• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 14 Dalej »
[Lipiec 1972] W pogoni za utraconym knutem, Daphne & Alfred

[Lipiec 1972] W pogoni za utraconym knutem, Daphne & Alfred
Hajs, hajs suko
Nasiono rzucone w suchą glebę
Drobna kobietka, z twarzy może być mylona ze starszą nastolatką. Czarne włosy sięgające do łopatek, oczy równie ciemne. Lekko oliwkowa cera pozbawiona skaz. Często wbija wzrok w określony punkt lub podłogę. Daphne mierzy zawrotne 165 centymetrów. Z głosu sprawia wrażenie nieśmiałej i niezdecydowanej.

Daphne Lestrange
#1
31.01.2025, 17:06  ✶  

Ciepłe, lipcowe popołudnie skłaniało bardziej ku odpoczynkowi niż jakiejś pracy. Niestety, Daphne z racji braków kadrowych została poproszona o osobiste załatwienie sprawy niecierpiącej zwłoki. Otóż z ksiąg rozrachunkowych wynikało, że gdzieś w magicznym Londynie ma miejsce proceder prania brudnych pieniędzy. Normalnie panienka Lestrange absolutnie nie zajmowała się takimi sprawami, była na to zwyczajnie za młoda, za cienka, a jej postać nie wzbudzała strachu... Niestety, nie było nikogo innego, kto mógłby się teraz przyjrzeć sprawie. Idąc uliczkami zastanawiała się czego tak właściwie szuka, nie miała zbyt wielu poszlak, a BUMowcy nie mieli czasu (albo chęci) jej pomóc. Czuła się jakby całe niebo sprzeniewierzyło się przeciwko niej. A mogła teraz siedzieć w biurze i popijać chłodzoną lemoniadę lub inną herbatę ziołową.

Z drugiej strony dzięki tej akcji mogłaby zabłysnąć w swoim biurze, a może i nawet ugrać jakąś podwyżkę. Musiała tylko wrócić z jakimś wartościowym tropem, czymś co mogłoby pomóc rozwiązać zagadkę. Wiedziała, że Ministerstwo raczej nie zadziała dobrze jeśli za tym wszystkim będzie stał ktoś wpływowy, ale jeśli odpowiadała za to niedoświadczona płotka lub co gorsza, jakiś brudas, to możnaby takowego delikwenta przetrzepać z góry na dół. Tylko czy Daphne powinna czuć przyjemne mrowienie na samą myśl o tym? Czy w tej sympatycznej i pomocnej panience czaiło się coś więcej niż tylko uśmiechnięta buźka. W końcu pochodziła z czystokrwistego rodu o wielopokoleniowej tradycji. Gdyby miała okazję pokazać swoją wyższość i przydatność w magicznym społeczeństwie, bez wątpienia by to zrobiła. Może dlatego liczyła, że będzie jej dane się wykazać.

Idąc dalej, natrafiła na miejsce o którym słyszała sporo złego. Wejście do Nokturnu. Nie wypadało jej się tam zapuszczać, z resztą nie miała w tym absolutnie żadnego doświadczenia. Pod skórą czuła, że tam mogą przetrwać tylko prawdziwe rekiny, najsilniejsi i największe cwaniaki, ci którzy mają prawdziwą głowę na karku. Ona była zaledwie podlotkiem (choć w papierach była przecież dorosłą i pracującą kobietą), miała świadomość, że to nie miejsce dla niej. W takim wypadku czemu jej intuicja mówiła, że powinna właśnie tam zaczerpnąć języka. Stała tak przez dłuższą chwilę, gapiąc się na ulicę, która dla niej równie dobrze mogłaby być osobną galaktyką, inną rzeczywistością, w której z całą pewnością byłaby zagubiona jak bezbronna owieczka porzucona na pożarcie wilkom.

Egzorcysta za flaszkę
"Masoneria kontroluje świat! Kim jest masoneria? No, tego, centaury ino, nie? Polej więcej!"
Dwumetrowy(200cm!!!) "olbrzym" o zaniedbanych włosach, brodzie i ciuchach pamiętających lata trzydzieste - z daleka widać, że życie nie obdarza Alfreda wieloma rzeczami, albo że on ich po prostu nie przyjmuje. Dziurawe rękawice bez palców noszone nawet w lato, zawsze jedna flaszka wystająca z przedniej kieszeni wybrudzonej kurtki. Jednak w oczach egzorcysty tli się płomień dziwnej, niepasującej do jego wyglądu charyzmy, a jego gadanie, mimo że często gęsto odklejone, przemawia może nie do rozumu słuchaczy - ale do ich serc.

Alfred Trelawney
#2
31.01.2025, 19:36  ✶  
Wracał właśnie z małego wypadu z alei Horyzontalnej. Co tam robił? Cóż, głupio się przyznać, ale nie miał najmniejszego pojęcia. Obudził się w jakimś przypadkowym, wyjątkowo kłującym krzaku, bez lewej skarpety. Znaczy, miał ją, tylko nie na nodze, a na własnej twarzy. Przynajmniej jej nie zgubił... No i, co najważniejsze, miał w kieszeni pełną buteleczkę!
Tak więc kroczył sobie spokojnie z powrotem na Nokturn, pełny szczęścia i miłości do bliźniego. Jednak trochę dziwiło go miejsce przebudzenia. No bo jednak rzadko pijał na Horyzontalnej, to fakt. Dobrze mu było na Nokturnie, poza jego granice wychodził raczej tylko dla zleceń... Czyżby więc miał jakąś robotę, której teraz nie pamiętał? Cóż, ilość alkoholu dalej we krwi plus tego w kieszeniach kazała sądzić, że faktycznie musiał się nieźle spisać zawodowo... Ale czy naprawdę tak opił sukces, że o nim zapomniał? Nierozsądny ruch z jego strony, każda dobrze skończona robota to okazja do reklamowania swoich zdolności!
Pełzł swoim pijackim kroczkiem w stronę domu, kiwając na pozdrowienia do wszystkich mijanych czarodziejów i czarodziejek. Czy ich znał? A skąd! Ale czy to oznaczało, że nie zasługiwali na tak podstawową kulturę?! Oczywiście, że zasługiwali! Tak więc gdy zobaczył nieznajomą kobietę pasującą do wejścia na Nokturn jak on do legalnej pracy od razu wyczuł swoim noskiem szansę na poczynienie dobra! Wziął głęboki łyk z buteleczki i ruszył do niej dziarskim, pijackim krokiem. - Halo halo, moja droga! - Zagaił do niej z daleka, żeby się biedna nie przestraszyła pijaka znikąd! Nie to, żeby łatwo było mu do kogokolwiek podejść "znikąd" - dwa metry wzrostu się o to upewniały na każdym kroku. - Widzę, że *hik* niezbyt pani tutejsza, cu? Nie wiem, czy wchodzenie na nasz Nokturn tak bez przygotowania to mądry ruch. Czego pani z niego *hik* potrzeba? Chętnie poratuje! - Ah, jakiż on był cudowny i kochany! Czyż pomaganie ludziom nie karmiło serca prawie równie mocno, co alkohol?
Poczuł, że kobitka może go wziąć za jakiegoś szaleńca, więc postanowił przy okazji doprowadzić się do lekkiej ogłady. Zatkał butelkę, wsadzając ją pod kurtałkę, wyprostował się, odchrząknął. Zamrugał parę razy, doprowadzając jeszcze przed chwilą troszkę zaspane oczka do ogłady, wyciągnął niezauważony przedtem kawałek krzaka z brody, odkleił przyklejoną do tej pory do jego tyłka gałązkę... No, i teraz wyglądał jak człowiek!
Prawie!
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Daphne Lestrange (366), Alfred Trelawney (372)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa