09.04.2025, 07:26 ✶
![[Obrazek: 95bd34394ef20c5071fe9c8265bdcba0.jpg]](https://i.pinimg.com/736x/95/bd/34/95bd34394ef20c5071fe9c8265bdcba0.jpg)
Miłosne historie są jak Harlequin'y
A wszystkie postacie są jak manekiny
Wyrosłem już z tego, a świat z plasteliny
Nie daje kreować się poczuciem winy
Gubię historię jak krople o szybę
Nie da się poznać, które są prawdziwe
Zanim w nie wpadniesz jak w miękkie tkaniny
Chodź ze mną odwiedzić te mroczne krainy
A wszystkie postacie są jak manekiny
Wyrosłem już z tego, a świat z plasteliny
Nie daje kreować się poczuciem winy
Gubię historię jak krople o szybę
Nie da się poznać, które są prawdziwe
Zanim w nie wpadniesz jak w miękkie tkaniny
Chodź ze mną odwiedzić te mroczne krainy
Potrzebował chwili lub dwóch aby pozbierać myśli, które teraz niczym rwąca rzeka przelewały się przez jego umysł.
Krzyki, wrzaski, płomienie i ten pierdolony popiół, który zdawał się być wszędzie. Wszechogarniający chaos i myśli pod których naporem miał wrażenie, że zaczyna wariować, wystukując palcami o jedno z ud, jak gdyby miało mu to pomóc posegregować, ułożyć, rozłożyć, ustabilizować. Co z Aseną? - podjęły myśli, gdy świadomość po raz kolejny przywołała wspomnienie odsłuchanego nie tak dawno komunikatu. Londyn płonie.
Rozbiegany wzrok zatrzymywał się na coraz to kolejnej osobie, jak gdyby szukał znajomych twarzy, imion które krzyczały myśli. Scylla?
Zerknął na Skolla, krocząc dalej. Nie szczególnie dbał czy jego własny dom spłonie, kupił jeden to i kupi drugi, o ile będzie co kupować - omiótł wzrokiem otoczenie, czując na języku nieprzyjemny posmak. Popiół niczym grudniowy śnieg wirował pchany przez wiatr próbując udusić, tudzież oślepić. Powietrze stało się ciężkie, wrzące i niesamowicie nieprzyjemne. Każdy oddech stawał się frustrująco trudny i nieprzyjemny, pozostawiając cierpi, gorzki posmak.
O Maddoxa nie przyszło mu się za bardzo martwić, ale to z jednego powodu. Zgadywał, że chłopak bawi się wspaniale. Niczym dziecko, gdy przyjeżdża wesołe miasteczko. A może się mylił?
-Cóż... przed nami pojebana noc - mruknął, zastanawiając się przez chwilę czy uniesienie wzroku to aby na pewno dobry pomysł. Starał się nie myśleć, ale gdy tylko odganiał jedną myśl pojawiała się kolejna.
Co z ptaszyną? Loricina zdążyła się gdzieś ewakuować? - zmrużył ślepia. Wysyłanie nawet kruka teraz było bezsensowne, nie dotarłby. Jedyne co by osiągnął to prawdopodobnie pozbawił Matylde życia.
Cieszył się w duchu, że Esme wciąż jest we Włoszech, bezpieczna, z daleka od rozpierdolnika, który miał tu miejsce.
Czy Mulciber zdążył to przewidzieć? - przejechał dłonią po szczęce, krocząc dalej. Bezradność była jedną z rzeczy, których szczerze nienawidził, brak sprawczości wierciła bolesną dziurę w brzuchu.