• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 9 Dalej »
[08/1972] Gentlemen's club - Albert & Perseus

[08/1972] Gentlemen's club - Albert & Perseus
Sexy Bailiff Superstar
just get a grip and scratch this mercy off like lice
real love's unforgiving
Dojrzały mężczyzna słusznego wzrostu 165 cm, zazwyczaj poruszający się w butach dodających mu dobre dwa cale. Jego posiwiałe włosy wciąż błyszczą dawnym brązem, podkrążone oczy — czernią. Pachnie palonym tytoniem, skórą i drzewem sandałowym.

Albert Rookwood
#1
22.09.2024, 23:14  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.09.2024, 23:18 przez Albert Rookwood.)  
Margaret's Club, Ulica Pokątna
Albert Rookwood & Perseus Black

– Kurwa – mruknął pod nosem, kiedy zimne piwo z niesionej pokracznie szklanki spłynęło mu do rękawa czarnej marynarki. – Pers, weź to ode mnie, ja nie mogę teraz dwóch nieść. Nie o tej godzinie.

Prawda, tego wieczora wypili już całkiem sporo, ale pomimo upośledzonej koordynacji tak naprawdę czuł się niemal trzeźwy, być może ze względu na dwie kreski kokainy, które wciągnął przy okazji wycieczki do baru na parterze. Poza zaczerwienionym nosem i rozszerzonymi źrenicami, nieszczególnie rzucającymi się w oczy w ciepłym, przygaszonym świetle salonu do gier, wyglądał jakby rzeczywiście opuścił nowego bratanka na kilkanaście minut tylko po to, żeby wyświadczyć mu przysługę i postawić mu drinka bez przemęczania jego kalekich nóżek.

Wręczywszy lepką pintę młodemu mężczyźnie, odchrząknął ciężko i otarł usta chusteczką, którą szybko z powrotem wepchnął do kieszeni, starając się ukryć pstrzące ją plamy zaschniętej krwi. Czuł się świetnie, czuł się wspaniale. Tryskał zdrowiem. Silna osobowość, duża siła przebicia.
– Jak ci się rozmawiało z Victorem? – zapytał, uśmiechając się niby to lekko i niby to wesoło; jego ciężkie spojrzenie wbite w czarne oczy rozmówcy, tak podobne do jego własnych. – Mam nadzieję, że się polubicie. To jest naprawdę, kurwa, roztropny facet. Bystry, zdolny i oblatany. Naprawdę nie sądziłem, że da się ukręcić taki biznes z importu sproszkowanych grzybów, ale jednak. I to jeszcze co? Cały ten sukces osiągnął w tylko kilka lat? W tylko...

Zmrużył oczy, czując nagłe ukłucie bólu gdzieś w piersi. Nienawidził przypominać sobie o upływie czasu w miejscach publicznych.
– W dwanaście lat. To było już dwanaście lat, huh – kontynuował, jakby nigdy nic. – To dalej bardzo szybko, nie?

Szybko upił ze piwa ze swojej szklanki i oparł ramię o komodę stojącą zaraz obok krzesła okupowanego przez Blacka.
– Jeśli miałbyś czas, to moglibyśmy przyjść tu znowu w czwartek. Będzie tu i Victor, i Craig. Nie znasz go jeszcze, ale siedzi w farmaceutyce... i w wyścigach konnych. – Uśmiechnął się znowu, tym razem niemal smutno, jakby z boleścią. – Wiem, że to nie jest najlepszy czas dla ciebie po tak dużym wydarzeniu, jakim jest ślub, i ze, cóż, ze względu na obecną sytuację Vespery możesz mieć pewne opory, ale... Ale życie to nie może być tylko czarna rozpacz. Mężczyzna musi mieć trochę rozrywki w życiu, trochę przyjemności, bo inaczej się zajedzie.
Przerwawszy nagle słowotok, skinął głową na potwierdzenie swoich własnych słów i spojrzał na wiszącą na ścianie tarczę do gry w rzutki. Tak, to był dobry pomysł.
– Jak się teraz czujesz? Możesz się wyginać?
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#2
24.09.2024, 00:03  ✶  
Zgodził się na to spotkanie jedynie z grzeczności, miękkiej i nieprzyjemnej sensorycznie jak wata wpychana do ust przez stomatologa. Nie boisz się, co o nas pomyślą, jeśli zobaczą nas tutaj - w miejscu kojarzonym bardziej z rozrywką, aniżeli rozpaczą - kiedy ciało twojego brata nie zdążyło ostygnąć i nie wiemy, czy moja żona nie dołączy do niego?, pytało jego spojrzenie, lecz żadnemu z tych słów nie udało się przecisnąć przez gardło Perseusa. Od kiedy właściwie przejmował się tym, co myślą o nim inny? On, który całe życie był jak czarna wrona; samotny, ale z poczuciem swobody. Dziś rozumiał już, że wolność była jedynie iluzją; przez całą czas miał na nodze niewidzialną obrączkę. Symbol ptaków urodzonych w niewoli. Jakże ironiczne, że dopiero zamknięcie przed nim drzwi rodowego skarbca otworzyło mu oczy na swoją zależność.

W barze było głośno i duszno; ostry tytoniowy dym nieprzyjemnie drapał go w gardło, brzdęk obijających się od siebie szklanek w połączeniu z kakofonią wielu rozmów prowadzonych w tym samym momencie sprawiał natomiast, że kręciło mu się w głowie. Robił jednak dobrą minę do złej gry i wysilał się na blady uśmiech, co chwila luzując krawat, aż teraz jego wiązanie znajdowało się poniżej linii jego obojczyków. Zdawało mu się, że nie wypił tego wieczora dużo - właściwie, to nie dokończył nawet poprzedniego piwa, kiedy Albert zjawił się z kolejnym. Przyjął od niego wilgotną pintę, z całych sił próbując się powstrzymać przed sięgnięciem po chusteczkę. Ale kiedy w końcu się poddał swoim wewnętrznym przyzwyczajeniom, poczuł pewną ospałość; alkohol zdecydowanie zaczął robić swoje.

— Może trochę zwolnimy? — zaproponował nieśmiało, a zaraz potem zdał sobie sprawę z tego, jak żałośnie to brzmiało, dlatego pośpiesznie się zreflektował — Noc jeszcze młoda, chyba nie chce wuj tak wcześnie odpaść?

Victor? Ach tak, rzeczywiście wcześniej rozmawiał z człowiekiem, który przedstawił się tym imieniem, choć z perspektywy czasu wydawało mu się, że to mężczyzna mówił, a on jedynie kiwał głową. Nie potrafił przypomnieć sobie co było tematem dyskusji, a może monologu, tym bardziej nie był w stanie przypomnieć sobie jak wyglądał ten człowiek. Victor? Kolejna rozmyta twarz we wspomnieniach.

— Wydaje się w porządku — odparł dyplomatycznie i upił łyk z nowej szklanki, a potem starł pianę z ust wierzchem dłoni, starając się ukryć uśmiech, jaki wykwitł na jego twarzy, kiedy słuchał peanów na cześć nieznajomego. Nie mógł wyzbyć się przeczucia, że Albert przypomina w tym rodzica porównującego swoje dziecko do latorośli swojej koleżanki. Zaraz potem zrobiło mu się przykro z powodu Rookwooda; jego pierwszy syn umarł, a ten drugi... Cóż, nie chciał nigdy wypytywać o szczegóły, ale chyba też nie żył. Odkąd Perseus dowiedział się, że zostanie ojcem, stał się wrażliwszy na tym punkcie.

O ile Vespera przeżyje tę dziwną chorobę, wobec której jego wiedza nie miała żadnych szans.

— Dwanaście lat to wcale nie tak dużo — potwierdził skinieniem głowy, choć dla niego wydawało się to całą wiecznością. Dwanaście lat - to przecież prawie połowa jego życia. Co robił dwanaście lat temu? Składał pocałunki na bladej skórze Elliotta? Nie, to było trochę później. Był wtedy na kursach uzdrowicielskich, był pełen pomysłów i marzeń i tak beztrosko optymistyczny, że niekiedy zdawało mu się, że miał do czynienia z innym człowiekiem. Może był kimś innym.

— Może być czwartek — zgodził się bez namysłu; czwartkowy Perseus z pewnością nie będzie zadowolony z tej decyzji, ale do czwartku było jeszcze daleko. Zdąży się nastawić psychicznie — Och? Interesujesz się wyścigami konnymi?

Przecież ty także cierpisz, nie ukryjesz tego przede mną, obruszył się w myślach, ale nie powiedział nic, wpatrując się w pękające oczko piany na złocistym piwie. Hazard? Czy właśnie to proponował mu Albert? Cudowna deska ratunku, kiedy jego finanse uszczuplały? Czy może równia pochyła, kiedy wszystko w jego życiu zaczęło się sypać?

Podążył spojrzeniem w kierunku, w którym patrzył jego towarzysz i uśmiechnął się słabo.

— A nie boisz się, że w tym stanie wbiję komuś tę rzutkę w oko?


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Perseus Black (648), Albert Rookwood (423)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa