14.03.2023, 01:04 ✶
- Ależ ty jesteś ulocza - zwróciła się do Danielle wniebowzięta. - Dbaj o nią dlogi panie - to mówiąc, spoglądała oczywiście na Carrowa - bo to jest dama walta uwagi! Smacznego wam życzę. - Nalała im wybranej herbaty, po czym dodała: Może chcecie posłuchać jakiejś histolii? Panie Johnson, pan to zna najlepsze histolie...
!opowieść powinna już działać...
Następnie odwróciła się do panny Yaxley.
- No tak, widzę - odparła na ten tekst, że są tu razem. - Pszecież pszyszliście tutaj jako pala? - Czy to w ogóle powinno być pytanie? Nikt jeszcze nigdy nie był o nią zazdrosny, więc nie do końca wiedziała, jak w ogóle powinna się zachować. - Oh, ale lomantycznie... wiecie, jak pójdziecie za mój stlagan, to ścieszka doplowadzi was do takiej uklytej polanki na uboczu i... - Urwała. Nie dlatego, że nagle do niej dotarło, że się nie powinna zachęcać losowych ludzi do publicznych uniesień na leśnej polanie, po prostu zawołał ją kolega. Odmachała mu entuzjastycznie, krzycząc bardzo koślawo Julek!, bo chciała krzyknąć Challie!, ale powstrzymała się w ostatnim momencie.
Chciała wrócić do tej polany, już nawet otworzyła usta i wtedy...
Oh.
Oh.
Zrobiła się czerwona.
- P-panie Gio - wyłapała jego imię spomiędzy wierszy - t-tak pszy żonie?
Prawdę mówiąc, opcja wybrania się na tę polanę w trójkę wcale jej nie gorszyła, ale no... Ta piękna, wysoka pani nie wyglądała na szczególnie chętną.
!opowieść powinna już działać...
Następnie odwróciła się do panny Yaxley.
- No tak, widzę - odparła na ten tekst, że są tu razem. - Pszecież pszyszliście tutaj jako pala? - Czy to w ogóle powinno być pytanie? Nikt jeszcze nigdy nie był o nią zazdrosny, więc nie do końca wiedziała, jak w ogóle powinna się zachować. - Oh, ale lomantycznie... wiecie, jak pójdziecie za mój stlagan, to ścieszka doplowadzi was do takiej uklytej polanki na uboczu i... - Urwała. Nie dlatego, że nagle do niej dotarło, że się nie powinna zachęcać losowych ludzi do publicznych uniesień na leśnej polanie, po prostu zawołał ją kolega. Odmachała mu entuzjastycznie, krzycząc bardzo koślawo Julek!, bo chciała krzyknąć Challie!, ale powstrzymała się w ostatnim momencie.
Chciała wrócić do tej polany, już nawet otworzyła usta i wtedy...
Oh.
Oh.
Zrobiła się czerwona.
- P-panie Gio - wyłapała jego imię spomiędzy wierszy - t-tak pszy żonie?
Prawdę mówiąc, opcja wybrania się na tę polanę w trójkę wcale jej nie gorszyła, ale no... Ta piękna, wysoka pani nie wyglądała na szczególnie chętną.
she is passion embodied,
a flower of melodrama
in eternal bloom.
a flower of melodrama
in eternal bloom.