• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 10 Dalej »
[wieczór 29.08.72, Księżycowy Staw] Nasze małe tajemnice

[wieczór 29.08.72, Księżycowy Staw] Nasze małe tajemnice
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#41
14.10.2024, 22:52  ✶  
Sytuacja nagle eskalowała bardzo szybko.
Jonathan zerknął na Morpheusa i chociaż słowa o kolejnej wizji powinny go pewnie zmartwić bardziej, to w pełni skupił się na propozycji przyjaciela, którego nigdy nie chciał w to wciągać, aby wciągnąć w to kolejnego przyjaciela, którego nigdy nie chciałby w to wciągać.
Zagryzł wargę i wlepił wzrok w drewniany blat stołu.
Na propozycję Morpheusa odezwała się Brenna.
Potem odezwał się Heather i Jonathanowi przemknęła przez myśl, że poza torami treningowymi powinni ćwiczyć członków ich kółka w ładnym wyrażaniu się i chociaż podstawach dobrej dyskusji.
Potem znowu odezwał się Morpheus, ale Jonathan milczał, bardzo nie chcąc się z nim zgodzić.
Niestety jednak gdy do rozmowy wtrącił się Erik , a potem reszta (naprawdę potrzebują warsztatów z dyskusji) uznał, że musi jednak coś powiedzieć.
– Zgadzam się z Erikiem, że lepiej aby niektóre osoby pozostały w niewiedzy dla ich i naszego dobra. Nie mogę się za bardzo wypowiedzieć o pani Lastrange nawet jeśli ją kojarzę. Rozumiem, że jest wokół niej zbyt dużo znaków zapytania, nie rekrutujmy jej... – Tu przez twarz Selwyna przemknął uśmiech. – Chociaż musicie przyznać, że jej zdolność do wywołania emocji w naszej grupie nawet gdy jej tutaj nie ma i nie wie o naszym istnieniu, jest talentem godnym pozazdroszczenia.
Zamilknął na chwilę i spróbował usiąść wygodniej na krześle. Lepsze krzesła. To też należało dodać do listy zakupów.
‐ Niestety skłamałbym, gdybym powiedział, że uważam Anthony'ego za skandalicznego kandydata. Rozumiem twoje wątpliwości Brenno, kto ich nie ma i rozumiem czemu jesteś sceptyczna, bo sam nie chciałbym, aby nasze kółko improwizatorskie upadło przez jedną złą decyzję, jednak chociaż twoja wiara we mnie mi schlebia i jest jak najbardziej zasadna, tak nie uważam, że nawet ja dam radę osiągnąć wszystko w pojedynkę, co mógłbym osiągnąć z drugą osobą na podobnym, czy właśnie wyższym, stanowisku. Znam Shafiqa od lat, współpracuję z nim od ponad dwudziestu, wiem jakie potrafi robić wrażenie na niektórych, wiem że ta decyzja nie należy do mnie i możesz wiedzieć, że dostosuję się do tego, co zadecydujesz, ale nie mogę nie odpowiedzieć na twoje zarzuty. Nie, Anthony nie sprzedałby nas Ministrze, ani nikomu, gdyby uznał, że jest to korzystniejsze i mogę ci za to poręczyć, a fakt że nigdy wcześniej nie zgłosiłem jego kandydatury nie wynikał z tego, że nie ufałem mu, czy nas nie zdradzi, a że wiedziałem, że pójdzie za nami. – Spojrzenie rzucone Moroheusowi. Zawahał się na chwilę po czym dalej kontynuował. – Zgadzam się z Morpheusem. Sprawdźcie go. Zobaczcie co wyjdzie. Nikt nie oczekuje, aby dopuścić go do wszystkich informacji, Merlinie broń, ale przydadzą nam się i osoby jedynie że skrawkami wiedzy. A jeśli uznacie, że nie jest odpowiednim kandydatem, nie ma problemu, chociaż polecam wam sprawdzić ponownie, jeśli ja lub Morpheus umrzemy, bo nie sądzę, by miał wtedy jakiekolwiek wątpliwości przeciwko komu stanąć.
Przeczesał palcami włosy i rozejrzał się po sali, odprowadzając potem wzrokiem wychodzącą Millie. Chyba nawet nie musiał za bardzo rzucać spojrzeniem na aury, by dotrzeć jakie panują tu teraz emocje. Spojrzał na Dorę i posłał jej przyjazny uśmiech.
– Nikt nie chce podważać autorytetu Brenny. Absolutnie nie I nie chciałbym, aby moje słowa były tak odebrane moja droga. Jesteśmy jednak na zebraniu, a prawda jest taka, że każdy ma różne informacje o danej osobie. Lepiej więc rozmawiać i przedyskutować argumenty w spokoju, niż milczeć. Potrzebujemy ludzi, nie każdą pierwsza lepsza osobę oczywiście, ale myślę, że warto poddawać propozycje rozmowie i sprawdzeniu, bo ktoś może mylić się w czyjejś ocenie, a nie chciałbym z tego powodu w przyszłości stracić dobrych kandydatów. Pamiętamy też... – Oderwał wzrok od Dory, aby przenieść go na Heather. – Że skoro nie każdy wie wszystko, to nie warto unosić się jedynie z powodu tego, że ktoś nie ma pełnych informacji.
Ludzie wyszli. Z każdym pożegnał się skinieniem głowy. O sadzie Abbotów na razie nie miał niczego do powiedzenia, więc po prostu wziął jedną czekoladkę i przysłuchiwał się rozmowie, próbując maskować narastający w nim niepokój. To nie powinno tak wyglądać, gdy ktoś znowu zaproponuje kontrowersyjnego kandydata.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#42
14.10.2024, 23:01  ✶  
Pokiwał głową na słowa Thomasa. Właśnie dlatego uważał, że powinni nauczyć się rozróżniać potencjalnych sprzymierzeńców, którzy mogliby im pomóc bez brania udziału w szeroko zakrojonej rekrutacji wewnętrznej do Zakonu Feniksa od osób, które faktycznie mogły zdziałać więcej bezpośrednio w szeregach organizacji. Mając nawet na względzie wszelkie atuty, jakimi charakteryzowały się osoby pokroju Shafiqa i Lestrange, Erik po prostu odnosił wrażenie, że w swoim obecnym położeniu byli w stanie zrobić coś dobrego bez automatycznego wcielenia w szeregi Zakonu Feniksa.

— Przydałyby nam się większe wpływy w Biurze Aurorów — potwierdził bez większego zająknięcia, zgadzając się ze słowami wuja Morfeusza. Może i mieli tam obecnie Patricka i Alastora, ale dobrze by było, gdyby pozycja tej dwójki nabrała na znaczeniu w nadchodzących miesiącach. — Ewentualnie można by spróbować wyciągnąć coś z Harper. Jak do tej pory wydaje się dość oporna na współpracę z innymi członkami organizacji. To jest, o ile w grę nie wchodzi Albus.

Odbyli już na ten temat kilka rozmów i bez względu na to, jakie plany miała obecnie Moody, tak jej niechęć do dzielenia się swoimi planami i decyzjami z resztą Zakonu Feniksa, wywołała spore poruszenie. Zwłaszcza u osób pokroju Brenny i Heather, jak to zorientował się podczas jednego z porannych posiłków w Warowni Longbottomów. Czy cała ta tajność wewnątrz organizacji miała im jakkolwiek pomóc? Westchnął cicho. Bywały takie chwile, gdy faktycznie brakowało na spotkaniach organizacji osądu Dumbledore'a. Może dyrektor Hogwartu byłby w stanie jakoś wytłumaczyć zachowanie kobiety?

— Nie spodziewaliśmy się, że w ogóle będziemy mieli czas na to, aby jakoś wpłynąć wewnętrznie na Ministerstwo Magii — podjął Erik, chwilo stawiając kwestię Ministerstwa Magii na pierwszym miejscu w tej wymianie zdań. — Raczej nikt tutaj nie spodziewał się aż tak rażącego braku aktywności ze strony Śmierciożerców. Nie, żebym jakoś szczególnie tęsknił za regularnymi falami porwań i ataków terrorystycznych, ale... Osobiście oczekiwałem dosyć drastycznej eskalacji po Polanie Ognisk. Tuż po ataku udało nam się zwrócić uwagę ludzi na to, że Śmierciożercy nie będą patrzeć na status krwi w przyszłych ataków. Beltane było dobrym potwierdzeniem tej tezy. — Chrząknął znacząco. — Moglibyśmy zrobić więcej w tej kwestii i podtrzymać tę myśl, ale ten ''impas'' w jakim tkwimy od kilku miesięcy, nie bardzo dał nam jakieś duże pole do popisu. Jeśli faktycznie jesień ma się okazać punktem przełomowym, to warto by było wrócić do tego pomysłu. Wtedy zyskamy okazję, żeby dokonać odpowiednich nacisków zarówno z wnętrza Ministerstwa i z zewnątrz.

Był aż zanadto świadom swojej stronniczości w kwestii rekrutacji. W końcu właśnie dlatego kwestie takie jak oficjalne wyciągnięcie dłoni w stronę Geraldine Yaxley lub Perseusza Blacka stały w miejscu. Oboje byliby cennymi sojusznikami. Oboje byli świadomi tego, jakie niebezpieczeństwo grozi im i ich bliskim, gdyby Śmierciożercy doszli do władzy. A jednak czy wspólna znajomość i przerażająca świadomość tego, co nadchodzi, były wystarczającymi czynnikami, aby włączyć ich do działań organizacji? To były dylematy, z jakimi musieli nosić się aktywni członkowie Zakonu Feniksa. Erik, chociaż widział plusy takiego zagrania, nie uważał, aby tacy ludzie byli zobligowani do tego, aby dołączyć do walki. Każdy mógł pomóc na swój własny sposób, ale nie musiał od razu lądować w szeregach grupy, której ujawnienie mogłoby wywrócić całą szachownicę do góry nogami.

Zagryzł dolną wargę, gdy Morfeusz nawiązał do tego, że Erik był idealną osobą do tego, aby sprawdzić Anthony'ego. Wytrzymał spojrzenie krewniaka, jednak koniec końców odwrócił wzrok w bok. Czy był do tego odpowiednią osobą? Cóż, miał wręcz niepoprawną jak na obecne czasy wiarę w ludzi. I to akurat nie było problemem. Wierzył w to, że Shafiq by ich nie zdradził. Wierzył w to, że skoro stał się Anam Carą Morfeusza, to poniekąd był poza kręgiem podejrzeń. Nie podobała mu się jednak pomysł zaangażowania Tony'ego w sprawy organizacji.

Owszem, dostrzegał sporo atutów, przez które mógłby im się przysłużyć, jednak nie mógł wyzbyć się przeświadczenia, że włączenie go w to wszystko zrzuciłoby na ich głowy zbyt wiele dylematów. Komplikacji, których mogliby uniknąć, trzymając poniekąd starszego czarodzieja na dystans w kwestii istnienia organizacji i tego, kto w niej działa i na jakich zasadach. Czy było to sprawiedliwe? Nie, nie było. Ale jako tako zdołał się już pogodzić z tym, że pewnymi sprawami nie będzie w stanie się podzielić z bliskimi sobie osobami. Przynajmniej nie dopóki widmo konfliktu ze Śmierciożercami nie stanie się jedynie przykrym wspomnieniem i nie będą mu groziły żadne konsekwencje z tytułu walki z terrorystami.

— A-ha — potwierdził przyciszonym głosem, skinąwszy niespiesznie głową na zapytanie Nory. — Ale nie myśl, że dam ci palić w środku.

Biorąc pod uwagę, że napięcie w Księżycowym Stawie zdawało się tylko rosnąć, dobrym pomysłem byłoby ewakuowanie się na zewnątrz. Nastroje musiały nieco się ochłodzić, bo w przeciwnym wypadku mogłoby tutaj dojść do naprawdę zażartej dyskusji, której raczej żadne z nich się nie spodziewało, gdy przekroczyło próg rezydencji.

— Nikt nie mówi o kompletnym braku kontaktu. Ale nie powinniśmy po prostu otwierać drzwi do Strażnicy na podstawie... — nie zdążył dokończyć, bo Millie zdecydowała się opuścić spotkanie. Zamarł z rozchylonymi ustami, wyraźnie skonfundowany tym, że nie dano mu szansy skończyć myśli. Chrząknął znacząco i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

Czy w przypadku Victorii wejście do Limbo było jakimkolwiek wyznacznikiem tego, gdzie leżały jej lojalności? Cóż, tutaj wiele zależało od charakteru. Kobieta zachowawcza zapewne dwa razy zastanowiłaby się, zanim przekroczyłaby granice czasu i przestrzeni, aby wylądować w magicznych zaświatach. Kobieta zdecydowana i świadoma nadchodzącego niebezpieczeństwa i konsekwencji ataku Czarnego Pana mogłaby rzucić się ku Limbo wiedziona chęcią powstrzymania czającego się tam zła. Decyzje Victorii na pewno wskazywały na jedno: była odważna. Odwaga nie była jednak wyznacznikiem dobrego zakonnika. Niektórzy za to stwierdziliby, że ze swojej roli funkcjonariusza prawa wywiązała się w stu procentach.

— W punkt, Doro — skomentował słowa dziewczyny, posyłając jej lekki uśmiech.

Lepiej by tego nie podziewał. Chyba nawet Patrick do spółki z Albusem byliby zadowoleni z takiego podsumowania. Bądź co bądź, nie licząc Charlesa Rookwooda była jednak osobą, która była najbardziej narażona na prześladowania. W końcu jej rodzina od lat ukrywała się w Warowni przed agresorami. Jeśli ktokolwiek powinien mieć tutaj coś do powiedzenia w kwestii klucza przyjmowania kolejnych osób do organizacji i tego jakimi informacjami powinno się z nimi dzielić, to byli to właśnie Crawleyowie.

— Ekhm, tak jak słyszeliście. Koniec zebrania — podsumował, podnosząc się powoli z miejsca, gdy Brenna skończyła mówić i ruszyła w stronę tylnego wyjścia. — Od siebie niewiele już mogę dodać. Osobiście uważam, że pełna rekrutacja osób ze świecznika to duże ryzyko. Dla obu stron. Zwłaszcza że sami nie wiemy, jak głęboko sięgają macki Śmierciożerców. A bez względu na czyjąś użyteczność, powinniśmy przede wszystkim ważyć to, czy ryzykowanie czyimś życiem jest w ogóle warte świeczki. Nie chcę mieć nikogo na sumieniu tylko dlatego, że ktoś mógł się przydać sprawie.

Westchnął głęboko. Mimowolnie wrócił myślami do wywiadu, jakiego udzielił tuż po ataku Śmierciożerców na Beltane. Czy gdyby Anthony zaangażował się w działania Zakonu, czułby się w obowiązku zrobić coś podobnego? Pobladł minimalnie na samą myśl. Nie chciał, aby ktokolwiek musiał czuć się zobowiązany do wykonania podobnego kroku. Uczynienia z siebie celu tylko po to, aby wysłać sygnał. Przekazać wiadomość, która być może za kilka tygodni lub miesięcy zaowocuje tym, że niektórzy ludzie faktycznie zaczną domagać się ostrej reakcji w stosunku do Czarnego Pana i Śmierciożerców.

— Co mogę powiedzieć... Póki sytuacja się nie wyklaruje, po prostu spróbujmy skupić się na tym, jak możemy poprawić swoją sytuację. I ewentualnie kryć swoje ślady — kontynuował, zerkając w stronę Heather. — W gruncie rzeczy tobie idzie to całkiem dobrze. Bierzesz teraz... ślub? Zaręczasz się? — Zmarszczył brwi. — Anonimowa to ty nie jesteś, ale teraz przynajmniej media będą dywagować na temat twojego wesela, a nie tego, co robisz w godzinach pracy. Lub poza nią.

Skinął wszystkim na pożegnanie głową, po czym w pewnym momencie wymknął się wraz z Norą na zewnątrz. Zdecydowanie powinien wypalić papierosa. Albo dwa. Albo nawet trzy.

Postać opuszcza sesję


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#43
16.10.2024, 20:54  ✶  

Podążył za Dorą i Millie i Brenną wzrokiem. Jakiś złośliwy głosik w jego głowie zasugerował zamontowanie drzwi na zawiasach jak do amerykańskiego saloonu, bujających się na sprężynach, tak aby nikt nie mógł nimi trzasnąć. Oczywiście że każdy widział wszystko inaczej. Widzieli świat z innej perspektywy, byli młodzi i jeszcze skorzy, aby żyć, aby oddychać pełnią życia, walczyli. Za to on czy Jonathan byli urzędnikami. Widzieli jak w kuluarach tworzy się polityka na podstawie wymiany odpowiednich łapówek, przysług i umiejętność łóżkowych. On sam miał plan wprosić się do pożycia Ministry Magii, chociaż obrzydzało go to, w kontekście samego siebie, aby zdobyć awans w Departamencie Tajemnic, zostać szefem Komnaty Przepowiedni i być strażnikiem rzędów lśniących kul, aby mieć całkowitą władzę nad przyszłością i decydować, co się wydarzy, a co nie.

Zaczął obierać kolejne jabłko, starając się nie przerwać spirali skórki. Już nie wypowiedział się, wracając do swojej roli, wypełniając naczynie, które dla niego przygotowano. Małe Delfy przy kuchennym stole. Zamrugał, gdy Nora mu odpowiedziała.

— Miałem okazję przyjrzeć mu się podczas pełni w lipcu, lśni. Na dodatek nie więdnie. Prawdę powiedziawszy chciałem wysłać próbkę do pewnej osoby, ale teraz się z tym wstrzymam, w dobie tych nowinek. Knieja natomiast cierpi i coś ją trawi. Można założyć moim zdaniem, że to kolejna konsekwencje działań Sami-Wiecie-Kogo. Zdawał się zaburzać czasoprzestrzeń, może ma jakieś działania narkotyczne? Nie próbowałem — stwierdził. Na pytanie Nory o papierosy zajrzał do własnej paczki, ale tam już świeciło pustkami. Ostatnio wypalał nawet trzy paczki dziennie, odpalając momentami jeden od drugiego. — Nie wiem nic na temat biologicznych właściwości, ale na pewno jest związany magicznie z Knieją i Sadem Abbottów dostatecznie, by dawać mi na ich temat wizje profetyczne. I nie są one przyjemne. Widziałem aurorów i klątwołamaczy dookoła świętej części, chronionej przez rodzinę.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#44
17.10.2024, 11:35  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.10.2024, 11:35 przez Nora Figg.)  

Cóż, Erik, jak zawsze okazał się być przygotowany. Wspaniale. - Nie zamierzam, oczywiście, mam wrażenie, że to spotkanie dobiega końca. - Zakładała więc, że zaraz będą mogli wyjść na zewnątrz i nieco ukoić nerwy.

Nie spodziewała się, że zebranie zakończy się tak niespodziewanie. Właściwie to chyba nie doszli do żadnych konsensusów, co raczej zachęcałoby do dalszej dyskusji, tyle, że nie było już chyba z kim dyskutować, bo spora część towarzystwa postanowiła dać upust swoim emocjom i po prostu stąd wyjść. Co ma wisieć nie utonie, będą musieli do tego wrócić. Tego była pewna. Nie mogli pozostawiać takich niedomówień.

Spodziewała się, że kiedyś dojdzie do tego, że pojawią się wśród członków Zakonu pewne różnice w podejściu, nie zakładała jednak, że problem może eskalować do takich rozmiarów.

Zdawała sobie sprawę, że wszyscy byli przemęczeni, zależało im na bezpieczeństwu jak największej ilości osób, tyle, że musieli podążać do tego odpowiednią drogą.

Sama Norka uważała, że póki co wszystko działało odpowiednio, członkami organizacji były osoby, które znała, to trochę utrudniało jej funkcjonowanie w tym wszystkim, bo przez to martwiła się o swoich bliskich, ale miała pewność, że nikt z nich ich nie zdradzi. Prędzej daliby się zabić.

Przeniosła wzrok na Morpheusa. - Tak, ja również przyglądałam się temu kwiatu podczas pełni, nie wydaje mi się, żebyś musiał wysyłać go do kogoś innego, my z Dorą rozpoczęłyśmy badanie. Chcemy podczas kolejnej pełni zobaczyć, czy to nie jest jakaś klątwa, czy inne silne zaklęcie. - Nie wiedziała nawet jak to nazwać, bo to nie była jej działka. - Zauważyłyśmy podobieństwo tej rośliny do kwiata, który występuje w mugolskim folklorze. - W sumie nie udało im się wiele ustalić, ale wolała się tym zająć, kiedy kwiat będzie ponownie świecił.

- Cóż, może trzeba ostrzec Abbottów? - Szczególnie, że to była jej rodzina, zdecydowanie wolałaby, aby to zrobili. - Jak dowiem się czegoś wiecej o tej roślinie to dam znać. - Zamierzała zgłębić temat, oczywiście. Tylko potrzebowała do tego więcej czasu, bo niestety pełnia zdarzała się raz w miesiącu.

Kiwnęła jeszcze głową na pożeganie wszystkim, po czym wyszła z Erikiem na zewnątrz, chcąc nie chcąc został zmuszony do bycia jej taksówką tego wieczoru.


Postać opuszcza sesję
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#45
19.10.2024, 18:17  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.10.2024, 19:44 przez Morpheus Longbottom.)  

— Będę informować Abbottów, obecnie to część moich obowiązków służbowych, więc kwestię ministerialną możemy uznać za zabezpieczoną — machnął ręką z papierosem, przybierając pewien siebie uśmiech. W kościach czuł, że nadchodzi czas, kiedy będzie trzeba wybrać między tym co dobre, a tym co łatwe. Kiedy przyjdzie im stawiać krzyżyki na własnych przyjaciołach, tych, których obiecywali chronić, aby wybrać mniejsze zło, aby ochronić więcej osób. I miał wrażenie, że nikt, łącznie z nim, nie był na to gotowy.

On miał tendencję do przeżycia. Miał też tendencję do przewidywania nieszczęścia.

Kukułka od wieków pojawia się w europejskim folklorze, często jako symbol tajemniczy i pełen niepokojących skojarzeń. Jej charakterystyczny śpiew, rozlegający się wiosną w lasach i na łąkach, jest znakiem odrodzenia przyrody, ale w niektórych tradycjach ludowych kojarzy się także z ciemniejszą stroną życia – zwiastunem nadchodzącej śmierci. W wielu kulturach słowiańskich i nordyckich kukułka pełni rolę omenu, który potrafi przewidzieć nadchodzące wydarzenia, w tym śmierć. Według dawnych wierzeń liczba kuknięć kukułki mogła przepowiadać, ile lat życia pozostało słuchaczowi. Jeśli kukułka zakukała raz lub dwa, mówiono, że oznacza to rychły koniec – śmierć czyha za rogiem. Nieodpowiedziane, milczące spotkanie z kukułką uznawano za szczególnie złowrogie – cisza była interpretowana jako zapowiedź, że śmierć jest już bardzo blisko. Symbolika ta jest wzmacniana przez samotniczy charakter ptaka. Kukułka, która opuszcza swoje potomstwo, składając jaja w gniazdach innych ptaków, uważana była za istotę o tajemniczej, odległej naturze – taką, która nie przynosi pociechy, lecz raczej smutek i niepokój. Jej pojawienie się mogło być zatem interpretowane jako obecność czegoś nieuchronnego i nieodwołalnego, podobnie jak sama śmierć.

Jego symbolem była kukułka. Na szczęście tego wieczoru mówił bardzo dużo. Śmierć była odległa.

Chyba.


Postać opuszcza sesję


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (4637), Erik Longbottom (4136), Nora Figg (1585), Heather Wood (1110), Dora Crawford (1639), Thomas Figg (1741), Morpheus Longbottom (2682), Millie Moody (1577), Jonathan Selwyn (1630), Woody Tarpaulin (240)


Strony (5): « Wstecz 1 2 3 4 5


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa