28.05.2025, 21:43 ✶
03.09
Chłodny poranek rozpogadzał się powoli po niewielkiej mżawce o blasku. Złudzenie świeżości w powietrzu przemijało szybko wypychane charakterystycznym zapachem wypełniającym zaułki Śmiertelnego Nokturnu. Wynurzające się z przejść i nor zacienione sylwetki podejrzanych indywiduów dokładały wrażenie zagrożenia do ponurej atmosfery bijącej ze ścian i okien okolicznych budynków. Okolica biła niewypowiedzianą groźbą i jeżyła włosy na karku każdemu, kto nie umiał lawirować pośród duszących cieni i czających się wśród nich zagrożeń.
Ukryta w wąskiej, brukowanej uliczce, do której rzadko zaglądało słońce stała piętrowa kamienica zbudowana ze zbrązowiałej cegły. Spod czarnego spiczastego dachu wyglądało jedno okrągłe okno poddasza oraz dwa wąskie okna piętra przypominjące bardziej wysokie , czarne szczeliny strzelnicze niż okna budynku mieszkalnego. Prawie całą frontową ścianę parteru stanowiło półkoliste, okno o nierównych szkłach, która zniekształcały obraz do tego stopnia, że mogły wywołać nudności. Grube krzyżujące się, żelazne kraty pokryte warstwą rudej patyny chroniły okno. Piął się po nich wyrastający z ziemi zgniłozielony bluszcz o długich, ostrych liściach, który nic sobie nie robił z zimy lub prób jego wyplenienia prze właścicielkę. Niemal w samym narożniku znajdowały się wąskie, wysokie dębowe drzwi z mosiężną kołatką w kształcie głowy syczącego kota.
Niczym niewyróżniający się obrazek dopełniany był przez kremowy szyld z czarnymi ciągnącymi się napisami "Burke's Crossroads" nad drzwiami oraz niewielką mosiężną tabliczką przyczepioną do drzwi z czarnymi literami "SKUP SPRZEDAŻ POŚREDNICTWO". Pośród półświatka znany sklepik pasera.
Wnętrze kantoru tonie w pełzających półcieniach poganianych drżącymi płomieniami zaczarowanych świeczek. Zaskakująco przestronne przejście prowadzi wprost do szerokiej dębowej lady, obok której trzeba przejść by dostać się do regałów zastawionych różnymi magicznymi precjozami. Niektóre spokojnie spoczywają na półkach, inne ujadają na krótkich łańcuchach a jeszcze inne... można odnoście wrażenie, że posępnie łypią na wchodzących gości skulone w dziwnych klatkach. Jak na przykład lina zaplątana w liczne ciasne supły zamknięta w grubym słoju stojącym na najbliższej półce. Za ladą uchylone drzwi prowadzą do niewielkiego pokoiku, otoczona dymem z fajki, ogrzewana niewielkim płomieniem kominka siedziała, zaczytana w kolejną książkę o historii magii, w fotelu siedziała ubrana w czerń kobieta. Miała nadzieje, że nowy dzwonek nad drzwiami obwieście przybycie czegoś interesującego ale wilgotny poranek pozbawił ją złudzeń na usłyszenie jego dźwięku przed południem.