Rozliczono - Sebastian Macmillan - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Pokłosie tej sesji.
Dłoń Brenny wciąż nie pracowała w stu procentach normalnie. Wprawdzie palce zaczęły się już zginać, ale nie mogła porządnie schwycić różdżki i cieszyła się, że do pisania może używać samopiszącego pióra. Prawdziwą mordęgą była jednak nie sama dłoń (Danielle zapewniała, że to żadna klątwa i odzyska w niej władzę), a ukrycie faktu chwilowej niepełnosprawności przed domownikami oraz pracownikami.
Między innymi dlatego w drzwi do pracowni Sebastiana waliła lewą rękę, nie prawą, i wyjątkowo nie zapomniała marynarki, której rękaw (trzymając różdżkę lewą dłonią i męcząc się z tym strasznie) transmutowała, dodając mu parę centymetrów. W sam raz, by ukryć częściowo dłoń. Była też jeszcze bardziej rozczochrana niż zazwyczaj, ponieważ po dwóch pociągnięciach, zirytowana, porzuciła rano próbę doprowadzenia włosów do porządku lewą ręką.
- Myślisz, że Macmillan się ucieszy z naszego znaleziska? Zastanawiam się też, czy egzorcysta wystarczy. Może powinniśmy znaleźć kogoś, kto wywołuje duchy. Właściwie… w ogóle ktoś, kto wywołuje duchy to dobry plan – wypaliła jeszcze do Patricka Stewarda, zanim pociągnęła za klamkę i wpakowała się do środka. I nie. Nie czekała na pozwolenie. Sprawa w końcu była pilna, nie było więc mowy, aby mogli zrezygnować z uzyskania pomocy eksperta.
- Cześć, Sebastian! Tęskniłeś? – spytała od progu wesołym tonem, przesuwając się, by wpuścić do pokoju także Patricka.
Kiedy auror i Brygadzistka wpadają nagle do ciebie w Ministerstwie Magii, zwykle możesz przeczuwać, że Coś się dzieje. Kiedy w dodatku Brygadzistka łapie za różdżkę (lewą ręką, już za plecami Stewarda, bo nie chciała by zauważył, choć wiedziała, że pewnie i tak to zrobi, skubany jeden) i wycelowuje ją w drzwi, aby zablokować je za pomocą magii, możesz być tego pewny podwójnie. A Brenna właśnie to zrobiła: zamknęła drzwi, chcąc się upewnić, że nikt nie wejdzie, gdy Steward będzie pokazywał Sebastianowi, co znaleźli na Mglistych Mokradłach.
Pozostawiła nawet udzielenie pierwszych wyjaśnień jemu. Swoje rozgadanie w takich sytuacjach jak ta potrafiła powściągnąć. Zwłaszcza, że – mimo uśmiechu i radosnego paplania – wcale nie miała doskonałego nastroju. Wieczór spędziła z Mavelle, stojąc jej nad ramieniem i instruując odnośnie portretu pamięciowego. Nocą śniła o ludziach, wciąganych w odmęty jeziora. A ranek oznaczał dla niej wizytę w prosektorium, gdzie starała się pomóc w zidentyfikowaniu tych ciał… czy ich fragmentów… których nie dało się sprawdzić w inny sposób, z racji na stopień rozkładu. A to, co teraz chcieli pokazać Sebastianowi... Cóż. Brenna wiedziała, że nie jest to nic dobrego. I że to, co powie Macmillan, zapewne wcale się jej nie spodoba.