• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
« Wstecz 1 2 3 Dalej »
[01/08/1972] O tym, jak świętowaliśmy Lammas w Rejwachu

[01/08/1972] O tym, jak świętowaliśmy Lammas w Rejwachu
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#1
04.09.2024, 11:24  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.09.2024, 11:27 przez Woody Tarpaulin.)  

—01/08/1972—
Rejwach, ulica Śmiertelnego Nokturnu
Woody Tarp & Asena Greyback



Wszystko zaczęło się od trzęsienia ziemi. W kuchni Rejwachu gruchnęło, łupnęło, wiekowy bar zachwiał się w posadach. Uderzenie rezonowało nawet w średniowiecznym fundamencie. Spłoszone koty wypadły z zaplecza jak z procy, duch na piętrze przerwał serenadę.
To Woody z ciężkim sapnięciem zrzucił pośrodku kuchni wielki kocioł, wzbijając w powietrze tuman kurzu.
— A w tym będziemy pichcić na jesieni grzaniec — oświadczył, ocierając pot z czoła.
Stary pochylił się nad kotłem, aby sprawdzić, jak się gar miewał po spędzeniu ostatnich kilku miesięcy w rejwachowej piwnicy i czy w środku na pewno nie uwiły sobie gniazdka jakieś sympatyczne szczury. Szczurów nie było, za to wpadł tam podczas inspekcji jego kapelusz. Tarp z niezadowolonym pomrukiem zanurkował jeszcze głębiej w kocioł, żeby go wyłowić.
Przytarganie do kuchni na zapleczu za barem tego bydlaka nie było najtaktyczniejszym pomysłem, na jaki Woody mógł wpaść. Nie było tu znowu aż tyle miejsca, a do września jeszcze trochę, więc będzie do tego czasu jedynie zagracał. Jednak jak jesienne przygotowania, to na całego.
Nie żeby to zresztą aż tak wiele zmieniało w tym pomieszczeniu, które — jak większość tych niereprezentacyjnych w Rejwachu — było składnicą wszystkiego i niczego. Ewidentnie zostało wzniesione z myślą o przygotowywaniu tu posiłków, o czym świadczyły piece, zlewy i paleniska oraz drzwi do niewielkiej spiżarki, ale za Tarpaulina wprowadził się tu również między innymi mop, kolekcja blaszanych wiader, kilka beczek z chuj wie czym i podręczna sterta drewna na opał. Mimo że wejście umieszczono za ladą barmańską, kuchnia służyła właścicielowi raczej do celów prywatnych niż biznesowych.
Przez cele prywatne nie rozumie się oczywiście, żeby chłop namiętnie trudnił się po godzinach gotowaniem. Kwestię kulinarną Woody rozwiązywał przy pomocy stojącego teraz na rejwachowym blacie Magicmixa, jednej z nielicznych rzeczy, które zabrał ze swojego domu w Dolinie po rozwodzie. Opchnęli mu ten magiczny kocioł z księgą przepisów jacyś domokrążcy dobrych piętnaście lat temu i był od tamtej pory zachwycony. Co za prostota! Wrzucasz do żeliwnego kociołka składniki wymienione w książce i godzinę później wyciągasz gotowe danie! Jak w erze takich technologii stare wiedźmy mogły wciąż czytać sekcję przepisów w Czarownicy i gotować cokolwiek samodzielnie?!
Tarp wynurzył się z kotła grzańcowego z kapeluszem w ręce, lecz nie wcisnął go na głowę, a odrzucił gdzieś na bok. Ukoronował się zamiast niego wysoką, poszarzałą, lecz niewątpliwie bielutką w czasach swojej świetności czapką kucharską, którą kiedyś odgrzebał ze sterty śmieci kupionych w zestawie z pubem.
— Uczył cię no kto kiedyś, jak piec chleb? — zapytał Asenę, biorąc się pod boki.


piw0 to moje paliwo
she who hunts alone
Enduring things is what you do best
Gritting your teeth and bearing them.
Stosunkowo wysoka [175] kobieta o szczupłej, nieco wychudłej sylwetce. Ma długie, brązowe włosy i zwykle nosi je rozpuszczone, a na świat patrzy dużymi, zielonymi oczami.

Asena Greyback
#2
10.09.2024, 05:03  ✶  
Knajpa zatrzęsła się w posadach, a Sena popukała tylko w zastanowieniu palcem o ramię, krzyżując ręce na piersi i przyglądając się cierpliwie wszystkim poczynaniom Woody'ego. Cokolwiek zaraz miało się wydarzyć na tym zapleczu, mogło być zarówno objawieniem na skalę światową, albo kataklizmem który zmiecie połowę Nokturnu z powierzchni ziemi. Nic nowego, przerabiali to co roku. Albo nawet i częściej, bo w każde święta.
Kocioł do grzańca zawsze wyłuskiwali z piwnicy niezręczną ilość czasu przed jesienią, żeby przypadkiem przeszkadzał im we wszystkim, a z czasem robił też za kubeł za wszelkie rzeczy których nie można było wyrzucić, ale akurat przeszkadzały gdzie indziej. Potem go opróżniali, no bo nachodziła faktycznie jesień, a kiedy już na grzańca było za późno to było trochę jak z choinką na święta - stała za długo, bo nikomu nie chciało się tego rozebrać i kocioł wracał do piwnicy na jakieś trzy miesiące, zanim cykl się powtórzył.

- No jasne, u mnie w rodzinie to wieloletnia tradycja. Pieczenie chleba - zapewniła go, patrząc z zaciekawieniem na jego kucharską czapeczkę, która pewnie gdyby miała oczy, to za każdym razem stając przed lustrem, odwracałaby zażenowana wzrok. W Rejwachu były szmaty do wycierania blatu czystsze niż to co miał teraz na głowie. - Mąka, jajka, co tam jeszcze? Wiążesz supełek i chlebka. - chociaż w sumie to zastanawiała się trochę, że skoro chcieli tym wypiekaniem świętować Lammas, to nie powinna tutaj zaprosić siostry, żeby odwaliła za nich całą brudną robotę.
Prawda była taka, że nigdy nie była ambitną kucharką. Mogła co najwyżej przeczytać instrukcję Magicmixa, wrzucić wszystko do środka, a potem cieszyć się razem z Tarpaulinem, że obiad wyszedł taki p y s z n y, kiedy smakował jak miotła stojąca na deszczu od roku. Dobrali się, bo pewnie gdyby każdy inny ten magiczny wynalazek wziąłby i wystrzelił przed okno, to oni nie tyle że karmili nim siebie, to jeszcze gotowi byli truć tym gości.
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#3
26.09.2024, 14:33  ✶  
Komu przeszkadza cykl życia kotła? Gdyby go nie wyciągnął teraz, jak już się zabrali dobrze do roboty, to nie wyciągnąłby go w ogóle w tym sezonie, bo by zawsze było nie po drodze. Wtedy Asena mogłaby narzekać, że stary znów się opierdala i nic nie robi, bo mądrala przecież sama nie pójdzie szperać w tych śmieciach. A tak to gar stał, może deko zawadzał, ale w jakiż praktyczny sposób!
Nie do końca Woody kupował tę deklarację o tradycji pieczenia chleba. Jakoś nie chciało mu się wierzyć, że Fenris piekł z dziewczynkami cokolwiek innego niż toksyczne i radioaktywne odpady, ale nie podważał odpowiedzi, bo sam zadał to głupie pytanie. U niego w domu zawsze się przecież piekło chleb: zarówno u mamy, jak i u żony w kuchni, tylko niekoniecznie jego rękami. Nie mogło to być jednak takie trudne, szczególnie że ciasto mógł wyrobić im Magicmix. W międzyczasie okazało się, że istnieje już coś takiego na forum i nazywa się Termomiciołek. Założyć należy zatem, że ten, który mieli u siebie, nie był aż tak wypasiony i przywędrował z chińskiego targu, dlatego pasował tak dobrze do tego barłogu.
Nie mógł też być aż tak trujący, skoro nie rzygali jak koty po każdym posiłku. Może i odkładały im się w tkankach jakieś szkodliwe metale, ale — jak głosi przysłowie — Bezpieczeństwo Hamuje Pracę. A Brak Higieny Popłaca, stąd czapka kucharska pozostała na łysej głowie Tarpa, który nie zamierzał sobie zawracać głowy takimi drobnostkami jak kurz.
— Znakomicie. — Klasnął w dłonie pełen zapału i otworzył księgę przepisów na zaznaczonej wcześniej stronie. — Mąka… jajka? — Zmarszczył brwi, przeglądając po jej sugestii listę składników — Nie ma żadnych jaj. Mąka, woda, oliwa, drożdże i sól. Proste jak budowa cepa. Mieszasz i zostaje do wyrośnięcia, a potem hyc do pieca.
W pełnym tajemnic Rejwachu mieli piękny stary piec opalany drewnem, a największą jego tajemnicą była data ostatniego czyszczenia. Prawdopodobnie groził zapaleniem się popiołów i pożarem, ale za to jaki dawał dobry, tradycyjny posmak.
Woody przetarł pierwszą lepszą ścierą najpierw ręce, potem blat, po czym wyciągnął stolnicę oraz potrzebne składniki.
— Będę ci czytać, a ty dodawaj. — Szef kuchni rozsiadł się jak król na rozklekotanym stołku, studiując po raz ostatni przepis, po czym wydeklamował głośno proporcje.


piw0 to moje paliwo
she who hunts alone
Enduring things is what you do best
Gritting your teeth and bearing them.
Stosunkowo wysoka [175] kobieta o szczupłej, nieco wychudłej sylwetce. Ma długie, brązowe włosy i zwykle nosi je rozpuszczone, a na świat patrzy dużymi, zielonymi oczami.

Asena Greyback
#4
05.10.2024, 02:01  ✶  
Fenrisowi nigdy nie po drodze było do kuchni, co nie zmieniało faktu że był utalentowanym facetem, jeśli chodziło o mieszanie składników. Te radioaktywne odpady, które mógł gotować z córkami, to wcale nie stały tak daleko od prawdy, ale Asena też niespecjalnie garnęła się do tego by opowiadać komukolwiek jak to jej tatulek szprycował każdego szczeniaka, który trafił w jego ręce. I nie chodziło tutaj tylko o jego własne dzieci, bo nawet jeśli te obdarowywał największą ilością miłości, to miał też inne okazy na których mógł testować swoje teorie.

Ale była jeszcze mama. Mama czasem stawała z nimi w kuchni i faktycznie piekła ten chleb, próbując im wmówić że to ważne, by czasem poświęcić czemuś myśli i intencje. Co prawda to wspólne pieczenie to dość górnolotne określenie, bo dzieciarnia zwykle robiła co chciała, ganiając się z piąstkami pełnymi mąki i obsypując nią od stóp do głów. Ale mimo wszystko to było całkiem miłe wspomnienie. Niestety nie przekładało się to na wiedzę, czy potrzebne są jajka.

- To dobrze, bo się skończyły - rzuciła bez zastanowienia, zaglądając do wnętrza kotła. Nie mógł sobie tak stać na samym środku, dlatego złapała go za krawędź i metodycznym ruchem przemieściła na standardowe dla niego miejsce, gdzieś pod ścianą, tam gdzie aż tak bardzo nie przeszkadzał. Przynajmniej w tym momencie.

- Dobra to, wodę mamy - no i łatwo, to już brzmiało jak połowa sukcesu. Na całe szczęście Woody okazał się o wiele lepszym kucharzem w tym  momencie, bo wiedział gdzie znajduje się reszta składników i zaraz je wyciągnął. No i stolnica! Stolnicę też znalazł, a Asena była prawie pewna że ostatnia rzeczą, jaką było na niej krojone, to było jakieś mięso bo jako że wykonana oczywiście z drewna, stolnica robiła często za zwykłą deskę kuchenną.

Ale nic na ten temat nie powiedziała, bo to by przeczyło twierdzeniu, ze brak higieny popłaca. A ona, jako ktoś kto zlizywał z palców krew ze smakiem, żeby kogoś znaleźć, tym aspektem bezpieczeństwa martwiła się bardzo, bardzo mało.

- Nie no ale chwila moment bo na co mi ta deska do krojenia, jak my mamy Magicmixa? Hyc do miski i po sprawie - poklepała urządzenie, podsuwając sobie bliżej niego składniki i zawczasu nalewając wody do szklanki. Nikt o zdrowych zmysłach nie piłby kranówy na Nokturnie, ale przecież ten chlebek potem pójdzie do pieca, wiec wszystko się zdezynfekuje. Oni też się potem zdezynfekują, bo Greyback już czuła, że za tę robotę będzie im się należeć wino jagodowe.
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#5
17.10.2024, 23:23  ✶  
Woody mógł pochwalić się całkiem sporą kolekcją miłych wspomnień. Rodzinnych aktywności, do których wracał z sentymentem, również tych świątecznych, miał na koncie bez liku. Z biegiem lat zmieniał się skład przy rodzinnym stole, ale atmosfera pozostawała tak samo serdeczna. W końcu Longbottomowie nie trącili z żadnej strony patologią (a na pewno nie hardcore’ową), co było jak na standardy uniwersum sporym przywilejem.
Tradycje rodzinnych celebracji Tarp częściowo przeniósł na Nokturn i teraz naciągał tutejszych znajomych na swoje przeróżne świąteczne pomysły. Przypominały one może momentami nędzne parodie i z pewnością nie były to święta pełną parą, ale jakieś były. Liczy się intencja?
W domu Longbottom nigdy nie przygotowywał może żadnych takich uroczystości sam od początku do końca — bardziej asystował przy wybranych czynnościach i starał się nie przeszkadzać — ale był na tyle przytomny, aby sprawdzić przepis wcześniej i przygotować składniki na chleb. Przygotował również świecę rytualną, dość klasyczną. Zmienił jednak zdanie tego popołudnia, gdy spłynęły do pubu najświeższe ploteczki. Od ręki zamówił pilnie inną świecę, która teraz spoczywała w kredensie, czekając na swój wielki moment.
Gdy Asena pociągnęła kocioł, żeliwne stópki zaskrobały o płytki podłogi, na co Tarp skrzywił się paskudnie. Dźwięk nie był najpiękniejszy, dlatego on sam tak się natrudził, żeby go tu wnieść, nie przypchać.
— Niepoważna jesteś — mruknął z naganą, ale nie protestował i pozwolił jej dopchać go pod ścianę. Na płytkach w kuchni mu nie zależało, ale spróbowałaby Greyback takiego numeru na zabytkowym parkiecie na głównej sali. To by była od razu inna rozmowa.
Gdy czarodziej został uświadomiony, że stolnica to się tu na nic nie przyda, jego oblicze rozjaśniła iskra olśnienia. Rzeczywiście, nie pomyślał, że to przecież zupełnie inna procedura niż ta znana z domu i z rozpędu zaczął iść znaną drogą.
— Racja, hyc do miski i po sprawie — przytaknął, drapiąc się po karku. — Przyzwyczajenie. Moja świętej pamięci mama to zawsze tradycyjnie, stara zasuszona kanalia żona też. Ale ty i ja jesteśmy nową generacją. — Podniósł się z taboretu, jak na złość dla wygłoszonej tezy: wyjątkowo jak na niego ociężale, i wyprostował dumnie. — Reprezentujemy nowoczeność i postęp.
Nim Magicmix został odpowiednio zaczarowany, Tarp skontrolował jeszcze swoim niefachowym okiem jego zawartość, po czym machina ruszyła. Ciasto wyrabiało się na oczach dwojga przedstawicieli nowoczesności aż miło, a na koniec mieli przed sobą całkiem zgrabną kuleczkę. Pozostawiono wówczas robótki kuchenne do czasu wyrośnięcia w ciepełku. Woody wyciągnął z ciemnego kąta obiecane wino jagodowe i ogłosił:
— No to półtorej godziny fajrantu.*
Wybrał im również po szklance — takiej odświętnej; z tej szafki, do której trafiały naczynia wycierane mniej brudną szmatą — po czym wybyli na główną salę, aby rozłożyć się z tym przy którymś stoliku. Wnętrze tejże sali zresztą również zostało przystrojone, na tyle, na ile słomiany zapał właściciela wystarczał. Wyeksponowano bowiem butelki, w których złociły się kłosy zanurzone w wódce — dla ozdoby, nie dla gości — a na ladzie pojawił się bukiet skomponowany z liści paproci, słoneczników i zbóż.

*formuła za sz.p. aniagotuje + okazuje się, że to przepis na chleb na drożdżach, więc w rejwachu mieliśmy też drożdże (zdrapalimy je ze ściany)


piw0 to moje paliwo
she who hunts alone
Enduring things is what you do best
Gritting your teeth and bearing them.
Stosunkowo wysoka [175] kobieta o szczupłej, nieco wychudłej sylwetce. Ma długie, brązowe włosy i zwykle nosi je rozpuszczone, a na świat patrzy dużymi, zielonymi oczami.

Asena Greyback
#6
27.10.2024, 21:31  ✶  
Nigdy chyba nie mówiła tego na głos, ale w gruncie rzeczy był wdzięczna Tarpowi że próbował wprowadzić nieco świątecznej atmosfery do życia przybłęd, które kolekcjonował dookoła siebie, a do których i ona się zaliczała. To było miłe, doświadczyć odrobinę tego uroku jaki przynosiły ze sobą drobne, świąteczne czynności. Rozjaśniało odrobinę życie, a przede wszystkim pokazywało że dało się te dni spędzić w lekkiej atmosferze, zamiast z pewnym napięciem wyczekiwać co też może pójść nie tak i tym razem. Ale pomijając prowadzone z Woodym przygotowania, Sena nigdy nie zapominała żeby rozesłać rodzeństwu i reszcie rodziny upominki, ojca oczywiście pomijając przy tym od długich szesnastu lat.

Uważała swoją niepoważność za niewątpliwy plus, szczególnie w perspektywie tego że miała dużo do czynienia z kimś pokroju Tarpa. Przy nim zwyczajnie nie można było mieć nawet najkrótszego kija w dupie, bo mogło się to skończyć kontuzją na całe życie. W każdym razie przestawiła ten przerośnięty gar, nawet nie ujmując podłodze aż tak dużo uroku.

- Nowa generacja. Ładnie - pokiwała głową z uznaniem, zastanawiając się czy powinna napisać do Tessy i zapytać czy ona wie, że jest zasuszoną kanalią żoną. - Wiesz co, Woody? Jak już jesteśmy przy nowoczesności i postępie to tak sobie myślę, że ostatnio wpadła mi w oczy reklama takiej super nowej maści na stawy, może ci ją potem zostawię na stoliku w pokoju - uśmiechnęła się niewinnie. Do tego jego wstawania z taboretu brakowało tylko, żeby dało się słyszeć zgrzytanie jego stawów z odległości kilometra.

Była niemal pod wrażeniem tego jak Tarp świetnie radził sobie w kuchni, szczególnie kiedy nie chodziło obsługiwanie klientów. Kuleczka została uformowana, zapakowana w ciepłe miejsca i pozostawiona do wyrośnięcia. W czasie jak Woody zajmował się winem, ona wyciągnęła ziarna słonecznika, które należało obrać. Niewiele, tak żeby dodać je do ciasta dla smaku, ale wystarczająco, żeby im znaleźć zadanie na jakiś czas - akurat żeby mieć co robić jak będzie wyrastać ciasto.

Poszli na salę, żeby wygodnie rozsiąść się przy jednym ze stolików z napojami i stacją do łuskania. Palce i szklanki zaraz poszły w ruch, bo od tego przygotowywania ciasta wyschły im gardła, a żmudna praca była o wiele bardziej znośna kiedy osładzali sobie życie procentami. I tak też minęła im kolejna godzina. A nawet półtora.

Sena zabalansowała na tylnych nogach krzesła, odsuwając się od krawędzi stolika. Palce ją od tego wszystkiego trochę bolały, ale dało się przeżyć.
- Ile potem musi się ten chleb piec? Pomyślałam, że możemy sobie sprawić odrobinkę zdrowej, sportowej rywalizacji i pocelować do tablicy z rzutkami, co ty na to? - zagaiła, prawie nie tracąc równowagi i nie przewracając się, kiedy nastawiony zegar wybrzmiał żeby dać im znać że upłynął czas rośnięcia i mogli wrócić do kuchni dokończyć dzieła.
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#7
31.10.2024, 22:41  ✶  
Tegoroczne Lammas było pod tym dachem kameralne, coby nie powiedzieć biedne, lecz kolejne sabaty zdecydowanie można było zaplanować z większym rozmachem. Pomysłów Woody’emu nie brakowało, mógł wymyślać atrakcji bez końca. Problemów nastręczało co najwyżej wprowadzenie ich w życie, ale zapewne starczyłoby zacząć przygotowania wcześniej czy coś.
On sam prezentów i kartek świątecznych przez lata swojej rodzinie nie wysyłał. Nikomu z nich, nie tylko temu nieszczęsnemu Godrykowi. Dopiero po uformowaniu Zakonu Feniksa zaczął na nowo budować te relacje, a więc i podrzucać im czasem coś miłego z jakiejś okazji. Wciąż nie był jednak w domu gościem przy oficjalnym stole i nie miało to się raczej zmienić, dopóki senior uparcie dychał. A trzymał się po złośliwości dość dobrze.
Donoszenie z kolei Tessie o tym, jak jest tytułowana w murach pubu, było niewskazane. Stanowiłoby to bowiem przejaw konfidenctwa, a owo budziło w Woodym odrazę. Czołowym reprezentantem tego obmierzłego typu człowieka był nie kto inny jak, cóż, Godryk Longbottom (czemu już drugi paragraf się sprowadza do daddy issues?). Nic sobie Tarp nie robił z tego, że sam od czasu do czasu jada makowiec na komendzie. On to robił we właściwszym celu niż świętoszek tatulek. Wszystko, co robił Woody, było w końcu z definicji moralnie słuszne.
— Maść na stawy — prychnął zdegustowany jej sugestią. — Inaczej zaśpiewasz o moich stawach, gdy będziesz potrzebowała… otworzyć słoik… jakiegoś smarowidła dla dziewczyn. Do twarzy.
To było najlepsze, na co wpadł, bo niestety w świecie magicznym tężyzna fizyczna nie jest aż takim atutem i tenże słoik zapewne z powodzeniem można byłoby otworzyć prostym zaklęciem. Niewątpliwie istniały jednak takie robótki w gospodarstwie domowym, których zrobić nie dało się inaczej niźli silnymi rękoma. Musiało coś takiego istnieć. Tak?
W kuchni Woody chciałby móc się przedstawiać jako mężczyzna: że niby wie, co to jajecznica, a i tak czasem wyjdzie jakaś taka kurwa podejrzanie za rzadka. Prawda była jednak inna: Clemens Longbottom w młodości miewał porywy iście romantyczne i liznął nieco kulinariów, gotując od czasu do czasu dla swojej żony, z czego wówczas był bardzo dumny. Dziś by jej najchętniej (deklaratywnie) napluł do zupy i nasmarkał do gulaszu. Tymczasem sprawdzanie stopnia nagrzania patelni było — jak się okazuje — trochę jak jazda na rowerze, niestety się tego nie zapomina i nie ma odwrotu.
Czarodziej chętnie rozsiadł się na wygodniejszym o niebo od kuchennego taboretu siedzisku głównej sali i, och, wzniósł oczy ku niebu. Łuskanie słoneczników, co też za pomysł. Z tymi jego grabiastymi łapami! Barbarzyństwem byłoby jednak zabijać w Asenie ducha świąt, więc coś tam poszemrał pod nosem, ale wziął się potulnie do roboty. Przy czym proporcja picia do łuskania wypadała mniej więcej jak łyk na ziarenko.
— Że niby pół godziny. Tak w sam raz, żeby się zdążyć tym rzucaniem ubawić i znudzić. — Co winno być odczytywane jako: tak, oczywiście.
Rywalizacji, jak i kolejki, Woody Tarp nie śmiał nigdy odmawiać. Przednio bawiły go podobne zawody, mimo że w te stare rzutki o wypłowiałych piórkach grali już chyba setki razy.
Gdy więc rozpalono piec i umieszczono w środku ciastową kuleczkę przyozdobioną tym zdobytym w pocie i trudach słonecznikiem, stanęli przed rzeczoną tarczą. Choć w stosownym oddaleniu od portretów, zajmowała ona zaszczytne miejsce na tej samej ścianie, co galeria historycznych właścicieli. Pijany Woody kiedyś zdołał nawet dokonać niemożliwego i przypadkiem trafić grotem pod pachę Grubego Ulryka. Po dziś dzień w płótnie ziała dziura, toteż gdy portrety ujrzały, dokąd zmierza dwoje milusińskich, między ścianami Rejwachu zarezonowały okrzyki wściekłych protestów.
I chuj z tym.
— Teraz ci udowodnię, ile są warte te stawy, młoda damo.
Woody zrzucił czapkę kucharską, zważył w dłoniach lotkę, zmrużył jedno oko i posłał pocisk ku tarczy z niebotyczną precyzją (a przynajmniej tego oczekiwał).

rzut na moje wydatne i imponujące AF
Rzut Z 1d100 - 52
Sukces!


piw0 to moje paliwo
she who hunts alone
Enduring things is what you do best
Gritting your teeth and bearing them.
Stosunkowo wysoka [175] kobieta o szczupłej, nieco wychudłej sylwetce. Ma długie, brązowe włosy i zwykle nosi je rozpuszczone, a na świat patrzy dużymi, zielonymi oczami.

Asena Greyback
#8
14.11.2024, 05:21  ✶  
- Maść na stawy - powtórzyła z niewinną minął, kiwając przy tym głową, jakby bała się że od tej starości faktycznie nie zrozumiał co powiedziała wcześniej i sam stanowił dla jej słów zaledwie głuche echo. Nie zamierzała się jednak z nim dalej o to wykłócać, chociaż już jej chodziło po głowie, że może faktycznie powinna mu postawić na nocnym stoliku słoiczek z substancją, która po aktualnej rozmowie z miejsca przywiodłaby na myśl Tarpowi maść na stawy. Niestety jednak - tego typu specyfików nie mieli pod ręką w tym przybytku, więc mogła mu najwyżej ustawić tam słoik smalcu. I jak się tak na tym zastanawiała, to wcale nie był to aż taki głupi pomysł. Znaczy był, ale żart już przedni.
Sena była gotowa mu obiecać, że kiedy następnym razem będzie potrzebować silnej męskiej ręki i faktycznie się do niego zgłosi, ale niestety problem dość szybko się pojawił, bo przecież sama nie grzeszyła słabizną fizyczną, dość wyraźnie dbając o to by jej ciało znajdowało się w jak najlepszej kondycji. Sprzyjała temu tylko regularnie błyskająca na niebie, pełna tarcza księżyca, której magia wyrywało ją z ludzkiej powłoki, zniekształcając i męcząc.

Woody dzielnie zapijał ten słonecznik piwem, a ona z kolei zjadała połowę tego, co właśnie udało jej się wyłuskać z łupin. Praca szła więc jako tako, ale liczył się przecież duch świąt i uczczenie dobrze przypilnowanego magicmixa, kiedy ten mieszał im masę na ciasto. Kiedy udało jej się wyskubać zadowalającą ją ilość (czyli oczywiście niewiele, biorąc pod uwagę niesprzyjające ku temu warunki), nadszedł czas na prawdziwą rozrywkę, której zgodnie sprzeciwił się chórek portretów, które wisiały na ścianach lokalu. Reakcja zdawała się tylko polepszać humor dziewczyny i chęć rywalizacji, bo z najwyższą radością złapała za swoją rzutkę, zanim jeszcze czapka kucharska Woody'ego znalazła się na ziemi.

- Tak sobie myślę, może powinniśmy zagrać o coś? Bez niczego tak rzucać to nawet nie wypada - zasugerowała z miną jakby jej w sumie to wcale nie zależało, ale przecież nie zamierzała odmawiać im większych emocji związanych z podbitą stawką (nawet jeśli Tarpowi miałoby to zaszkodzić na serce).
Kiedy Woody rzucił, zaklaskała leciutko w dłonie, niby to z uznaniem, a następnie sama zajęła miejsce naprzeciwko tarczy, zamachnęła się i posłała lotkę po zwycięstwo (a przynajmniej taką miała nadzieję).

af na rozkurwienie Woodiego
Rzut PO 1d100 - 84
Sukces!
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#9
20.11.2024, 16:45  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.11.2024, 17:52 przez Woody Tarpaulin.)  
Pierwszy rzut okazał się takim z nie najgorszych, więc nic nie wskazywało na to, aby maść na stawy miała okazać się niezbędna. Stary radził sobie naprawdę niczego sobie, szczególnie biorąc pod uwagę, że chlapnęli przed tą zabawą na spółę całe wino jagodowe.
— Czego ty byś niby ode mnie chciała po wygranej, panienko? — Rozłożył pytajaco ramiona w oczekiwaniu na odpowiedź. Stawka to zawsze jakaś dodatkowa motywacja, lecz Tarp nie miał pojęcia, co takiego mógłby na siebie postawić. Czyż nie wystarczy jej upokorzenie go porażką? — Dodatkowego płatnego urlopu? Widziałem też na kiermaszu bardzo młodzieżowe świece, takie z jajem. Zamówić ci, co?
Po chwili okazało się, że choć Woody rzucił nieźle, Asena rzuciła nawet lepiej. Nie zabiło to jednak jego dobrego humoru, mimo że w odpowiedzi na jej sukces z gwałtownym świstem wypuścił powietrze nosem. Skoro on nie wygrał, to nie jest jeszcze koniec.
— Do trzech — zakomenderował, podnosząc kolejną lotkę.
Do trzech było zgodnie z prawidłami sztuki darta, o którą co prawda nigdy wcześniej nie dbał, ale w obliczu porażki okazała się wybitnie ważna.
Rzucił więc kolejny raz.

Rzut Z 1d100 - 74
Sukces!


Lepiej niż poprzednio, choć wciąż słabiej niż Asena. Nie szkodzi, nie chodzi o to, kto rzuci najbliżej środka tarczy, lecz kto zbierze w sumie najwięcej punktów. To kolejna bardzo ważna reguła, choć gdyby tabela wyników przedstawiała się inaczej, Tarpaulin gotów byłby się zaklinać, że zwycięża tylko jeden  wynik: najwyższy.
Sięgając po trzecią rzutkę, miał już tylko w głowie nadzieję, że czarownica spierdoli koncertowo resztę swoich szans. Zwycięstwo było wciąż w zasięgu. W swój ostatni włożył tym samym najwięcej serca. Napiął się, przymierzył raz i drugi, skupił, poczekał na odpowiedni moment i…

Rzut Z 1d100 - 19
Akcja nieudana


No cóż, im bardziej człowiekowi zależy, im bardziej się stara, tym większe gówno z tego wszystkiego ma.
Grot utknął płytko w ścianie, oczywiście poza tablicą, żeby Woody’emu dopiec na dobry koniec. Jeszcze nim zdążył otworzyć usta i jakoś to skomentować, lotka upadła na podłogę, a za nią kilka okruchów tynku. Mężczyzna westchnął ciężko, przełykając gorzką świadomość, że prawdopodobnie przegrał.
— Podłożyłem ci się — doprecyzował jeszcze, choć nie brzmiało to przekonująco. Ani on, ani ona w to nie wierzyli, ale zastrzegł dla formalności.
Pokonany samiec oddalił się więc, dając młodej samicy przestrzeń do popisywania się. Zanurkował w tym czasie pod ladę barową i wydobył podłużne pudełeczko. Odczekał cierpliwie, aż Greyback odda swoje rzuty, po czym zaprezentował jej zawartość.
— Patrz tylko, rytualna, musimy przetestować. Modliłaś się kiedyś do czegoś takiego? — W kartoniku spoczywał słynny woskowy kutas. Woody Tarp był już na tyle podpity, że niepomiernie bawił go ten motyw; pozostawało mieć nadzieję, że Asena też już była rozweselona i nie umrze z zażenowania.
Bo mogło być gorzej. Czarodziej był o włos od wypowiedzenia jakiegoś żartu o odprawianiu rytuałów na kolanach, lecz nie był aż takim knurem. A przynajmniej w kierunku młodych kobiet. Takie żarty tylko między kolegami, koniecznie zaznaczając, że nie mają homoseksualnych konotacji.


piw0 to moje paliwo
she who hunts alone
Enduring things is what you do best
Gritting your teeth and bearing them.
Stosunkowo wysoka [175] kobieta o szczupłej, nieco wychudłej sylwetce. Ma długie, brązowe włosy i zwykle nosi je rozpuszczone, a na świat patrzy dużymi, zielonymi oczami.

Asena Greyback
#10
09.12.2024, 22:04  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.12.2024, 22:46 przez Asena Greyback.)  
Nie była nigdy pewna ile właściwie Woody miał lat, bo do tej pory nie liczyli religijnie świeczek na jego torcie, ale mogła z czystym sumieniem powiedzieć, że dobrze się trzymał jak na swój wiek. Oczywiście, nigdy nie mogła mu tego powiedzieć prosto w łysinę, bo mijało się to z jakimkolwiek celem.
- To mi przysługuje jakikolwiek płatny urlop? - uśmiechnęła się pod nosem, przekornie podejmując zaczepkę. - O, to w sumie ciekawe, bo przechodziłam nawet przez kiermasz, ale nie widziałam niczego takiego. Może zdążyli to zwinąć. Mogę sobie tylko wyobrazić, że wywołało to odrobinkę zamieszania, aleeee... cholera, szkoda że mnie ominęło. Ale jak masz dojścia... - wzruszyła wymownie ramionami, biorąc się do roboty, czyli próby rozłożenia Woodiego na łopatki.

Rzut PO 1d100 - 78
Sukces!


Rzut PO 1d100 - 71
Sukces!


To miała być przyjacielska rywalizacja. Chyba. Niespecjalnie bawiło ją pokazywanie innym, że była w czymś lepsza, nie mówiąc o tym że podejrzewała iż połowa butelki jagodowego wina zrobi swoje i jeszcze się okaże, że stary Tarp przemieni się w mistrza rzutek. Ale z każdym kolejnym ruchem, jej przewaga tylko się powiększała.

Uśmiechnęła się do Woodiego lekko, jakby uwierzyła w każde jego słowo. Czasem trzeba było siebie i innych chociaż trochę pooszukiwać, żeby było lżej na duchu, nawet jeśli chodziło o takie błahe rzeczy jak rzucanie rzutkami do celu.

Z zaciekawieniem zajrzała do podsuniętego jej kartonika, przyglądając się jego zawartości badawczo, jakby pierwszy raz w życiu widziała kutasa. Woskowego na pewno, bo może i nie była przesadnie religijna i nie kupowała świeczek ku chwale Matki i by słać do niej modły, to miała wrażenie że gdyby takie rarytasy już wcześniej pojawiły się na rynku, to by pocztą pantoflową to do niej doszło. Ba, pewnie huczałby o tym cały Londyn - Nokturn rechocząc przy tym zbereźnie.
- Myślisz, że modelowany na czyjś wzór i podobieństwo? - zapytała ostrożnie, ale ogólnie rzecz biorąc Tarpa nadzieje się sprawdzały i próżno było szukać u niej nawet odrobiny zażenowania. Może też i oboje pozostawali nieświadomi tej jednej rzeczy, ale obojgu obijały się po głowie żarty tego samego sortu. Sena jednak, podobnie jak jej pracodawca, wstrzymała się zgrabnie przed podzieleniem się swoimi przemyśleniami na ten temat.

Woody i Asena przygotowali się do rytuału. Kobieta znalazła coś, co mogło robić za prowizoryczny świecznik, żeby nie musieli potem zdrapywać wosku z najmniej przyjaznych temu rzeczy, a następnie przyszła kolej na jakieś odrobinę zbyt alkoholizowane prośby do Matki i pokrętne modlitwy. Jedyne czego się w psiarni Fenrisa w tym temacie nauczyła, to żeby trzymać gębę na kłódkę, kiedy bardziej uduchowieni odprawiali swoje modły i teraz to wychodziło, kiedy z pewną pokracznością składała słowa, nawet jeśli było ich jak na lekarstwo.
Ale wiedziała o czym myśleć - o Rejwachu i jego bezpieczeństwie, to było pewne. Lokal narażony był różne rzeczy, począwszy na typowej dla miejsca klienteli, a kończąc na wilczkach ze Sfory, które szukały zaczepki.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Asena Greyback (2011), Woody Tarpaulin (2382)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa