Rozliczono - Anthony Shafiq - osiągnięcie Badacz tajemnic I
—09/1946—
Szkocja, Hogwart
Morpheus Longbottom & Anthony Shafiq
![[Obrazek: WEpm5VR.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=WEpm5VR.png)
Przyjaciel jest twoim zaspokojonym pragnieniem.
Jest polem, które obsiewasz z miłością
i z którego zbierasz z modlitwą dziękczynną.
On twoją mocą i schronieniem,
odczuwając głód uciekasz się do niego
i szukasz go, by zaznać ukojenia.
Gdy on się zwierza, otwórz przed nim swoją duszę.
Kiedy on milczy, niech twoje serce nie przestaje go słuchać,
ponieważ w przyjaźni każda myśl, pragnienie, nadzieja
budzi się w ciszy, a jest dzielona w radości.
Przyjaciel jest twoim zaspokojonym pragnieniem.
Jest polem, które obsiewasz z miłością
i z którego zbierasz z modlitwą dziękczynną.
On twoją mocą i schronieniem,
odczuwając głód uciekasz się do niego
i szukasz go, by zaznać ukojenia.
Gdy on się zwierza, otwórz przed nim swoją duszę.
Kiedy on milczy, niech twoje serce nie przestaje go słuchać,
ponieważ w przyjaźni każda myśl, pragnienie, nadzieja
budzi się w ciszy, a jest dzielona w radości.
Umęczone nastoletnie ciała wspięły się na krukońską wieżę, a potem jeszcze kolejne trzy piętra w górę. Schody nie kończyły się wcale, napinając ich i tak po siedmiu latach wybornie rzeźbione łydki. Wbrew poleceniu pan Dolohov nie przygotował zagadek dla dziatwy ze swojego domu, ale Anthony szczęśliwie zorientował się na tyle szybko, by zdjąć część zmartwień z barków swojego przyjaciela. W ramach wdzięczności jednak zamierzał go wyciągnąć tam, gdzie nigdy wcześniej Longbottom nie zaglądał - do niewielkiego ogrodu znajdującego się na szczycie wieży. Zamknięta zwykle gródź prowadziła na szczyt szczytów, pomagając nadambitnym uczniom prowadzić dodatkowe obserwacje nieba. I odpoczywać. Dotknąć czasem trawy bez konieczności opuszczania swojego bezpiecznego przytułku. Dostępu do tego miejsca mieli strzec prefektowie. Cóż, trudno jest tego typu miejsca chronić przed samym sobą.
Mieli jeszcze godzinę, może dwie do świtu. Gwiazdy lśniły, a Morpheus nie miał wyboru. Był mu dłużny.
Nie wymagał wiele. Czołgał się razem z nim, głowy mieli tuż przy wyjściu, absolutnie nie wymagała wyglądania przez barierki. Lęk wysokości był obrzydliwym utrudnieniem w życiu każdego Krukona, ale cieplarniane warunki dla zdolnych umysłów, które dawała wieża nie mogły się równać z niczym innym co oferował ten zamek. Shafiq próbował czasem trenować swoją empatię i wyobrażać sobie, co by było gdyby jednak trafił do Slytherinu, w ścieki, gdyby musiał za każdym razem patrząc w okna widzieć toń jeziora... I wzdrygał się na samą myśl o tym. Teraz jednak zależało mu na tym, by choć raz, jeden raz móc spędzić czas tutaj z Longbottomem.
Gdy już leżeli, nie patrząc na nocne kwiecie wkoło, a na gwiazdy w górze, pytanie wysmyknęło się samo i momentalnie go pożałował. Poczuł jak jego uszy czerwienią się i dziękował bogom za otulinę nocy, która chłodziła ten ogień jaki spowił jego twarz. Był zły na siebie, za to że nie zagryzł warg, nie powstrzymał ciekawości. Był zły na Vakela, że w tak oczywisty sposób buchał agresją, w której on zobaczył coś więcej. Czerwoną iskrę, pragnienie, które rozpoznał bo znał je z autopsji. Nie był pewien. Ale chciał, tak bardzo chciał nie być w tym sam.
Może gdyby był mniej zmęczony tymi całymi przygotowaniami, może wymyśliłby jak zapytać subtelniej. Cóż, nie zamierzał się rakiem z tego wycofywać. Było już za późno.