Wpatrywała się w Romulusa dłuższą chwilę, tak naprawdę nie do końca miała pojęcie, jak mu się wytłumaczy ze swoich czynów, ale czy w ogóle powinna to robić? Nie sądziła, że dotrze do niego cokolwiek. Potter w oczach Prue nie był do końca otwarty na sugestie innych, raczej zamykał się w tych swoich mądrościach i nie do końca był w stanie spojrzeć na świat oczami innych osób. Jasne, niby był amnezjatorem, pracował z umysłami innych, jednak nie wydawało jej się, aby wyciągał z tego jakieś konkretne wnioski. Miała świadomość, że traktuje ją jako swój kolejny obiekt doświadczalny, nic więcej, więc nie zamierzała też się nad nim jakoś szczególnie rozczulać. Mógł ją wziąć za opętaną wariatkę, nieszczególnie jej to przeszkadzało.
Najgorsze było to, że nadal znajdowali się w lesie. Nie wiedziała ile czasu upłynęło od kiedy zaczęli błądzić. Czuła jednak, że nie jest dobrze, było jej zimno, do tego całe ciało miała podrapane, włosy poplątane, no nie był to ich szczęśliwy dzień. Nie zdążyli urządzić sobie prowizorycznego obozu, zostali od tego skutecznie odciągnięci, bo ktoś postanowił się zabawić ich umysłami. Pojebana sprawa. Zmrużyła na chwilę oczy, aby się uspokoić, uniosła głowę w sttronę nieba, chcąc zobaczyć, gdzie znajduje się księżyc, to przynajmniej odrobinie pozwoli jej ustalić ile czasu minęło i jak wiele jeszcze przed nimi.
- Czy Ty zawsze musisz się tak nad sobą rozczulać? Ty jesteś skrzywdzony? Wiecznie, ja i ja, jakbyś był tutaj zupełnie sam, jakby nikt inny się nie liczył... - Powiedziała cicho, nie unosiła głosu. Nieco ją bawiło to, że Potter zachowywał się, jakby był pępkiem świata. Oczywiście wszystko złe, co ich spotkało dotyczyło tylko jego. On był biedny, on nie mógł sobie z tym poradzić. Co za syf.
Ścisnęła mocniej w dłoni kamyk, który wzięła z ziemi. Nie chciała wybuchnąć, ale znajdowała się na granicy. Wyciągnęła paczkę fajek, w której zauważyła kilka dodatkowych papierosów, których wcześniej nie było w paczce, albo jej się wydawało, albo pachniały malinami. Dziwne. Wyciągnęła jednego szluga i wsadziła go sobie w usta, musiała zapalić. Zaciągnęła się dymem i ponownie przymknęła oczy. Próbowała się skupić i odetchnąć, szło jej to jednak raczej słabo. Dym smakował dziwnie, ale mogło to być spowodowane tym, że jeszcze chwilę wcześniej czuła w ustach smak malin.
Nie do końca miała pomysł, co powinni teraz robić. Łażenie po ciemku po lesie nie było chyba najlepszą opcją, mogliby się nadziać znowu na tego żartownisia, który spotkał ich przed chwilą, albo na coś jeszcze gorszego. Pomyśl Prue, myśl. Wydawało jej się, że najlepiej będzie jeśli nie ruszą się stąd do wschodu słońca, bo mogliby zaplątać się jeszcze bardziej w tym lesie, a i tak nie było z nimi najlepiej. Nie wiedziała jednak, czy wytrzyma z Romulusem ten czas, który pozostał do poranka. To mogło być trudne.
- Te pare zadrapań to taka krzywda? Zachowuj się jak mężczyzna, nie jak dziecko, Potter. - Dodała jeszcze niezbyt przyjemnym tonem, ale jak dla niej w tej chwili najmniejszego sensu nie miało emocjonowanie się tymi drobnymi niedogodnościami.
- Nie, to nie jest moja różdżka. Ja pilnuje swojej w przeciwieństwie do niektórych. - Uśmiechnęła się przy tym złośliwie, bo przecież wszystko zaczęło się pierdolić, gdy okazało się, że Romulus gdzieś zgubił swoją różdżkę, właściwie to przez to zabłądzili jeszcze bardziej.