnie nie mogła powstrzymać się od uśmiechu. Od młodości powtarzała Alexowi, że wygląda, jakby wspierała go jakaś fundacja, ale wtedy właśnie miała na myśli te chore, upośledzone dzieci. Nie sądziła, że skończy na czele pralni pieniędzy, na którą nadziewają się idioci.
Spojrzała wreszcie na swoją rękę. Karty nie wzbudziły w Eden większych emocji, bardziej wydawała się... znudzona. Poprosiła o wymianę jednej karty. Gdy nowe rozdanie trafiło do jej ręki, poprzekładała karty między sobą, nadal nie wyrażając żadnych głębszych emocji.
- Podbijam - oświadczyła, przesuwając kolejne żetony przed siebie. Wtedy spojrzała z powrotem na Anthony'ego, który przed chwilą wspomniał o napaści. - Anthony, jak można cię z kimś pomylić? Prędzej pokusiłabym się, że to kogoś pomylono z tobą. Przecież nie da się przejść ulicą Pokątną bez ujrzenia twojej twarzy - gdy Eden mówiła takie rzeczy, nie dało się odczytać, czy to komplement, czy obelga.


I was never as good as I always thought I was
— but I knew how to dress it up —
I was never satisfied, it never let me go
just dragged me by my hair and back on with the show

~♦~
Our Lady of Sorrows
and you don't seem the lying kind
a shame that I can read your mind
and all the things that I read there
candlelit smile that we both share
Spowita nimbem wyższości i aureolą sięgających za pas srebrzystoblond włosów, Lorraine wygląda dokładnie tak, jak powinien wyglądać Malfoy z krwi i kości. A jednak... Coś hipnotyzującego jest w jej czystym, wysokim głosie, w sposobie, w jaki intonuje słowa. W pełnych gracji ruchach, które cechuje elegancka precyzja profesjonalnej pianistki. Coś w przenikliwym spojrzeniu jasnoniebieskich oczu, skrytych pod ciężkimi od niewyspania powiekami. Przedziwny czar półwili, który wyróżnia Lorraine z tłumu mimo raczej przeciętnej postury (1,67 m), długo nie pozwalając ludziom zapomnieć o jej uśmiechu. Wygląda na istotę słabą, wątłego zdrowia. W przeszłości, Lorraine zmagała się z zaburzeniami odżywania, przez co teraz cechuje ją nienaturalna wręcz kruchość. Chorobliwie chuda, kości zdają się niemal przebijać delikatną, bladą skórę. Uwagę zwracają zwłaszcza wydelikacone dłonie o długich, smukłych palcach, w których często obraca w zamyśleniu srebrny pierścionek z emblematem rodu Malfoy. Obyta towarzysko, zawsze wie jednak, co powiedzieć i jak się zachować. Bez względu na okoliczności dba o zachowanie nienagannej postawy. Ubiera się skromnie, w otrzymane w spadku po bogatszych kuzynkach, klasyczne, mocno zabudowane suknie, na których wprawne oko dostrzec może ślady poprawek krawieckich. Nie da się ukryć, że jako młoda, atrakcyjna kobieta, przyciąga wzrok, nosi się jednak konserwatywnie, nigdy nie odsłaniając zbyt wiele ciała. Najczęściej spowita jest od stóp do głów w biel, która przydaje jej bladej skórze świetlistości, choć chętnie stroi się także w odcienie zieleni i błękitu. Zawsze otula ją mgiełka ciężkich perfum, których słodka, dusząca woń przywodzi na myśl palony cukier.

Lorraine Malfoy
#13
11.07.2024, 10:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.07.2025, 22:18 przez Lorraine Malfoy.)  
– Zatem napój tych bogów winem z granatów – odpowiedziała Anthony’emu z podobną manierą – i niech ci służą. – Niebieskie oczy zalśniły niebezpiecznie, kiedy skupiła spojrzenie na mężczyźnie. Tak musiał się spienić błękit wód Cypru, kiedy z morskich fal wyłoniła się Afrodyta. Obojętnie przyjrzała się kartom. – Z pewnością będę częściej polecać im twoje imię po tej strasznej napaści. – Przez cukrową słodycz jej głosu przebiła się nuta stanowczości, jednak w towarzystwie nie pozwoliła sobie na więcej. Przyjęła, podobną Eden, zachowawczą manierę: pobożne życzenia traciły na powadze w obliczu arystokratycznej nonszalancji, zakrawając delikatnie o żartobliwą ironię.

Ale Lorraine nie żartowała ze spraw wiary, o czym Anthony dobrze wiedział.

Blat stołu do pokera stał się klawiaturą fortepianu, kiedy palce wolnej dłoni zaczęły w zapamiętaniu wybijać bezgłośny rytm we wznoszącym się crescendo. Wyniosłe spojrzenie, które Lorraine skupiła na oczach przemawiającego Aryamana, swobodna postawa oraz niewymuszona elegancja, którą tchnęły ruchy wiły, wyraźnie przeczyły jednak wrażeniu pozornej nerwowości.

– Czym jest trzepot skrzydeł feniksa – sprzeciwiła się figlarnie Erikowi – wobec nawałnicy smoczych skrzydeł? – Tym samym, czym dwulicowa kochanka dla kobiety o tysiącu twarzy, pomyślała czule. – Lekkim podmuchem wiatru wobec huraganowego szkwału. – Opuszki wszystkich palców dotknęły stołu jednocześnie, wskazując krupierowi schludny stosik trzech kart, które chciała wymienić. Ciche, dobitne stuknięcie wybrzmiało niczym ostatni akord religijnego oratorium. Niczym jedno uderzenie skrzydeł smoka. Uśmiechnęła się do Geraldine. Łowczyni musiała uznać ich metaforyczną dyskusję o potworach za niedorzeczną.

”Nie pozbawiajmy się jakiegoś aspektu miłości, skoro oba są na wyciągnięcie ręki.”

– Może pan Longbottom poparzył sobie kiedyś palce i dlatego teraz jest taki ostrożny – rzuciła lekko. – Tak w miłości, jak i w pokerze. Ale miłość to bizantyjski ogień. – Cień uśmiechu zatańczył na jej ustach jak płomień świecy. W cieniu zaś, mieszkała pokusa. – Jakże pięknie jest płonąć. Podbijam.


Yes, I am a master
Little love caster
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#14
11.07.2024, 22:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.07.2024, 22:42 przez Bard Beedle.)  

- Czy żeby coś zastawić, trzeba odejść od stolika? Nie chciałbym przerywać od gry.

Aryaman nie musiał długo czekać na swoją odpowiedź. Otrzymał ją zaraz. Z miejsca. Finn z tym ani trochę nie zwlekał.

- Tak. Odejść można po spasowaniu lub zakończeniu rundy.



Zajęło to trochę czasu. Nieco więcej niż przy drugim stoliku, ale wreszcie pierwsza runda dobiegła końca. Panujący nad wszystkim Finn, poprosił wszystkich uczestników pozostających w grze o okazanie swoich kart. Jedynym, który robić tego nie musiał, był Anthony. Wcześniej bowiem wycofał się z dalszej gry.

- Pan... - tutaj pozwolił Aryamanowi na podanie swojego imienia. - posiada Parę 5. Pani Geraldine dysponuje Trójką Dam. Pan Erik ma Parę Asów. Pani Eden zdołała ułożyć Strit. Moje gratulacje. - skinął w jej kierunku głową. - No i na końcu mamy Wysoką Kartę. - pozwolił sobie na zaczerpnięcie oddechu, po czym kontynuował. - Pula zakładów, czyli 215 żetonów, wędruje do Pani Eden. Jeśli chodzi o pozostałe układy, to drugie miejsce ma pani Geraldine, trzecie pan Erik i tak dalej. - wskazał jeszcze na Aryamana (czwarte miejsce) i Lorrien, która miała piąte. Czy gdyby Anthony się nie wycofał, przypadłoby jej w udziale to ostatnie? Odpowiedź na to pytanie leżała w gestii Shafiqa. Mógł ujawnić posiadane na ręku karty, ale też robić tego na koniec rundy nie musiał.

Chwila przerwy. Gracze mogli na spokojnie kontynuować rozmowę, natomiast Eden - zająć się zdobytymi żetonami. Miała ich w tym momencie naprawdę sporo. Było więc się z czego cieszyć? O ile kogokolwiek przy tym stole jeszcze cieszyły pieniądze, wydawane przecież prawdziwie lekką ręką. Ah, gdyby on, Finn, posiadał takie ilości gotówki...

Zbierając ze stołu karty, zerknął kontrolnie na sąsiedni stolik, przy którym zrobiło się małe zamieszanie. Zmarszczył brwi. Powinien zainterweniować? Pomóc? Na razie jednak nie ruszył się z miejsca. Zaczął tasować zebrane karty. Szykować się do kolejnego rozdania. Najwyżej przerwie.

- Zaczynamy kolejne rundy. Dwa pierwsze, obowiązkowe zakłady stawiają kolejno pani Geraldine oraz pan Erik. - wskazał na nich. Zasady były znane. Powtarzać ich wszystkich teraz nie zamierzał. Geraldine stawiała od 5 do 15 żetonów, Erik to przebijał. Pozostali gracze mieli już więcej możliwości. Odrobinę więcej.

Rozdał wszystkim po 5 kart, na razie jednak prosząc o to, żeby na nie nie spoglądać. Pierw bowiem miała się odbyć pierwsza licytacja.


Zmieniamy odrobinę zasady (rozwiń wiadomość pozafabularną) - widziałam po pierwszej kolejce, że był mały problem z deklaracjami, dlatego od teraz ich nie będzie. Zagramy tak samo jak stolik numer dwa, gdzie wydaje mi się, że wszystko było prostsze i nawet potoczyło się ciut szybciej.

Kolejka jest następująca: Geraldine, Erik, Anthony, Eden, Lorraine, Aryaman
Nie chce was popędzać, skoro zaraz zlot, więc macie czas do następnej soboty 9 rano, przy czym na posty:
Geraldine i Erika czekam do czwartku 9 rano
Anthony'ego i Eden do piątku 9 rano
Lorraine i Morpheusa do soboty 9 rano

Aktualny stan żetonów:
Geraldine - 60
Erik - 60
Anthony - 85
Eden - 275
Lorraine - 60
Aryaman - 10

wiadomość pozafabularna
Zasady gry - jak to wygląda fabularnie
1. Podczas pierwszej licytacji nikt z was nie zapoznaje się z otrzymanymi kartami.
2. Dwie postacie wyznaczone przez krupiera, stawiają obowiązkowe zakłady:
a) Geraldine wybiera wysokość stawki początkowej - od 5 do 15 żetonów
b) Erik jest zobowiązany przebić tę stawkę o minimum 1 żeton, maksymalnie 5
3. Kolejne postacie mogą się wycofać z gry bez utraty żetonów, wyrównać lub przebić najwyższą stawkę
4. Po pierwszej licytacji, możecie zapoznać się z kartami. Dopuszczalna jest wymiana maksymalnie 4 kart.
5. Po zapoznaniu się z kartami i przeprowadzonych wymianach, rusza druga licytacja. Składa się ona z dwóch tur.
a) pierwsza tura licytacji pozwala na następujące działania: podbicie stawki, wyrównanie, wycofanie się (tracicie wszystkie dotąd postawione żetony) lub czekanie.
b) druga tura licytacji dopuszcza wyłącznie wycofanie się lub wyrównanie
6. Po zakończeniu drugiej tury licytacji, osoby które pozostały w grze okazują karty. Wygrywa postać, która posiada najwyższy układ w hierarchii.

Zasady mechaniczne:
1. Każda runda będzie składała się z następujących faz:
a) Post z konta Barda rozpoczynający rundę
b) Wasze posty podczas pierwszej licytacji
c) Wasze posty podczas drugiej licytacji - pierwsza tura
d) Wasze posty podczas drugiej licytacji - druga tura
e) Post z konta Barda podsumowujący daną rundę
2. Pomiędzy pierwszą i drugą licytacją, dostajecie czas na zapoznanie się z kartami oraz ewentualną ich wymianę - wymieniać możecie aź do momentu zamknięcia drugiej tury licytacji.
3. Podczas pierwszej licytacji, deklarujecie czy wchodzicie do gry i ile żetonów stawiacie
4. Podczas drugiej licytacji zapoznajecie się z kartami, wymieniacie, podejmujecie fabularne decyzje odnośnie pozostania lub wycofania się z gry i wysokości zakładów
5. Proszę, żebyście nie informowali innych graczy o posiadanych kartach
6. Podczas jednej rundy pokera, piszecie więc po 3 posty na gracza, wg ustalonej kolejki. Jeden post nie powinien przekraczać 300 słów.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#15
15.07.2024, 09:24  ✶  

Wymieniała te karty, nie była specjalnie zadowolona z tego, co udało jej się złapać, ale nie przewidywała cudów, szczęście nowicjusza też niestety już dawno wykorzystała. Pozostawało jej przywyknąć do porażek.[/]
[a]Nie angażowała się specjalnie w rozmowę, która toczyła się przy stole, bo to mogło ją rozproszyć jeszcze bardziej, usłyszała jednak swoje imię więc uniosła wzrok znad kart i spojrzała na Anthony'ego. Posłała mu uśmiech, bo pamiętała, że mówił coś o tym na sabacie. - Tak, tak, jakoś się dogadamy co do tego. - Raczej nie zajmowała się pokazywaniem sztuczek, ale istniało wiele możliwości, jeśli nie ona, to ktoś inny z Artemis mógłby się tym zająć.

Faktycznie nie do końca skupiała się na tych ich metaforach, rozmowach, bo Ger była prostym człowiekiem, który nie do końca odnajdywał się w podobnych sytuacjach, dlatego też skupiła się na grze.

Nie wyszło jej to też zbyt dobrze, bo w tej rundzie wygrała Eden, skinęła jej głową, aby pogratulować tej wygranej.

Nie była specjalnie zaskoczona tym, że to nie ona była zwycięzcą, nie zamierzała jednak odpuścić kolejnej rundy, być może teraz będzie miała więcej szczęścia.

- Piętnaście. - Rzuciła z uśmiechem, w końcu jak się bawić, to się bawić, bez sensu stawiać mniejsze kwoty.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#16
16.07.2024, 00:30  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.07.2024, 00:37 przez Erik Longbottom.)  
— A więc jesteś kobietą szukającą ekstremum? — Uniósł brew, gdy Lorraine postawiła przeciw sobie feniksa i smoka. — Intensywność doznań nie zawsze równa się ich wyższości nad wszystkimi innymi.

Uśmiechnął się kwaśno, gdy Malfoy postanowiła go wypunktować. Rozchylił nawet usta, jakby szykował się do wygłoszenia małego monologu w swojej obronie, jednak zaraz się powstrzymał. Jeśli Lorraine była, chociaż w połowie tak wygadana, jak inni Malfoyowie, jakich znał, to wolał jej nie prowokować bardziej niż to konieczne. Zamiast tego po prostu westchnął ciężko na znak złożenia broni.

— Może właśnie dlatego wolę chłodzić się w wodzie, zamiast płonąć w ogniu — podsumował, upijając łyk alkoholu, jakiego nalała mu Geraldine przy barku dla gości.

Wydął dolną wargę, gdy okazało się, że całość wygranej powędrowała w ręce panny Lestrange. Powinien był się tego spodziewać. Ta czarownica była pełna niespodzianek, a skoro żonglowała wynajmującymi z taką wprawa, to pewnie niewiele gorzej obracała pieniędzmi, które pozwalały jej na komfortowe życie w samym centrum Wielkiej Brytanii. Chociaż dostęp do pieniędzy i koneksji Malfoyów i Lestrange'ów też zapewne pomagał.

— Jak już kupisz za to kamienicę, to zamontujesz tam tabliczkę, że się dorzuciliśmy? — zagadnął odważnie do Eden, wskazując ruchem podbródka na rosnący wokół kobiety zbiór żetonów z minionej rundy. — Nie pogardzę też czymś w rodzaju ''apartament im. Erika Longbottoma''. Może nawet przygnałoby to pod twoje skromne progi paru chętnych?

W porównanie z 215 żetonami Eden, jego własny zestaw 60 wypadał dosyć blado. Odwrócił się w stronę Geraldine, której została podobna suma. Wprawdzie nie zależało mu na wygranie jakoś bardzo, ale nie chciał też już na początku imprezy stracić całego pierwszego zestawu, jaki zakupił przy kasie na wejściu. Już miał zapytać kobietę, co powinien zrobić, jednak wtedy Yaxley wykonała swój pierwszy ruch w rundzie numer II.

— Podbijam o jeden — skomentował, po czym westchnął przeciągle, przesuwając w odpowiednie miejsce zbiór żetonów wart szesnaście galeonów.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#17
16.07.2024, 12:06  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.07.2024, 15:41 przez Anthony Shafiq.)  
Cóż te blondynki robiły z człowiekiem..? Nagle zapominał jakkolwiek reagować na słowne zaczepki kierowane w swoją stronę, jeśli tylko nie wychodziły one z ust wspomnianych bogiń. Erik, alias Ares najwidoczniej wolał droczyć się z Ateną i Afrodytą, ewentualnie szukać wsparcia mentalnego u Artemidy. Apollo w przebraniu (cóż, może nie przez wzgląd na tężyznę, ale z pewnością jasnowidzenie było już jego domeną) łypał na nich złotym okiem z kąta okrągłego stołu. Anthony został zignorowany to więc w lustrzanym odbiciu zignorował to, podobnie jak ignorował swój pas nie pokazując pozostałym kart, które posiadał w pierwszej turze.

Zamiast tego, poprawił się nieco na krześle, przechylając się ku Eden, a całą swoją potrzebę kontaktu z Erikiem przenosząc do domeny przydzielonego mu samozwańczo boga podziemi – czyli pod stół. Można by powiedzieć, że dotykanie łydką łydki swojego partnera pod blatem przykrytym obrusem, było bardzo niedojrzałym zachowaniem. Prawda była jednak taka, że nastoletni Anthony nigdy nie pozwoliłby sobie na coś takiego. Teraz jednak zawsze będzie mógł zrzucić ten gest na karb próby rozproszenia młodszego z Longbottomów w celu zwycięstwa. Tak tak, bo na pewno nie był zazdrosny o jego uwagę. Z pewnością.

– Do dwudziestu – podbił leniwie i odwrócił się do zwyciężczyni poprzedniej tury.

– Też byłem zaskoczony, ale w grę mogła wchodzić hipnoza. Tych dwóch nieszczęśników zarzucało mi zahipnotyzowanie kogoś im bliskiego. Kto wie, być może i im nałożono klapki na oczy. Tym bardziej, że kobieta, która zaprosiła mnie na zaplecze teatru, zupełnie nie pamiętała tego faktu. Cóż zrobić, żyjemy w ciekawych czasach. – Odwołał się do chińskiej klątwy ciekaw zakładu Lestrange, która teraz mogła już spokojnie przygnieść ich ekonomicznie wymuszając pas licytacją zwłaszcza Aryamana. – Zastaw? – zdziwił się mrużąc oczy. – Chyba nie chcesz tu pozostawić spinek, które Ci sprezentowałem na poczet naszej owocnej współpracy?

prodigal daughter
I knew one day I'd have to watch powerful men burn the world down
I just didn't expect them to be
such losers
Wysoka na 175cm, jasnowłosa zjawa. Jest niezwykle szczupła, wręcz na granicy chorobliwości; lekko zapadnięte policzki ukrywa dobrze dobranym makijażem, którego nieodłączną częścią są usta pomalowane czerwoną szminką. Włosy ma proste i długie, sięgające lędźwi, zwykle nosi je rozpuszczone. Zawsze bardzo elegancko ubrana, najczęściej w stonowane barwy - nie jest zwolenniczką jaskrawych odcieni i mieszania kolorów. Nie lubi też przepychu; widać, że nie szczędzi pieniędzy na dobrej jakości ubiór, lecz nie obwiesza się biżuterią i tym podobnym. Porusza się bardzo zgrabnie, ale pewnie. Zawsze patrzy ludziom prosto w oczy podczas rozmowy, mając przy tym ciemne, przenikliwe spojrzenie. Zwykle mówi w bardzo spokojnym, niskim, nieco zachrypniętym tonie. Ma bardzo przejrzysty akcent, wyraźnie wymawia słowa, po sposobie mowy słychać, że to ktoś z dobrego domu, ktoś świetnie wykształcony.

Eden Lestrange
#18
16.07.2024, 20:42  ✶  
Nie ucieszyła się na wieść o wygranej. Skoro miała słuchać wróżb, szczęście w kartach oznaczało niefart w miłości.
Gdyby nie miała wokół siebie towarzystwa, przetarłaby dłońmi zmęczoną twarz. Niestety wszystkie oczy skierowane były teraz na nią, więc jedynie zgrabnym gestem zgarnęła wszystkie zdobyte żetony. Ilość wygranych pieniędzy miała jeszcze mniejsze znaczenie niż sama wygrana - one też przecież nie dawały szczęścia.
Uśmiechnęła się przelotnie w odpowiedzi na skinięcie głowy Geraldine. Chwilę potem jej uwagę przyciągnął Longbottom, sugerując, iż miał jakikolwiek wkład w tym wszystkim. Zaśmiała się krótko, choć prawdę mówiąc, nikt tutaj nie mógł przypisać sobie żadnej zasługi. Oni tylko rzucali żetonami na stół, a o rozdanych rękach i tak decydował ślepy los. Nie mieli żadnego wpływu na grę, chyba że ktoś zechciałby przekupić krupiera.
- Nie sądzę - odparła przekornie, wyraźnie nie podzielając wizji Erika. - Nie zrozum mnie źle, twoje imię prześlicznie wyglądałoby na moich drzwiach, ale jeśli ma przyciągać chętnych, to nie chcę ryzykować potknięciem się o mojego brata. - Uśmiechnęła się przesłodko, pijąc do licytacji z balu charytatywnego. Z zaciśniętych wąsko oczu Eden biła jawna niechęć do bliźniaka, więc ten uśmiech nie mógł być szczery. No ale cóż mogła zrobić, jeśli nie odbić piłeczki?
Dyskretnie zagadnęła przechodzącą nieopodal stolniku kelnerkę i przygarnęła jednego drinka. Metodycznie zaczęła układać żetony w równiutkie kolumny, bez pośpiechu, raz po raz sącząc trunek. Nie chciało jej się już, ale źle by to wyglądało, gdyby spoczęła na laurach i wyszła z gry po jednej udanej ręce.
- Do dwudziestu pięciu. - Niech stracę, dopowiedziała sobie w myśli, ale brzmiało to bardziej jak nadzieja niż zrezygnowanie. Przesunęła zadeklarowaną sumę żetonów do przodu, naruszając jedną z równiutkich budowli. Następnie nachyliła się nad uchem Lorraine, szepcząc do kuzynki subtelnie:
- Jak się bawisz? - zapytała cicho, po czym odsunęła się, by zbadać jej reakcję.


I was never as good as I always thought I was
— but I knew how to dress it up —
I was never satisfied, it never let me go
just dragged me by my hair and back on with the show

~♦~
Our Lady of Sorrows
and you don't seem the lying kind
a shame that I can read your mind
and all the things that I read there
candlelit smile that we both share
Spowita nimbem wyższości i aureolą sięgających za pas srebrzystoblond włosów, Lorraine wygląda dokładnie tak, jak powinien wyglądać Malfoy z krwi i kości. A jednak... Coś hipnotyzującego jest w jej czystym, wysokim głosie, w sposobie, w jaki intonuje słowa. W pełnych gracji ruchach, które cechuje elegancka precyzja profesjonalnej pianistki. Coś w przenikliwym spojrzeniu jasnoniebieskich oczu, skrytych pod ciężkimi od niewyspania powiekami. Przedziwny czar półwili, który wyróżnia Lorraine z tłumu mimo raczej przeciętnej postury (1,67 m), długo nie pozwalając ludziom zapomnieć o jej uśmiechu. Wygląda na istotę słabą, wątłego zdrowia. W przeszłości, Lorraine zmagała się z zaburzeniami odżywania, przez co teraz cechuje ją nienaturalna wręcz kruchość. Chorobliwie chuda, kości zdają się niemal przebijać delikatną, bladą skórę. Uwagę zwracają zwłaszcza wydelikacone dłonie o długich, smukłych palcach, w których często obraca w zamyśleniu srebrny pierścionek z emblematem rodu Malfoy. Obyta towarzysko, zawsze wie jednak, co powiedzieć i jak się zachować. Bez względu na okoliczności dba o zachowanie nienagannej postawy. Ubiera się skromnie, w otrzymane w spadku po bogatszych kuzynkach, klasyczne, mocno zabudowane suknie, na których wprawne oko dostrzec może ślady poprawek krawieckich. Nie da się ukryć, że jako młoda, atrakcyjna kobieta, przyciąga wzrok, nosi się jednak konserwatywnie, nigdy nie odsłaniając zbyt wiele ciała. Najczęściej spowita jest od stóp do głów w biel, która przydaje jej bladej skórze świetlistości, choć chętnie stroi się także w odcienie zieleni i błękitu. Zawsze otula ją mgiełka ciężkich perfum, których słodka, dusząca woń przywodzi na myśl palony cukier.

Lorraine Malfoy
#19
18.07.2024, 19:13  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.07.2025, 22:18 przez Lorraine Malfoy.)  
Lorraine wyglądała na szczerze ubawioną, choć może nie tyle samym komentarzem Erika, co ukrytą w nim implikacją. Implikacją, której świadoma była tylko połowa graczy.

– Nie jestem kobietą – tylko wilą, dokończyła w myślach zakazany żart – błysk płomienia rozświetlił jej szczupłą twarz, kiedy odpaliła papierosa – cichy, dziewczęcy śmiech wzniósł się ponad stołem – tylko smokiem. – Pociągnęła metaforę, czerpiąc przyjemność z irytacji Erika. – A ty nie bądź mężczyzną zadowalającym się przeciętnością – westchnęła słodko – tylko feniksem. Doskonal swój śpiew, abyśmy razem mogli wznieść się w przestworza – zakpiła wesoło. Poczuła jednak rozczarowanie. Zawsze traktował zaproszenie do flirtu jak wyzwanie na pojedynek? – Może jesteś najznamienitszym detektywem w Londynie, ale psychoanalitykiem – uśmiechnęła się drwiąco, strzepując popiół do popielniczki – najmarniejszym.

Lorraine ryzykowała, podbijając, ale ryzyko się opłaciło: patrzyła z satysfakcją jak Eden zgarnia wygraną. Jak się bawisz? Uśmiech, którym obdarzyła kuzynkę był ciepły. Dobrze, dopóki wygrywasz.

– Nigdy nie rozumiałam Ambrosii, kiedy mówiła, że jestem Kołem fortuny w jej talii – odpowiedziała cicho. – Teraz wiem, co miała na myśli.

Dorastając, patrzyła jak ojciec trwoni majątek, powoli niszcząc życie rodziny. A jednak, kiedy siedział przy karcianym stoliku, promienny i pewny siebie – chociaż nie mógł być pewien, nawet tego czy dożyje jutra – przegrany – ale przecież nie pokonany – wyglądał jak król pośród ludzi. Żebraczy król, który dawno już utracił swą koronę: zastawił ją, by móc zasiadać nad dworem szulerów, lichwiarzy i oszustów. Jakże był żałosny, jakże był wyniosły, na swoim tronie z dumy.

Nie, Eden nie pomyliła się w ocenie kuzynki. Lorraine była córką swojego ojca: odziedziczyła jego oczy i bilans długów. Ale w przeciwieństwie do Armanda Malfoya nie musiała sięgać po ekstremum, by coś poczuć.

– Wyrównuję. – Zwróciła hipnotyzujące spojrzenie na Aryamana. Szkoda spinek, oceniła leniwie jego szanse, powinien zastawić swoje oczy.


Yes, I am a master
Little love caster
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#20
18.07.2024, 20:03  ✶  

Aryaman Birla


Aryaman przesunął palcem po swoim kołnierzyku, zaciągnął się papierosem i strzepnął go do popielniczki. Zgniótł końcówkę w dekadenckiej mieszance spalonych marzeń i kryształu, zagaszając żar. Nawet nie patrzył na smutne żetony, które mu pozostały.

— Gratulacje pani Lestrange. Mi najwidoczniej przyszło mieć szczęście w miłości tego wieczoru — jego głos zabrzmiał lepko, jak palce po miodowym deserze w cieniu drzew, gdy słońce spieka skórę i nadaje jej pięknego słonecznego zapachu, lniane sukienki wydymają się od bryzy morskiej, a na ustach osiada sól, smakowania przez drugie, jako przyprawa do deseru.

— Bądźcie spokojni. Nie zamierzam zastawiać sentymentalnych podarków z diamentami. Postawię na złoto, bo wielce się je szanuje i zdobywa się nim miłość. — Utkwił wzrok na Anthony'm i sięgnął na kark. Coś pstryknęło i Birla zdjął z szyi złotą obrożę, zawieszając sobie ją na palcu. — Pas. Żałuję, że nie można wymienić jej przy stole. Wrócę do państwa za kolejkę.

Spojrzenie, pionowe źrenice, nadal miał utkwione w swoim przyjacielu, jakby rzeczywiście bawili się w perwersyjną gierkę też poza spojrzeniami widowni, która mogła oglądać spektakl miękkich ruchów. Leniwy ruch, mrugnięcie i przeniesienie wzroku na Erika, prawie jakby go zapraszał do współuczestnictwa. W skórze Birli nie było to tak obleśne, ale nadal było, więc nie myślał o tym zbyt mocno, próbując zżyć się z rolą maskotki Shafiq'a, a wykluczyć to, co czyniło go Morpheusem, na przykład pokrewieństwo z Erikiem. Dopił swoje whisky, zamykając przy tym oczy. Chciał zobaczyć, jakie kto ma karty, tak dla sportu.

Nawet jego Anam Cara nie musiał wiedzieć, że to zrobił. *

Skłonił się damom i ruszył w stronę rzeczoznawcy, nadal balansując złoty okrąg na dwóch palcach.


wiadomość pozafabularna
*Nie zależy mi na pozafabularnej wiedzy, co tam jest w tych kartach, więc nie rzucam, po prostu Morpheus by to zrobił.

Postać opuszcza sesję


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Eden Lestrange (1402), Erik Longbottom (1591), Geraldine Yaxley (986), Bard Beedle (2009), Lorraine Malfoy (1857), Morpheus Longbottom (812), Anthony Shafiq (1563)


Strony (4): « Wstecz 1 2 3 4 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa