18.03.2023, 18:00 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.03.2023, 18:04 przez Julien Fitzpatrick.)
Co was łączy z Heather Wood?
Przyjaźń, miłość, wspólna walka z ptakami, nocne wojaże, miłość do kebabów i absolutnej rozróby, widywanie się nago definitywnie zbyt często, aby spora część społeczeństwa wciąż nazywała to tylko przyjaźnią.
Charles wyszczerzył się głupkowato, zupełnie jakby właśnie dostał tłuczkiem w głowę i stracił nie tylko wszystkie zęby, ale też każdą sensowną myśl. Nie pomagał mu fakt, że Julian znał się z rudą w inny sposób niż Charles Rookwood, a Theodore znał jednego i drugiego, nie wiedząc, że są tą samą osobą.
- Sporo rzeczy, tak jakby o tym pomyśleć, jemy wspólnie kebaby, a czemu pytasz? Próbujesz do niej coś tego-ten-terefere-i w ogóle? - Charliemu można by zarzucić wiele rzeczy, ale gdy chodziło o miłość, zazdrość i flirt wydawał się posiadać jakiś dziwny radar. Wciąż nie dawało mu to wyczucia, którego brakowało mu od zawsze.
Zasłonił usta w teatralnie dramatycznym geście.
- Oh nie, Theo, przepraszam - wydusił z siebie, chciał być poważny, ale parsknięcie mu się wyrwało. Odchrząknął.
- Napisałem jej o tym w liście jak pytałem czy się wybiera na Beltane. Ale słuchaj, słuchaj. Jeszcze nic nie jest stracone, możemy wymyślić jakąś wspólną wersję, że wiesz. Uderzyłem się w głowę i to tak naprawdę ty mnie uratowałeś - Lovegood wydawał się dobrym chłopakiem i jeżeli chciał wychodzić z Heather na randki to Charlie nie czuł się w pozycji, aby w jakikolwiek sposób go pogrążać. Heather zapewne by ta sytuacja bardziej rozbawiła niż cokolwiek innego.
- Tak, rozumiem, Cami, myślisz o mnie zawsze, nawet gdy jesteś z kimś innym - uśmiechnął się szelmowsko i zauważywszy to nieumiejętne mrugnięcie, zrobił to samo, zupełnie jakby byli komunikującymi się ze sobą kotami, które zamykają oczy, aby wyrazić... cokolwiek, co chcą wyrazić.
Zaraz jednak rozmowa została przerwana, bo Rookwood rzucił się w wir rozgrywających się na straganie akcji i podawania ludziom herbaty. Już chciał odpowiadać Cameronowi i wspomnieć, że 'Theo jest zbyt przystojny aby umierać' (w kontekście sytuacji z syreną), ale prąd go również porazić.
- Cholera jasna, zawsze wiedziałem, że między nami iskrzy, ale żeby aż tak?! - wyraził swoją frustrację i potrząsnął głową, bo był w szoku.
Tyle się działo, że po krótkim flircie Camerona i Theodore'a przestał śledzić ich poczynania z Gio i Geraldine, bo chyba wybuchł by mu mózg. Zwłaszcza, że obejmująca go przez chwilę Sarah poprosiła o pomoc.
- Hę? - zapytał rozkojarzony, bo wciąż myślami był przy porażeniu prądem, ale zaraz połączył fakty.
- O... Oooh. - wydał z siebie przeciągły dźwięk zrozumienia i nalał herbaty reszcie osób, które za nią zapłaciły.
Poczekał aż Eunice odejdzie od straganu żeby szturchnąć Sarę lekko w bok.
- Może nie jestem ładną blondynką, ale mogę ci zawsze wrzucić wianek na pal - uśmiechnął się pod nosem.
- Camii, a ty komu chcesz wrzucać wianek??? - zawołał do Lupina, ktory wydawał się pochłonięty rozdawaniem swoich czekoladek.
Przyjaźń, miłość, wspólna walka z ptakami, nocne wojaże, miłość do kebabów i absolutnej rozróby, widywanie się nago definitywnie zbyt często, aby spora część społeczeństwa wciąż nazywała to tylko przyjaźnią.
Charles wyszczerzył się głupkowato, zupełnie jakby właśnie dostał tłuczkiem w głowę i stracił nie tylko wszystkie zęby, ale też każdą sensowną myśl. Nie pomagał mu fakt, że Julian znał się z rudą w inny sposób niż Charles Rookwood, a Theodore znał jednego i drugiego, nie wiedząc, że są tą samą osobą.
- Sporo rzeczy, tak jakby o tym pomyśleć, jemy wspólnie kebaby, a czemu pytasz? Próbujesz do niej coś tego-ten-terefere-i w ogóle? - Charliemu można by zarzucić wiele rzeczy, ale gdy chodziło o miłość, zazdrość i flirt wydawał się posiadać jakiś dziwny radar. Wciąż nie dawało mu to wyczucia, którego brakowało mu od zawsze.
Zasłonił usta w teatralnie dramatycznym geście.
- Oh nie, Theo, przepraszam - wydusił z siebie, chciał być poważny, ale parsknięcie mu się wyrwało. Odchrząknął.
- Napisałem jej o tym w liście jak pytałem czy się wybiera na Beltane. Ale słuchaj, słuchaj. Jeszcze nic nie jest stracone, możemy wymyślić jakąś wspólną wersję, że wiesz. Uderzyłem się w głowę i to tak naprawdę ty mnie uratowałeś - Lovegood wydawał się dobrym chłopakiem i jeżeli chciał wychodzić z Heather na randki to Charlie nie czuł się w pozycji, aby w jakikolwiek sposób go pogrążać. Heather zapewne by ta sytuacja bardziej rozbawiła niż cokolwiek innego.
- Tak, rozumiem, Cami, myślisz o mnie zawsze, nawet gdy jesteś z kimś innym - uśmiechnął się szelmowsko i zauważywszy to nieumiejętne mrugnięcie, zrobił to samo, zupełnie jakby byli komunikującymi się ze sobą kotami, które zamykają oczy, aby wyrazić... cokolwiek, co chcą wyrazić.
Zaraz jednak rozmowa została przerwana, bo Rookwood rzucił się w wir rozgrywających się na straganie akcji i podawania ludziom herbaty. Już chciał odpowiadać Cameronowi i wspomnieć, że 'Theo jest zbyt przystojny aby umierać' (w kontekście sytuacji z syreną), ale prąd go również porazić.
- Cholera jasna, zawsze wiedziałem, że między nami iskrzy, ale żeby aż tak?! - wyraził swoją frustrację i potrząsnął głową, bo był w szoku.
Tyle się działo, że po krótkim flircie Camerona i Theodore'a przestał śledzić ich poczynania z Gio i Geraldine, bo chyba wybuchł by mu mózg. Zwłaszcza, że obejmująca go przez chwilę Sarah poprosiła o pomoc.
- Hę? - zapytał rozkojarzony, bo wciąż myślami był przy porażeniu prądem, ale zaraz połączył fakty.
- O... Oooh. - wydał z siebie przeciągły dźwięk zrozumienia i nalał herbaty reszcie osób, które za nią zapłaciły.
Poczekał aż Eunice odejdzie od straganu żeby szturchnąć Sarę lekko w bok.
- Może nie jestem ładną blondynką, ale mogę ci zawsze wrzucić wianek na pal - uśmiechnął się pod nosem.
- Camii, a ty komu chcesz wrzucać wianek??? - zawołał do Lupina, ktory wydawał się pochłonięty rozdawaniem swoich czekoladek.
I won't deny I've got in my mind now all the things we'd do
So I'll try to talk refined for fear that you find out how I'm imaginin' you
So I'll try to talk refined for fear that you find out how I'm imaginin' you