Charles pojawił się przy ojcu, tak, jak zapowiedział, i choć chciał giąć kark przed Richardem, to nie zamierzał robić złej miny do klientów. Uśmiechnął się lekko do obecnego przy stoisku klienta, choć Niela nigdy wcześniej nie spotkał. Jakiż ten chłopak był chudy! W głowie Charliego odezwały się wręcz babcine myśli, a z nimi chęć obdarowania chuderlaka chociażby ciasteczkiem, ale przy sobie nie miał nawet połowy kociołkowego pieguska. Zresztą, mogłoby to nie wyglądać zbyt dobrze. Klient przyszedł po świecie i kadzidła, nie po opinie na temat swojego wyglądu, nieważne jak mizernego.
Na stoisku zawsze było coś do zrobienia, nawet jeśli wydawało się, że wszystko było w jak najlepszym porządku. Można było poprawić ustawienie świec, naciągnąć obrus, przeliczyć galeony, sprawdzić stan zapasów - zupełnie jak w pełnoprawnym sklepie! Charles ograniczył się jednak do przestawienia paru świec i pudełek kadzideł, tak, jak wydawało mu się, że będzie lepiej. Równiej. Bardziej odpowiednio. Musiał zająć czymś ręce, gdy ojciec rozmawiał z klientem.
- Tak, Leo został z Sophie. - Odpowiedział Richardowi, gdy miał już ku temu okazję, bez wcinania się w rozmowę z panem Enferem. - Lyssa poszła z ciocią obejrzeć inne stoiska. Mogę powiedzieć Leonardowi, żeby wrócił do domu, mieć oko na wuja? - Zaproponował, podnosząc znów wzrok na ojca. - Jak się wuj czuje?