25.11.2024, 22:45 ✶
Powtarzał mi, że jestem jedynym jego dzieckiem powstałym z prawdziwej miłości...
Baslius chyba nieco zbyt wysoko uniósł brew na te słowa i bardzo mocno musiał się powstrzymać, aby nie powiedzieć czegoś w stylu Oh, patrz, a mi mówił, że nawet zawód historyka byłby dla mnie zbyt męczący, ale to nie był moment na własne, niezwiązane z bratem, pretensje wobec ojca.
A jednak... A jednak jak bardzo starał się powstrzymać emocje, to słysząc dalsze słowa Icarusa nie mógł powstrzymać kłującego go coraz bardziej źdźbła irytacji.
Jakim cudem on go dalej bronił? Miał prawo go kochać, miał prawo za nim tęsknić, Basilius byłby hipokrytą, gdyby mu tego zakazał, patrząc na to, że sam utrzymywał kontakt z matką, ale przynajmniej nie usprawiedliwiał jej. Ari natomiast wydawał się żyć w jakiejś puchatekj, uroczej bańce kochanego tatusia i jego synka i nawet teraz, gdy na własne oczy zobaczył do czego zdolny był Dedalus Prewett, wydawał się niechętny, aby przebić ją do końca.
– Był przekonany o słuszności tych błędów i popełniał je świadomie – odpowiedział spokojnie, chociaż końcówka zdania zabrzmiało nieco ostrzej, niż planował. – Matka, lub jakieś innego bóstwo, chyba musiała jakoś się nad nim okazjonalnie zlitować, że przynajmniej dało mu ciebie, ale to nie był człowiek popełniający błędy, jak każdy. To był człowiek, który kazał ci rzucić Monę dla własnych interesów. – A mnie i Electrę traktował niczym jakąś niedogodność.
Pokręcił głową, ale zamiast powiedzieć coś mądrego po prostu parsknął śmiechem. Chyba było lepiej.
– Sam jesteś przemądrzałym sukisynem – odparował, ale zaraz na nowo spoważniał. – Może po prostu połóż się i to wszystko przetraw, a jutro zastanowisz się co dokładnie zrobić?
Świetnie. Listy pokazał. Dedalus przestawał być w jego oczach świętym. Wszystko przegadane i rozwiąza.. A nie jednak nie. Oczywiście że nie. Został jeszcze jeden dobiazg. Kurwa. – I Ari... Alkohol. Nie może być tak, jak jest teraz. Robisz sobie krzywdę.
Baslius chyba nieco zbyt wysoko uniósł brew na te słowa i bardzo mocno musiał się powstrzymać, aby nie powiedzieć czegoś w stylu Oh, patrz, a mi mówił, że nawet zawód historyka byłby dla mnie zbyt męczący, ale to nie był moment na własne, niezwiązane z bratem, pretensje wobec ojca.
A jednak... A jednak jak bardzo starał się powstrzymać emocje, to słysząc dalsze słowa Icarusa nie mógł powstrzymać kłującego go coraz bardziej źdźbła irytacji.
Jakim cudem on go dalej bronił? Miał prawo go kochać, miał prawo za nim tęsknić, Basilius byłby hipokrytą, gdyby mu tego zakazał, patrząc na to, że sam utrzymywał kontakt z matką, ale przynajmniej nie usprawiedliwiał jej. Ari natomiast wydawał się żyć w jakiejś puchatekj, uroczej bańce kochanego tatusia i jego synka i nawet teraz, gdy na własne oczy zobaczył do czego zdolny był Dedalus Prewett, wydawał się niechętny, aby przebić ją do końca.
– Był przekonany o słuszności tych błędów i popełniał je świadomie – odpowiedział spokojnie, chociaż końcówka zdania zabrzmiało nieco ostrzej, niż planował. – Matka, lub jakieś innego bóstwo, chyba musiała jakoś się nad nim okazjonalnie zlitować, że przynajmniej dało mu ciebie, ale to nie był człowiek popełniający błędy, jak każdy. To był człowiek, który kazał ci rzucić Monę dla własnych interesów. – A mnie i Electrę traktował niczym jakąś niedogodność.
Pokręcił głową, ale zamiast powiedzieć coś mądrego po prostu parsknął śmiechem. Chyba było lepiej.
– Sam jesteś przemądrzałym sukisynem – odparował, ale zaraz na nowo spoważniał. – Może po prostu połóż się i to wszystko przetraw, a jutro zastanowisz się co dokładnie zrobić?
Świetnie. Listy pokazał. Dedalus przestawał być w jego oczach świętym. Wszystko przegadane i rozwiąza.. A nie jednak nie. Oczywiście że nie. Został jeszcze jeden dobiazg. Kurwa. – I Ari... Alkohol. Nie może być tak, jak jest teraz. Robisz sobie krzywdę.