Wydawało się, że w przypadku tajemniczego posągu wyczerpała wszystkie możliwości. Próbowała widmowidzenia i rozpraszania magii. Wróciła na miejsce z aparatem, zrobiła zdjęcie zaklętej dziewczynie i sprawdziła rejestry zaginionych. Ruszyła w linii prostej od posągu w głąb lasu, szukając miejsca, z którego ta mogłaby nadbiec. Napisała list do aurorów.
I zasadniczo mogłaby sprawę zostawić, ale myśl o tym, że na polanie ciągle stoi przerażona, zaczarowana dziewczyna, bardzo ją dręczyła. A przecież mieli w BUM klątwołamacza, który powinien mieć doświadczenie z paskudnymi klątwami, prawda? W domu z kolei miała uzdrowicielkę, która na wydziale łamania klątw na pewno miała do czynienia z różnymi dziwnymi przypadkami. Jak mogłaby nie spróbować zasięgnąć ich opinii?
Tak oto Danielle Longbottom i Dellian Ollivander, oboje zapewne nie po raz pierwszy, i nie po raz ostatni w życiu, padli ofiarą poczynań Brenny. Mianowicie zabrała ich do najbliższego punktu Sieci Fiuu, a potem zostali wyprowadzeni w głąb lasu, niczym Jaś i Małgosia przez rodziców. Tylko Jaś i Małgosia mieli gorzej – ich w końcu porzucono, a Dani i Dell nie mogli liczyć na to, że Brenna tak po prostu da im spokój. W razie potrzeby była gotowa pomagać Ollivanderowi poruszać się po lesie, choć i nie starała się z tą pomocą narzucać, jeżeli różdżka i przewodnictwo kota były wystarczające, aby nie zabił się na leśnych wertepach.
- …jak się ją natnie, podobno krwawi, ale sama tego nie sprawdzałam, uznałam, że jednak nie chcę nacinać potencjalnie żywej osoby, kiedy wiecie, nic mi to nie da, poza tym, że sprawdzę, że krwawi. Gdy użyje się rozproszenia, od razu rzuca się do ucieczki, wydaje się, że nic nie widzi wokół, krzyczy, a po kilku krokach z powrotem kamienieje. Próbowałam każdego czaru rozpraszającego, jaki znam, a nawet jakiego nie znam też, bo przyszłam tu z książką „101 czarów rozpraszających”, ale żaden nie zadziałał. Ale skoro znacie się na łamaniu klątw, to może znacie sto drugi czar… - paplała po swojemu, kiedy wędrowali pomiędzy drzewami, coraz bardziej zbliżając się do polany w lesie.
- Może będziecie w stanie powiedzieć, jaką klątwę na nią rzucono? – dodała jeszcze, bo właściwie nie liczyła, że ot tak dadzą radę odczarować dziewczynę, ale już poznanie nazwy klątwy byłoby pomocne. – Szukałam informacji, ale gdyby to była pertyfikacja bazyliszka, to wyglądałaby inaczej, a przy uroku Gorgony zapewne nie dałoby się jej odczarować ot tak rozproszeniem… O, jest, to tutaj.
Brenna przystanęła na skraju polany, wskazując na posąg dziewczyny: kamienna panna, zastygnięta w pół ruchu, gdy dokądś biegła, z twarzą wykrzywioną ze strachu. Brygadzistka miała wrażenie, że ten stoi kilka metrów dalej niż wcześniej. Może w pewnym momencie ktoś próbował ją odczarować?