Właśnie kręcił się znowu bez celu po parterze, zastanawiając się między które drzwi wsadzić palucha, żeby znowu narobić kłopotu, kiedy wreszcie udało mu się wyłapać Louvaina, który też wyglądał jakby akurat był czymś pilnie niezajęty. No więc kierunek - Lestrange. Bulstrode znalazł się przy nim w trymiga, uśmiechając może trochę głupio, kiedy lustrował przyjaciela wzrokiem.
- Już myślałem, że się specjalnie przede mną chowasz - prawda jednak była taka, że to prędzej jego samego było ciężej znaleźć i nawet by się nie zdziwił, gdyby Lou mu zakomunikował, że go przez ostatnią godzinę szukał. - Że ciebie też ktoś zmienił w jakiegoś dzika, ale już nie znalazł się nikt życzliwy, żeby zdjąć z Ciebie tak parszywą klątwę. Na Sauriela czy Victorię nie było co liczyć w tej sprawie, sprawdzałem - skrzywił się nieco, opierając o blat stołu, na którym goście porozstawiali swoje prezenty. Jego własny też był gdzieś tutaj zakopany, ale tak po prawdzie to niekoniecznie go obchodziło czy się jakoś bardzo spodoba młodej parze. To była jakaś standardowa, nudna pierdółka, którą przepychało się z rąk do rąk bo był to jakże idealny prezent na każdą okazję. Drogi, ale co z nim zrobić to ciężko powiedzieć, bo z nim tak samo jak i bez niego.