• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie Hogsmeade 27.08 – Sen Nocy Letniej [Towarzystwo MUZA]

27.08 – Sen Nocy Letniej [Towarzystwo MUZA]
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#131
24.10.2024, 17:56  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.10.2024, 18:02 przez Brenna Longbottom.)  
Kończę rozmawiać z Erikiem i Atreusem
– Żartujesz? Nigdzie się nie wybieram – odparła, szczerze zdumiona, że brat w ogóle sugerował, żeby sobie poszła, kiedy nad ich głowami zalśniły księżyc i gwiazdy, a zarys Hogwartu zdawał się wyraźniejszy niż wcześniej.
Jakiś chłód wkradł się w spojrzenie Brenny, gdy Erik wspomniał o Avery: bo przecież nie widziała jej od dawna, nawet pytała o nią hrabiego, a i teraz, gdy się rozglądała, nie mogła jej nigdzie dostrzec. Hrabia, Ministra, Bletchley, byli na widoku, spróbowała jeszcze wypatrzyć młodego Poltera. Nie patrzyła już na brata: w zwykłych okolicznościach pewnie poświęciłaby mu znacznie więcej uwagi, jak zwykle na takich przyjęciach, nawet jeżeli występowali na nich najczęściej jako goście, ale w tej chwili… w tej chwili myślała tylko o tym, dlaczego zdjęto tę barierę.
Błąd?
Ktoś chciał zepsuć koncert, by dać nauczkę za zatrudnienie mugolaka?
Ktoś miał się tutaj aportować?
Ktoś miał aportować się stąd?
– Kurwa, nie ma jej nigdzie. Erik, błagam, pilnuj ministry. Uważaj na Malfoya i tego Francuza, a poza tym uwaga na Portera, złaził już z posterunku. Idę ją znaleźć albo kogoś poślij – rzuciła, zerkając kontrolnie na obu mężczyzn, gdyby chcieli zaprotestować albo mieli inne plany. Nie miała pojęcia, gdzie szukać kobiety, ale widziała właściwie tylko dwie opcje: albo odeszła nieco dalej, w mrok, jak zrobili wcześniej hrabia i młody Brygadzista, czy na moment ona i Atreus, albo była w namiocie, rozstawionym przy brzegu. Brenna zamarła jednak jeszcze na moment widząc, że Fortinbras rusza ku towarzystwu przy Ministrze – bo jeżeli brat by tam nie ruszył, i to szybko, to chyba nie powinna biec jednak ku jezioru...


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#132
24.10.2024, 18:20  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.10.2024, 18:20 przez Atreus Bulstrode.)  
z erikiem i brenną

Aury zafalowały niepokojem, a rozświetlające je barwy zlały się ze sobą, kiedy Bustrode rozglądał się po gościach. I w sumie ten widok w ogóle go nie zdziwił, nie kiedy opalizująca bańka wznosząca się nad ich głowami prysła, sprawiając że wydarzenie stało się tak odsłonięte. Zapisał sobie w głowie, że Jenkins wciąż stała z Bletcheyem, ale teraz dołączył do nich wspomniany przez Brennę wampir. Niektórzy wciąż rozmawiali, inni rozglądali się niepewnie, a jeszcze inni teleportowali się. Nigdzie jednak nie dało się wychwycić młodziutkiej Avery, która przepadła niczym kamień w wodę.
- Erik - Atreus uśmiechnął się do niego, zachowując ogólnie pojęte pozory spokoju. Jakby chcąc odgrywać teatrzyk dla jakiegoś ukrytego obserwatora. - Bariera zniknęła - rzucił spokojnie, trochę się do niego pochylając i ściszając głos, jakby dzielił się z nim sekretem na temat gości. Jakby wcale nie zauważył tych drobnych nieprawidłowości. - Trzeba użyć dwóch wyłączników, żeby ją zdjąć, czy wystarczy jeden? - zapytał jeszcze, prostując się i zerkając na Brennę. - Burke - rzucił krótko. - Można sprawdzić o co mu chodziło. W tamtą stronę - machnął głową, nie chcąc wprost wskazywać palcem w tym samym kierunku.
- Erik, ktoś z twoich ludzi ma fale? - zapytał jeszcze niewinnie, rozglądając się znowu po tłumie.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#133
24.10.2024, 20:46  ✶  
Idę z Atreusem do Ministry, co by ubiec Fortinbrasa.

— Połowa — stwierdził pewnym siebie tonem głosu. — Ja mam połowę wyłącznika, a Avery dostała drugą w ramach zabezpieczenia. Nie dotykałem swojego, a skoro bariera faktycznie padła, a Avery zniknęła, to odpowiedź wydaje się w tym przypadku oczywista.

Skinął głową, z ubolewaniem przyjmując do wiadomości, że Brenna jednak nie zamierzała stać bezczynnie. Urodzona brygadzistka. Szkoda tylko, że miała tak mało okazji ku temu, aby po prostu odpocząć i móc cieszyć się chwilą. Eh, gdyby nie to, że w tym momencie miała rację, to posłałby w niebo parę siarczystych przekleństw. Goście VIP na przyjęciu i od razu problemy.

— Leć, zajmiemy się Jenkins — rzucił do siostry.

Nagle bardzo mu zaczęło brakować obecności Heather Wood. Teraz to by się przydała ta młoda protegowana. Ewidentnie potrafiła działać pod presją, co udowodniła podczas wydarzeń na Polanie Ognisk, więc teraz jej pomoc byłaby wręcz nieoceniona.

— Niestety nie. Nie mam nikogo, kto ogarnia fale — mruknął z niezadowoleniem do Atreusa, wodząc wzrokiem po całej grupie, starając się wypatrzeć swoich ludzi, co by móc ocenić, czy znajdują się na w miarę odpowiednich pozycjach. Wykonał kilka sygnałów, które miały nakazać im przesunięcie się bliżej większych grup czarodziejów. — Mamy brygadzistę odpowiedzialnego za teleportacje łączną. Potrafi uciągnąć osiem osób podczas jednego skoku, a poza tym... Słabo z ekspertami.

Wzruszył sztywno ramionami, przenosząc różdżkę z jednej dłoni do drugiej. W tym momencie największą przewagę dawał im specjalista od teleportacji, chociaż nie wiedział, czy był to odpowiedni czas, aby poprosić go o asystę. W gruncie rzeczy nie wiedzieli, co się wydarzyło. Chociaż byłoby to okropnie nieodpowiedzialne, tak wyłącznik mógł zostać uruchomiony przez nieuwagę czarownicy. Nie chcieliby też chyba wprowadzać niepotrzebnej paniki, póki jako tako panowali nad sytuacją.

Nie mając za bardzo innego wyboru, Erik ruszył żwawo w stronę Ministry Magii i jej towarzyszy.

(Aktywność Fizyczna) Czy zdążę do Eugenii przed Fortinbrasem?
Rzut PO 1d100 - 40
Slaby sukces...

Rzut PO 1d100 - 9
Akcja nieudana

(Percepcja) Działania Brygady: przekierowanie wolnych funkcjonariuszy bliżej większych grup gości + (jeśli mogę) czy zauważają jakieś odstępstwa od normy pośród gości
Rzut Z 1d100 - 90
Sukces!


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#134
24.10.2024, 21:20  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.10.2024, 08:31 przez Brenna Longbottom.)  
Zerkam tam, gdzie patrzył Burke, a potem rozdzielam się z Erikiem i Atreusem, oni biegną idą do Ministry, a ja gnam szukać Avery

Brenna nie odpowiedziała im już, bo w tej chwili niewiele było czasu na słowa, a jednak nawet jeśli Fortinbras (albo hrabia) coś knuł, to ta dwójka powinna wystarczyć, aby przynajmniej go przyhamować. Chyba zresztą Brenna wciąż nie umiała uwierzyć, że Malfoy zrobiłby publicznie coś, co naraziłoby go na utratę wpływów i reputacji: to nie było w jego stylu. Malfoyowie załatwiali takie sprawy po cichu albo cudzymi rękami. Z tego wszystkiego to nawet kompletnie wyleciało jej z głowy, ze przecież ćwiczyła fale całe lato. Zresztą pewnie znała je za słabo, by w takiej chwili zdołała nadawać i odbierać komunikaty. Odbiła w przeciwną stronę, nie próbując w przeciwieństwie Atreusa udawać, że wszystko jest cudownie, a ona doskonale się bawi – bo nie było na to czasu. A poza tym wszyscy już chyba (poza grupą przy harfie) wiedzieli, że działo się coś złego i Brennie bardzo się to nie podobało. Odruchowo zwróciła spojrzenie w stronę, w którą wcześniej pokazywał Burke, jakby w nadziei, że coś tam dojrzy.
– Gdyby coś się działo, niech Carrow będzie gotowy do ewakuowania Ministry i Bletchleya – rzuciła do najbliższego Brygadzisty, nie zatrzymując się na dłużej, posłucha albo nie, spróbować musiała, a wiele więcej nie mogła zrobić. Erik był teraz trochę zajęty czymś innym. Jeżeli po drodze na nic nie wpadła ani nie dostrzegła czegoś niezwykle podejrzanego, co mogłoby ją zatrzymać – skierowała się najpierw do namiotu artystów. Jeśli Avery wciąż tutaj była, to albo tam, albo gdzieś na obrzeżach nieistniejącej już bańki teleportacyjnej… chociaż równie dobrze mogła się teleportować te dwie minuty temu. Albo ktoś teleportował się z nią. Ale jeżeli nawet nie znajdzie tam jej, to może chociaż jakieś rzeczy, które pozwolą podjąć trop wilczym nosem?
O ile będzie w ogóle na to czas.
Brenna nie przejmowała się wodą na płyciźnie, nie dbała, że zmoczy dół sukni, i tak już przecież wilgotny. Chciała zajrzeć do środka, by sprawdzić, czy nie znajdzie tam panny Avery. Chociaż przeczucia miała złe. Ta powinna być wśród gości, a bariera, do której przełącznik znajdował się w jej posiadaniu, znikła.

na moją beznadziejną charyzmę II, na zachęcenie kolegów z pracy do uważania a nie flirtowania z Yaxleyami
Rzut N 1d100 - 35
Akcja nieudana

Rzut N 1d100 - 34
Akcja nieudana


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Our Lady of Sorrows
and you don't seem the lying kind
a shame that I can read your mind
and all the things that I read there
candlelit smile that we both share
Spowita nimbem wyższości i aureolą sięgających za pas srebrzystoblond włosów, Lorraine wygląda dokładnie tak, jak powinien wyglądać Malfoy z krwi i kości. A jednak... Coś hipnotyzującego jest w jej czystym, wysokim głosie, w sposobie, w jaki intonuje słowa. W pełnych gracji ruchach, które cechuje elegancka precyzja profesjonalnej pianistki. Coś w przenikliwym spojrzeniu jasnoniebieskich oczu, skrytych pod ciężkimi od niewyspania powiekami. Przedziwny czar półwili, który wyróżnia Lorraine z tłumu mimo raczej przeciętnej postury (1,67 m), długo nie pozwalając ludziom zapomnieć o jej uśmiechu. Wygląda na istotę słabą, wątłego zdrowia. W przeszłości, Lorraine zmagała się z zaburzeniami odżywania, przez co teraz cechuje ją nienaturalna wręcz kruchość. Chorobliwie chuda, kości zdają się niemal przebijać delikatną, bladą skórę. Uwagę zwracają zwłaszcza wydelikacone dłonie o długich, smukłych palcach, w których często obraca w zamyśleniu srebrny pierścionek z emblematem rodu Malfoy. Obyta towarzysko, zawsze wie jednak, co powiedzieć i jak się zachować. Bez względu na okoliczności dba o zachowanie nienagannej postawy. Ubiera się skromnie, w otrzymane w spadku po bogatszych kuzynkach, klasyczne, mocno zabudowane suknie, na których wprawne oko dostrzec może ślady poprawek krawieckich. Nie da się ukryć, że jako młoda, atrakcyjna kobieta, przyciąga wzrok, nosi się jednak konserwatywnie, nigdy nie odsłaniając zbyt wiele ciała. Najczęściej spowita jest od stóp do głów w biel, która przydaje jej bladej skórze świetlistości, choć chętnie stroi się także w odcienie zieleni i błękitu. Zawsze otula ją mgiełka ciężkich perfum, których słodka, dusząca woń przywodzi na myśl palony cukier.

Lorraine Malfoy
#135
24.10.2024, 21:26  ✶  
Odchodzę od Baldwina, Eden i Eleonorki, idę w stronę namiotu artystów

– Sprzedałeś swój obraz? – Zawsze miała wysoki głos, ale jej lodowaty sopran zaskrzył się gamą wyższych niż zwykle tonów, kiedy zwróciła się w stronę kuzyna. Zdziwienie, żal, a może pretensja? Żadnemu z nich nie pozwoliła w pełni wybrzmieć, tylko jej oczy zaszkliły się dziwnie, kiedy utkwiła w chłopaku niepewne spojrzenie. Zrozumiała, gdy dostrzegła złoty laur w dłoni Baldwina, zmięty niedbale, jakby dopiero co ściągnął go z głowy. Więc cała ta batalia na początku czerwca z freskiem w rezydencji Anthony'ego w roli głównej była kaprysem zaledwie – wyrazem młodzieńczego buntu, oporu wobec autorytetów – kpiną, wycelowaną w Lorraine, wyśmiewającą jej naiwność i dobrą wolę. Tyle razy prosiła, aby był choć trochę mniej uparty, aby spojrzał przychylnym okiem na Muzę – na możliwości, jakie otwierała przed nim praca w teatrze Selwynów – na rodzinę, od której tak desperacko chciał się odciąć. Wtedy, gdy poręczyła za niego własną reputacją, niemalże wykrwawił się w proteście, odmawiając przyjęcia zapłaty. Dziś – obraz, w który przelał coś więcej niż własną krew, sprzedawał za nic nie znaczący laur, burżuazyjną kpinę z wieńca wieńczącego skroń Apolla. To on miał czelność wyrzucać jej zdradę ideałów?

– Wspaniale, Baldwinie, mój drogi, możesz być z siebie dumny – wiedziałam, że twój artystyczny kunszt zostanie należycie doceniony na salonach. – Nie kłamała. Nie musiała kłamać. Słowa ulatywały z ust Lorraine jak ptaki, wolne i nieskrępowane, choć zaskakująca płochliwość wkradła się jednocześnie w jej gesty: spuściła oczy, gładząc w zamyśleniu fałdy prostej, białej sukni i tuląc do piersi kwiaty. W pewnym sensie cieszyła się, że zmądrzał – w pewnym sensie czuła się zdradzona.

– Proszę najmocniej o wybaczenie, ale chyba zostawiłam różdżkę w namiocie artystów. Nie wiem, gdzie ja miałam głowę – usprawiedliwiła się gładko, obdarzając towarzystwo krótkim, przepraszającym uśmiechem, który miał tłumaczyć jej chwilowe roztargnienie – musiałam ją dzisiaj całkiem zatracić w sztuce – pozwoliła sobie na subtelny żart, nawiązując do słów Baldwina. Pożegnała się grzecznie, posyłając na odchodnym szybkie, acz wymowne spojrzenie Eden – kuzynka zdawała się być w swoim żywiole, mogąc śledzić rozwój sytuacji z dogodnego miejsca, a Lorraine nie sądziła, by mogła ją w tym jeszcze jakkolwiek wspomóc – zwłaszcza, że wydarzenie zbliżało się ku końcowi. Zanim jednak odeszła, zajrzała w twarz Baldwinowi, który zdawał się patrzeć wszędzie – tylko nie na nią.

– Eviva l'arte.

Słowa wieńczące ich wymianę wymówiła ciepło, niemalże czule – samej nie wiedząc, czy mają być mściwym przypomnieniem o krwi i bólu włożonych w pamiętny fresk w domu Shafiqa, na którym namazał to motto, czy obietnicą, zamkniętą w delikatnym uśmiechu, wykwitłym nagle na jej ustach. Nawet nie mogła się na niego złościć. Jak zwykle wyszła na skończoną idiotkę, ale winić mogła za to tylko siebie. Skłamała. Oczywiście, że skłamała – nie zostawiła swej różdżki w namiocie artystów – nigdy nie zostawiłaby różdżki w obcych rękach: oddała ją Baldwinowi jeszcze przed otwarciem bankietu, zaklinając go w imię Matki, by pilnował jej lepiej niż własnej duszy. Tak jak różdżka Lorraine spoczywała teraz w którejś z obszernych kieszeni szaty chłopaka, tak jej właścicielka potrzebowała skryć się na chwilę przed wszystkimi, odetchnąć, zanim ewakuuje się z resztą rodziny.


Yes, I am a master
Little love caster
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#136
25.10.2024, 12:20  ✶  
Idę do namiotu artystów, szukając Avery



Jonathan skinął głową Morpheusowi na pożegnanie, a potem ponownie zerknął na dzieciaki Lottie, bo z jakiegoś dziwnego powodu dwójka nieco się rozbiegła zamiast po prostu grzecznie czekać na to, czy powinni się teleportować, czy też nie. Przecież Charlotte zamorduje go jeśli cokolwiek im się stanie, a nawet jeśli w obecnej sytuacji z Jeanem w tym samym miejscu co on, śmierć wydawała się nie najgorszą, a przynajmniej cudownie dramatyczną, alternatywą, to jednak wolał uniknąć tego scenariusza, głównie ze względu na młodych Kelly.
Trudno. Najwyżej powiedzą też jego przyjaciółce, że wujek Jonathan zaczynał mieć paranoję. Anthony i tak już tak twierdził.
Przy czym Anthony akurat nie miał racji, bo jak widać Jean był w Angli i bawił się wyśmienicie.
– Weź siostrę i się teleportujcie. Nie ma co ryzykować. Dołączę do was tak szybko, jak będę mógł – rzucił do Jessiego, podchodząc na chwilę do chrześniaka, a potem spojrzał na namiot artystów, w którym zniknęła jakiś czas temu Avery. Nigdzie teraz jej nie widział, nie mógł sobie przypomnieć czy po ich toaście nie wyszła ponownie na bankiet, zbyt zajęty innymi sprawami, ale skoro tam ją ostatni raz widział, to tam skierował swoje kroki, aby spróbować ją znaleźć i wypytać, co tak naprawdę się działo. Może to była jedynie część jakiejś większej niespodzianki, o której jako organizatorka, z pewnością musiała wiedzieć. Zanim jednak wszedł jeszcze do namiotu, zatrzymał się na chwilę i skierował swoje spojrzenie na Erika, próbując zobaczyć towarzyszące mu emocję, bo skoro był tu służbowo to pewnie powinien wiedzieć, czy była to tylko zaplanowana akcja, czy nie.

Aurowidzenie, percepcja (III)
Rzut Z 1d100 - 55
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 33
Akcja nieudana
The Nocturn's Delight
My name is Ozymandias,
King of Kings;
Normalnie skóra zdjęta z ojca! 177 cm wzrostu, waży koło 70 kg. Szczupły młodzieniec, chodzi wyprostowany emanując pewnością siebie. Ma wyjątkowo jasne włosy, które od razu zdradzają jego pochodzenie od Malfoyów. Oczy jasne w szarym odcieniu. Można odnieść wrażenie, że jest wiecznie z czegoś niezadowolony, ale wrażenie to umyka, gdy otwiera usta - charyzmatyczny chłopiec z łagodnym, może nieco chrapliwym głosem.

Baldwin Malfoy
#137
25.10.2024, 12:36  ✶  
Z Eden i Elą -> potem kieruje się za Lorraine do namiotu artystów.

Nigdy wcześniej Fortinibras Malfoy nie był tak podobny do swojego młodszego brata i to wystarczyło, by Baldwin poczuł jak strach zaciska się na jego szyi niczym stryczek. Powoli i nieubłaganie dopuszczając do zmęczonego pozerstwem umysłu inną emocję, tę dużo bardziej niebezpieczną - ekscytację.
Choć fizycznie nadal tkwił w miejscu, mentalnie był daleko - otoczony znajomym sobie zapachem katakumb, gdzie ciemność wpatrywała się w ciebie równie intensywnie co ty w nią.

Czy tak błyszczały oczy mitycznego Orfeusza, gdy wreszcie spojrzał w twarz swojej umiłowanej Eurydyki, wiedząc, że ta wręcz animalistyczna rządza potępi na wieczność jej duszę?
Nie dbał o to. Nie dbał, że mężczyzna ruszył potem w stronę Ministry Magii.
Wiedziony chorobliwą ciekawością i butą, odwrócił się by spojrzeć na to coś. Albo… kogoś.

Rzut na percepcję (II) - czy zobaczy co tak podnieciło zaintrygowało Fortiego:
Rzut N 1d100 - 45
Slaby sukces...


Bez względu na to czy cokolwiek zobaczył, kątem oka uchwycił coś o wiele ważniejszego. Oczy Lorraine przypominały dwie tafle szkła. Do tego momentu - nie słuchał kompletnie czarownicy, zbyt mocno skupiony na starym Malfoy’u. Może niesłusznie. Może popełnił kolejny błąd tego wieczoru.
Łzy w jej oczach łamały mu serce, a fakt, że zwyczajnie nie rozumiał co mogło je wywołać tylko pogarszał całą sytuację. Zdążył już “zapomnieć”, że z braku laku trzymał ten laur w ręce. Planował go i tak tej samej nocy złożyć u stóp Lorrienowego ojca.
A potem stała się jeszcze gorsza rzecz niż skrywana przed światem skroplona dusza. Lorraine zaczęła się powoli wycofywać. Spuściła wzrok, a on musiał powstrzymać się, by nie szarpnąć ją za podbródek. Zmusić swoją pariasową panienkę do uniesienia głowy. Złapać za dłonie mnące i rozprostowujące nieco zbyt luźną suknię. Tylko z bliska wprawne oko dostrzegło i tak potrzebne krawieckie poprawki na delikatnym materiale stroju, który miał już swoją pierwszą młodość za sobą.
A potem powiedziała coś o różdżce, która bezpiecznie tkwiła w wewnętrznej kieszeni jego szaty, namiocie artystów i… już wiedział. Uciekała.
Jesteś królową bez ziemi. Nie chowaj się przede mną.- Byłoby bardzo głębokim rozważaniem umysłu i przez sekundę nawet pozwolił jej odejść.
Chuja takiego.- Stwierdził sam do siebie, całkiem zresztą zadowolony z elokwentnej myśli.

- Przepraszam. Przepraszam.- Rzucił tylko nerwowo, kłaniając się pośpiesznie i kuzynce i jej matce. Nie czekając na odpowiedź, natychmiast ruszył żywym krokiem za Lorraine.
Dogonienie dziewczyny nie było specjalnie trudne.

- Lorraine zaczekaj… Proszę cię, zaczekaj… Delilah!-  Ostatnie słowo zostało rzucone ostrzejszym, bardziej stanowczym tonem. Ostrzeżenie. Prośba. Obietnica. Złapał czarownicę za nadgarstek, starając się ją powstrzymać przed wejściem do namiotu artystów.
- Nie sprzedałem go.- Nie potrafił jej wytłumaczyć co zadziało się na wernisażu. Oddanie obrazu stało się zwykłym impulsem, gdy jego muza - ciałem i duchem - była obecna. Chciał… tak wiele. Zrobić na złość Desmondowi. Odegrać się za naszyjnik. Zawiesić portret w sypialni Severine, by ta modliła się przed obliczem Calanthe każdego wieczora aż prawda i fikcja staną się lepką breją.

Jeśli mu na to pozwoliła, uniósł powoli jej dłoń do ust, składając krótki pocałunek na jej wewnętrznej stronie. Dokładnie w miejscu, gdzie jego własną rękę szpeciła długa blizna po Incydencie z czerwca.
- Mów do mnie.- Poprosił wręcz błagalnie.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#138
25.10.2024, 14:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.10.2024, 14:43 przez Atreus Bulstrode.)  
z erikiem idziemy w stronę Ministry

- Szkoda - odpowiedział Erikowi, bo zawsze uważał że akurat fale to było coś esencjonalnego w Ministerstwie Magii. - Ale jakby co mów, najwyżej będziemy wołać pomocy w Biurze - uśmiechnął się lekko, może trochę złośliwie. Longbottom dostał świetny zespół, jak się okazywało. No dobrze, Carrow jeszcze nie był takim złym ekspertem, ale skoro tylko on był warty wspomnienia to było nieźle.

Odprowadził Brennę wzrokiem, patrząc jak przebija się przez tłum, grawitując nieco w stronę namiotu artystów. Bulstrode wychodził z założenia że im dłużej będą się zachowywać jakby wszystko było na swoim miejscu tym większą mieli szansę na nie wzburzanie większej paniki. W końcu nerwowo zachowujący się funkcjonariusze działali na wyobraźnie, szczególnie w perspektywie ostatnich miesięcy.

- Tak sobie myślę, że stary Malfoy coś do was ma - rzucił mimochodem, ruszając ramię w ramię z Erikiem w stronę Jenkins, ale jego spojrzenie nie dryfowało ani w jej stronę ani na Erika, bo w tym momencie Atreus patrzył głównie na Fortinbrasa, który sam ruszył w stronę Ministry. Nie tyle go martwiło jego wcześniejsze taksowanie spojrzeniem Longbottomów co zwyczajnie ciekawiło. Tak samo jak i nie spodziewał się by Malfoy szedł teraz w stronę Eugenii z jakimś złowieszczym zamiarem - był na to zbyt mądry.

A idąc żwawo w stronę Ministry, Atreus spróbował znowu spojrzeć na aury Fortinbrasa.

percepcja III, na aurowidzenie Fortinbrasa
Rzut Z 1d100 - 86
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 23
Akcja nieudana


Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#139
25.10.2024, 18:50  ✶  
Słucham wuja i wracam do siostry

Jasper nie miał zamiaru ani za bardzo, ani na długo się oddalać. Miał zamiar jedynie wziąć dwa soki ze stołu, nie oglądać się za nikim i z nikim również nie rozmawiać i wrócić do siostry i z nią iść wreszcie do omdlałego wuja. Taki był plan.

Ubiegł go najpierw Morpheus, który pożegnał się i teleportował, zanim Jessie podał mu picie. Potem pojawił się przy nim Jonathan i usta Jessiego już się otwierały z cisnącym się na język Zostawiłeś Ritę samą?!. Nie, żeby Rita nie potrafiła się obronić, ale skoro Jonathan kazał im wracać do domu, to czy powinien zostawiać ją samą? Na szczęście nie stali tak daleko od siebie. Jessie kiwnął głową do wuja, wcisnął mu picie, które najpierw chciał przynieść Morpheusowi i szybko wrócił do siostry.

-Morpheus się zwinął i my chyba też powinniśmy - powiedział, podając jej picie. -Chociaż niespecjalnie chciałbym zostawiać tu Jonathana samego, ale pewnie sam nas wykopie, jeśli się nie posłuchamy.


prodigal daughter
I knew one day I'd have to watch powerful men burn the world down
I just didn't expect them to be
such losers
Wysoka na 175cm, jasnowłosa zjawa. Jest niezwykle szczupła, wręcz na granicy chorobliwości; lekko zapadnięte policzki ukrywa dobrze dobranym makijażem, którego nieodłączną częścią są usta pomalowane czerwoną szminką. Włosy ma proste i długie, sięgające lędźwi, zwykle nosi je rozpuszczone. Zawsze bardzo elegancko ubrana, najczęściej w stonowane barwy - nie jest zwolenniczką jaskrawych odcieni i mieszania kolorów. Nie lubi też przepychu; widać, że nie szczędzi pieniędzy na dobrej jakości ubiór, lecz nie obwiesza się biżuterią i tym podobnym. Porusza się bardzo zgrabnie, ale pewnie. Zawsze patrzy ludziom prosto w oczy podczas rozmowy, mając przy tym ciemne, przenikliwe spojrzenie. Zwykle mówi w bardzo spokojnym, niskim, nieco zachrypniętym tonie. Ma bardzo przejrzysty akcent, wyraźnie wymawia słowa, po sposobie mowy słychać, że to ktoś z dobrego domu, ktoś świetnie wykształcony.

Eden Lestrange
#140
25.10.2024, 23:40  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.10.2024, 23:41 przez Eden Lestrange.)  
Rozchodzę się z mamą, Lorraine i Baldwinem, idę chuchać ojcu w kark

Bariera prysła niczym czar pozornej normalności roztoczonej nad każdą okazją, którą uświetniał swoją obecnością jej ojciec.
Uniosła oczy jak na komendę, kiedy nagie ramiona oplótł nieproszony zimny powiew, wywołując u Eden gęsią skórkę - żadna komórką ciała nie dałaby znać, że to nie jedynie chłód, a również strach wywołał reakcję na jej skórze.
- Wiedziałam, kurw... - urwała przekleństwo, łapiąc się na transgresji, ale nie dało się ukryć, że wyrwało się z piersi wbrew jej woli, choć zwykle wolałaby się dać pokroić niż coś tak ordynarnego przez usta przepuścić. Zaczęła ponownie szukać ojca w tłumie, choć tym razem zadanie miała utrudnione, bo przed oczyma widziała przede wszystkim czerwień zalewającej jej właśnie krwi. Niczego w tym momencie nie chciała bardziej, niż okazać się fałszywym prorokiem, wyjść na skrajnie głupią paranoiczkę w oczach Longbottom, taką, co już plecie bzdury, bo prosecco dokładane do każdego posiłku przeżarło jej mózg.
Korelacja nie implikuje przyczynowości, zaczęła do siebie powtarzać w myślach niczym mantrę, naiwnie chcąc wierzyć, że po prostu rzucający zaklęcie ochronne był łamagą. Kimś, kogo się zwolni i wyrzuci na zbity pysk za niedopatrzenie, a potem cała sprawa rozejdzie się po kościach i będzie jedynie wspominana na salonach jako sensacja z gatunku "kto to widział".

Oddychała miarowo, próbując się uspokoić i przede wszystkim zachować twarz, bo z sianiem paniki nie było jej do twarzy. Ignorowała wszelkie szmery i rozmowy wokół, wodząc spojrzeniem po podejrzanych członkach rodziny, ale w pewnym momencie usłyszała własne nazwisko, wyartykułowane tak, jakby autor walczył z jakąś ciężką chorobą. Ściągnęła ku głosowi poirytowane spojrzenie, rozjuszona już całym ambarasem z ojcem i barierą, a teraz dodatkowo wnerwiona, że ktoś ją od śledzenia Fortinbrasa odciąga. Oczy spotkały Baldwina, a mimika twarzy Eden dosłownie się zapadła. Doszła do wniosku, że wywołał w niej dokładnie takie samo uczucie, jak Alexander wpraszający się na wesele Blacków.
- Masz udar? - Zapytała, ale bez krzty troski, chyba tylko po to, żeby wbić mu szpilę i zostawić go z tą refleksją. Nie wiedziała, czy miał jakieś porażenie mózgowe od teraz, czy tak mu się trafiło na loterii genetycznej, ale skoro tak literował z trudem jej nazwisko, to coś musiało być z chłopakiem nie tak.

Nie poczekała na odpowiedź, bo spostrzegła ojca ruszającego dziarsko ku Ministrze. Zostawiła młodzież samą sobie, nie widząc nawet, że niewiele później czmychnęli ku namiotowi - Lorraine miała głowę na karku, więc Eden się o nią nie martwiła. Baldwina mógł trafić szlag, ale miał szczęście, że młoda się o niego z nieznanych przyczyn troszczyła.

Ruszyła w ślad za ojcem, ale pozostawała jego cieniem. Wiedziała, że nie mogła się ukryć, całym swoim jestestwem przyzdobionym pstrokatą suknią odznaczała się na tle gości. Niemniej nadal miała zamiar czyhać tuż za plecami Fortinbrasa, żeby zasłyszeć, jakie intencje ma wobec Ministry. Nie była jeszcze przekonana co do tego, żeby bronić kobietę własną piersią, ale skłaniała się ku przerwaniu ich rozmowy choćby i w najdurniejszy sposób, gdyby zmierzała w niebezpieczne rejony. Nie pozwoli na powtórkę z Beltane, choćby miała się tutaj położyć na podłodze i zacząć wyć jak pięcioletni Elliott. A poza tym zawsze mogła udawać, że chce teleportować się wraz z ojcem do domu. Z braku laku dobry i kit.

Percepcja, zapuszczam żurawia na Fortiego i Ministrę
Rzut Z 1d100 - 35
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 70
Sukces!


I was never as good as I always thought I was
— but I knew how to dress it up —
I was never satisfied, it never let me go
just dragged me by my hair and back on with the show

~♦~
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Eden Lestrange (4515), Brenna Longbottom (6414), Erik Longbottom (2672), Atreus Bulstrode (5337), Bard Beedle (2515), Eugenia Jenkins (1038), Severine Crouch (722), Desmond Malfoy (1444), Oleander Crouch (2651), Lorraine Malfoy (6836), Morpheus Longbottom (2454), Isaac Bagshot (1489), Jonathan Selwyn (3317), Rita Kelly (3856), Jessie Kelly (3736), Baldwin Malfoy (4470), Enzo Remington (2776), Dearg Dur (13434), Calanthe Malfoy (942)


Strony (17): « Wstecz 1 … 12 13 14 15 16 17 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa