• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 14 Dalej »
[7 sierpnia 1972] Nie zamykaj oczu — Jonathan i Tessa

[7 sierpnia 1972] Nie zamykaj oczu — Jonathan i Tessa
Kwintesencja kobiecości
wpisano zdradę w pocałunek
w czułe spojrzenia, w szlachetny trunek
Co widzi się jako pierwsze po zauważeniu Tessy na ulicy? Na pewno to, że jest dosyć wysoka — ma w końcu 178 centymetrów wzrostu — a całe wrażenie potęgują buty na małym, ale wciąż!, obcasie. Po drugie, przenikliwe spojrzenie, które zdaje się równocześnie spoglądać prosto w duszę za twoimi oczami, a także patrzeć prosto przez ciebie. Jakby jednocześnie widziała wszystko i nic. Po trzecie, przy wizytach w mugolskim Londynie ubiera się dosyć stonowanie; świetnie skrojony komplet lub zwyczajna koszula, wciśnięta w dopasowane spodnie garniturowe. Kiedy, jednak, jest w zaciszu własnego domu lub wybiera się z wizytą do rodziny czy przyjaciół, pozwala wyjść na wierzch swojej nieco bardziej kolorowej, czarodziejskiej stronie. Po czwarte, a także, nareszcie, ostatnie, Tessa zawsze trzyma w ręku długą, staromodną lufkę z papierosem, nawet jeśli nie ma w intencji go odpalać.

Quintessa Longbottom
#1
08.11.2024, 01:37  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.11.2024, 15:51 przez Quintessa Longbottom.)  
To działo się już od kilku tygodni.
Wszystko zaczęło się od najzwyklejszego snu. I w jego ramach również pozostało, bo całe doświadczenie trzyma się granic poza jawą. Oczywiście, Tessa próbowała wszystkiego — herbat ziołowych, które polecił jej Morpheus, mieszanek nasennych, mających zrzucić ją z nóg i pozwolić w spokoju przespać całą noc. No i owszem, zasypiała, choć z trudem. Ale nic nie mogło zaradzić na sny, które męczyły ją co noc.
Położyła się stosunkowo wcześnie, bo jeszcze lekko przed jedenastą wieczorem. Dokładnie sprawdziła czy pozamykała wszystkie okna, czy drzwi wejściowe i te, prowadzące na podwórze zostały zapieczętowane kluczami, a potem ułożyła się do snu. Spojrzała przelotnie na pustą przestrzeń obok siebie, na drugą poduszkę, na której aktualnie wylegiwał się jej stary, rudy kot. Westchnęła mimowolnie. Potem już tylko dopiła herbatę i najzwyczajniej w świecie poszła spać.
I tak jak w duchu błagała dobrego, starego Merlina o spokojną noc, tak ten… najwyraźniej postanowił dzisiaj nie odebrać słuchawki i ignorować wszelkie prośby. Dzisiaj w repertuarze zaplanowano naprawdę specjalny sen, który miał pozostawić za sobą nie tylko pot na czole i nieprzyjemne uczucie w brzuchu tuż po przebudzeniu, ale także siniaki na przegubach i posmak krwi w ustach.
Wylądowała w Ministerstwie Magii. Nie różniło się to w niczym innym od poprzednich przygód, ale wcześniej trafiła na Departament Tajemnic i swoje stare biuro. Teraz otrzymała bilet w jedną stronę do Organu Międzynarodowych Standardów Handlu Magicznego, czyli miejsca, do którego nie było jej za bardzo spieszno. Owszem, pracował tam Anthony i również Jonathan, ale nie miała ostatnio okazji, żeby wpaść do nich do biura na herbatę i pomęczyć czarodziejów swoimi plotkami i pytaniami odnośnie tego czy jedli już obiad.
Tylko tutaj coś nie pasowało.
Od razu wiedziała, że to sen i z jakiegoś powodu, nawet jeśli zawsze wiedziało się o tym, że mózg wypaczał obrazy rzeczywistości, tak tutaj naprawdę atmosfera przyprawiała ją o gęsią skórę.
Otuliła się ciaśniej cienkim, wrzosowym szlafrokiem i w powoli rosnącej panice rozejrzała się za nim. Za koniem na białym rycerzu. Znaczy, rycerzem. Za kimkolwiek tak naprawdę, byle tylko…
— Kurwa! — syknęła nagle, gdy wpadła na kogoś, przy okazji przechadzania się między biurkami. Odwinęła się momentalnie, uderzając ów ktosia płazem dłoni w szczękę, naprawdę lekko, jeśli miała być szczera. Dopiero po chwili przekonała się, że jej ofiarą był nie kto inny, a sam: Jonathan! Merlinie, powiedz mi, że ty też tutaj naprawdę jesteś. Bo jeśli rozmawiam właśnie z twoim sennym wyobrażeniem i tak naprawdę będę mogła przespać spokojnie resztę nocy to…
Urwała, nasłuchując.
Nic.
Na razie.
Chwyciła ramię czarodzieja, jakby dotyk miał ich utrzymać w jednym miejscu i nie pozwolić się zaskoczyć albo rozdzielić.
— To jest naprawdę cholernie dziwne. Mam wrażenie, że zaraz coś wylezie spod biurka. Jesteśmy normalni, prawda? Czy to może jakaś pieprzona klątwa albo poltergeist, który zadecydował o męczeniu nas na starość. Za przeproszeniem, oczywiście. Jestem gotowa spodziewać się wszystkiego, nawet śmierciotuli, wchodzącej mi przez szparę w oknie.


It's such an ancient pitch
But one I wouldn't switch
'Cause there's no nicer witch than you
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#2
12.11.2024, 02:40  ✶  
Jonathan nie był w stanie nawet stwierdzić, kiedy tak naprawdę zaczęły się jego problemy z bezsennością, ani co dokładnie je spowodowało. Niespokojne czasy i niepokój o bliskich? Możliwe. Koszmary o tym, że patrzy na aury tych o których najbardziej się martwił tylko po to, by zobaczyć, że stały się nagle spaczone? Na pewno nie pomagały. Lata życia bardziej nocnym trybem, aby dostosować się do potrzeb swojego wrażliwego na światło słoneczne byłego kochanka? Zakładał, że był to kluczowych element jego problemów, ale nie zamierzał, nawet w myślach dawać Jeanowi satysfakcję, że to przez niego zasypiał teraz z trudem.
Co prawda zazwyczaj nie było źle. Zdarzały się przecież nawet tygodnie, gdy nie miał szczególnych problemów z udaniem się w objęcia Morfeusa. To znaczy tego sennego, metaforycznego Morfeusa, bo inaczej byłoby to raczej bardzo niezręczne, a tak poza tym to czysto teoretycznie wątpił, czy miałby z tym, aż tak duże trudności. Jednak przez wydarzenia na weselu Blacków i konfrontacja z ogromną różą, którą być może trochę bohatersko podpalił nawet nie oszukiwał się, że mógłby normalnie zasnąć. Dlatego też, gdy już nadszedł czas na sen, a on miał z głowy nie tylko sprawy pracowe, ale wszystkie kroki pielęgnacji skóry niezbędnej do podtrzymywania jego bezbłędnego wyglądu Jonathan zapalil specjalne kadzideło nasenne i zasnął.

***

To był zwykły dzień w pracy. Anthony'ego oczywiście nie było jak zwykle, a całe biuro pochłonięte było nową, pilną kwestią, która nękała ich już od jakiegoś czasuz a mianowicie zezwolenia na import meksykańskich, grających sombreros, które dodatkowo świeciły się na tęczowo, gdy zaczynały śpiewać. Z jakiegoś jednak powodu Ministerstwo Magii ciągle miało wobec nich jakieś dziwne pytania, Departament Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami kłócił się, że sombreros to świadome istoty, a nie jedynie magiczne kapelusze, a tak poza tym to dostał właśnie list od samego Dumbledora, mówiący, że sombreros są zbyt silną bronią i należy je wszystkie zniszczyć ku chwale Zakonu Feniksa. Był to więc naprawdę pracowity dzień, pełen zamieszania, a przeglądający stos papierów, wszystkie z nich były obrazkami sombreros, Selwyn, który jednocześnie szedł przed siebie, bardzo mocno się zdziwił, gdy ktoś uderzył go dłonią w szczękę.
Jonathan zamrugał i spojrzał na Quintessę z uśmiechem. Papiery chyba musiał odłożyć już gdzieś na bok, bo ręce miał znowu wolne.
– Tesso, co za miła... – Zmarszczył brwi, gdy kobieta złapała go za ramię. Senne wyobrażenia, przeklęci, poltergeist... Quintessa jakoś wyjątkowo mówiła z mniejszym sensem, niż zwykle. I już miał zaproponować jej coś do picia, kiedy nagle zrozumiał o co chodziło. To musiał być jakiś kod! Kod związany ze zniszczeniem tych meksykańskich kapeluszy, w których pewnie zakochałby się Woody. Posłał jej szeroki uśmiech i nachylił się nieco, tak aby nikt ich nie słyszał. – Nie przejmuj się moja droga, wszystkie sombreros zostaną zniszczone.
A jednak... To otoczenie, wyraz twarzy Tessy, jej słowa... Rozejrzał się po tak dobrze znanym mu pomieszczeniu. Coś tu nie pasowało. Coś było nie tak. Ponownie zmarszczył brwi i spojrzał pytająco na Tessę.
Kwintesencja kobiecości
wpisano zdradę w pocałunek
w czułe spojrzenia, w szlachetny trunek
Co widzi się jako pierwsze po zauważeniu Tessy na ulicy? Na pewno to, że jest dosyć wysoka — ma w końcu 178 centymetrów wzrostu — a całe wrażenie potęgują buty na małym, ale wciąż!, obcasie. Po drugie, przenikliwe spojrzenie, które zdaje się równocześnie spoglądać prosto w duszę za twoimi oczami, a także patrzeć prosto przez ciebie. Jakby jednocześnie widziała wszystko i nic. Po trzecie, przy wizytach w mugolskim Londynie ubiera się dosyć stonowanie; świetnie skrojony komplet lub zwyczajna koszula, wciśnięta w dopasowane spodnie garniturowe. Kiedy, jednak, jest w zaciszu własnego domu lub wybiera się z wizytą do rodziny czy przyjaciół, pozwala wyjść na wierzch swojej nieco bardziej kolorowej, czarodziejskiej stronie. Po czwarte, a także, nareszcie, ostatnie, Tessa zawsze trzyma w ręku długą, staromodną lufkę z papierosem, nawet jeśli nie ma w intencji go odpalać.

Quintessa Longbottom
#3
18.12.2024, 00:27  ✶  
Senny obraz, który właśnie wykreowała na swój wizerunek nie miał zawierać w sobie trzęsących się dłoni ani, co najważniejsze, satynowego szlafroku, który dawał tyle, co nic. To był naprawdę dziwny sen — przeciąg, wijący się przy kostkach i chuchający zimnymi podmuchami w ucho, zdawał się aż nazbyt prawdziwy. Na całe szczęście równie materialny zdawał się być Selwyn, który… pieprzył jakieś głupoty.
Mądry był z niego facet, nawet bardzo, ale takie odchyły od normy nie były czymś szczególnie zaskakującym. Tessa właśnie dlatego lubiła spędzać z nim czas, bo nieważne o czym gawędzili i czy aktualnie pili herbatę na jej ganku, czy może kawę w jakiejś restauracji na Pokątnej, zawsze potrafił ją rozśmieszyć.
Ale tak, jak tym razem nie było jej za bardzo do śmiechu, to nadal parsknęła niekontrolowanym śmiechem — wyrwał się jej wbrew woli, kiedy chwyciła rękę przyjaciela.
— Co ty… — zaczęła z czystym niedowierzaniem, które wraz z eskalującym poczuciem braku przynależności do tego snu całość zmieniła się w coś na kształt dyskomfortu.
Jednocześnie czuła się jakby nie była w swojej głowie, ale cały dzisiejszy repertuar był poświęcony właśnie jej samej. Nie sądziła czy takie światło reflektorów jej odpowiadało.
— Nie chodzi mi o żadne kapelusze! Błagam, Jonathan, musisz zrozumieć, że to chyba nie jest sen… Znaczy, jest, ale coś tutaj nie gra. Przepraszam, wiem, że mówię od rzeczy, ale ja wiem, że śnię. Na wróżbiarstwie zawsze powtarzali, że to znaczy coś złego.
Miała kontynuować, kiedy w biurze nagle wszystko ucichło.
Wcześniej panował w nim względny szum, który mógł skutecznie utwierdzać w fakcie, że znajdowali się w faktycznym Ministerstwie, ale teraz? Cisza.
Spojrzała na Selwyna, samej pocierając własne ramię, by pozbyć się gęsiej skórki.
Właśnie wtedy ktoś rzucił w pobliskie biurko bombardą.
Tessa instynktownie pociągnęła czarodzieja ze sobą do tyłu, chcąc uniknąć ekspozji.
Mebel roztrzaskał się w jednej chwili, wyrzucając w powietrze chmurę papierów, drzazg i srebrnych klamek.
— Merlinie— Zdążyła tylko wydusić, kiedy ktoś chwycił ją boleśnie za przegub i chciał odciągnąć od ogłuszonego towarzysza.
Wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby Tessa mogła podpiąć to wszystko pod najzwyklejszy koszmar. Ale coś szeptało pod jej kopułą, że to nie był zwykły sen; wiedziała, że kiedy wstanie rano, to siniaki na nadgarstkach też tam będą, świadcząc o przygodach tej nocy. Dlatego wyrywała się, szarpała z nieznajomym i próbowała od niego uciec.


It's such an ancient pitch
But one I wouldn't switch
'Cause there's no nicer witch than you
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#4
23.12.2024, 17:15  ✶  
Jonathan wpatrywał się w Tessę, pierwotnie z pewnym rozbawieniem, ale z każdym wypowiedzianym przez nią słowem, kobieta mogła zauważyć, jak wyraz twarzy Selwyna, coraz bardziej poważnieje, a w jego ciemnych oczach błysnęła oznaka zaniepokojenia. Dopiero teraz zauważył, że Tessą przyszła do niego w szlafroku. Czyżby... Nie. To nie było możliwe. Stanowczo odrzucał od siebie tego rodzaju myśl, uznając ją za zbyt okrutną i niesprawiedliwą, ale czy istniała szansa, że sombreros należało zniszczyć właśnie dlatego, że doprowadzały ludzi do derealizacji, a Dumbledore nakazał mu się ich pozbyć po tym, gdy niczego nieświadoma Quintessa stała się ich ofiarą?
Merlinie, nie zwykł się modlić zbyt często do Matki, ale chyba teraz jednak miał ochotę zacząć, byle tylko stan Tessy był jedynie tymczasowy. Miała przecież w swoim życiu doczynienia ze zbyt wieloma podłymi kapeluszami, aby się tak poddać bez walki.
– Dobrze się czujesz? – spytał zmartwiony, dotykając dłonią jej czoła, aby upewnić się, że nie miała gorączki  – Może usiądziemy na chwilę, a ja zrobię Ci herbaty moja droga. Jakieś specjalne życzenia? Mamy całkiem dobrą z przyprawami indyjskimi i mlekiem. – Podpisanie dokumentów w sprawie meksykańskich kapeluszy może chwilę poczekać. Teraz musiał skupić się na przyjaciółce i hm... Czy powinien wezwać Woody'ego, skoro miał podejrzenia, że jego była żona była obecnie nieco niepoczytalna?
Herbata, jak i Woody, najwyraźniej musieli trochę poczekać, bo oto właśnie wydarzyły się bardzo niepokojące i bardzo nieprzyjemne rzeczy.
Zaklęcie zaskoczyło go tak, że nie był nawet w stanie zareagować i padł na podłogę, czując jak wszystko kręci mu się przed oczami, a głowa boli jakby ktoś rzucił w niego toną kamieni. Toną kamieni, bo przeciez jeden odprysk z mebla tak by go nie załatwił! Przez zamglone spojrzenie dostrzegł jednak, jak ktoś chwyta Tessę i odciąga ją od niego, a ona próbuje się bronić.
– Zostaw ją! – krzyknął, a raczej próbował krzyknąć, bo w rzeczywistości po prostu wymamrotał te słowa, stając chwiejnie na nogach i nieco niepewnie, byle nie trafić w Tessę, rzucając w napastnika zaklęcie, które miało go związać. A jeśli jednak trafi ono Tessę... No cóż. Porywacz związanej Tessy też się raczej nie spodziewał, więc może to jakoś utrudni mu cały plan działania.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Jonathan Selwyn (838), Quintessa Longbottom (865)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa