22.01.2025, 16:19 ✶
Suma przypadków - Przeklęte przedmioty
Drugi września zaczął się dla Alfredzika wyjątkowo nieprzyjemnie. Dzień wcześniej na skutek pechowego starcia z przeznaczeniem utracił nie dość, że godność i pieniądze, to jeszcze jedyne zapasy wódeczki jakie miał pod ręką. To oznaczało, że dzisiaj obudził się wyjątkowo zdenerwowany, wybuchowy, naburmuszony... I trzeźwy. Oh, jakże piekielnie trzeźwy! Walczył wczoraj z tymi myślami, ale teraz, gdy czuł tak ogromny alkoholowy głód... Musiał jakoś zdobyć pieniądze na swoją ukochaną wódeczkę, nie ważne jak nisko musiał przy tym upaść. W końcu to nie potęga upadku mówi o człowieku więcej, a to, jak wysoko się po nim wznosi! Tak więc wyjął jeden ze swoich nielicznych kawałków papieru i wziął się do pisania odpowiedniego listu. Niestety nie szło mu to za dobrze, nie potrafił na trzeźwo odpowiednio przelać typowej dla siebie charyzmy na papier. Poklął trochę pod nosem, pokręcił głową z niezadowoleniem, ale w końcu dał radę przygotować odpowiedni do wysłania list. Zaraz potem zagruchotał, a na jego barku wylądował poturbowany, wyglądający jak po walce z trzema kotami gołąb. - Bobek, ważna misja dla ciebie. Musisz postarać się donieść ten tu pergaminek do któregoś z moich krewnych, Trelawneyów. Wiem, że na pewno mogę na ciebie liczyć, stary druhu, ale weź im tam nie sraj nigdzie na dywan. Dawno żem się do nich nie odzywał, głupio by było. No, niuniek, leć, wio! - Gołąbek złapał w swoje potężne szponki zwinięty pergamin, po czym ruszył w siną dal i tyle go widzieli. No dobra, ale to niezbyt ratowało naszego biednego, trzeźwego egzorcystę. Nawet jeśli ten list dojdzie tam dzisiaj, to pewnie zajmie to długie, męczące godziny - godziny, których nie miał. Musiał napić się tu i teraz, tylko jak?
Ruszył ciasnymi uliczkami Nokturnu, omijając szemrane sklepiki i nikczemnie wyglądających przechodniów. Nie miał siły na trzeźwo z kimkolwiek gadać, trudno mu było w takim stanie poprowadzić grzeczną rozmowę, a jednak nie chciał psuć swojego imienia tylko dlatego, że wczoraj jak głąb stracił swoje zapasy. Zresztą to nie była jego wina, tylko tego pieprzniętego ptaszora i ten rozwydrzonej wróżbitki za pół sykla. Jak nic go wtedy przeklęła, no bo jak inaczej tłumaczyć jego aktualny stan? Nie da się, oj nie da.
Patrząc na te wszystkie zawiłości obecnej sytuacji trudno było mu się dziwić, że gdy jakiś szemrany typek zaszedł mu drogę, to z jego ust wyciekło nieludzkie wręcz warknięcie. Zaraz jednak wziął głęboki oddech, siląc się na minimalną ilość uprzejmości. - Czego? - ... No, jak mówiłem - minimalną. Zresztą nic dziwnego, nieznajomy wyglądał wyjątkowo podejrzanie. Miał na sobie wielki, czarny płaszcz, którego kaptur skutecznie zakrywał mu twarz. Pierwsze o czym Alfred pomyślał, to to, że wygląda jakby miał zamiar zaraz odsłonić się spod płaszcza i pokazać mu wacka jak jakiś psychol. Nie byłby to zresztą pierwszy raz, na pewno nie w tym roku. Dziwny typ z vibem dealera postanowił jednak nie podbijać tegorocznych statystyk molestowań seksualnych, zamiast tego odsłaniając spod płaszcza dziwną figurkę... Skrzata ogrodowego? - T-tanio sprzedam, super okazja, jeden sykiel, artefakt zza morza!... - Wyszeptał do niego łamiącym się głosikiem, tak, że biedny Trelawney ledwo go słyszał. Choćbym miał w kieszeni pięć galeonów, to jeszcze mnie nie pojebało. Alfred był wieloma rzeczami, ale nie kimś, kto tak bez sensu szastałby pieniędzmi! Prychnął więc tylko i spróbował ominąć dziwaka skrzatowego, ten jednak znowu zaszedł mu drogę, zdobywając od Alfreda kolejne warknięcie. - P-proszę, pół sykla... Nie, nie, dopłacę! Zabierz to ode mnie, dam pięć sykli, dziesięć, dwadzieścia, tylko to ode mnie weź! Błagam! - Wręcz wciskał w klatkę piersiową pół-olbrzyma tego ohydnego skrzata, dalej skrywając twarz pod kapturem.
No byłby idiotą gdyby nie zauważył, że coś tu wyjątkowo, mocno, potwornie cuchnie i śmierdzi, więc zanim podjął jakieś radykalne kroki postanowił przyjrzeć się bliżej tej przedziwnej, czterdziestocentymetrowej figurce...
Rzut na percepcje bo jestem uzależniony od rzutów
Rzut Z 1d100 - 65
Sukces!
Sukces!