—06/09/1972—
Anglia, Londyn
Regina Rowle & Anthony Shafiq
![[Obrazek: sc1OH1N.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=sc1OH1N.png)
In a pot so warm and bright,
Chai spices dance, a sheer delight.
With cinnamon’s swirl and ginger’s cheer,
They whisper secrets, drawing near.
![[Obrazek: sc1OH1N.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=sc1OH1N.png)
In a pot so warm and bright,
Chai spices dance, a sheer delight.
With cinnamon’s swirl and ginger’s cheer,
They whisper secrets, drawing near.
Był bogatym hobbystą, ale że myślał z rozmachem, jego kolekcja pęczniała od smoczych artefaktów, jego wędrówki po świecie zawsze zahaczały o smocze rezerwaty lub półlegalne, ale utrzymane na wysokim poziomie hodowle. Jego wino rok rocznie przyjmowało patronaż innego gatunku, a on sam upierając się, że jego patronus jest wyrmem, a nie jakimś pytonem, tęsknie wypatrywał momentu w którym miałby możliwość udostępnienia przestrzeni jakiemuś smokowi w okolicach swojej rezydencji. Choćby miniaturce...
Rowle.
Zawsze dbał o relacje z tą rodziną, choć może nie z takim zacięciem, jak układy z Lestrange'ami. Tu nie chodziło o biznes, a współdzielenie miłości. Był regularnym gościem na włościach Rowle'ów, nawet jeśli ta regularność miała kwartalne okresy. Zdecydowanie częściej zaglądał do Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, trzymając rękę na smoczym pulsie nawet w przestrzeniach legislacyjnych.
Regina.
Wielka, dobroduszna, wspaniała Regina.
W dodatku... skłamałby, gdyby powiedział, że to nie jest jego ulubiony rocznik.
Siedzieli teraz w białym, eleganckim salonie jego apartamentu przy Alei Horyzontalnej. Żabi skok od Biblioteki Parkinsonów, jego dziedzictwa po kądzieli, miejsca które praktycznie go wychowało, w przeciwieństwie do wiecznie nieobecnego ojca. Teraz, być może, aby zrekompensować sobie brak własnych dzieci, prowadził niespieszną pogawędkę z kobietą od której dawno nie miał wieści. Spotykali się z Ministerstwie, później na szlaku, zawsze w towarzystwie smoków. Jakież było jego zaskoczenie, gdy minęli się na Pokątnej kilka tygodni temu. Zdała mu się zagubiona w Londynie, odwykła może od zmian, które zaistniały na mugolskich i magicznych ulicach. Sama wyrwała się z korzeniami, poszukując własnej tożsamości, ale czy znalazła odpowiedzi na które szukała?
Był ciekaw.
Popijali herbatę, kobieta ze względu na swój gabaryt zajmowała białą sofkę pod rozległym lustrem otoczonym dwoma pilastrami udającymi strzeliste kolumny. Smak herbaty był charakterystycznym earl grey'em, cejlońskie liście dobarwione w aromacie zostały charakterystyczną goryczką skórki bergamotki, uszlachetnione błękitem kwiatu bławatka.
– A więc powrót do ojczyzny. Zamierzasz podjąć pracę w rodzinnym rezerwacie, czy masz jakiś inny pomysł Regino? – jego głos był ciepły, łagodnie otulający swoją troską. Jego lekko przydługie włosy układały się falą, choć jeszcze nie opadały na ramiona przysłonięte oficjalną szatą szefa jednego z biur Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Było już po południu, ale wciąż w godzinach pracy urzędu, najwidoczniej jednak nie musiał być na miejscu, skoro przebywał w swoim domu razem z tym wyjątkowym gościem. Czuć było go złotem na kilometr. Może nie potrzebował w swoim obejściu smoka? Może sam nim się stawał?