• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 10 Dalej »
[30.08.1972] Sad Boy Summer | Perseus, Rodolphus

[30.08.1972] Sad Boy Summer | Perseus, Rodolphus
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#51
04.12.2024, 22:09  ✶  
Kawior, szampan... W jego oczach rozbłysły rozbawione iskierki. Chciałby się zapytać, czy wygląda na osobę, która raczy się kawiorem i szampanem codziennie, lecz tego nie zrobił. Nie zrobił, bo znał odpowiedź, a brzmiała ona: owszem, tak. Wychował się w takiej a nie innej rodzinie, podobnie zresztą jak Perseus: obaj byli przyzwyczajeni do bogactwa, chociaż w przypadku Rodolphusa to bogactwo objawiało się skromniej niż nie. Pieniądze nie potrzebowały rozgłosu - widać je było po jakości skromnych ubrań, po manierach, lecz przede wszystkim po sposobie bycia. Nie po tym, co i gdzie jadł czy w jakich miejscach bywał. Nawet nie po tym, gdzie mieszkał i jak mieszkał. Jego mieszkanie, podobnie jak wszystko, czym się otaczał, było zadziwiające proste i skromne. To, że Black postanowił eksperymentować z prostszą kuchnią, było dla niego naturalne. U każdego w końcu przychodzi ten moment - powody bywały naprawdę różne i nie miał zamiaru o nie dopytywać, głównie dlatego, że zapewne musiałby w zamian podzielić się swoimi. A te były również proste: po prostu tak wolał. Wolał odciążać swój umysł w tak prostych sprawach, nie zaśmiecać jego przestrzeni tak trywialnymi sprawami. No i, przede wszystkim, mieszkał teraz nie u siebie. U niego przebywały dwie z pozoru obce osoby.

Mimo że Perseus był niezwykle podatny na jego gesty i słowa, nie był kompletnym idiotą. To było miłe, gdy ktoś orientował się, że coś tu było nie tak, że przecież wszystko ma swoją cenę - nawet w mordę ciężko było dostać za darmo. Lestrange spojrzał na Perseusa kompletnie niewinnym wzrokiem. Podążył opuszkami palców po jego dłoni, tej która trzymała nadgarstek, wzdłuż całej ręki, by dotrzeć na bark i w końcu na bok szyi. Wzruszył lekko, ledwo zauważalnie, ramionami.
- Powiedzmy, że mi również nie jest na rękę, by niektóre osoby pozostały bez kary - odpowiedział spokojnie, zabierając w końcu ręce ze stygnącego od gorącej wody ciała. - Nie chodzi o mnie, a o Anneleigh. To ona jest pod wiecznym ostrzałem pismaków, nie ja. O mnie nikt nie wspomni w gazetach - o momencie, w którym dosłownie obrosłem w pióra. O niej jednak...
Przypomniał Perseusowi, że gdy wtedy na jego własnym weselu do niego podszedł, jego kuzynka była szczelnie zawinięta w jego marynarkę. Chronił ją, torując drogę pośród gości. Trzymał blisko siebie, nie pozwalając, by ktokolwiek mógł zauważyć, że doszło do jakiegokolwiek incydentu. Lecz czy na pewno to wystarczyło?
- Rodzina musi trzymać się razem, to mój obowiązek, by ją chronić - powiedział w końcu poważnie, po krótkiej chwili milczenia. Jego cena była nadzwyczaj niska: on pomoże Perseusowi, bo sam miał w tym swój interes. Tak, to było tak proste, jak jego ubrania, które obecnie spoczywały w szafie u Nicholasa. Takie same, wyprasowane, w identycznej kolorystyce. Tak samo proste jak jedzenie, które spożywał u Traversa, tak samo proste jak większość układów.

Jednocześnie czy to na pewno było tylko to? Wydawało się, że tak. A jednak coś w Lestrange'u kazało na niego uważać. Czy nie wykorzysta wspólnego przymierza do tego, by później chcieć od Perseusa przysług? Jednak gdyby ten zastanowił się nad tym głębiej, to przecież siedzieliby w tym razem, prawda? Pogrążając jego, pogrążyłby siebie. Z tą różnicą, że Lestrange miał pozycję i pieniądze, których Black już nie miał. O czym, oczywiście nie mógł wiedzieć.
- Niełatwo przywiązuję się do ludzi - podjął temat, robiąc krok w tył. To była prawda. - Lecz jeśli już do tego dojdzie, zrobię dużo, by byli bezpieczni.
To też była prawda. Nie zrobiłby wszystkiego, nie miałby też oporów przed tym, by ich wykorzystać czy zdradzić. Lecz póki sytuacja do tego nie zmuszała - mógł wykorzystywać swoje kontakty i umiejętności, by osobom w jego otoczeniu było lepiej. Blackowi, Mulciberom, Lestrange'om - póki nie będzie trzeba wybierać stron.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#52
08.12.2024, 22:53  ✶  
Dobrze, że to pytanie ostatecznie nie padło - pozostawiłoby bowiem Perseusa w stanie głębokiej konsternacji, okrutnej niszczycielki wszelkiej atmosfery, podniosłości dyskrecji i słodyczy współdzielonej tajemnicy. Oczywiście, że wyglądał na człowieka lubującego się w wykwintnej kuchni, a prostota jego ubioru niczego nie sugerowała; nawet jeśli sam krój nie przyciągał uwagi, to materiał, z którego został wykonany już tak. Wełna wysokiej jakości - zastanawiał się, czy przypadkiem nie sprowadzana owiec biegających na pastwiskach Nowej Zelandii, albo południowoamerykańskich wikunii - i prawdziwa skóra; był pewien, że Rodolphus, podobnie jak on zna na pamięć dotyk kaszmiru i jedwabiu przylegających do ciała, jego usta poznały smak Burbona i szafranu, ma w mieszkaniu inkrustowane komody z poprzedniego wieku i klejnoty zamknięte w matczynej biżuterii noszonej na niedzielnym obiedzie. Same ich nazwiska stanowiły synonim splendoru, ukryte za wysokimi murami rodowe posiadłości rozpalały ciekawość, a wychowanie utwierdzało w poczuciu wyższości. Równocześnie nietaktownym było zadzieranie nosa i chwalenie się majątkiem, a Perseus zazdrościł każdemu, kto opanował wysublimowaną sztukę konwenansów.

A więc miał w tym swój interes. Anneleigh. To dlatego wypytywał go o kelnera, o tego przerażonego chłopca, którego imienia nie potrafił sobie nawet przypomnieć? Rozczarowanie osiadło na klatce piersiowej i zacisnęło wokół niej swoje ciężkie dłonie.

— Musi być ci bardzo droga, skoro decydujesz się na tak drastyczne kroki w zemście za małe faux pas — zauważył, wodząc palcami wzdłuż rozcięcia jego szlafroka, tuż powyżej ciepłej zaróżowionej skóry, jakby zastanawiał się nad tym, czy nie powinien rozwiązać paska i zostawić mokrych śladów pocałunków od obojczyków do wewnętrznej strony ud. Zachłannie i wciąż nienasycenie. Jednocześnie jego głos brzmiał wciąż dziwnie, najeżony subtelnym vibrato, które chyba brzmiało jak zazdrość, a oczy unikały spotkania się ze spojrzeniem Rodolphusa. — Kim w takim wypadku jestem dla ciebie? Przypadkowym kochankiem, czy kolejnym elementem twojej starannie zaplanowanej vendetty?

Nie dał mu jednak odpowiedzieć; jego dłoń szybkim ruchem powędrowała na kark drugiego mężczyzny, a on sam naparł na Lestrange'a, wspiął się na palce i pocałował go, zanim ten zdążył odpowiedzieć. Łagodnie, a jednocześnie pożądliwie, z gwałtownością godnej tej, jaką przed chwilą uraczył go pod prysznicem.

— Nie jestem pewien, czy chcę to wiedzieć — rzekł, gdy wreszcie ich usta oderwały się od siebie, a potem sam odsunął się od Rudolphusa — Zrobię nam coś do jedzenia.

Po tych słowach wyszedł do łazienki i utykając bez swej laski - choć usilnie próbował udawać, że radzi sobie świetnie - zszedł na dół. Zdziwił się nieco, słysząc za sobą kroki; sądził bowiem, że jego gość postanowi poczekać na niego w sypialni. Mimo wszystko, dobrze, że poszedł za nim - będą mogli nadal rozmawiać, a on zajmie czymś ręce, aby nie pokazać mu, jak duży ładunek emocjonalny niesie ze sobą ta wymiana zdań.

— Jeśli chcesz się zemścić... — podjął temat, zapalając światło w kuchni; było to zdecydowanie najprzytulniejsze i najjaśniejsze pomieszczenie w całym mieszkaniu, urządzone zgodnie z najnowszą, nieco krzykliwą modą zaczerpniętą z mugolskiej i dopasowanej do czarodziejskich standardów - podłoga w szachownicę, miętowe blaty i sprzęty kuchenne, ale zamiast kuchenki gazowej pod okapem (z którego zwisały suszące się zioła) znajdowała się tradycyjna żeliwna kuchnia na drewno, a nad nią rozstawiony został stelaż na kociołek, teraz pusty. Na środku pomieszczenia znajdował się okrągły stół przykryty obrusem w złoto-brązową kratę (pozostałość po Lammas) oraz zwiędłymi słonecznikami stojącymi w wazonie — ...to idziesz złym tropem. To nie wina kelnera, że wyrosły wam pióra, to...

Nalał wodę do czajnika i postawił go na kuchence, a potem poklepał się po kieszeniach szlafroka, jakby spodziewał się znaleźć w nich różdżkę. Uświadomił sobie jednak, że musiała zostać na kanapie w salonie, albo w stercie ubrań rozrzuconej po sypialni, więc sięgnął po pudełko zapałek i rozpalił ogień. Potem wyjął deskę do krojenia i umieścił na niej napoczęty bochen chleba, który pokroił - to znaczy, próbował pokroić, choć wyglądało to co najmniej żałośnie, a kromki były irytująco asymetryczne.

— Na początku myślałem, że to takie czcze gadanie. Próba rozładowania emocji, że nie wiedział co mówi... On zawsze dużo obiecywał i się z tego nie wywiązywał. Stwierdził, że upokorzyłem go przed laty, kiedy go zostawiłem... kiedy wyjechałem z Paryża i musiałem ożenić się z Malfoyówną i zapowiedział, że on również mnie upokorzy. Nie mieliśmy kontaktu przez ponad półtora roku, ale po Beltane on też wrócił do Londynu i... — sięgnął po maselniczkę i zaczął niedbale rozprowadzać masło na chlebie — ...był dla mnie bardzo miły. Wyglądało na to, że wszystko sobie wyjaśniliśmy i jesteśmy na neutralnej stopie. Zaprosiłem go nawet na wesele, a on... Ha, wiesz jak to się skończyło. Lubisz pomidory?


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#53
10.12.2024, 23:20  ✶  
Lestrange uśmiechnął się kącikiem ust. Małe faux pas - nie nazwałby tak tego. Być może dla niego takie było, lecz on sam zdawał sobie sprawę z tego, jak potężną moc miały słowa. Obojętnie czy były to słowa pisane, czy mówione. Słowa potrafiły ranić dużo bardziej, niż czyny. To one wygrywały bitwy, które przyczyniały się do wygranych wojen. Nie miecze, nie różdżki - właśnie słowa.

Wyczuwał zmianę tonu głosu, wyczuwał niewypowiedziane słowa, które opinały struny głosowe Perseusa. Nie musiał zadawać tego pytania, skoro nie chciał znać na nie odpowiedzi, lecz jednak to pytanie padło. Jednocześnie unikał jego spojrzenia, wodząc wzrokiem wszędzie, tylko nie po twarzy. Jak kochanka, która po upojnej nocy pyta zajętego mężczyzny, czy istnieją jakieś szanse na zerwanie zaręczyn, małżeństwa czy porzucenia rodziny. Kim dla niego był Perseus? Milczał, bo sam nie znał na to pytanie odpowiedzi. Dziwił się w zasadzie, że to pytanie tak szybko padło, bo przecież dopiero co mieli okazję zamienić ze sobą więcej słów poza wymuszonymi uprzejmościami na którymś z kolei przyjęciu, na którym się przypadkowo znaleźli. Gdy otworzył usta, by mu odpowiedzieć, poczuł na nich miękki dotyk ciepłych warg. Mruknął coś niezrozumiale, nie mając mu za złe takiego urwania tematu. Co nie znaczyło, że nie planował dorzucić do tej konwersacji swoich trzech sykli. Nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił.
- Gdy tylko poznam odpowiedź na to pytanie, udzielę ci jej - szepnął, przesuwając dłonią po materiale czarnego szlafroka. - Chcę jednak żebyś wiedział, że nie planowałem nic z tego, co się wydarzyło tego wieczoru.
Zadziwiające, jak bardzo nie musiał kłamać w tej rozmowie. Nie musiał dbać o przyspieszający podczas kłamstw puls i oddech, bo mówił szczerze i prawdziwie. Nie planował zaciągać Perseusa do łóżka, nie miał pojęcia do tej pory o jego preferencjach. Nie planował również w ogóle go spotkać w Fontannie Szczęśliwego Losu. Chociaż, co zabawne, to właśnie kapryśny Los rzucił ich sobie w objęcia.

Nie tylko ruszył za nim, ale również użyczył mu swojego ramienia, jeżeli tylko Black się nie odsunął. Ludzie mogli być słabi na wiele sposobów, lecz słabość fizyczna nigdy nie była dla Rodolphusa czymś, czego należało się wstydzić. Ludzkie ciało było niedoskonałe i potrzeba było naprawdę niewiele, by doprowadzić je do ruiny. Często nie z własnej woli. W tym wypadku nie oceniał - dla niego liczyło się to, co człowiek miał w głowie. Jakie miał poglądy, jak się wysławiał i jak bardzo był odporny na propagandę, którą jątrzyło Ministerstwo. To umysł był tym, co pociągało Lestrange'a: na ciałach zawiódł się zbyt wiele razy.

Najpierw usiadł przy stole, obserwując jak Perseus szuka różdżki, a potem zapałek. Uniósł nieco brwi, gdy podjął temat zemsty i zasugerował, że być może szuka niewłaściwej osoby. Urwał jednak, co spotkało się z grymasem na twarzy Rodolphusa. Nie lubił, gdy ktoś przerywał w połowie zdania, jego myśli pędziły wtedy jak wściekłe i żądały odpowiedzi tu i teraz, najlepiej natychmiast. Wstał więc, nie mogąc również znieść widoku krzywo pokrojonych kromek. Delikatnie ujął obie dłonie Blacka, przyklejając tors do jego pleców. Nakierował je odpowiednio, by nadać wypiekowi odpowiedniego kształtu. Równego, takiego jaki powinien mieć.
- On? - zapytał cicho, puszczając jego dłonie. Z masłem powinien już sobie poradzić, prawda? Najwyżej poprawi później, chociaż jego umysł już zgrzytał metaforycznymi zębami na tak niedbałe smarowanie. Za duży nacisk, zaraz przerwie środek chleba. Perseusie, co ty najlepszego robisz? - krzyczała jego podświadomość. Zabierz mu to masło, przecież na tej części jest go za dużo, a tam za mało! - Nie przeszkadzają mi, chociaż wolę je osobno na talerzu.
Odpowiedział, odsuwając się na tyle, by dać mu przestrzeń. Oparł się biodrem o bok blatu, a ręce zaplótł na klatce piersiowej.
- Wydajesz się mieć zbyt wiele wiary w ludzi, którzy kiedyś ci grozili - powiedział, odwracając głowę. Utkwił wzrok w obrusie. - To tak, jakbym ja teraz zaprosił Trix na herbatę.
Wyrwało mu się, zanim zdążył ugryźć się w język.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#54
11.12.2024, 01:55  ✶  
Wierzył mu. A może bardzo chciał mu wierzyć, bowiem nie zniósłby, gdyby kolejny raz miał być pionkiem w czyjejś grze. Nie umiałby zmierzyć się z faktem, że za wszystkimi pocałunkami i czułymi gestami, jakie Rodolphus wykonał w jego kierunku tej nocy, kryło się jedynie zimne wyrachowanie. Wcześniej, w sypialni, gdy Perseus leżał pod nim z twarzą przyciśniętą do poduszki, mogłoby mieć to sens, ale chyba nawet Lestrange nie był aż tak dobrym aktorem, by udawać to, co stało się pod prysznicem? Z drugiej strony, był Niewymownym, Merlin jeden wie, czego ich tam uczą. Zatrzymał się więc na moment i spojrzał mu w oczy, a potem ostrożnie skinął głową i ruszył na dół. Nie protestował, gdy Rodolphus użyczał mu swojego ramienia; właściwie, to przyjął jego pomoc z wielką ulgą i radością. Dotyk był jego językiem miłości, choć w tym przypadku to słowo mu nie leżało. Język czułości lub oddania - tak, to trafniej opisywało spragnionego bliskości Perseusa.

Westchnął zaskoczony, czując napierający na siebie tors. Nie musisz, sam się tym zajmę, próbował zaprotestować, gdy mężczyzna kierował jego dłońmi, ale nie stawiał żadnego oporu. Właściwie, to było to nawet przyjemne, nawet trochę zabawne - miał najwyraźniej do czynienia z perfekcjonistą, podczas gdy sam był chodzącym chaosem - był krzywo zapiętą koszulą, podczas gdy Rodolphus przypominał nowe wypastowane buty. A kiedy zdał sobie sprawę z tego, jak idiotycznie brzmią garderobiane porównania, uśmiechnął się do siebie pod nosem.

— Nie chciałem w to wierzyć, ale w czasie naszej krótkiej wycieczki do Brazylii dostałem od niego list. To znaczy, przeczytałem go dopiero, jak wróciłem do Anglii — sprostował, dziękując przy tym w duchu, że list trafił na jego biurko w Lecznicy Dusz, zamiast zostać wrzuconym przez otwór na pocztę w jego własnym mieszkaniu; nie wyobrażał sobie, co Pollux i Daphne mogliby zrobić, gdyby okazało się, że plotki na temat charakteru pobytu Perseusa we Francji okazały się prawdziwe. — Był... Był bardzo dumny z tego, co zrobił. Że wprowadził chaos, zniszczył najważniejszy dzień w moim życiu, a teraz śmieją się ze mnie za plecami. Tak, jak niby śmiano się z niego, gdy go zostawiłem — upuścił nóż na deskę do krojenia; wyglądało to tak, jakby chciał nim cisnąć, ale w porę się powstrzymał. Zaraz potem zacisnął palce na krawędzi blatu, tak mocno, że aż pobielały mu knykcie i pochylił się do przodu. — Jeśli czuł się upokorzony, to na pewno nie moim odejściem, ale tym, że razem ze mną zniknęły pieniądze na jego wygodne życie. Lubił opływać w luksus i chwalić się majątkiem, którego nie posiadał. Nie byłem jedynym mężczyzną w jego życiu, ale jedynym wystarczająco naiwnym, żeby... Ach, pieprzyć to. Pomidory na talerzu, zrozumiałem.

Ponownie chwycił nóż i zajął się rozsmarowywaniem masła, a robił to tak agresywnie, że kromki wręcz uginały się pod ciężarem jego nacisku i kończyły z dziurami. On jednak zdawał sobie nic z tego nie robić, kontynuując swoje zadanie zupełnie tak, jakby wpadł w jakiś trans, z którego wyrwało go dopiero kolejne pytanie Rodolphusa.

— Wiesz, że słyszę groźby ze strony moich pacjentów średnio trzy razy w tygodniu? Gdybym przejmował się każdą z nich, już dawno dałbym sobie wejść na głowę i zamieniłbym się z nimi miejscami. Może właśnie dlatego opuściłem gardę i nie uwierzyłem w niebezpieczeństwo... — westchnął przeciągle, wyjmując z lodówki świeżą szynkę, ser i dwa pomidory kupione niewątpliwie dziś rano, a potem zajął się układaniem ich na chlebie. Tym razem nie zawalił; zrobił to całkiem równo, ale gorzej poszło mu z pomidorami, równie krzywymi co kromki. — Nie powinienem był traktować go jak... jak psychiatra. Tłumaczyć go przed sobą, że powiedział tak, bo poczuł się zraniony. Empatia jest przydatna w gabinecie, ale w prawdziwym życiu... myślę, że powinienem wyjść z tej roli.

Zlizał sok z pomidora z palca i dopiero wtedy, gdy Rodolphus wspomniał o jego bratanicy odważył się na niego spojrzeć. Pierwszy raz od dłuższej chwili. Bellatrix. Jakże mógł o niej zapomnieć? Poczuł, jak wyrzuty sumienia wiercą mu dziurę w brzuchu - nie tylko przez to, że przespał się z jej narzeczonym, ale też... Och, czyżby wtedy pod starą czereśnią powiedział jej coś, co zrujnowało ich relację?

— Nie układa się wam, prawda? — zapytał ostrożnie, kładąc przy tym dłoń na jego ramieniu. Pocieszająco. Kojąco.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#55
11.12.2024, 14:35  ✶  
Mruknął coś, co brzmiało jak mhm. Ciężko było mu się skupić na tym wszystkim, co mówił Perseus, gdy tak bezcześcił biedną kromkę chleba. Starał się nie patrzeć w tę stronę, lecz jego wzrok uparcie odrywał się od obrusa i miętowych szafek, które były kompletnie nie w jego guście, by powracać do nieszczęsnego chleba.
- Sądząc po tym, co robisz, można uznać że tę krzywdę wyrządziła ci biedna kanapka - powiedział, nie mogąc znieść faktu, że na kromce pojawiła się pierwsza dziura. Co mu zrobił ten cholerny chleb? Wiedział oczywiście, że jest to wyraz frustracji, wściekłości być może, lecz była ona źle ukierunkowana. - To dotyka nas częściej, niż chcielibyśmy przyznać.
Sam również przez to przeszedł. Gdy na początku nie miał swoich pieniędzy i musiał opierać się wyłącznie na majątku rodziny, również go to spotykało. Tłumy dziewcząt, które nie interesowały się stricte nim samym, a próbowały złapać go na różne sposoby, by móc opływać w luksusy. Taka była kolej rzeczy dla każdej osoby, która miała pieniądze - to był ich los i przeznaczenie. Musieli zawsze trzymać się na baczności.

- Owszem, nie powinieneś - przytaknął, nie podejmując tego wątku. Nie musiał się nad nim pastwić, bo Black doskonale wiedział, że popełnił błąd. Nie musiał go w tym utwierdzać. Szczególnie, że rozmowa zeszła na jego krewną. Ich zerwane zaręczyny nie opuściły jeszcze murów jego poprzedniego mieszkania oraz Maida Vale, w której spotkał się z ojcem, gdy ten wydarł mu wspomnienia z tamtego wieczoru. Lestrange westchnął, a potem wzruszył ramionami. Upokarzali go wielokrotnie, lata temu, lecz nigdy nie dostał takiego wpierdolu psychicznego i fizycznego jak wtedy od ojca. - Mało powiedziane. Nasze drogi się rozeszły, chociaż jeszcze nieoficjalnie. Kwestią czasu jest jednak, gdy się każdy dowie, szczególnie że moja rodzina została już poinformowana.
Nie miał zamiaru mówić Perseusowi, że to w zasadzie była jej decyzja, nie jego. Nie przyzna mu się w taki sposób do słabości, nawet jeżeli podejrzewał, że Bella mogła z nim już rozmawiać i wtajemniczyć go w szczegóły. Będzie zaprzeczał i uparcie twierdził, że decyzja była wspólna.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#56
11.12.2024, 19:56  ✶  
W odpowiedzi roześmiał się cicho. Och, jakże tego potrzebował, takiego małego rozładowania napięcia. Mimowolnie oparł głowę na ramieniu Rodolphusa, przyglądając się swojemu kanapkowemu antydziełu.

— Wyobrażam sobie, że ma na imię Aldéric — odparł, uchylając nieco rąbka tajemnicy w kwestii tożsamości mściwego kochanka. A potem spoważniał, ujął dłoń drugiego mężczyzny i ucałował jego knykcie, jeden po drugim. Znał smak samotności; jeszcze lepiej znał gorycz świadomości, że osoba, która określała się mianem remedium na ich bolączki, okazywała się mieć w tym swój interes. Że nie byli z nimi dla ich samych, lecz w powodu pokaźnej sumy na ich kontach bankowych. — Gdy pracowałem w szpitalu we Francji, pewna pielęgniarka uporczywie próbowała zaciągnąć mnie do łóżka. Na początku mnie to nawet rozczuliło, że tak piękna dziewczyna zwróciła uwagę właśnie na mnie. Później zrobiło się niezręcznie, gdy w swoich zalotach zaczęła przechodzić samą siebie, a na koniec podsłuchałem jak rozmawia ze swoją przyjaciółką o tym, że... Że mając dziecko z kimś takim jak ja, byłaby ustawiona do końca życia. Czy to nie okrutne? Powoływać na świat nowego człowieka i żerować na wstydzie jego ojca dla garści galeonów, by utrzymać jego istnienie w sekrecie. A może... stałem się zbyt sentymentalny przez ciążę Vespery.

Wieść o tym, że wkrótce ród Blacków się powiększy była tajemnicą poliszynela; szeptano o tym nad filiżankami herbat w gwarnych kawiarniach i za wachlarzami, podawano to sobie nad szklaneczką whisky w klubach dla dżentelmenów z udawanym oburzeniem. Nie widział zatem sensu w ukrywaniu tego faktu.

— Myślę, że... — że to moja wina, chciał powiedzieć, ale przerwało mu gwizdanie czajnika. Odsunął się od Rodolphusa, a potem już całkiem odwrócił się do niego plecami, udając, że jest niesamowicie zajęty przygotowaniem herbaty, jakby był to jakiś eliksir wymagający niesamowitego skupienia, a nie zalanie wodą suszonych liści z bergamotką. — Myślę, że dobrze się stało. Rozmawiałem z nią przed weselem i... Miała pewne wątpliwości co do waszej wspólnej przyszłości.

Skromna kolacja znalazła się na stole kuchennym, a Perseus zachęcił gestem swojego gościa, aby usiadł obok niego. Nie naprzeciwko, na jednym z czterech krzeseł, ale ramię w ramię. Sam podciągnął zdrową nogę i usiadł na niej, nie zważając przy tym na konwenanse. Pożałuje tego za kilka minut, gdy straci w niej czucie, ale na razie było mu wygodnie.

— Jak się z tym czujesz?


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#57
13.12.2024, 10:06  ✶  
Czy wiedział o ciąży Vespery? Cóż, jeżeli tak to nie dawał tego po sobie poznać. Czy gdyby wiedział na pewno, to miałby wyrzuty sumienia z powodu tego, co zaszło między nim a Perseusem? Nie. Jeżeli chodzi o skrupuły, wierność i inne podniosłe uczucia, Lestrange z początkiem lata pozbył się ich niemalże całkowicie. A być może jednak całkowicie? Nie był pewny, czy zostało w nim wiele z przyzwoitości, którą się kiedyś szczycił. Nie od kiedy okazało się, że wierność powoduje wyłącznie ból i problemy tym większy, gdy dochodzi do rozstania. Nigdy by się przed nikim nie przyznał do tego, że to co zaszło między nim a Bellatrix go ubodło do żywego. I to tak mocno, tak skutecznie, że zmieniło jego postrzeganie na związki. Miłość? Była przeszkodą.
- Zdążyłem zauważyć - odpowiedział sucho, marszcząc brwi. Czy miała wątpliwości już wcześniej, czy dopiero w chwili, kiedy na jaw wyszło, że współpracuje z Mulciberem? W przypadku zdrajców ich organizacji Lestrange był bardziej powściągliwy i nie uważał, by to co zrobił Robert, zasługiwało na aż tak wielki ostracyzm - głównie dlatego, że dostał od ich Mistrza stosowną karę. - Jej strata.
Mruknął jeszcze wymijająco, nie bardzo chcąc o tym rozmawiać. Do tej pory rozmawiał o całej sytuacji jedynie z Victorią i to wyłącznie dlatego, że sama miała problem z narzeczeństwem. Usiadł, w milczeniu, i sięgnął po herbatę. Na kanapki na razie starał się nie patrzeć, żeby nie poszarpać i tak rozedrganych tym niewygodnym tematem nerwów. Wiedział doskonale, że pojawią się pytania a ćwiczenie odpowiedzi na nie z osobą, która była mu przychylna, było atutem i było wręcz pożądane, lecz cała ta sytuacja z Lithą była zbyt świeża, by mógł opowiadać ją tak bezemocjonalnie, jak zwykle.
- Nie wiem - odpowiedział wprost, lekko wzruszając ramionami. - Nie zdążyłem się z tym zmierzyć. Miałem napięte ostatnie miesiące.
Skłamał gładko, dmuchając ostrożnie na taflę w kubku. To nie tak, że nie miał czasu się z tym zmierzyć: on nie chciał tego robić.
- Jak czuje się Vespera? Wiadomo, co jej dolega? - odbił piłeczkę odruchowo, skoro już wyciągali temat swoich ex i obecnych kobiet. W jego głosie nie było jednak złośliwości czy oskarżenia: wyłącznie ciekawość. Rookwood była córką Chestera, za którym nie przepadał, była też Niewymowną. Jej nieobecność nie przeszła niezauważona.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#58
15.12.2024, 03:52  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.12.2024, 03:54 przez Perseus Black.)  
A czy Perseusowi ciążyły wyrzuty sumienia? Jeszcze nie wiedział - był zbyt oszołomiony wrażeniami nocy, by dopuścić do siebie myśl o tym, co się stało i jakie niosło ze sobą konsekwencje. Jakby znajdował się za wodospadem oddzielającym go od rzeczywistości; zagłuszonej i rozmytej. Wiedział tylko, że kochał Vesperę, choć nie był to ten rodzaj miłości, który każe rzucać się z klifu i wyrywać sobie serce. Wiedział, że nie chciał jej zranić, nie z premedytacją, ale równocześnie zdawał sobie sprawę z przykrej sprawy - podwaliną ich małżeństwa było pożądanie. Powodem, dla którego stanęli przed ołtarzem, był skandal, który należało ukryć, a nie uczucie.

— Oh, niewątpliwie strata — szelmowskie iskierki rozbłysły w jego oczach, gdy pochylił się w stronę Rodolphusa, a potem zawisł kilka centymetrów przed jego twarzą, kontemplując każdy jej szczegół, zupełnie przypadkiem wędrując przy tym po trójkątnej linii prawe oko-usta-lewe oko i z powrotem. Zaraz jednak gwałtownie przerwał, jakby zdał sobie sprawę z tego, jak niebezpiecznie sugestywne jest to zachowanie i pochylił się nad kubkiem herbaty.

— Gdybyś chciał porozmawiać, zawsze znajdę dla ciebie czas — odpowiedział wpatrując się w swoje rozedrgane odbicie w ciemnym naparze; bardziej z uprzejmości, niż prawdziwej chęci niesienia pomocy. Wciąż bowiem nie mógł wyzbyć się wrażenia, że to właśnie jego ostatnia "pomoc" doprowadziła Rodolphusa i Bellatrix do tego miejsca. — Ale jeśli mogę... po moich przygodach z byłą żoną... — uśmiechnął się jakby przepraszając, że w ogóle podjął ten temat — ...uważam, że nie ma powodu, dla którego którekolwiek z was miałoby się śpieszyć z małżeństwem. Bez znaczenia, czy ze sobą, czy z kimś innym. Czystość krwi jest ważna, ale rozwody są bardziej przerażające niż gniew rodziców.

Już miał upić pierwszy łyk herbaty, gdy padło pytanie o Vesperę. Dłoń Perseusa zamarła w bezruchu, a napój zatańczył niebezpiecznie na krawędzi kubka. Odstawił naczynie na stół z obawy przed poparzeniem i wygładził obrus przed sobą, choć przecież był gładki.

— Stabilnie. To znaczy, jest nieprzytomna, ale nic nie wskazuje ani na poprawę, ani na pogorszenie. A wszyscy uzdrowiciele rozkładają bezradnie ręce. To równie dobrze może być jakaś nowa odmiana tropikalnej choroby, albo... — przełknął ślinę, przypominając sobie tatuaż na jej przedramieniu. Przeniósł na Rodolphusa przerażone spojrzenie; czy to mogło być działanie samego Lorda Voldemorta za karę, że nie... właściwie, to nie wiedział, czego Vespera miałaby nie zrobić, ale wyobrażał sobie, że czarnoksiężnik mógł być niezadowolony, że ostatnie tygodnie spędzała na przygotowaniach do ślubu, zamiast robić to, co robią inni jego zwolennicy. Nie znał przecież dynamiki relacji panujących w Kromlechu, a wyobraźnia podsuwała mu najgorsze scenariusze... — ...albo jakaś klątwa. Nic nie wiadomo, specjaliści dwoją się i troją, a mnie kazali trzymać się z daleka i czekać, pomimo tego, że przecież sam jestem lekarzem. Nonsens!

Uderzył dłońmi w stół, aż jego własny kubek się przewrócił. Herbata wsiąkała w obrus, kolorowy obrus kupiony specjalnie z okazji Lammas, a Perseus bezradnie ukrył twarz w dłoniach.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#59
16.12.2024, 16:52  ✶  
Wytrzymał jego spojrzenie. Nie spuszczał wzroku z jego twarzy, nie zamierzając nawet się odchylać, gdy zawisł nad nim te kilka centymetrów. Pojedynek na spojrzenia był czymś, co praktykował od lat - jeżeli Black próbował go zawstydzić, to nie udało mu się. W zasadzie nikomu się chyba nie udało, przynajmniej do tej pory. Wydawało się, że pomimo tej całej otoczki którą wokół siebie tkał, ten człowiek po prostu nie miał wstydu.
- Na ten moment plan małżeństwa nie jest mi po drodze - odpowiedział, unosząc kubek z herbatą. Umoczył w naparze usta, wpatrując się gdzieś ponad ramieniem Perseusa. Bellatrix była jedyną osobą, którą kochał. Kto wie: być może nadal ją kochał? Lecz chyba nie tak mocno, by postawić ją wyżej niż siebie samego. Może tu tkwił problem, może zbyt mocno kochał samego siebie? O ile można było to nazwać miłością. Nigdy nie zastanawiał się nad tym, czy gdyby doszło do walki, to czy dałby radę stanąć przeciwko komukolwiek z rodziny. Gdy był z Black, nawet tego nie rozważał: mieli iść ramię w ramię i kroczyć obok siebie, paląc po drodze świat. Nie przeszło mu nigdy przez myśl, że mogliby stanąć po przeciwnych stronach barykady. Teraz w sumie też o tym nie myślał, bo ona nigdy nie wystąpiłaby przeciwko Voldemortowi a to, co robił Rodolphus, było pokierowane dobrem wyższym i zakładało wierność względem Mistrza.

Przeniósł z powrotem wzrok na Blacka, gdy ten zaczął mówić o Vesperze. Obserwował jego reakcję. Chciał wybadać, jak bardzo kochał kobietę i jak bardzo chciał z nią być. Po co? W zasadzie to z przyzwyczajenia. Nawet w takiej sytuacji zbierał informacje o drugiej osobie, by potem w spokoju, w zaciszu swojego domu, móc włożyć je do odpowiednich szufladek. Żeby były gotowe do wyciągnięcia i użycia tak szybko, jak to tylko możliwe. Widział, że poruszył wrażliwy temat, ale oko za oko: co prawda on sam zaczął temat związany z Trix, ale to Perseus pociągnął go dalej. Między nimi istniała jednak bardzo wyraźna różnica - Lestrange nie przejmował się tak bardzo tym, co teraz robiła kobieta, jak Perseus przejmował się stanem Vespery.
- Jeżeli to klątwa, to powinno dać się ją złamać - odpowiedział cicho, lekko przekrzywiając głowę. Zmarszczył brwi. - Perseuszu, czyż to nie jest oczywiste? Jeżeli w grę wchodzi rodzina, nasz osąd jest z reguły zaburzony. W diagnozę wchodzą emocje, niezwykle silne, co widać po twojej reakcji. Jesteś lekarzem, lecz czy jesteś uzdrowicielem? Jesteś klątwołamaczem? Tworzysz eliksiry, które pozwalają oszukać śmierć?
Zapytał retorycznie, nie robiąc sobie nic z tego nagłego wybuchu. Odstawił na bok swój kubek, jednocześnie odsuwając się na krześle, by resztki herbaty nie poplamiły świeżo umytego ciała. Sięgnął do ciała Perseusa, by otoczyć je ramieniem. Tego oczekiwała każda żyjąca istota, która posiadała emocje wyższe. Przycisnął go do siebie, wolną dłonią przejeżdżając po czarnych jak noc włosach.
- Jeżeli stan jest stabilny, a ona jest pod opieką najlepszych, pozostaje tylko czekać i mieć nadzieję - powiedział cicho. Mógłby dodać jeszcze jakiś debilny frazes o tym, że mógłby się modlić do Matki, ale to chyba nie przeszłoby mu przez gardło.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#60
02.01.2025, 21:01  ✶  
Chciał zaprotestować. Opowiedzieć mu o tym, jak półszeptem rozmawiał z jubilerem na zapleczu jego salonu o tym, by obrączki zostały zaklęte w taki sposób, by robiły się zimne, gdy drugiej połówce grozi niebezpieczeństwo. Wykrzyczeć, że jego własna od dwóch tygodni jest zimna niczym lód oraz że nienawidzi siebie za to, że celowo ją zignorował, zaciągając go do łóżka. Ale żadne słowo nie było w stanie opuścić gardła Perseusa. Kontrolę nad jego reakcjami przejął dotychczas skrzętnie ukrywany hedonizm, głęboko zakorzeniona potrzeba ochrony własnego ego przed niekomfortowymi bodźcami z zewnątrz. Było coś niedojrzałego w tej próbie ucieczki przed własnymi problemami, ale nie miał już mierzyć się ze wszystkim, co spotkało go w ostatnim czasie. Był tylko człowiekiem, kruchym i ułomnym w swym kalectwie; przyjął zatem z ulgą fakt, że Lestrange na moment wziął na siebie ciężar jego trosk.

Nie odpowiedział więc nic. Pozwolił się objąć, czując jak gorące krople spływają po jego twarzy i tworzą ciemne plamy na ich szlafroki. W innej sytuacji wstydziłby się łez, ale nie teraz, gdy Rodolphus był ciepły, jego głos stanowił rozkoszne ukojenie dla zmysłów, a jednostajny rytm jego serca zdawał się działać lepiej, niż jakikolwiek eliksir nasenny.

Jeszcze sobie z tego nie zdawał sprawy, ale w tamtym momencie już należał do niego.

Koniec sesji


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Perseus Black (15406), Rodolphus Lestrange (15336)


Strony (6): « Wstecz 1 2 3 4 5 6


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa