12.03.2023, 23:37 ✶
– Jak trudne może być znalezienie jednego Egipcjanina w tłumie Anglików? – spytał Cathal z odrobiną irytacji w głosie. Szedł między stoiskami, przesuwając po okolicy spojrzeniem, ale Jamil Anwar jakby zapadł się pod ziemię.
Shafiq miał w tej chwili ochotę go zamordować. Nie powiedział jednak tego na głos, bo byłaby to trochę hipokryzja: w końcu gdyby faktycznie chciał go zabić, nie byłoby powodów, żeby go szukać. Bo co za problem, że coś miało ogromną szansę go opętać? Jamil miał specjalny kontakt ze światem duchów, dziś było Beltaine i w dodatku młody Egipcjanin nie zdawał sobie w pełni sprawy z tego, jak bardzo magicznym miejscem była Polana Ogni i cała Knieja Godryka. Pośród tysiąca informacji, które powinny zostać przekazane, Cathal chyba, jak musiał sam przyznać, nie podkreślił dostatecznie mocno akurat tej.
Nie przyszło mu chyba do głowy, że Anwar postanowi wybrać się na Beltaine.
Sam Shafiq nie był na sabacie od lat. Ogółem bywał na nich rzadko. Nie z jakiejś specjalnej niechęci, chociaż owszem, nie szalał za tłumem, gdzie była cała masa bodźców, które jego głowa przetwarzała, zapamiętywała i zachowywała już na zawsze. Strzępy przypadkowych rozmów, masa widoków, to wszystko było dla Cathala trochę przytłaczające. Ale pewnie w młodości skusiłby się na przyjście tu nieco częściej, gdyby nie prosty fakt, że spędzał ogromną większość czasu za granicą.
Może i lepiej, bo teraz byli tu dopiero od dziesięciu minut i Shafiq zaczynał odczuwać gwałtowną chęć zapalenia. Albo zabicia kogoś. (I nie musiał to być Jamil.) Poprawił płaszcz: niby wiosna w pełni, ale po pobycie w ciepłych krajach ciężko było od razu w pełni przywyknąć do angielskiego klimatu, który w tym roku zresztą nie rozpieszczał.
Zdawało się mu przez moment, że widzi ciemną czuprynę w pobliżu stoiska z loterią goblina. Kiedy podszedł bliżej, okazało się jednak, że to tylko jakiś Anglik, który najwyraźniej wrócił z zagranicznych wakacji, i był opalony tylko trochę mniej od Cathala, jeszcze niedawno przez lata wystawionego na promienie słońca w Egipcie. Zrezygnowany Shafiq pokręcił głową.
- To beznadziejne – skwitował. A potem ot tak, z ciekawości, co za dziwactwo wylosuje – bo tuż przed nimi ktoś odszedł ze… skąpym strojem Brygadzistki? – dał monetę goblinowi.
!goblin
Shafiq miał w tej chwili ochotę go zamordować. Nie powiedział jednak tego na głos, bo byłaby to trochę hipokryzja: w końcu gdyby faktycznie chciał go zabić, nie byłoby powodów, żeby go szukać. Bo co za problem, że coś miało ogromną szansę go opętać? Jamil miał specjalny kontakt ze światem duchów, dziś było Beltaine i w dodatku młody Egipcjanin nie zdawał sobie w pełni sprawy z tego, jak bardzo magicznym miejscem była Polana Ogni i cała Knieja Godryka. Pośród tysiąca informacji, które powinny zostać przekazane, Cathal chyba, jak musiał sam przyznać, nie podkreślił dostatecznie mocno akurat tej.
Nie przyszło mu chyba do głowy, że Anwar postanowi wybrać się na Beltaine.
Sam Shafiq nie był na sabacie od lat. Ogółem bywał na nich rzadko. Nie z jakiejś specjalnej niechęci, chociaż owszem, nie szalał za tłumem, gdzie była cała masa bodźców, które jego głowa przetwarzała, zapamiętywała i zachowywała już na zawsze. Strzępy przypadkowych rozmów, masa widoków, to wszystko było dla Cathala trochę przytłaczające. Ale pewnie w młodości skusiłby się na przyjście tu nieco częściej, gdyby nie prosty fakt, że spędzał ogromną większość czasu za granicą.
Może i lepiej, bo teraz byli tu dopiero od dziesięciu minut i Shafiq zaczynał odczuwać gwałtowną chęć zapalenia. Albo zabicia kogoś. (I nie musiał to być Jamil.) Poprawił płaszcz: niby wiosna w pełni, ale po pobycie w ciepłych krajach ciężko było od razu w pełni przywyknąć do angielskiego klimatu, który w tym roku zresztą nie rozpieszczał.
Zdawało się mu przez moment, że widzi ciemną czuprynę w pobliżu stoiska z loterią goblina. Kiedy podszedł bliżej, okazało się jednak, że to tylko jakiś Anglik, który najwyraźniej wrócił z zagranicznych wakacji, i był opalony tylko trochę mniej od Cathala, jeszcze niedawno przez lata wystawionego na promienie słońca w Egipcie. Zrezygnowany Shafiq pokręcił głową.
- To beznadziejne – skwitował. A potem ot tak, z ciekawości, co za dziwactwo wylosuje – bo tuż przed nimi ktoś odszedł ze… skąpym strojem Brygadzistki? – dał monetę goblinowi.
!goblin