16.03.2023, 01:15 ✶
- Tylko nie daj się porwać - mruknął pod nosem, niby żartobliwie, ale zanim odwrócił wzrok w kierunku Anwara, to przymrużył oczy, mierząc byłego kochanka uważnym spojrzeniem.
Wplótł szczupłe palce pomiędzy kosmyki jasnych włosów przeczesując je krótkim gestem, gdy pomógł już Percyemu zejść z wierzchowca, a samo zwierze zajęło się spokojnie najpierw gałązkami pobliskiego drzewa, a potem jego ciemnowłosym kompanem; Elliott nie był pewien, czy koń podgryza aktualnie Perseusa, czy też coś, co mężczyzna mu wciska.
- Myślę, że opuszczenie takiej możliwości wlania w siebie przeróżnych specyfików byłoby wręcz potwarzą, Jamil - przyznał z lekkim uśmiechem, który posiadał w sobie cień zawadiackości. Kątem oka spojrzał w stronę drugiego kompana, nie pytając jednak skąd ten zna Egipcjanina, zostawił to na potem.
- Perseus, na litość Merlina, mówiłem ci wiele razy, Phillip je tylko skaczące kalarepy jako przekąski, po innych przysmakach ma niestrawności, jest aktualnie na diecie - wywrócił oczyma, ale nie palił się do tego, aby przerywać przyjacielowi w dokarmianiu konia. Zamiast tego wyciągnał z połaci eleganckiej i nienagannie prezentującej się szaty srebrną piersiówkę z której wziął niewielkiego łyka. Schylił głowę i odrobine się skrzywił, przymykając oczy.
- A skoro już o tym mowa, przyjechaliśmy przygotowani, skusisz się? - zaproponował alkohol spotkanemu kompanowi, a potem zapewne też Percy'emu.
Przechodzenie przez tłum ludzi z koniem zwracało na siebie uwagę, ale miało tez jeden, ogromny plus - większość osób ustępowała im z drogi. W taki sposób znaleźli się przy kole loteryjnym i podejrzanie wyglądającym goblinie. Blondyn zmrużył oczy i schylił się do Egipcjanina, konspiracyjnie.
- Wygląda mi podejrzanie, zakręcę tym kołem, zobaczę co wylosuję. Opłacę ci połowę przyszłomiesięcznego czynszu, jeżeli uda ci się zabrać goblinowi trochę fantów tak, aby nie zauważył. Jesteś archeologiem, powinieneś mieć doświadczenie w przejmowaniu własności nad różnymi rzeczami - zaśmiał się pod nosem i tak jak powiedział, tak zrobił. To czy Jamil zgodził się na propozycję, należało już tylko do niego.
- Percy, chcesz wygrać jakieś fanty, czy te pochowane w kieszeniach, twarde marchewki ci wystarczą? - mówiąc to wręczył goblinowi odpowiednią kwotę i zakręcił kołem.
Kiedy wygrał fant, spostrzegł stojącą nieopodal Brennę w mundurze. Jeżeli Anwar faktycznie zostal przez niego odpowiednio podjudzony, lepiej, aby stróżowie prawa nie zauważyli jego działalności kryminalnej.
- Brenna, ty też dzisiaj na patrolu? - podszedł do Longbottom i stojącego przy niej towarzysza, a w lewej ręce wciąż miał wodze, na których prowadził białego konia - Arteus, miło Cię widzieć, wszystko w porządku? Ah, a to, to jest Phillip. - spojrzał na konia, który aktualnie szukał wzrokiem czyjejś czapkę albo szaty, które mógłby spróbować - Myślałem, że będę mógł go gdzieś spokojnie 'zaparkować', ale prawdopodobnie lepiej, aby wrócił do domu, jest wytresowany do takich sytuacji, ale lepiej nie kusić losu. - uśmiechnął się. Tak, definitywnie starał się po prostu ich zagadać. Ale nie dało się rozszyfrować czy robił to z jakiegoś konkretnego powodu, czy po prostu porwał go duch atmosfery Beltane.
wybaczcie, że tak długo, ale Saiko ma wrzucac posta MG i chciałem wszystko w nim zawrzeć :pepocry:
rzut na charyzmę, na zagadywanie patrolu
!goblin
Wplótł szczupłe palce pomiędzy kosmyki jasnych włosów przeczesując je krótkim gestem, gdy pomógł już Percyemu zejść z wierzchowca, a samo zwierze zajęło się spokojnie najpierw gałązkami pobliskiego drzewa, a potem jego ciemnowłosym kompanem; Elliott nie był pewien, czy koń podgryza aktualnie Perseusa, czy też coś, co mężczyzna mu wciska.
- Myślę, że opuszczenie takiej możliwości wlania w siebie przeróżnych specyfików byłoby wręcz potwarzą, Jamil - przyznał z lekkim uśmiechem, który posiadał w sobie cień zawadiackości. Kątem oka spojrzał w stronę drugiego kompana, nie pytając jednak skąd ten zna Egipcjanina, zostawił to na potem.
- Perseus, na litość Merlina, mówiłem ci wiele razy, Phillip je tylko skaczące kalarepy jako przekąski, po innych przysmakach ma niestrawności, jest aktualnie na diecie - wywrócił oczyma, ale nie palił się do tego, aby przerywać przyjacielowi w dokarmianiu konia. Zamiast tego wyciągnał z połaci eleganckiej i nienagannie prezentującej się szaty srebrną piersiówkę z której wziął niewielkiego łyka. Schylił głowę i odrobine się skrzywił, przymykając oczy.
- A skoro już o tym mowa, przyjechaliśmy przygotowani, skusisz się? - zaproponował alkohol spotkanemu kompanowi, a potem zapewne też Percy'emu.
Przechodzenie przez tłum ludzi z koniem zwracało na siebie uwagę, ale miało tez jeden, ogromny plus - większość osób ustępowała im z drogi. W taki sposób znaleźli się przy kole loteryjnym i podejrzanie wyglądającym goblinie. Blondyn zmrużył oczy i schylił się do Egipcjanina, konspiracyjnie.
- Wygląda mi podejrzanie, zakręcę tym kołem, zobaczę co wylosuję. Opłacę ci połowę przyszłomiesięcznego czynszu, jeżeli uda ci się zabrać goblinowi trochę fantów tak, aby nie zauważył. Jesteś archeologiem, powinieneś mieć doświadczenie w przejmowaniu własności nad różnymi rzeczami - zaśmiał się pod nosem i tak jak powiedział, tak zrobił. To czy Jamil zgodził się na propozycję, należało już tylko do niego.
- Percy, chcesz wygrać jakieś fanty, czy te pochowane w kieszeniach, twarde marchewki ci wystarczą? - mówiąc to wręczył goblinowi odpowiednią kwotę i zakręcił kołem.
Kiedy wygrał fant, spostrzegł stojącą nieopodal Brennę w mundurze. Jeżeli Anwar faktycznie zostal przez niego odpowiednio podjudzony, lepiej, aby stróżowie prawa nie zauważyli jego działalności kryminalnej.
- Brenna, ty też dzisiaj na patrolu? - podszedł do Longbottom i stojącego przy niej towarzysza, a w lewej ręce wciąż miał wodze, na których prowadził białego konia - Arteus, miło Cię widzieć, wszystko w porządku? Ah, a to, to jest Phillip. - spojrzał na konia, który aktualnie szukał wzrokiem czyjejś czapkę albo szaty, które mógłby spróbować - Myślałem, że będę mógł go gdzieś spokojnie 'zaparkować', ale prawdopodobnie lepiej, aby wrócił do domu, jest wytresowany do takich sytuacji, ale lepiej nie kusić losu. - uśmiechnął się. Tak, definitywnie starał się po prostu ich zagadać. Ale nie dało się rozszyfrować czy robił to z jakiegoś konkretnego powodu, czy po prostu porwał go duch atmosfery Beltane.
wybaczcie, że tak długo, ale Saiko ma wrzucac posta MG i chciałem wszystko w nim zawrzeć :pepocry:
rzut na charyzmę, na zagadywanie patrolu
!goblin
Rzut PO 1d100 - 36
Slaby sukces...
Slaby sukces...
“An immense pressure is on me
I cannot move without dislodging the weight of centuries”
♦♦♦