08.10.2024, 22:55 ✶
To nie tak, że Jonathan twierdził, że był w złej formie. O nie, nie, nie. Absolutnie nie zamierzał tak bezczelnie kłamać. Jonathan miał się za naprawdę sprawnego i idealnego do podziwiania zarówno w koszuli, jak i bez niej....
Co nie znaczyło, że jakby trochę o tym pomyśleć, to siedzący tryb życia narzucony przez jego pracę nie był dla niego, aż tak łaskawy, a on nie był w tak dobrej formie w jakiej był te dwadzieścia lat temu, kiedy jeszcze nie porzucił marzeń i aktorstwie. Ah, no i Anthony na kiermaszu z okazji Lammas, zrobił mu przytyk, że jego koszulę należało ponownie zwęzić i nawet jeśli nie była to prawda, to Jonathan bardzo nie chciał, aby kiedyś prawdą się to stało.
Poza tym była jeszcze kwestia tego, że od momentu dostania listu od pewnej osoby i koszmarów przeszłości z nią związanych, coraz bardziej martwił się tym wszystkim i nie pomogło nawet wyjawienie przyjaciołom swojego wampirzego problemu. Z każdym dniem jego nerwy stawały się coraz napięte, a on łapał się na paranoicznym myśleniu, że zaraz stanie się coś bardzo złego. A co przecież działało lepiej na oczyszczenie myśli, niż trening?
Pewnie lepszy by był alkohol, ale pić nie zamierzał, bo jeszcze uśpi swoją czujność i wtedy nastąpi atak.
Ale! Dzisiaj było dobrze. Dzisiaj kadzidełka nasenne podziałały doskonale, tak że wyspał się tyle ile powinien i udało mu się nawet uniknąć nadgodzin, tak że był gotowy do ćwiczeń.
– No dobra pamiętaj Clemy – rzucił, szczerząc zęby do swojego towarzysza treningu. Obecność Woody'ego była niejako dodatkową motywacją, bo przecież nie chciałby się poddać na torze, akurat przy nim. – Nie chciałbym za bardzo martwić Morpheusa, bo ma już za dużo na głowie, więc jak się przestraszyć, lub poczujesz że łapiesz zadyszkę, informuj mnie od razu, byśmy potem nie musieli transportować cię do Munga.
Pierwszym klucz do sukcesu była pewność siebie, prawda? Stali gotowi na skraju lasu, a Jonathan dodatkowo był całkiem zadowolony ze swojego dzisiejszego stroju, na który składała się czerwoną koszulka polo i niebieskie dresowe spodnie, bo... No bo może specjalnie na tę okazję kupił sobie nowy strój, jako że stary gdzieś już dawno się zgubił, a przecież nie będzie ćwiczył w jakimś wyciągniętym t-shircie! Tego by w życiu nie zrobił samemu sobie!
Co nie znaczyło, że jakby trochę o tym pomyśleć, to siedzący tryb życia narzucony przez jego pracę nie był dla niego, aż tak łaskawy, a on nie był w tak dobrej formie w jakiej był te dwadzieścia lat temu, kiedy jeszcze nie porzucił marzeń i aktorstwie. Ah, no i Anthony na kiermaszu z okazji Lammas, zrobił mu przytyk, że jego koszulę należało ponownie zwęzić i nawet jeśli nie była to prawda, to Jonathan bardzo nie chciał, aby kiedyś prawdą się to stało.
Poza tym była jeszcze kwestia tego, że od momentu dostania listu od pewnej osoby i koszmarów przeszłości z nią związanych, coraz bardziej martwił się tym wszystkim i nie pomogło nawet wyjawienie przyjaciołom swojego wampirzego problemu. Z każdym dniem jego nerwy stawały się coraz napięte, a on łapał się na paranoicznym myśleniu, że zaraz stanie się coś bardzo złego. A co przecież działało lepiej na oczyszczenie myśli, niż trening?
Pewnie lepszy by był alkohol, ale pić nie zamierzał, bo jeszcze uśpi swoją czujność i wtedy nastąpi atak.
Ale! Dzisiaj było dobrze. Dzisiaj kadzidełka nasenne podziałały doskonale, tak że wyspał się tyle ile powinien i udało mu się nawet uniknąć nadgodzin, tak że był gotowy do ćwiczeń.
– No dobra pamiętaj Clemy – rzucił, szczerząc zęby do swojego towarzysza treningu. Obecność Woody'ego była niejako dodatkową motywacją, bo przecież nie chciałby się poddać na torze, akurat przy nim. – Nie chciałbym za bardzo martwić Morpheusa, bo ma już za dużo na głowie, więc jak się przestraszyć, lub poczujesz że łapiesz zadyszkę, informuj mnie od razu, byśmy potem nie musieli transportować cię do Munga.
Pierwszym klucz do sukcesu była pewność siebie, prawda? Stali gotowi na skraju lasu, a Jonathan dodatkowo był całkiem zadowolony ze swojego dzisiejszego stroju, na który składała się czerwoną koszulka polo i niebieskie dresowe spodnie, bo... No bo może specjalnie na tę okazję kupił sobie nowy strój, jako że stary gdzieś już dawno się zgubił, a przecież nie będzie ćwiczył w jakimś wyciągniętym t-shircie! Tego by w życiu nie zrobił samemu sobie!