- O, a wie pani jakie to było zwierzę? Znaczy rozumiem, że nieznane i dziwne, ale jak wyglądało? Widzi pani, może i zajmuję się cukiernictwem, ale zwierzęta to takie moje hobby. Może bym znał?
- Zapewniam, proszę się nie martwić, takie żarty nie są w stylu Longbottomów. Oh, to bardzo piękna znajomość, skoro od czasów Hogwartu pozostała niezmienna. Ravenclaw, zawsze chciałem do niego należeć, ale Tiara Przydziału wybrała dla mnie Hufflepuff. Może stąd to zamiłowanie do gotowania, bo mieliśmy tak blisko do kuchni - Bott zaśmiał się lekko, kołysząc się z Florence w rytm muzyki, ale stawiał raczej na łagodne ruchy, nie chcąc nią miotać na prawo i lewo. - Czasem odnoszę wrażenie, że organizatorzy ze wszystkimi się przyjaźnią. Ale ja akurat mieszkam w Dolinie od... już nawet nie pamiętam kiedy, to już kawał czasu, ale wystarczający by poznać sąsiadów czy ich przyjaciół. Wolę myśleć, że w pierwszej kolejności jestem właśnie sąsiadem i przyjacielem, a dopiero potem twórcą fasolek. A pani czym się zajmuje, jeśli można zapytać?