• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 10 Dalej »
[wieczór 29.08.72, Księżycowy Staw] Nasze małe tajemnice

[wieczór 29.08.72, Księżycowy Staw] Nasze małe tajemnice
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
30.09.2024, 08:31  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.09.2025, 12:12 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Morpheus Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic VI
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic III
Rozliczono - Millie Moody - osiągnięcie Badacz Tajemnic


Wciąż długa była droga do tego, aby Księżycowy Staw odzyskał dawną świetność, ale zrobiono już sporo. Wymieciono kurz z kątów, pozbyto się śmieci i tych sprzętów, które do niczego się nie nadawały, okna zalśniły czystością, stare zasłony wyprano, wywietrzono pomieszczenia. Kuchnię wyszorowano na błysk, przepatrzono wszystkie szafki, a Brenna zniosła do niej nowe zapasy, salon przygotowano już do malowania. Większość napraw postępowała powoli, bo i mało kto z nich był rzemieślnikiem, ale udało się ogarnąć schody – i ich poręcz – tak że nie stanowiły już śmiertelnej pułapki. Tego po południa Millie szalała w dawnym pokoju bliźniaczek, przygotowując go dla siebie, a ledwo Brenna wpadła po pracy, zabrała się za szykowanie sypialni, niegdyś należącej do Estelli, gdzie też w najbliższym czasie miała sama spędzić każdą wolną chwilę... czyli nie tak wiele. Potem przeniosła się do kuchni, zając posiłkiem.
Niektórzy pojawili się wcześniej, pomóc z ogarnianiem salonu, inni mieli wpaść dopiero pod wieczór. W kuchni Księżycowego Stawu w czajnikach grzać zaczęła się herbata, czekały pudełka z herbatą oraz kawą, filiżanki oraz kubki – te pierwsze wymyte, z delikatnej porcelany, zdobione w księżyce i gwiazdy, z kompletu należącego jeszcze do Juliusów, te drugie kolorowe, każdy inny, doniesione tu w ostatnim czasie. Na talerzykach, z tej samej, eleganckiej zastawy, piętrzyły się ciasteczka i kanapki, a w półmiskach, zaczarowanych chwilowo, żeby utrzymywał ciepło, znajdowały się pieczone ziemniaki oraz mięso. (W końcu część gości należała do takich, którzy o jedzeniu zapominali, a z kolei droga do serca innych wiodła przez żołądek, poza tym, którzy pojawili się, by pomóc, należała się zapłata choćby pod postacią jedzenia…)
Gdy stary, zabytkowy zegar Juliusów, wybił godzinę dziewiętnastą, Brenna już krążyła po kuchni, z ciastkiem w jednym ręku, i z kubkiem herbaty w drugim. Drzwi wejściowe do posiadłości nie były zamknięte i nikt, kto dostał informację, nie musiał pukać. To nie miało być żadne spotkanie bardzo oficjalne, raczej… wspólny posiłek i przy okazji rozmowa o… właściwie to o wszystkim.

Tura do 03.10, godzina 9.00 rano.
Podkreślajcie najważniejsze akcje!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#2
30.09.2024, 12:18  ✶  
Thomas pojawia się z Norą i dwoma kartonami pączków

Dwa razy nie trzeba było mu powtarzać, że szykuje się spotkanie - wiedział, ze nawet jeśli nie zdoła się na nie udać to dowie się wszystkiego z drugiej ręki, lub w innym terminie od Brenny, jednak byłą to idealna sytuacja na kilka rzeczy: będzie mógł jej przekazać klucze do bramy i drzwi wejściowych oraz pobrać krew od członków zakonu, aby móc przygotować ich wskazówki do zegara, nad którym pracował tego lata.
Zabezpieczenia na bramie i drzwiach wejściowych były już gotowe i czekały na finalną aktywację, którą zamierzał wykonać dopiero po przekazaniu kluczy, nie chciał, aby Brenna utraciła dostęp do własnej posiadłości. Dlatego też z finalną aktywacją jeszcze czekał, ale pierwszy krok ku zabezpieczeniu tego miejsca już postawili. Nawet nie zabrało to tak dużo czasu, kiedy już przygotował odpowiednie zamki - w kieszeni ciążyło mu pięć zestawów kluczy.
Inna kwestia to były fiolki, które miał w torbie - prace nad zegarem, który miał przygotować dla Zakonu Feniksa były na ukończeniu, udało mu się już nawet zakończyć testy związane z wskazówkami, teraz musiał jednak przejść do zbierania krwi od wszystkich członków i przekonywania ich, że wcale nie robi tego dla znajomego wampira, żeby mógł sobie wybrać najpyszniejszy bufet - Thomas nie znał żadnego wampira (chyba). Dlatego też miał ze sobą swoją torbę, w które znajdował się zestaw do pobierania krwi i dwa tuziny fiolek. Zastanawiał się czy uda im się omówić to wszystko tego jednego wieczora, bo zapewne i Brenna miała dużo rzeczy do przekazania.
Dodając do tego, że nie chcieli pojawić się z pustymi rękami to targał jeszcze dwa kartony wypełnione pączkami przygotowanymi przez Norę - co czyniło go objuczonym niczym wielbłąd, ale małe to poświęcenie.
- Wszystko w porządku?- zapytał siostry po tym jak zmaterializowali się przed wejściem do Stawu. Po potwierdzeniu, że faktycznie jest okej weszli do środka i wiedziony nosem udał się prosto do kuchni.
- Cześć, przynieśliśmy coś pysznego! Znaczy ja przyniosłem, ale Nora robiła - przywitał się i od razu wolał uściślić, bo jeszcze ktoś by pomyślał, że on mieszał się do procesu przygotowywania pączków i ich nie ruszył. Po ustach jak zwykle błąkał mu się szeroki uśmiech. - Mam dla ciebie klucze, a wychodząc aktywuje zabezpieczenia, żeby były potrzebne od teraz - zwrócił się jeszcze do Brenny jeszcze kładąc kartony na wolnym miejscu blatu w kuchni.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#3
30.09.2024, 18:45  ✶  
Erik przychodzi do Księżycowego Stawu od frontu i przechodzi do kuchni, gdzie wita się z zebranymi.

Sporo roboty w to wszystko poszło, pomyślał przelotnie Erik, przyspieszając kroku, co by jeszcze szybciej zmniejszyć dzielący go od wejścia do posiadłości Księżycowy Staw. Bądź co bądź, sam brał udział w pracach remontowych i chociażby polowaniu na poltergeista, toteż był jako tako zaznajomiony nie tylko z historią tego miejsca, ale też tym, ile potu i łez włożyli zakonnicy w to, aby przystosować to wnętrze do swoich potrzeb. Czy będzie warto? To się zapewne dopiero okaże w nadchodzących tygodniach, o ile nie miesiącach.

O ile dożyje, kontynuował swoje czarnowidztwo Longbottom, wchodząc po cichu do środka. Powoli zaczynał mieć dosyć tego wszystkiego. Chociaż częste odwiedziny u Anthony'ego i rozmowy ze znajomymi sprawiały, że udzielał mu się ich dobry humor, tak nadmiar pobocznych spraw zaczynał mu po ludzku działać na nerwy. Począwszy od spraw związanych z Księżycowym Stawem po imprezę na plaży, która w jego przypadku wiązała się ze znalezieniem ludzkich szczątków w jaskini. Od wizyty u Agnes Delacour, gdzie był świadkiem zawiązania zupełnie nowej czarodziejskiej fundacji po ochronę Jadeitowego Lasu podczas wydarzenia towarzyskiego. Tego wszystkiego było po prostu za dużo. Jakby w tydzień próbował upchnąć pół roku niezwykle ważnych zdarzeń, które wymagały jego stuprocentowej uwagi.

Gdyby to zależało od niego, najchętniej zakopałby się w pościeli i nie wychodził z łóżka przez najbliższy tydzień. Kto wie, może Matka zesłałaby na niego błogosławieństwo i pozwoliła obudzić się dopiero wczesną wiosną? Mogliby nawet ponegocjować, bo Erik mógłby nawet zgodzić się na to, aby obudziła go ze snu w okresie Yule, co by rodzina mogła go zobaczyć, chociaż w ciągu tych kilku miesięcy. Minąwszy salon, Erik ruszył w kierunku kuchni, w której napotkał już swoją siostrę, Norę oraz Thomasa.

— Heej — odezwał się krótko, podsumowując krótkie powitanie ciężkim westchnieniem, jakby w ten sposób mógł wyzbyć się, chociaż części ciężaru spoczywającego na jego barkach.

Może powinien wybrać się do jakiegoś resortu SPA, póki jeszcze był na to czas i pogoda? Może to pozwoliłoby mu jakoś naładować baterie? Erik pokręcił powoli głową, odsuwając od siebie tę myśl. Skoro Brenna zdecydowała się sprowadzić tutaj członków Zakonu na jakieś zebranie - bez względu na to jak bardzo nieoficjalnie - to wiadomość była dosyć prosta. Czas urlopów dobiegł końca. Teraz miała zacząć się prawdziwa robota.

— Dużo jeszcze tych zaproszeń rozesłałaś? — spytał z nutką ciekawości w głosie, wodząc wzrokiem po sylwetce siostry.

Kto wie, może na koniec nawet sam Albus Dumbledore zaszczyci ich swoją obecnością? To dopiero byłaby niespodzianka, pomyślał z przekąsem, przypominając sobie spotkanie Zakonu tuż po śmierci wuja Derwina. Wówczas również się nie zjawił. A może w ogóle nie powinni oczekiwać, że ich ''przywódca'' wyściubi nos poza mury Hogwartu? Bądź co bądź, działali w cieniu, a to mogło ściągnąć na nich niepotrzebną uwagę i... Eh, pomyślał Erik, raz jeszcze wzdychając ciężko. Już nawet nie chciało mu się dywagować.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#4
30.09.2024, 19:38  ✶  
Przybywam i siadam przy stole.

— Dobry wieczór — zza pleców Erika dobiegł kolejny głos, cieplejszy i chyba bardziej pogodny. Niedługo po zjawieniu się bratanka, pojawił się również on, jakby prosto z pracy, w magicznej szacie w kolorze kwitnących clematisów, które posadzono z różami przy altanie, w której wywoływał z Brenną ducha pana Juliusa. Największą zmianą było jednak to, że się ostrzygł. Długie włosy, które nieco zaniedbał, już nie kręciły się w niesforne loki ani nie były ulizane za pomocą firmowego żelu Elise Longbottom. Włosy były krótkie i przez to siwizna srebrzyła się pośród nich jeszcze mocniej. To, co stracił z głowy, pojawiło się na policzkach, wuj dwójki naczelnych Longbottomów zapuścił bowiem brodę.

Wyminął bratanka i usiadł w tym samym miejscu, w którym zawsze siadał w Warowni, odkładając dziwny notes, który trzymał pod pachą, na blat przed sobą. Sięgnął po jabłko i nóż i zaczął je obierać bez słowa, próbując nie przerwać tasiemki obierka, która spiralą spływała z owocu, rozdzielona od miąższu.

Czuł się staro, pomiędzy mlodzikami, którzy jeszcze chwilę temu ganiali po ogródku Warowni, wycierali smarki w rękawy i domagali się pajd chleba z masłem i miodem w przerwie między zabawą. Kiedy patyki nadal były patykami, a zabici w zabawie przyjaciele wstawali chwilę później z trawy, otrzepywali się i następowała zamiana ról w tym, kto jest BUM-owcem, a kto czarnoksiężnikiem. Skórka opadła na blat, a on odłożył jabłko bez słowa, czując lepkość soku na palcach i przyjemny, kwaśny zapach w powietrzu, mieszający się z mięsiwem. Pachniało jesienią i to przerażało Morpheusa najbardziej.

Zapalił papierosa.

Nadchodził czas, gdy natura stopniowo przechodziła w stan spoczynku, tworząc niezwykle malownicze krajobrazy. W powietrzu unosił się chłodny, wilgotny zapach liści i ziemi, a wsie i miasteczka otoczone są przez pola i lasy, mieniły się ciepłymi odcieniami złota, czerwieni i brązu. Kamienne domy, w odległej od Księżycowego Stawi wiosce, co drugi porośnięty bluszczem, harmonizowały z otaczającą je przyrodą, a mgły unoszące się nad wzgórzami nadawały krajobrazom tajemniczości. Dni już stawały się namacalnie krótsze, a deszcze częstsze, przynosząc z sobą ciszę, która wypełnia wąskie dróżki w ogrodzie i puste ścieżki.

Gdzieś pośród tego czaiła się pożoga.

Nora, Thomas, Erik, Brenna... I kto jeszcze, i kto jeszcze. Nie chciał wiedzieć. Nie chciał rozmyślać o tym, kto może umrzeć. Przysunął zamiast tego do siebie popielniczkę, strzepnął popiół i wypuścił dym pod sufit, zamykając oczy. Mógł wróżyć z obierka, mógł wróżyć z dymu. Ciekawe, kto będzie trzynastym przy stole i kto jako pierwszy od niego wstanie.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#5
01.10.2024, 05:09  ✶  
Od kiedy tylko udało im się uporać ze wszystkimi problemami Księżycowego Stawu, Dora spędzała w nim o wiele za wiele czasu. W sumie to więcej siedziała tutaj, niż w Warowni, koncentrując się w większości na doprowadzeniu nowej siedziby do stanu używalności. Trzeba było wytrzeć kurze, zamieść podłogi, umyć okna, przejrzeć szafki i schowki, no i jeszcze pomóc w naprawianiu tego co byli w stanie. Zaanektowała sobie jeden pokój, ale nie prezentowałby się aż tak dobrze, jak można by się tego spodziewać. Większość rzeczy bowiem zgarnęła w kąt, zadbawszy tylko by dało się spać na łóżku i żeby z szafy nie wyskoczył na nią żaden bogin.

W większości koncentrowała się na bibliotece, albo raczej tym co z niej zostało. Segregowała pozycje na regałach, których było niewiele a oprócz tego były w tragicznym stanie - porzucone, poddały się upływowi czasu i nawet nie było w nich niczego ciekawego, to i tak było jej ich trochę szkoda. Sprzątając tam przygotowywała przestrzeń na to, na co umówiła się z Thomasem - na książki Lydii i próbę przekopania się przez nie. Rozszyfrowania ich zawartości, która nawet jeśli Crawley odrobinę brzydziła, to mogła się Zakonowi jeszcze kiedyś przydać.

Teraz, kiedy mieli się zebrać w kuchni, wkroczyła do niej odrobinę zakurzona. Wyjątkowo pozwoliła Brennie samodzielnie zająć się przygotowaniem przekąsek, a także miejsca dla wszystkich i kiedy Longbottom buszowała w pomieszczeniu już wcześniej, przyszła tylko na chwilę żeby zrobić sobie herbatę.

- Dzień dobry! - uśmiechnęła się do wszystkich wesoło, zakładając niesforne kosmyki za ucho i zaraz wypatrując zmianę jaka zaszła w Morpheusie. - Ooo, świetna broda. Bardzo ładnie w niej wyglądasz - kusiło ją trochę, żeby dotknąć szorstkiego policzka, ale zamiast tego złapała ciasteczko, bo była okrutnie głodna.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#6
02.10.2024, 11:51  ✶  

Księżycowy Staw - nowy nabytek Zakonu był całkiem przyjemnym miejscem, z dala od miejskiego zgiełku. Oczywiście Norka nie zamierzała odpuścić spotkania. Pojawiała się na nich zawsze, mimo, że nie była tą bardzo aktywną stroną organizacji. Robiła raczej za tło, w czym się świetnie odnajdywała. Oczywiście, że przygotowała się do tej wizyty. Nie mogło obejść się przecież bez słodkości, którymi lubiła umilać życie swoich przyjaciół.

Nie do końca wiedziała, czego będzie dotyczyło spotkanie, nie zamierzała wcześniej się nad tym zastanawiać, o czym bowiem by nie było - to z nimi zawsze warto się spotkać.

Miała to szczęście, że jej brat również się na nie wybierał, bo mogła skorzystać z opcji podwózki, znaczy grupowej teleportacji. Nie miała pojęcia, jak to możliwe, że ich umiejętności były aż tak zupełnie skrajne. No cóż, tak to już bywa z rodzeństwem.

Nora pojawiła się z Thomasem i to u boku brata stała, przynajmniej jak na razie.

Witała się ze wszystkimi przybyłymi gośćmi, były to same znajome twarze. Obawiała się, że na spotkaniu będą omawiać coś, co może przynieść jakieś nieszczęścia. Miała nadzieję, że w najbliższym czasie nikt z jej bliskich nie ucierpi.

Mogła jedynie myśleć o tym, że jak wróci do domu będzie musiała przygotować kolejną porcję eliksirów, które będą mogły się im przydać, tak, to był wyśmienity pomysł.

Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#7
02.10.2024, 15:15  ✶  
Gdy tak teraz się nad tym zastanawiał, to sierpień zdecydowanie nie był dla niego dobrym miesiącem. O nie, sierpień był miesiącem pełnym stresów, niepokojów i złych snów, co najwyraźniej nie przeszkadzało Jonathanowi w utrzymywaniu swojego typowego uśmiechu na twarzy, gdy przekroczył próg kuchni Księżycowego Stawu ubrany w elegancki garnitur prosto z pracy, trzymając pudełka czekoladek z Zarządu Klubu Gargulek, które zostaly wcisnięte dzisiaj rano jego biurowi, bo tamci mieli ich za dużo. Rozejrzał się po otoczeniu. Dom cały czas wyglądał jakby wręcz błagał, by zrobiono w nim gruntowny remont, ale nie było już, aż takiegiej tragedii, jaką zastał, gdy po raz pierwszy postawił tutaj swoją stopę.
– Witam wszystkich – przywitał się z zebranymi wesoło, zatrzymując na nieco dłużej wzrok na Morpheusu, bo przecież dalej gdzieś po głowie chodziło mu myśl, że jakim prawem ktoś jeszcze z ich czwórki śmiał się pakować w takie niebezpieczeństwo, ale ostatecznie uznał, że chyba nie warto był już tego drążyć. A przynajmniej nie za bardzo. Zamiast tego po prostu zaparzył sobie herbatę i usiadł z kubkiem obok starszego Longbottoma.
– Dobrze ci. To jakaś chęć wyznaczania nowych trendów na jesień, czy przedwczesny kryzys wieku średniego? – spytał żartobliwie, wziął łyka herbaty i ponownie rozejrzał się po pomieszczeniu, marszcząc nieco brwi. – Musimy coś zrobić z tymi ścianami. Co powiecie aby na tamtej, o tam, dać może kafelki z owocami, które zmieniałyby się w zależności od pory roku? – Martwił się. Oczywiście, że się martwił, sierpień do tej pory nie przynosił za dobrych wiadomości i coś czuł, że kolejne wcale nie miały być lepsze. Czy to znaczyło jednak, że miał zrezygnować z uśmiechu i narzekania na stan domu i gust jego poprzednich właścicieli. Absolutnie nie. – I czy mi się zdaje, czy kolor tego stołu stał się jeszcze bardziej szkaradny
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#8
02.10.2024, 15:27  ✶  
Większość dnia spędziła na miotle i trochę bolała ją od tego dupa. Ale sufit w głównym holu się sam nie odmaluje, a Mildred szalenie zależało na odtworzeniu gwieździstego nieba. Szło jej powoli, pomyłki były nieuniknione, ale też szczerze nie miała nic lepszego do roboty.

No i wciąż nie powiedziała bratu.

Decyzje zawsze przychodziły jej łatwo, ale potem, żeby jakoś pozostać wiernym nowym postanowieniom, obietnicom? Odkładała to na ostatnią chwilę. Może to była właśnie ona, skoro mieli się spotkać i rozmawiać o rzeczach. Może przypadkiem Brennie się wymsknie, informacyjnie, a ona zaraz po spotkaniu schowa się w swoim pokoju, którego wejścia strzegł jej własny portret otrzymany od Erika na urodzinach.

Nieco krzywo i sztywno wpełzła do kuchni, z zaczerwienionymi oczami, z niedbałym kokiem na szczycie głowy. Miotłę odstawiła przy ścianie, podrapała się po policzku oznaczonym zaschniętą niebieską farbą. Rozejrzała się, kiwnęła głową na powitanie i jak szczur przemknęła do stolika. Bardzo miała duży problem, żeby pozwolić sobie na więcej wylewności, zwłaszcza jeśli chodziło o Thomasa, od czasu grzybowej herbaty nie mieli okazji porozmawiać. Może ktoś zrobi to za nią?

I trzeba było coś odpowiedzieć w końcu Papciowi Morfinowi. Pewnie będzie chciał dzisiaj się dowiedzieć, czy się zdecydowała przyjąć jego ofertę...

Ja pierdole, może jak powiem, że mam srakę to dadzą mi wyjść szybciej?– rozmyślała próbując jakoś usiąść, zrobić coś z nogami i obolałą dupą żeby bolały ją mniej.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#9
02.10.2024, 20:45  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02.10.2024, 20:46 przez Heather Wood.)  

Była stosunkowo świeżym narybkiem Zakonu Feniksa, jednak nie oznaczało to, że nie zamierzała się pojawić na spotkaniu, ba, wręcz przeciwnie, to chyba miało być jej pierwsze, oficjalne, większe zgromadzenie z pozostałymi Zakoniarzami. Nie mogła tego odpuścić, oczywiście. Zależało jej na tym, aby się pojawić w Księżycowym Stawie. Swoją drogą jej ostatnia wizyta w tym miejscu zakończyła się dosyć dziwnie. Piła herbatę z tymi zdecydowanie starszymi od siebie członkami organizacji i odleciała, tak jak jeszcze nigdy. Nie miała pojęcia, czego jej dosypali do herbaty i dlaczego. Nie mogła zaprzeczyć, że może było fajnie, ale na pewno nie chciała tego powtórzyć.

W rezydencji zjawiła się pod wieczór, miała do załatwienia jeszcze kilka spraw w Londynie, pojawiła się a jakże na miotle, wleciała na teren posiadłości szybko niczym strzała, zrobiła efektowny piruet tuż przed trawnikiem, po czym zaparkowała miotłę przed drzwiami wejściowymi (tak naprawdę to pizgła nią w ścianę, ale nikt tego nie widział, jakby ktoś pytał to zrobiła to kulturalnie).

Weszła do środka z uśmiechem namalowanym na twarzy. Nie wiedziała, czego powinna się spodziewać, jak w ogóle będzie wyglądało to spotkanie. Nie czuła się nieswojo, chociaż nie była zbyt blisko z wszystkimi członkami zakonu, jasne poznawała ich powoli, jednak te relacje były dosyć świeże, oczywiście nie licząc Brenny - z którą spędzała naprawdę dużo czasu.

Weszła do kuchni, rozejrzała się po pomieszczeniu. - NO HEJKA - Powiedziała może ze zbyt dużym entuzjazmem, chciała przywitać się z wszystkimi, bo tego przecież wymagała kultura. Dostrzegła Erika, Thomasa, Mille, tego starszego Longbottoma, i jeszcze kilka znajomych twarzy. Od razu sięgnęła po pączka i wsadziła go sobie do paszczy, był to jeden z największych profitów wynikających z należenia do tej organizacji. Na herbatę nawet nie spojrzała, miała do niej uraz po ostatnim razie.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#10
03.10.2024, 09:02  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.10.2024, 12:50 przez Brenna Longbottom.)  
- Informację dostali wszyscy, ale nie mam pojęcia, kto się pojawi - powiedziała Brenna do Erika, gdy brat wkroczył do kuchni. Wpakowała sobie do ust ciasteczko, a potem zalała herbatę w jednym z kubków. Uśmiechnęła się do wuja, kiedy ten się pojawił, a później przywitała Thomasa.
- Cześć, Tommy, pączki zawsze mile widziane, ale polecam najpierw coś konkretniejszego, zanim weźmie się za deser. Millie? Czego ci nałożyć? - spytała Brenna, zabierając się za wrzucanie najpierw na swój talerz mięsa i ziemniaków, a potem spoglądając na Mildred. Takim bardzo wymownym wzrokiem, sugerującym, że Moody może wybrać, co trafi na jej talerz, ale że coś na ten trafi na pewno.

Czekała aż wszyscy zajmą miejsca, zaleją sobie kawę czy herbatę, sięgną po to, co akurat będą mieli ochotę zjeść i wymienią pierwsze słowa powitania. Sama też w tym czasie zmiotła część swojej porcji, niezbyt dużej, bo raz, obliczonej na to, by zjedzenie jej nie zajęło Brennie dużo czasu, dwa - ponieważ zamierzała jeszcze zjeść parę ciastek. I najwyraźniej pączka. I może jakąś czekoladkę.
– Jest kilka spraw do omówienia – powiedziała w końcu, przesuwając spojrzeniem po zgromadzonych. – Po pierwsze, dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą: Stanley Borgin jest od paru tygodni poszukiwany. Prawdopodobnie dostarczył do Biura Aurorów głowę mężczyzny, zamordowanego przez śmierciożerców. Ta informacja nie jest jawna. Wygląda na to, że nawet niektórzy aurorzy nie wiedzą, za co jest poszukiwany.
Czy Brenna rozumiała tę decyzję? Absolutnie nie. Nie pojmowała, jaki cel przyświecał Harper w nieinformowaniu, że do niedawna w Ministerstwie pracował śmierciożerca ludzi, którzy mieli z nim styczność i teraz mieli go znaleźć. Ale nie miała na to wpływu. Informacja o Stanleyu nie była raczej żadną nowością – wszyscy powiązani z Crawleyami wiedzieli, że Borginowie nie są ich przyjaciółmi. Po prostu teraz… mieli potwierdzenie.
– Znikł z powierzchni ziemi po rozmowie z Harper. Może wyjechał z Anglii, może ukryła go gdzieś rodzina, może siedzi na Podziemnych Ścieżkach. Stanley Borgin prawdopodobnie jest lub był w jakiś sposób związany ze Stellą Avery. Widziałam u niej jego portret. Ona nie wie, że jest poszukiwany, wątpię, by udawała, rozmawiała o nim ze mną bez oporów, mówiła o nim bardzo ciepło. W związku z tym należy na nią uważać. – Było to coś, co pewnie aurorzy odkryli, ale że Brenna oficjalnie miała nie znać szczegółów i nie wiedziała, kto prowadzi nawet sprawę, nie mogła się upewnić w tym względzie. Nie była w końcu pewna, czy ta dwójka to para: wszak ojciec Stanleya był nieznany, czy rodzina Stelli by na to pozwoliła…? – Jego kuzyni zawsze byli z nim mocno związani. Anthony Borgin, chociaż najwyraźniej nie wie wszystkiego o rodzinnych interesach, praktycznie na pewno pomaga mu w ten czy inny sposób – podjęła, z kamiennym wyrazem twarzy. Anthony zaprzeczał przynależności do śmierciożerców, ale jednocześnie, kiedy oskarżyła go o samą współpracę… to już tutaj nawet nie próbował się wykręcać.
Nie miałem wyboru.
Rodzina zdecydowała za niego.
Co za cholerne brednie.
Brenna nie miała prawa wiedzieć, w czym i jak głęboko siedział, ale już zdecydowanie miała pełne prawo do ostrożności i zalecania jej innym. Wszystko, co Tony jej powiedział, jasno wskazywało, że nieważne, co się stanie – będzie wspierał swoją rodzinę, bo nie ma wyboru. Nie mieli żadnych dowodów przeciwko niemu, była tylko ta jedna rozmowa i Brenna mogła co najwyżej po prostu dalej dbać, aby przypadkiem Tony nie trafił na jakieś przyjęcie w Warowni, nijak nie było pola do jakichkolwiek działań, ale wypadało poinformować o tym wszystkim.
– Wszystko, co trafi do niego albo do reszty kuzynostwa może więc trafić do Stanleya, jeśli nawet sami nie współpracują bezpośrednio ze śmierciożercami. Sam Anthony ma wżenić się w jedną z gałęzi rodu Greengrassów, a ponieważ Roselyn mieszka w Dolinie… to trzeba liczyć się z tym, że tam gdzie ona, tam Borgin – powiedziała, tu zerkając na brata, jakby podejrzewała, że on jej wyśle zaraz jakieś zaproszenie na ich najbliższe przyjęcie, no bo w końcu sąsiadka, nawet jak nigdy nie utrzymywali zażyłych kontaktów, a Roselyn przyprowadzi Anthony’ego, a Anthony strzeli avadą w Dorę. Dziewczę słynęło głównie jako piękność i naukowiec, poza tym Brenna nie wiedziała o pannie nic, ale skoro teraz występowała w dwupaku z Tonym, to wolała jej unikać. Raz, bo Stanley i rozmówka z Anthonym, dwa… bo rozmowa z Anthonym. Znowu. – Jakieś komentarze do tej sprawy? Kolejne sprawy do omówienia to… przepowiednie na jesień, ostatnie poczynania, informacje od was oraz rzeczy organizacyjne.

Tura do 6.10, godzina 9.00.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (4637), Erik Longbottom (4136), Nora Figg (1585), Heather Wood (1110), Dora Crawford (1639), Thomas Figg (1741), Morpheus Longbottom (2682), Millie Moody (1577), Jonathan Selwyn (1630), Woody Tarpaulin (240)


Strony (5): 1 2 3 4 5 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa