• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
« Wstecz 1 2 3
[Zaułek w pobliżu Nokturna, noc 28.03.72] Kto zabił Cody'ego Brandona?

[Zaułek w pobliżu Nokturna, noc 28.03.72] Kto zabił Cody'ego Brandona?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
03.02.2023, 11:44  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.10.2024, 00:04 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Rozliczono - Heather Wood - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Kontynuacja wątku zabójstwa Codyego Brandona

Brenna wcale nie była pewna, czy Cody powinien iść na miejsce zbrodnia. Ba, właściwie sądziła, że byłoby lepiej go tam nie zabierać - ale musiała przyznać, że pomoże, jeśli wskaże im konkretne miejsce i nie okaże się, że spędzą trzy godziny na oględzinach chodnika dwa metry dalej. Poprosiła, by poczekał chwilę na korytarzu, a sama poszła zabrać kilka rzeczy, między innymi pudełko świec oraz zgarnąć Heather zza jej biurka. Nie mogła sama biegać nocą po Londynie. Potrzebowała też kogoś, kto przypilnuje terenu, kiedy ona zajmie się widmowidzeniem. Nie wspominając o tym, że chodzenie po ciemnych uliczkach obok wampira, nie zdawało się Brennie dobrym pomysłem - nie miała pojęcia, czy Brandon potrafi się kontrolować. Po drodze do ministerialnego kominka, którym mieli teleportować się bliżej miejsca zbrodni, zrelacjonowała jej krótko, z czym mieli do czynienia.
A sprawa nie była banalna.
Młody chłopak, mugolak, zabity dwa tygodnie temu, podejrzenie napaści przez śmierciożerców - a więc jeśli to potwierdzą, sprawa trafi do Biura Aurorów. Najbardziej niezwykłą częścią było jednak to, że dzieciak sam przyszedł zgłosić zbrodnię: był wampirem. (Tu przy okazji Brenna na wszelki wypadek wspomniała, że obowiązuje je tajemnica służbowa i nikt nie może wiedzieć, że toczą śledztwo w takim przypadku. Sądząc po podobnym wieku, ta dwójka na pewno się znała, a że Brenna nie miała dotąd bardzo wiele do czynienia z Wood, wciąż nie była pewna, jak ta zachowa się w takiej sytuacji, a Cody bardzo nie chciał, by cały świat dowiedział się, że jest wampirem.)
Cody mógł być zaskoczony jej pośpiechem, ale Brenna była człowiekiem czyny, a poza tym każdy kolejny dzień zwłoki miał utrudnić im pracę. Nie wzywała całej ekipy tylko dlatego, że… w tym wypadku nie mieli ciała, a niestety po dwóch tygodniach i tak nie mieli już pewnie znaleźć wiele. Skoro ofiara żyła, to tak jakby zmieniało nieco wszystkie procedury. Brenna zostawiła jednak informację przełożonemu, by dał znać, komu trzeba i sprowadził tu w razie potrzeby resztę fachowców.
- To gdzieś tutaj, tak? Będę wdzięczna, jeśli wskażesz nam miejsce. Nie musisz podchodzić bliżej, jeżeli nie czujesz się na siłach - powiedziała, kiedy znaleźli się już na ulicy. Późna pora sprawiała, że okolica opustoszała i otaczał ich półmrok, tylko częściowo rozpraszany przez światło latarni. Ciemne chmury zasnuły niebo, a słynna, londyńska mgła, snuła się wokół nich, ograniczając widoczność i sprawiając, że powietrze przesycała wilgoć. Nawet ich kroki zdawały się brzmieć dziwnie głośno i Brenna wreszcie zrozumiała, dlaczego właśnie to miejsce wybrano na atak. Z jednej strony nie były to idealne okoliczności na oględziny miejsca zbrodni, z drugiej – sprawiało to, że zwracali na siebie mniej uwagi.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#2
03.02.2023, 12:47  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.02.2023, 12:57 przez Heather Wood.)  

Heather Wood siedziała przy swoim biurku. Głowa z każdą chwilą zbliżała jej się coraz bliżej stołu. Jeszcze moment, chwila, a dosięgnie drewna. Była zmęczona, nie znosiła nocnych dyżurów, nie zdążyła się do nich przyzwyczaić. Zdecydowanie nocne eskapady w towarzystwie Charliego i Camerona były mniej problematyczne, wtedy nie narzekała na senność i nudę.

Jak na razie postanowiła jednak na chwilę przytulić się do biurka przy którym siedziała, zmrużyła oczy z nadzieją, że zdrzemnie się choć na chwilę, oczywiście życie nie było takie proste. Ledwo udało jej się przymknąć ślepia pojawiła się Brenna, która bardzo szybko przywróciła ją do rzeczywistości. Posłuchała jej uwag o tajemnicy służbowej - była zdziwiona trochę tym wywodem, ale tego nie skomentowała, przecież nawet przez myśl by jej to nie przeszło, żeby opowiadać komuś o tym co robiła w pracy. (Oczywiście poza Cameronem i Charliem, ale tej dwójki była pewna i wiedziała, że nie puszczą pary z ust na temat tych rewelacji, które im opowiadała).

Heather więc zebrała się szybko i wyruszyła z nimi aby znaleźć sprawcę. Znaleźli się na Nokturnie i jedyne, czego była pewna to to, że naprawdę strasznie tutaj śmierdzi. Jak właściwie ktokolwiek mógł się decydować, aby przychodzić tu dobrowolnie? Nie miała zielonego pojęcia. Nie odzywała się póki co ani słowem, tylko rozglądała w zaułku, w który przyprowadził je wampir i chyba zarazem ofiara. Nie było chyba to dla niego specjalnie lekkie doświadczenie, patrząc na to, że niedawno został tutaj martwy, właściwie to nie do końca martwy, czy w ogóle więc ta sprawa mogła zostać uznana za zabójstwo? Nie zapytała na głos, póki co.

Narwany Wampir
W oczy rzuca się soczyście rudy kolor włosów. Bardzo łatwo o jego wybuch śmiechu. Mówi głośno, śmieje się donośnym tembrem. Można wyczuć od niego metaliczny zapach rdzy lub krwi który stara się zatrzeć wodą kolońską. Mierzy około metra osiemdziesiąt centymetrów wzrostu zaś ubranie skrywa wyraźnie zarysowane mięśnie ramion i nóg. Szybko się porusza, szybko biega, rzadko siedzi nieruchomo w miejscu. Gdy czuje palący głód to blednie, zapadają się jego policzki, skóra staje się przezroczysta, oczy podkrążone, a usta sine. Zazwyczaj w tym czasie zmywa się z towarzystwa, nawet w połowie spotkania. Nie wyjaśnia przyczyny.

Cody Brandon
#3
03.02.2023, 13:24  ✶  
Nie mógł już się wycofać. Brnął w to dalej choć absolutnie nie był na to gotowy. Powiedział, że pomoże więc skoro Longbottom postanowiła od razu tam pójść to zadeklarował swoją obecność. Wiedział, że nie będzie to łatwe. Założył kaptur na głowę i poprawił rękawiczki na dłoniach. Odruchowo zasłaniał głowę jakby nagle, wieczorem miało tknąć go słońce. To irracjonalne ale z drugiej strony, obojętne jak był odziany. Był za to tak pochłonięty próbą ogarnięcia swoich myśli, że nie patrzył na tą drugą "aurorkę" tylko szedł ślepo za Brenną i gapił się w okolicach podłogi na jej pospieszne kroki. On tam wraca a ostatnio walczył tam na śmierć i życie. Co, jeśli morderca tam jest? Nie, nie było go. Zostawił Cody'ego w męczarniach. Nawet gdyby tam na niego czekał to te dwie aurorki złoją mu tyłek. Merlinie, a jeśli będzie tam jego zaschnięta krew? Nie wiedział czy przez ten czas padał czas. Nie miał pojęcia czego one tam szukają skoro śladów nie powinno już być po tak długim czasie. Był zesztywniały, wewnętrznie sparaliżowany i chyba lekko przerażony. Podniósł te swoje ślepia na Brennę i pomimo swojego słabego samopoczucia odpowiedział niezgodnie z tym, co powinien:
- Czuję się na siłach.- skłamał i aż zdziwił się słysząc swój ochrypły głos. Rozejrzał się po uliczce i odruchowo cofnął gdy wspomnienia uderzyły go w twarz.
- Kurwa.- skomentował to barwnie i treściwie. Zatrzymał wzrok na wpół spalonym kontenerze na śmieci, którego do tej pory nikt nie naprawił. Kątem oka mignęły mu rude włosy tej drugiej aurorki więc w końcu na nią spojrzał. Zbladł do odcienia szarości.
- H-Hearher. Kurwa, nie. Co ty tu robisz?- o nie, nie, nikt mu nie mówił, że to będzie Wood! Na Merlina, dawno jej nie widział. Nic się nie zmieniła. Nie spodziewał się, że to ona a wcześniej w ogóle nie zwracał na nią uwagi.
Poniekąd był spanikowany - nie tylko miejscem, w którym się znajduje ale też obecnością Heather, którą znał całkiem dobrze. Nie chciał żeby wiedziała co mu się stało ale już było za późno. Zdjął z głowy kaptur więc Brenna była teraz w towarzystwie dwóch rudzielców. Wstrzymał całkowicie oddech i zmusił się aby podejść tam, gdzie się doczołgał z wielka dziurą w brzuchu. Wskazał dłonią obszar i nie potrafił oderwać stamtąd wzroku, nękany z całej siły wspomnieniem. Z każdą upływającą minutą wyglądał coraz gorzej, coraz bardziej przypominał trupa niż nasyconego krwią wampira, którego nie sposób odróżnić od żywego. Dziwił się, że jego serce nie tłucze jak oszalałe, że nogi nie miękną, że oddech nie ściska za krtań. Brakowało mu reakcji ciała na cierpienie wewnętrzne a to wiązało się z coraz silniejszym pieczeniem w gardle. Brenna słusznie obawiała się jego samokontroli, która była dosyć słaba skoro minęły zaledwie dwa tygodnie.
- Nie mów nikomu.- zużył cały zapas tlenu z płuc by to powiedzieć ale nie sprecyzował do kogo kierował te słowa. Nogi niemal wrosły mu w ziemię gdy stał nad miejscem swojej śmierci. Różne sceny migały przed jego oczami, traumatyczne obrazy, których nigdy się już nie pozbędzie.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
03.02.2023, 13:46  ✶  
Brenna sięgnęła po różdżkę, gdy zbliżyli się do zaułka. Światło rozbłysło na jej czubku, kiedy oświetlała alejkę – choć najpierw nie patrzyła na miejsce niedawnej zbrodni, a wokół. Upewniała się, że są sami we mgle i ciemności. Znajdowali się przy samym Nokturnie, a noc była dla jego mieszkańców niczym dzień dla zwykłych czarodziei: w każdej chwili ktoś mógł zechcieć sprawdzić, jak czujna jest trójka ludzi, którzy zbłąkali w tę okolicę.
Na wpół spalony kontener już pozwalał wywnioskować, jakie zaklęcie tu rzucono. Podparła dłoń o śmietnik, wchodząc głębiej. Nie widziała śladów krwi: angielska pogoda sprawiła, że ta dawno spłynęła wraz z deszczem do kanałów. Nie była pewna, czy to wyobraźnia, atmosfera, jaką niosła ze sobą noc i świadomość obecności wampira, czy talent płynący w jej krwi, ale wyraźnie czuła, że stało się tu coś złego. Bez świec, bez dymu, nie mogła sięgnąć do konkretnych obrazów i odgłosów, ale aura niedawnej, okrutnej śmierci, zdawała się sięgać do niej przez czas, muskać kark i skórę.
Jak więc czuł się przy tym Cody?
Zerknęła na niego i zamarła na moment. Teraz – tak, teraz, być może, rozpoznałaby w nim wampira, nawet gdyby nie wspominał o głodzie i o tym, że jest martwy.
- Wygląda na to, że macie coś do omówienia – powiedziała z fałszywym spokojem. Musiała odesłać go z tego miejsca, a jednocześnie nie mogła stracić ich z oczu. Mogliby zostać napadnięci albo Cody mógłby napaść na Heather. – Może to zrobicie przy wejściu do alejki? – Pretekst „omówienia” brzmiał lepiej niż „odejdź od miejsca, gdzie umarłeś i trochę się uspokój”. – Ja w tym czasie się tutaj rozejrzę. Nie schodźcie mi z zasięgu wzroku, proszę, sąsiedztwo nie jest tutaj zbyt przyjemne. Panie Brandon, bardzo proszę zastanowić się nad odpowiedzią. Na pewno chce pan zostać tu z nami i nie woli, żebyśmy odprowadziły go do miejsca zamieszkania?
Spojrzała na Heather i poruszyła ustami, bezgłośnie próbując jej przekazać trzymaj dystans. Może i ulegała stereotypom, ale nie zamierzała pozwolić, aby młoda Brygadzistka stanęła za blisko wampira tak mocno wytrąconego z równowagi. Obie w razie czego musiały mieć dość czasu na reakcję.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#5
03.02.2023, 14:54  ✶  

Wood jak do tej pory nie przyglądała się poszkodowanemu. W końcu był jednym z wielu, nieprawda? Miał kaptur na głowie, co wcale nie ułatwiało dostrzeżenia jego twarzy, a nie chciała wyjść też na specjalnie wścibską, więc póki co nie interesowała się tym jakoś specjalnie. Stała gdzieś za Brenną, gotowa pomóc jej w każdej chwili. Wtedy okazało się, że życie jednak nie było takie proste, bo jak to było, jaka może być szansa, że poszkodowany jest kimś kogo zna, jedna na naprawdę wiele, ku jej niezadowoleniu okazało się, że nie miała szczęścia i była to właśnie taka jedna na milion szans.

Heather, kurwa, co Ty tu robisz. Odwróciła się w kierunku nie do końca żywego mężczyzny. Podeszła bliżej, aby móc uważniej przyjrzeć się jego twarzy. Dolna warga jej zadrżała, tego nie spodziewała. - Cody...- Powiedziała cicho, a głos uwiązł jej w gardle. Cody, z którym była w jednym dormitorium, z którym chodziła do szkoły, który był jeszcze młodszy od niej. - Kurwa, Cody... - Nie docierało to do niej jeszcze. Miał przecież przed sobą całe życie, a teraz teoretycznie był martwy, no bo praktycznie to przecież jeszcze przed nią stał. Był to pierwszy raz, kiedy przyszło jej pracować nad sprawą związaną z kimś znajomym. Nie mogła jednak pozbierać myśli, było to dosyć ciężkie, kiedy okazało się, że to właśnie Brandon przed nią stoi.

Obserwowała, jak znajomy wskazuje miejsce zbrodni. Czuła się jednak dziwnie, zaraz się chyba porzyga z tego wszystkiego. Nie była gotowa, aby usłyszeć takie rewelacje. - Tak Brenna, musimy porozmawiać. - Choć właściwie nie miała jeszcze pojęcia, jak ubrać myśli w słowa, Dobrze, że nie żyjesz tak do końca? Czy drugie życie jako wampir było nagrodą? Nie miała pojęcia, nie wiedziała jak do końca powinna spojrzeć na ten problem, w końcu wampiry żywiły się krwią ludzi, sama chyba wolałaby umrzeć niżeli doznać takiej łaski.

- Jeśli będziesz potrzebować mojej pomocy, to krzycz. - Powiedziała jeszcze do Longbottom, po czym skierowała się ku wyjściu alejki, aby porozmawiać ze starym znajomym. W sumie to nie takim starym, przecież tak naprawdę całkiem niedawno skończyła Hogwart. - Jak się czujesz? - Zastanawiało ją to, choć właściwie to jak mógł się czuć? Ktoś go zabił, pozbawił go tego, co było najcenniejsze. - Nie powiem nikomu Cody, chociaż może ktoś się o Ciebie martwi? - Może warto się nad tym zastanowić, z drugiej strony przecież to nie tak, że sam nie mógł ich odwiedzić, bo w końcu mógł się przemieszczać w nocy, a co robił w dzień? Czy spał w dzień? Heath miała wiele pytań, z każdą minutą pojawiały się kolejne, jednak nie wypowiadała ich na głos, bo czuła, że są nieodpowiednie.

Narwany Wampir
W oczy rzuca się soczyście rudy kolor włosów. Bardzo łatwo o jego wybuch śmiechu. Mówi głośno, śmieje się donośnym tembrem. Można wyczuć od niego metaliczny zapach rdzy lub krwi który stara się zatrzeć wodą kolońską. Mierzy około metra osiemdziesiąt centymetrów wzrostu zaś ubranie skrywa wyraźnie zarysowane mięśnie ramion i nóg. Szybko się porusza, szybko biega, rzadko siedzi nieruchomo w miejscu. Gdy czuje palący głód to blednie, zapadają się jego policzki, skóra staje się przezroczysta, oczy podkrążone, a usta sine. Zazwyczaj w tym czasie zmywa się z towarzystwa, nawet w połowie spotkania. Nie wyjaśnia przyczyny.

Cody Brandon
#6
03.02.2023, 15:20  ✶  
Minęły dwa tygodnie a do niego wciąż nie dotarło, że umarł. Dopóki słońce go nie sparzyło i nie poczuł na ustach szpiczastych kłów to nie wierzył, że jest wampirem. Przyjście tutaj było błędem ale Cody rzadko przyznaje się do złej decyzji. Mimo, że upłynęło kilka lat od ukończenia Hogwartu to jego charakter zbytnio się nie zmienił. Dopiero teraz zaczynał się na nowo kształtować po wstrząsającym odkryciu. Stracił swoją energię, którą miał jeszcze w biurze Brenny. Stał się otumaniony atmosferą tego zaułka. Nie bez powodu odruchowo się cofał i miał ochotę uciec. Widok Heather zabolał go bowiem nigdy w życiu nie przypuszczałby, że mieliby spotkać się w takich okolicznościach. Zapewne gdy stąd wyjdą to ucieszy się, że może z nią pogadać bez potrzeby udawania normalnego.
- Kto by pomyślał, co nie?- uśmiechnął się lekko ale bez cienia radości. Chciał wzruszyć ramionami i udawać, że go to nie rusza. Mimo martwego ciała jego wizerunek krzyczał wręcz, że to bardzo, ale to bardzo go rusza.
- Zostanę. - z trudem oderwał wzrok od miejsca śmierci i wpuścił do płuc powietrze. Popatrzył na czujną Brennę i chyba zrozumiał, że jej postawa nie wzięła się znikąd.
- Zaraz się ogarnę. Po prostu… walczyliśmy tu. Pamiętam wszystkie inkantacje, które tu padły. Ten śmietnik to moja wina, nie trafiłem w niego. Zachowywał się jak wyszkolony do pojedynku.- może to coś im podpowie w śledztwie? Nie był laikiem, wiedział jak walczyć aby zabić. Co prawda nie użył zaklęć Niewybaczalnych… na szczęście. Potarł rękawiczkami twarz i odszedł sztywno w kierunku wejścia do alejki. Nie wiedział co Brenna zamierzała robić ale dobrze będzie profilaktycznie odsunąć się. Patrzył na rude włosy Heather z niedowierzaniem. Oparł plecy o zimną ścianę, zgiął nogę w kolanie a podeszwę buta oparł o kamień. Zatrzymał wzrok na piegowatej buzi Heather i miał nadzieję, że nie patrzy na nią z głodem. Pieczenie w gardle było jeszcze znośne bowiem wczoraj wieczorem wypił dwudniowy zapas zimnej krwi. Bleh, wolał ciepłą. Czując mrowienie na zębach wyprostował ramiona i przywołał się do porządku. Podstawowa zasada: nie myśleć o krwi.
- Obecnie? Fatalnie ale nie mów tego tej aurorce. Chcę pomóc.- komu jak komu ale Heather kłamać nie zamierzał. Była naprawdę w porządku. Na trzecim roku smalił do niej cholewy i nawet nie wiedział czy ona zdawała sobie sprawę, że te wszystkie dziwaczne prezenty były od niego (typu gruszka z kocimi nogami, kafel z rękoma, chichoczący sztuczny kwiat maku itp).
- Najważniejsze osoby wiedzą… a nad resztą nie myślałem jeszcze. Mówię ci, powalona sprawa. Ten ostatni miesiąc jest jakiś dziki.- zerknął niepewnie na Longbottom i starał się wyglądać "lepiej". Wciąż skórę miał szarą ale stopniowo wracała do trupiej bladości. Wiedział co mogłoby mu pomóc ogarnąć się w trymiga lecz słowo to było obecnie zakazane nawet w myślach. Dotknął końcówką języka górnych zębów ale były w porządku, równe jak zawsze. Uff.
- Co ona tam będzie robić? Próbuję przypomnieć sobie więcej istotnych rzeczy ale mój mózg nie współpracuje kiedy…- urwał i zacisnął mocniej usta. Zapyta ją co robi w BUMie, co słychać u Charlesa, czy chcą się z nim spotkać przy "piwie" i pogadać bo przyda mu się elitarne towarzystwo… o wszystkim wspomniałem dopiero gdy stąd wyjdą. Skrzyżował ręce na ramionach i wodził wzrokiem od Heather do Brenny.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
03.02.2023, 15:33  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.02.2023, 15:37 przez Brenna Longbottom.)  
Brenna powiodła spojrzeniem w ślad za tą dwójką.
Powinna odesłać Brandona i to wiedziała. I dokończyć tu sprawę z Heather. Jeśli cokolwiek pójdzie nie tak – na przykład Cody straci nad sobą kontrolę – odpowiedzialność nie będzie ciążyć na chłopaku, a na niej. Miała jednak dziwne wrażenie, że Wood sama nie będzie teraz chętna do współpracy, jeśli nie porozmawiają.
Stała przez chwilę, przypatrując się ich sylwetką, wsłuchując w głosy – nie rozróżniała słów, wiedziała tylko, że rozmawiają. Ale przynajmniej tyle, że chyba nie zanosiło się na scenę pt. „hej, mała, daj mi po znajomości trochę krwi”.
- Dopilnujcie, by nikt tu nie podchodził! – zawołała jeszcze, wsuwając się za kontener i tam, skryta za jego pomocą przed wzrokiem potencjalnych przechodniów, wyciągnęła pudełko świec. Nie zamierzała wchodzić w trans na oczach Cody’ego. W Brygadzie szefostwo oczywiście znało jej możliwości, to nie była jakaś wielka tajemnica, ale Brenna też pilnowała, aby nie stało się tak, że absolutnie każdy mieszkaniec Londynu będzie wiedział, że jest widmowidzem.
Ruchem różdżki odpaliła świece, a gdy zapłonęły, weszła do kręgu i przyklękła na wilgotnym bruku. Dokładnie w tym samym miejscu, w którym przed dwoma tygodniami umierał Cody Brandon.

wiadomość pozafabularna
Rzut na widmowidzenie
Rzut Z 1d100 - 64
Sukces!

Nie musiała nawet bardzo mocno się starać - echa śmierci, bólu i walki były tak mocne, że zdawały się tylko czekać, aby pociągnąć ją w przeszłość. Przed oczyma Brenny zawirowały obrazy, rozbłysły rzucane te czary, w uszach rozbrzmiały przebrzmiałe jęki umierającego.
Postać czająca się w mroku.
Walka.
Cody wykrwawiający się na ziemi...
Nie pierwszy raz oglądała takie sceny. Talent widmowdza w Departamencie Przestrzegania Prawa był wykorzystywany w konkretnym celu. I dlatego próbowała skupić się na wyłapaniu tego, co było najważniejsze: szczegółów dotyczących napastnika.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#8
03.02.2023, 15:55  ✶  

- Strasznie mi przykro, nie spodziewałam się, że przyjdzie nam się spotkać w takich okolicznościach. - Powiedziała jeszcze zmieszana. No bo nie przypuszczała w ogóle, że będzie kiedyś prowadzić sprawę kogoś ze swoich znajomych. Wolałaby spotkać Brandona w zupełnie innej sytuacji, polatać znowu na miotle, napić się kremowego piwa, a nie zajmować się rozwiązaniem zagadki kto go zabił. Nadal to do niej nie docierało i dalej nie wiedziała, czy w ogóle mogą to nazwać morderstwem, bo przecież stał tu o własnych siłach. Może nie do końca żywy, ale jednak. Ta sprawa wcale nie była taka prosta i docierało to do niej coraz bardziej.

- Na pewno nie ja. - Rzekła jeszcze słysząc jego kolejne słowa. Nie tak łatwo było się skupić, kiedy sprawa dotyczyła znajomej twarzy. - Pojedynkował się z Tobą najpierw? - Zastanawiała się dlaczego nie zabił go do końca, tylko przemienił. Nie do końca miała świadomość, czym w swoim życiu kierują się wampiry i jak wygląda przemiana w jednego z nich.

- Oczywiście Brenna.- Powiedziała jeszcze do partnerki. Obserwowała uważnie uliczkę, aby nikt nieproszony nie przeszkodził im w tym wszystkim. Zauważyła już, że Brenna ma pewien dar, który bardzo przydawał się w prowadzeniu najróżniejszych spraw, ułatwiał on im wiele śledztw. Dobrze, że trafiła na taką partnerkę, bo pewnie bez tych umiejętności wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej.

Nie przeszkadzała Longbottom, kiedy ta próbowała dowiedzieć się jak najwięcej o zbrodni. Wiedziała, że mogłaby ją wybić z rytmu i wszystko popsuć, wolała się skupić na Codym, póki jeszcze mogła. - Nie powiem. - Szepnęła do niego, aby Brenna nie usłyszała wszystkiego dokładnie. - To musi być trudne...- Nie potrafiła sobie wyobrazić, jak musi się czuć w tym momencie. - Jesteś spragniony? - Ciekawiło ją to, miała świadomość, że wampiry żywią się ludzką krwią, czy Cody już kogoś zaatakował? Czy kosztował krwi, a może był w stanie z tym walczyć. Zastanawiała się, jak silne jest to pragnienie. - Jasne, to dobrze, że powiedziałeś najważniejszym, nie wiem, czy na razie jest sens mówić innym, wiesz jak jest, jak są traktowane wampiry w społeczeństwie... - Nie, żeby uważała, że Cody mógłby stanowić zagrożenie, choć w sumie? Skoro był jednym z nich to pewnie tak, jeśli ogarnąłby go głód, to pewnie nie miałby problemu z tym, żeby nawet ją ugryźć nie zważając na to, że się znali. Nie dawała jednak po sobie znać, że się go boi, nie odsunęła się, chociaż chciała, w końcu był poszkodowany. - Ona ma pewne ukryte zdolności, potrafi pójść na miejsce zbrodni i jakoś tak, nie wiem, nagle wszystko wie. - Odpowiedziała jeszcze na zadane przez niego pytanie. Sama nie do końca jeszcze rozumiała, jak działa dar Brenny.

Narwany Wampir
W oczy rzuca się soczyście rudy kolor włosów. Bardzo łatwo o jego wybuch śmiechu. Mówi głośno, śmieje się donośnym tembrem. Można wyczuć od niego metaliczny zapach rdzy lub krwi który stara się zatrzeć wodą kolońską. Mierzy około metra osiemdziesiąt centymetrów wzrostu zaś ubranie skrywa wyraźnie zarysowane mięśnie ramion i nóg. Szybko się porusza, szybko biega, rzadko siedzi nieruchomo w miejscu. Gdy czuje palący głód to blednie, zapadają się jego policzki, skóra staje się przezroczysta, oczy podkrążone, a usta sine. Zazwyczaj w tym czasie zmywa się z towarzystwa, nawet w połowie spotkania. Nie wyjaśnia przyczyny.

Cody Brandon
#9
03.02.2023, 17:17  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.02.2023, 17:18 przez Cody Brandon.)  
Nie rozumial czemu Brenna postanowiła się schować za kontenerem i do tego prosiła aby stali na warcie. Korciło go, aby tam zerknąć ale na drodze stała przejęta Heather więc zaniechał wyciągania szyi w kierunku aurorki. Najwyraźniej to jakieś tajemnice zawodowe. Rozejrzał się znów po uliczce z bólem w oczach. Były stąd tylko dwa wyjścia - to przy którym stali i naprzeciwko, gdzie w tamtym czasie zmierzał. Nie sądził aby ktoś chciał zaczaić się na aurorki lecz mimo wszystko raz na jakiś czas uciekał wzrokiem do drugiego wyjścia.
- Najpierw? Jemu chodziło tylko i wyłącznie o to żeby mnie zabić. Musiał mnie śledzić…- wzdrygnął się z obrzydzenia. Nie czuł się wcześniej obserwowany, nie zwracał na to uwagi a tu proszę, powinien.
- Z początku myślałem, że to kac morderca.- uśmiechnął się ze zgryzotą. Gdy zapytała o pragnienie wyprostował się przy ścianie i jeśli to możliwe, bardziej do niej przylgnął. Próbował o tym teraz nie myśleć aby siebie nie prowokować do wyzwolenia instynktu. Nie umiał mu się oprzeć więc minimalizował pojawienie się bodźców zachęcających do zatopienia w kimś zębów.
- Prawie cały czas ale o różnym natężeniu.- wykrzywił się i wcisnął dłonie pod pachy jakby próbując się pilnować. Przestąpił nerwowo z nogi na nogę i zerkał w kierunku kontenera. W ogóle nie było jej widać, jedynie słaba poświata światła.
- Może stań krok dalej.- odwrócił od niej wzrok bo jednak właśnie przyznawał się, że pragnienie jest stałe a jego kontrola słaba. To nie sprzyjało pielęgnowaniu relacji, oj nie. Wolał być szczery od razu, aby wiedziała jak łatwo mogłaby wprowadzić go w amok głodu. Wystarczy kropla krwi. Na samą myśl jego usta zrobiły się sine a on odwrócił się do Heather bokiem.
- Wiem jak się zakamuflować. Dostałem dobrą książkę na ten temat i wiem jak udawać normalnego. Ale cały czas jest mi dziwnie. No weź, Heather, ja nawet nie muszę oddychać. To chore. - ale gdy mówił to jednak łapał tlen na bieżąco go zużywając. Kiedy wspomniała o tajemniczych umiejętnościach Brenny to w jego oczach błysnęła ciekawość. Właśnie tego potrzebował - odwracania uwagi od pieczenia w gardle to wytrzyma do momentu powrotu do domu. Wtedy będzie myślał co zrobić.
- Wow, brzmi szpanersko. Widać, że jest profesjonalistką. Gdy jej powiedziałem, że mnie zabili to miała kamienną minę. Myślałem, że albo utnie mi głowę dla zasady albo ucieknie z krzykiem a tu o, zebrała zeznania i nawet pozwoliła mi tu przyjść.- w jego głowie pojawiła się myśl, że jest w zaułku z krwistą kobietą. Pieczenie w gardle nasiliło się więc przełknął ślinę, mając nadzieję, że na chwilę przestanie.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#10
05.02.2023, 22:40  ✶  

Nie ma się co dziwić, że Cody nie rozumiał o co chodziło Brennie. Sama Wood mimo tego, że pracowała z nią od kilku miesięcy dalej nie do końca wiedziała o co chodzi z tą jej ukrytą zdolnością. Istotne było to, że to dziwne coś działało i przydawało się w śledztwach, zresztą Heath też miała swoją nietypową moc, o której wiedziała Brenna. Razem mogły stanowić całkiem niezły duet. Z takiego założenia wychodziła. Uważała też, że lepiej nie mogła trafić - Longbottom była naprawdę profesjonalną partnerką.

- Myślałam, że on próbował Cię zabić, a później przypadkiem zrobił z Ciebie wampira. - Próbowała jakoś zobrazować chłopakowi o co jej chodzi. Wydawało się jej, że właśnie tak było, może to założenie było błędne? Chyba zaczynała coraz bardziej gubić się w tym wszystkim. Może nie była jednak tak bystra, jak się jej wydawało.

Najwyraźniej nie do końca przemyślane okazało się rozmawianie o wampirzym pragnieniu. Dostrzegła, że Brandon się cofnął i jeszcze bardziej zbliżył do ściany. Powinna czasem ugryźć się w język. - Cały czas to czujesz? Musi być przejebane ciągle czuć się, jakby się miało kaca. - Próbowała zrozumieć, jak bardzo jest to denerwujące. Kace bywały problematyczne, jeśli ciągle się tak czuł... To mu bardzo współczuła, tym bardziej, że zupa i sok z kiszonych ogórków babci pewnie na to nie pomogą.

- Co ma wpływ na to jak się zmienia natężenie? - Nadal drążyła temat. Wynikało to z tego, że nigdy nie spotkała żadnego wampira, Cody'ego znała na tyle, że nie wstydziła się go atakować tymi pytaniami, a to był dopiero początek, bo mogła by zadawać pytania przez kilka godzin, a pewnie i dłużej.

Przełknęła głośno ślinę, kiedy powiedział, aby stanęła krok dalej. Cóż, całkiem odpowiedzialna prośba, zapewne żaden inny wampir nie pokusiłby się na coś takiego. Cofnęła się więc o kilka kroków, tak jak ją prosił. Trochę się bała, że może ją dziabnąć.

- Tak właściwie, to co robisz w ciągu dnia? Śpisz, czy Ty w ogóle musisz spać? - No bo w końcu coś musiał robić w tym czasie, kiedy nie mógł się pojawiać na ulicach, ciekawiło ją to. Ona by pewnie nie wytrzymała w zamknięciu. - Z tym oddychaniem, to nawet spoko opcja, możesz pływać pod wodą ile chcesz? - Nie wiedziała, czy było dane mu już to sprawdzić no i w sumie co to za przyjemność nurkowanie po ciemku...

Uśmiechnęła się do niego, kiedy wspomniał o Brennie. - Słuchaj, ona jest najlepsza, może nie znam innych... ale myślę, że lepiej nie mogłam trafić. Każdego wysłucha i chce każdemu pomóc, nie ma się co dziwić, że Tobie też chciała. - Może nie znała Longbottom jakoś świetnie, jednak zauważyła, że jest typem osoby, który nikomu nie odmówi.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1882), Heather Wood (2082), Cody Brandon (1825)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa