18.07.2024, 12:25 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.09.2025, 12:09 przez Król Likaon.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Peregrinus Trelawney - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Rozliczono - Millie Moody - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Rozliczono - Millie Moody - osiągnięcie Badacz Tajemnic
—10/08/1972—
Mieszkanie Trelawneyów, Horyzontalna
Millie Moody & Peregrinus Trelawney
Dom Trelawneyów był domem dla wróża z dziada pradziada; domem, który wyobrażasz sobie, gdy myślisz o seansie u jasnowidza. Dom otulony orientalnymi, szorstkimi dywanami, pełen magicznych ciekawostek zza morza. Ozdobne lampki, obrazy, amulety, figurki, czarodziejskie kule, frędzle, koraliki i koronki, kadzidełka, otomany, haftowane poduchy, rzeźbione mebelki, książki upchane w każdym rogu. Gabinet osobliwości wypełniony wszystkimi zmarłymi rzeczami, których Archibald Trelawney nie zdołał zabrać ze sobą do grobu. Pachnące kurzem i nutą starego kadzidła.
Dom dla kogoś o mocnym charakterze, barwnej osobowości. Kogoś, kto napełni go życiem i tajemnicą magii, kto za kotarą rozwiewać będzie przed ciekawskimi najciemniejsze tajemnice przyszłości.
Peregrinus Trelawney nie miał w sobie siły, którą mógłby tchnąć w to miejsce i zwrócić mu życie. Przezroczysty wróżbita, dziedzic tradycji wróżbiarskiej słynnej Cassandry Trelawney, który nie był w stanie podźwignąć schedy własnych przodków i skończył, usługując innej wyroczni.
Wśród zgasłego, jarmarcznego domu leżał na otomanie czarno-biały dziedzic. Ciemny salon zamiast żywicznego dymu kadzidełka wypełniał trupim dymem papierosów. Gapił się tępo w szlak grudek ziemi ciągnący się przez korytarz ku łazience. Jakby śmierć przeciągnęła tamtędy coś swojego.
Nie, on przeciągnął. Trzymał ją za rękę, prowadząc od kominka do łazienki.
Kąpiel. Kąpiel dobrze ci zrobi.
Wcisnął jej jakiś czysty ręcznik z szafki.
Poszukam czegoś na przebranie.
Były w domu kobiece ubrania, ale musiałby je zerwać z innego żywego trupa. Nie chciał jej widzieć w tych strojach, więc wziął coś swojego. Zmiął koszulkę w rękach, patrząc przez korytarz od jednych drzwi do drugich. Od łazienki do sypialni. Na siebie. Na swoją twarz zniekształconą w szklanej kuli po dziadkach.
Tato, opuściłeś nas i zobacz, gdzie skończyliśmy.
Peregrinus pociągnął nosem. Z braku snu paliły go oczy, szumiało w głowie, jakiekolwiek resztki siły wyszarpała z niego adrenalina w Windermere, to minęło. W kuchni czekały już przygotowane dwa kubki eliksiru nasennego. Zasnąć. Spać, spać, spać. Sen to łaska. Gdy śnił magicznie wymuszonym snem, nigdy nie przychodziły proroctwa ani koszmary. Znikał, żył mniej.
W takie dni, gdy świat na niego napierał, a on trzaskał pod jego ciężarem, marzył tylko o tym śnie.
Dym podrapał go w gardło, czarodziej przekręcił się na otomanie na bok, aby odkaszlnąć. Wykasłać dym i pył leśnych ruin. Szarpanie płuc przypominało boleśnie o obitym boku. Marzył, żeby wraz z którymś spazmem się wyrzygać. Wyrzygać strach, zazdrość, Morpheusa, żywe trupy, mordercze rośliny, ten dom, rodzinę, wyrzygać siebie. Wypełznąć przez gardło z własnego ciała, zostawić powłokę i rozprysnąć się w powietrzu, przemienić w pył. Zmieszać z kurzem tego domu i zgasnąć wraz z nim.
Spojrzał na drzwi matczynej sypialni. Tego ranka, gdy stracił panowanie nad swoimi emocjami, przez chwilę myślał, że to jego początek. Od tego się zacznie jego staczanie w otchłań szaleństwa. Jaką ulgę poczuł, gdy dowiedział się, że to nie on, nie jego zepsute geny, lecz magia miejsca. Twardo trzymał się rzeczywistości, nie tracił rozumu ani kontroli, nie był jak ona.
Stuk.
Oparł się plecami o zamknięte drzwi łazienki, trzymając w rękach przyniesioną jej koszulkę.
— Millie? Wszystko tam u ciebie w porządku?
źródło?
objawiono mi to we śnie
objawiono mi to we śnie