- Tak jest!
Rozmowy na tematy kulinarno-światopoglądowe musiały poczekać, gdy przy stoisku pojawili się klienci. I chociaż to Charles miał obsługiwać, nie zamierzał wcinać się ojcu w biznes. Robili to wiele razy wcześniej, gdy młody Mulciber uczył się zawodu - to Richard rozmawiał, negocjował i zabawiał potencjalnych nabywców rozmową, zaś Charles stawał się tłem. Niewidzialność nie przeszkadzała mu, przynajmniej do czasu. Po wcześniejszym wybryku nie zamierzał walczyć o dominację - chętnie wycofał się, pakując wskazane przez ojca świece i kadzidła, przysłuchując się jedynie rozmowom.
Zapisał sobie w myśląc informację o kowencie i ich potencjalnym zamiłowaniu do kształtnych świeczek. Być może kiedyś, w przyszłości, będzie mógł znaleźć tam nabywców. Nie był dość dobrze poinformowany na temat wierzeń kowentu, by wiedzieć, o co dokładnie w nim chodziło, lecz hej - biznes jest biznes!
Nie wciskał się Richardowi w rozmowy. Stanął z tyłu, grzecznie, z rękoma splecionymi za plecami, tylko czekając na polecenia.