• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ministerstwo magii v
« Wstecz 1 2 3 Dalej »
[21 kwietnia 1972] Lycoris i Cynthia / Prosektorium

[21 kwietnia 1972] Lycoris i Cynthia / Prosektorium
Call me the Villain
You should see me in a crown
Your silence is my favorite sound
Wiecznie znudzona i zblazowana mimika okrywa płaszczem wyraziste kości policzkowe, pełne usta i oczy tak głęboko piwne, jakby sama piana morska wyrzucona na brzeg w nich mieszkała. Koścista aparycja jest podkreślona wielokroć przez wysoki wzrost, sięgający wybitnym stu siedemdziesięciu sześciu centymetrom. Zdecydowanie bardziej kanciasta, aniżeli kobieca - porusza się, jak i nosi, po męsku. Nosi za sobą ciężką woń piżmowych perfum, głos ma zupełnie niemelodyjny, niski i ochrypły.

Lycoris Black
#1
03.04.2023, 22:51  ✶  

Nie minęło wiele czasu, odkąd sowa przyniosła jej wiadomość od Brenny; otrzymawszy ją świeżym porankiem, jeszcze przed wyjściem do pracy, wiedziała, że będzie miała ręce pełne roboty – ministerialne korytarze huczały wręcz od świeżej wiadomości, jakoby znalezionych zostało około osiem – około, bo osiem było nieźle zachowanych – ciał. Otwierając drzwi, wiedziała, iż dzień nie będzie należał do nader łatwych – nie bez przyczyny znalazła się w Ministerstwie wcześniej, należało w końcu posegregować zwłoki, a część z nich, z tego, co przeczytała w liście, było rozczłonkowanych. Weszła do prosektorium, łapiąc w biegu kitel, nasuwając na nos okulary i prędko wiążąc włosy; nie zdziwiło ją, iż znalazła się tam przed Cynthią, zostało wszak nieomal pół godziny do rozpoczęcia pracy.

Westchnęła ciężko jedynie, gdy ciała dotarły na salę; gdy pochylała się nad jednym ze zmarłych, zerknąwszy na tarczę zegarową, uświadomiła sobie, iż jeszcze piętnaście minut pozostało do zmiany Cynthii, a jednak drzwi się otworzyły i pojawiła się w nich blondwłosa zjawa.

– Zakładam, że także dostałaś list? – zabrzmiała pytaniem, na które nie musiała oczekiwać odpowiedzi; było to nader oczywistym.

– Zaskakujące. Naprawdę zaskakujące – rzekła, obrzucając wzrokiem jedno z ciał, aby po chwili przenieść wzrok na drugie. Zmarszczyła brwi, zupełnie jakby zabrakło jej słów. – Podejdź tu – poleciła, machnięciem ręki oczekując, aż pojawi się przy niej.

– Są dwie różnice między tymi ciałami. Dwie zasadnicze różnice, które widać na pierwszy rzut oka. Możesz mi powiedzieć jakie? – zabrzmiała pytaniem, wskazując na dwa ciała.

Wzięła głęboki wdech, lawirując wzrokiem po ciałach topielców. Zmarszczyła brwi ponownie, w skupieniu badając różnorakość tego, przed czym została postawiona.

– Pomijam kwestię tego, które są świeższe. To będzie jeszcze ciekawsze. – Kąciki ust niepewnie uniosły się w uśmiechu, gdy zmrużyła oczy. Tak zafascynowanej z pewnością nigdy jej nie widziała. Westchnęła lekko, pytający wzrok wbijając w Cynthię.

Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#2
04.04.2023, 19:04  ✶  
Gdy list od Brenny znalazł się w rękach Cynthii, ta nie mogła się już skupić na niczym innym, tylko na czekających w kostnicy trupach. Dopiła kawę i westchnęła, przenosząc spojrzenie na tarcze zegara z tą okropną syreną — do rozpoczęcia pracy było jeszcze trochę czasu, ale tak naprawdę nie miało to już żadnego znaczenia, bo jasnowłosa musiała znaleźć się w prosektorium natychmiast. Podniosła się więc z fotela, szybkim krokiem zmierzając do swojego pokoju, gdzie równie pośpiesznie doprowadziła się do porządku i złapała za torbę oraz płaszcz, kierując się do wyjścia, rzucając pośpiesznie instrukcję Migotce.
Nie była wcale zaskoczona widokiem swojej szefowej, gdy tylko otworzyła drzwi prowadzące do ich włości. Panna Black zawsze była chwilę przed czasem, nienagannie przygotowana i w wykrochmalonym kitlu, idealnie piękna. Cynthia dość szybko odłożyła torbę, wsuwając pracowniczy fartuch i omiotła izbę spojrzeniem niebieskich, jasnych oczu. Niebezpiecznie błyszczących, zafascynowanym odkryciem porozkładanych na stołach ciał i kończyn tkwiących w workach. Czy poranek mógł zacząć się lepiej? Przytaknęła jedynie na jej słowa.
- Fascynujące. - odpowiedziała cicho, a szefowa nie musiała nawet mówić kolejnych słów, bo jej uczennica i prawdopodobnie największa sojuszniczka tkwiła już obok, przesuwając spojrzenie po sinym i napuchniętym cielsku. Obrzydliwie obślizgłym. Na jej pytanie, odsunęła się od pierwszego topielca i podeszła do drugiego, szybko przesuwając wzrokiem po nieco świeższym truchle. Kogo poniosło na tyle, że pozbawił tyle osób życia i porzucił zwłoki w tym samym miejscu? A przynajmniej tak sugerowały plotki.
- Ten świeższy nie ma szwów na klatce piersiowej, ale ma zsiniały nadgarstek i brud za paznokciami, co sugeruje, że walczył. Jeden palec jest wybity, ma liczne siniaki — jakby się wywracał. - zaczęła po chwili namysłu, wracając zaraz d poprzedniego trupa. Był w gorszym stanie, a kolor, nabrzmienie i śluz sprawiały, że trudno było znaleźć ślady na skórze, które mogłyby dać im jakieś wskazówki. - Szycie jest precyzyjne, podobne do tego, którego mnie uczyłaś na stażu. Ma siniaka na nadnerczu, ale to nie jest raczej świeże obrażenie.
Podniosła na nią spojrzenie z zaintrygowaniem, ale i ciekawością. Nie była tak wprawiona, jak Lycoris — jej studia skupiały się głównie na uzdrawianiu, sekcje i trupy były prawdziwym zrządzeniem od losu, więc wciąż miała wiele do nauczenia się od swojej mentorki. Pocieszała ją myśl, że kobieta wyglądała na równie szczęśliwą z powodu tych nietypowych zwłok, co ona.
Call me the Villain
You should see me in a crown
Your silence is my favorite sound
Wiecznie znudzona i zblazowana mimika okrywa płaszczem wyraziste kości policzkowe, pełne usta i oczy tak głęboko piwne, jakby sama piana morska wyrzucona na brzeg w nich mieszkała. Koścista aparycja jest podkreślona wielokroć przez wysoki wzrost, sięgający wybitnym stu siedemdziesięciu sześciu centymetrom. Zdecydowanie bardziej kanciasta, aniżeli kobieca - porusza się, jak i nosi, po męsku. Nosi za sobą ciężką woń piżmowych perfum, głos ma zupełnie niemelodyjny, niski i ochrypły.

Lycoris Black
#3
05.04.2023, 11:35  ✶  

Jej wzrok, surowy i tnący skupił się na Cynthii – nie świadczył o niejakim zdenerwowaniu tudzież irytacji; spoglądała na nią jak zawsze, jak na każdego, choć w jej spojrzeniu znajdowały się nuty sympatii wobec swojej stażystki. W gruncie rzeczy były nad wyraz podobne, o nieprzespanych, bezsennych nocach, absolutnym oddaniu swojej pracy i pilności, o którą niejeden chciałby się pokusić. Nie zdziwiło jej także szybsze przyjście do prosektorium blondwłosej – był to kolejny faktor łączący je; gdy sytuacja była nagląca i nader ciekawa, nie szczędziły czasu i z niewiadomym pędem pojawiały się w kostnicy. Prawdopodobnie dlatego nawiązały nić porozumienia; prawdopodobnie dlatego ich współpraca była tak owocna i dopełniająca się wzajemnie.

Zwłoki były nader ciekawe, a tajemnica zawierająca się za nimi frapowała ją; dostrzegła pewne kwestie, które były nietypowo zbieżne, stanowiły rozwiązanie zagadki, owiniętej całunem martwych ciał topielców. Oczy jej się aż zaświeciły, gdy przenosiła wzrok na Cynthię, kiwając głową zgodnie ze słowami opuszczającymi jej wargi.

– Zgon nastąpił wskutek duszenia, prawdopodobnie pod wodą. Zwróć uwagę na sine ślady na szyi, to one były bezpośrednią przyczyną śmierci – uzupełniła jej słowa, marszcząc brwi.

Pochyliła się nad zwłokami, oceniając ich stan, aby po chwili ponownie wyprostować się, kierując wzrok na stażystkę. Przez ulotne momenty, zamieniające się w spopielone sekundy, oceniała jej reakcję, unosząc wysoko brwi.

– Tak jak zauważyłaś, świeższe zwłoki nie posiadają szycia na klatce piersiowej. Pięć z nich, tych, które najdłużej znajdowały się w wodzie, ma szwy w miejscu serca. Będziemy je otwierać, jednak myślę, że zostały pozbawione serca. Motyw może być różny, tym będzie zajmować się Brygada Uderzeniowa – rzekła prędko.

– Ciała nie zostały rozczłonkowane przez człowieka; ślady po oderwanych kończynach są wyjątkowo szarpane – myślę, że ich autorem mogą być utopce. Jeśli miałabyś mnie spytać jak to widzę – moim zdaniem zostali utopieni, pozbawieni organu i umieszczeni ponownie na mokradłach, gdzie resztą zajęły się utopce. Pytanie tylko, dlaczego świeższe zwłoki nie mają szwów na klatce piersiowej – rzekła, a na jej oblicze wstąpiło tęgie skupienie.

– Otwieramy klatkę piersiową – poleciła, chwytając za skalpel.

Pochyliła się, rozcinając szwy, aby po chwili wręczyć narzędzie Cynthii – jako jej mentorka musiała także dbać o jej rozwój, skinęła więc dłonią, aby ta rozcięła połacie skóry, zerkając aż do wnętrza żeber.

– Nie jest to fuszerka – autor tych szwów musiał wiedzieć co robi – rzekła po chwili.

Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#4
06.04.2023, 20:52  ✶  
Cynthia bardzo młodo straciła matkę i nie miała w życiu żadnego kobiecego wzorca, bo Pan Flint nigdy nie znalazł drugiej żony. Miała więc pewne braki, nie umiała pewnych rzeczy zrozumieć i nie reagowała być może w sposób, który przystoi młodej damie. Gdy tylko udało się jej dostać na staż do Ministerstwa i uzyskać aprobatę Lycoris, a także spędzić z nią trochę czasu, szybko zaczęła dostrzegać w niej jakiś wzór. Kobieta ją inspirowała, a Cynthia łapała się na poszukiwaniu nawet najmniejszej oznaki pochwały z jej strony, dlatego pracowała więcej i ciężej, niż inni stażyści. Doceniała jej każdą krytykę oraz uwagę wierząc, że dzięki temu stanie się jeszcze lepsza w tym, czym obydwie się zajmowały.
Nigdy nie uciekała od niej wzrokiem, niezależnie jak karcące lub jak pełne presji spojrzenie na nią kierowała. Widziała między nimi podobieństwa, ale uważała swoją przełożoną za znacznie lepszą od niej samej. Gdy skończyła mówić, wbijała w nią zafascynowane spojrzenie. Na pewno każdy, kto teraz wszedłby do prosektorium, uznałby te dwie za wariatki.
Na wzmiankę o duszeniu ściągnęła brwi i przysunęła się znów do topielca, skupiając na jego szyi. Nachyliła się nieco, aby dokładnie przyjrzeć się śladom na szyi, skrytym w cieniu podbródka, sinieniu i śluzie. Była pod wrażeniem, jak czujne i wprawione oko miała Panna Black. - Zacisk palców sugeruje, że widział twarz oprawcy przed śmiercią. - wskazała palcem na purpurowe zasinienie, być może również ślad po paznokciu. Musiał więc najpierw powalić w jakiś sposób ofiarę, a potem topić i dusić, przyglądając się jej agonalnej twarzy.
Wyprostowała się, pozwalając kobiecie pracować, a potem słuchała ważnie każdego słowa, co rusz spoglądając na ciała. Skrzyżowała ręce pod biustem, analizując każde słowo i wyobrażając sobie to, o czym mówiła.
- Sprytna próba pozbycia się śladów przez zostawienie trupa w wodzie, co przyśpiesza gnicie i stanowi łatwą okazję do posiłku, nie tylko dla utopców, ale mnóstwa innych stworzeń. Musiał to planować. Może świeższe zwłoki nie znalazły się tam przez naszego oprawcę lub zwabił je na mokradła, aby zmylić aurorom oczy. Świeża ofiara wygląda, jakby uciekała, zasinienia są całkowicie losowo i o różnym stopniu wylewu, ale wciąż powstały chwilę przed zatrzymaniem akcji serca. - odpowiedziała z błyskiem w oczach, stając po drugiej stronie, gdy ta tylko zarządziła otwieranie trupów. Podsunęła narzędzia, poprawiła światło i obserwowała, a gdy ta kazała jej złapać skalpel, aby rozciąć perfekcyjnie zaszytą skórę, wydała z siebie mruknięcie. - Jeśli mostek jest prawidłowo rozcięty, jeśli serce jest faktycznie usunięte to z pewnością osoba, która ma styczność z ludzkim ciałem. Przeciętny czarodziej nie umiałby prawidłowo rozciąć kości, nie uszkadzając organu. - przytaknęła jej, a gdy wsunęła rękawiczki, przesunęła ostrzem po szwach. Musiał nie tylko otworzyć dostęp, ale również prawidłowo zamknąć — tak, aby klatka piersiowa się nie zapadła. Podniosła na nią spojrzenie. - Skóra nie opada..
Call me the Villain
You should see me in a crown
Your silence is my favorite sound
Wiecznie znudzona i zblazowana mimika okrywa płaszczem wyraziste kości policzkowe, pełne usta i oczy tak głęboko piwne, jakby sama piana morska wyrzucona na brzeg w nich mieszkała. Koścista aparycja jest podkreślona wielokroć przez wysoki wzrost, sięgający wybitnym stu siedemdziesięciu sześciu centymetrom. Zdecydowanie bardziej kanciasta, aniżeli kobieca - porusza się, jak i nosi, po męsku. Nosi za sobą ciężką woń piżmowych perfum, głos ma zupełnie niemelodyjny, niski i ochrypły.

Lycoris Black
#5
08.04.2023, 15:52  ✶  

Posiadając za wzorzec swoją matkę, nie mogła wyjść na tym lukratywnie – gdyby zechciała postępować jak ona, ta przeklęta despotka o nicianych mitenkach zdobiących dłonie – z pewnością zatraciłaby swój charakter i temperament. Dowiedziała się wszak niedawno, iż ta sprytnym ruchem podmieniła eliksiry antykoncepcyjne żonie… byłej żonie Perseusa. Do takich czynów zdolna była tylko Daphne, a jej apodyktyczny styl bycia królowej salonowej przyprawiał Lycoris o mdłości. Prawdopodobnie dlatego nie posiadała cienia skrupułów, aby przynosić jej pełnemu dezaprobaty spojrzeniu wstyd pośród wysoko urodzonych. Przylgnęła do niej naszywka kobiety, będącej samej w sobie jednym wielkim faux pas salonowym. Czerpała z tego jakąś sadystyczną przyjemność – w oceniającym wzroku, gdy myliła imiona (a przecież mylić ich nie mogła, czerpiąc garściami z choroby Milforda) oraz wojowała rozbrajającą wręcz szczerością.

W Cynthii z kolei, widziała o parę lat młodszą siebie samą – o zastygłej mimice, ruchach powolnych, acz skalanych upiorną gracją, gdy tylko chwytała za skalpel ; możliwe, iż dlatego blondwłosa zaskarbiła sobie okruchy jej sympatii – była w gruncie rzeczy nią samą. Wnikliwe spojrzenie uciekające spod welonu rzęs; drgające kąciki ust, jednak nigdy nieskłaniające się ku uśmiechowi; obraźliwie wręcz pewna siebie postawa. Badała ją, lustrowała i każdy jej ruch uświadamiał jej, iż Flint jest niewybrednie dobrym materiałem na koronera. Liche pochwały, które otrzymywała nader rzadko, w żaden sposób nie mówiły o braku sympatii Lycoris; wolała widzieć jej prawdziwe zadowolenie z siebie, gdy obrzucała ją nutą komplementu niewymiernie. Nie chciała, aby jej słowa spowszedniały.

Nachyliła się wraz z nią nad nieboszczykiem, dłoń odzianą w lateksową rękawiczkę przykładając do zasinień obecnych na szyi. Chwyciwszy go za głowę, z ogromnym zafrapowaniem przekrzywiła ją na obie strony, unosząc wzrok na stażystkę.

– Prawdziwa sztuka, nie sądzisz? Wbijać spojrzenie w gasnące oczy swojej ofiary – rzekła, brzmiąc odrobinę zbyt upiornie, niż miała w zamiarze.

Obracała przed chwilę skalpel w dłoniach, a na jej obliczu zagościł wyraz zaabsorbowanego skupienia. Zmarszczyła brwi, analizując sytuację, spod na wpół przymkniętych powiek oceniając stan wszystkich ciał. Odsunęła się pod ścianę, spoglądając na wszystkie wysunięte szuflady; myśli roztańczyły się na scenie umysłu prędko, gdy analizowała całokształt sytuacji.

– A co jeśli to był przypadek? Co jeśli trzy ostatnie ofiary były przypadkiem? Załóżmy hipotetyczną sytuację, że faktycznie tych pięciu organów potrzebował, a więc udusił ich posiadaczy, wyciął serca i oddał utopcom. Pozostałe trzy, jak możesz zobaczyć, nie posiadają śladów po duszeniu, zupełnie jakby rozczłonkowane zostały przez topielice bez żadnego angażu człowieka. Z jakiejś przyczyny jednak musiały się tam znaleźć – zamilkła, przygryzając wargę niepewnie. – Możliwe, iż sprowadziło je tam zaklęcie, które niejako pozostało po pozostałych ofiarach.

Pochyliła się nad trupem, którego rozcinała Cynthia, ponownie marszcząc brwi w okazie zdziwienia.

– Faktycznie, nie opada. Musiał to zrobić ktoś o wyjątkowo dużych umiejętnościach w tej dziedzinie. Może pracownik Munga? Może jakiś czarnoksiężnik? – zabrzmiała retoryką, a gdy klatka piersiowa została rozwarta, klasnęła w dłonie. – Nie ma serca. Dokładnie tak, jak myślałyśmy.

Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#6
12.04.2023, 22:25  ✶  
Cynthia nigdy nie zastanawiała się nad tym, jaka jest Lycoris na salonach i co sprawiało, że był aż tak niezależną i wyrywającą się z ramy nakreślonej przez społeczeństwo kobietą. Nie było w tym nic złego, nie była to też jej sprawa. Trochę jej zazdrościła umiejętności bycia sobą i nie pozwalanie, aby jakiekolwiek sytuacje miały na to wpływ. Nie obawiała się krzywych spojrzeń czy konsekwencji, ale prawda była taka, że szefowa była Blackiem. Mogła pozwolić sobie na więcej, a i tak byłaby towarzystwem pożądanym.
Gdyby jednak usłyszała tę myśl, to porównanie w głowie swojej szefowej — uznałaby to za komplement, chociaż samą siebie uważała za znacznie mniej rozwiniętą emocjonalnie, niż mogły pokazywać to jej maski. Czasem było to błogosławieństwem, a czasem sprawiało same problemy. Pracę przy zwłokach jednak jej upośledzenie szczególnie ułatwiało, umożliwiało zachowanie dystansu. I może daleka była przed nią droga, aby osiągnąć poziom, który reprezentowała sobą Blackówna, ale wgłębi siebie, wiedziała, że może to osiągnąć. Jeśli będzie się starała i się temu poświęci, będzie systematyczna i będzie przede wszystkim chciała się od czarnowłosej uczyć. Podświadomie jednak zerkała w jej stronę nie tylko podczas wykonywania sekcji zwłok. Jej pochwały były skromne i niezbyt częste, ale potrafiły motywować i pozwalać odczuć satysfakcję, która napędzała na bardzo długi okres — przynajmniej Cynthię. Śledziła więc jej spojrzenie, przyglądała się ruchom, które wykonywała przy ciałach leżących na stołach i zarażała się fascynacją i zaciekawieniem, dostrzegalnym w oczach przełożonej.
Błękitne oczy przemknęły po szyi, wędrując za palcami kobiety, a na jej słowa przytaknęła jedynie, wprawiając w ruch jeden z jasnych kosmyków włosów, który uciekł z wiązania.
- Myślisz, że ofiara znała swojego zabójcę? - zaczęła, poprawiając rękawiczkę i sięgając do tacki z narzędziami, wyjęła niewielką miarkę z metalu, której używały. Zmierzyła sine ślady ostrożnie, nie dotykając skóry, jeśli nie było to koniecznie. - Długie palce, ale nie przesadnie szczupłe, spójrz — wymiary wskazują na mężczyznę lub bardzo wysoką kobietę.
Obróciła miarką w palcach, przyglądając się raz jeszcze ciałom. Zapadło milczenie, którego nie było sensu przerywać — nienachalne. Umysły obydwu kobiet pracowały na najwyższych obrotach, oceniały każdą dostrzegalną anomalię na sinych i obślizgłych zwłokach. Flintówna stanęła przy jednym ze stolików, gdzie tkwiła oderwana kończyna, której krawędzie zaczęła badać. Wyrwana, nadgryziona — odcięta po śmierci.
- To brzmi prawdopodobnie, ale nie rezygnowałabym jeszcze z myśli, że być może zabójca zwiódł je na mokradła — w pułapkę? Mamy jakieś dane? Zidentyfikowali wszystkich? Jeśli ofiary utopców są powiązane z ofiarami bez serca, te pierwsze mogły ich szukać, podążyć za śladem, oszustwem lub sugestią od kogoś, kto wiedział, gdzie ich znajdą. - odpowiedziała i odłożyła skalpel, wyrzucając brudne rękawiczki, przechodząc znów po sali, kierując się w stronę jednego z biurek, gdzie leżały teczki. Chciała zajrzeć na pierwsze strony, gdzie widniały zdjęcia i dane osobowe. - Splot słoneczny i mostek rozcięty jest precyzyjnie, płasko — nie ma szarpanych krawędzi. Masz rację, robił to człowiek, który miał już do czynienia z ludzkim ciałem. Serce jest odcięte prawidłowo? Tylko specjalista nie zniszczy tętnic przy usuwaniu i nie naruszy otaczających go narządów i tkanek — opowiadałaś mi o tym w zeszłym miesiącu.
Kolejno otwierała teczki, rozkładając je na stole tak, aby widzieć wszystko. Jeśli nazwiska się łączyły lub występowała relacja partnerska, lub rodzinna, powinno to być wpisane.
- Jak myślisz, po co komuś pięć serc?
Call me the Villain
You should see me in a crown
Your silence is my favorite sound
Wiecznie znudzona i zblazowana mimika okrywa płaszczem wyraziste kości policzkowe, pełne usta i oczy tak głęboko piwne, jakby sama piana morska wyrzucona na brzeg w nich mieszkała. Koścista aparycja jest podkreślona wielokroć przez wysoki wzrost, sięgający wybitnym stu siedemdziesięciu sześciu centymetrom. Zdecydowanie bardziej kanciasta, aniżeli kobieca - porusza się, jak i nosi, po męsku. Nosi za sobą ciężką woń piżmowych perfum, głos ma zupełnie niemelodyjny, niski i ochrypły.

Lycoris Black
#7
20.06.2023, 17:21  ✶  

Była przecież w całej rozciągłości sobą – obraźliwą, butną, arogancką – nie ujmowało to jednak barwności charakterowi, który kształtował się już od czasów sielsko dziecięcych. Guwernantki wszak nie radziły sobie z nią, a jej chłód, nieprzystający do obrazu dziecka oraz umiejętność odnalezienia dictum na każdy spośród komentarzy, czyniły ją jeszcze wynioślejszą; jeszcze bogatszą w lśniącą, szklistą ironię, która przelewała jej się nieomal przez palce. Dotyk niedostępnego, sunięcie mętnym wzrokiem po wszelkich gościach prosektorium, tych którzy, dostali się w rytm reguły lege artis, stanowiła dlań wartość niechybnie najważniejszą. Oddana pracy i swojej karierze, nie snuła mrzonek, nie była jedną z tych zjaw błąkających się po ziemi, oddychających marzeniami – była pragmatyczna i praktyczna nade wszystko, a przełożenie tego na przynoszenie hańby rodzinie na bankietach podsycało iskrę osobliwości; istnego danse macabre jej żywota.

Cynthia z kolei była tym, czego szukała w praktykancie. Jej oszczędność w słowach, odsunięcie od obrzydliwego zbytku small talku, a jednocześnie podsycanie odpowiednich uwag – całokształt ten kreował blondynkę jaką godną uwagi i uczenia się od Lycoris – mogła wszak wybrać kogo chciała spośród ciżby głodnych koronerskiej roboty praktykantów, a jednak postawiła na Flintównę. Chwilę zajęło, zanim pojęła, skąd kawę Black pija; że ma być czarna, niesłodzona, bez mleka – istna smoła. Była jednak pojętna i pilna, traktowała pracę poważnie i niebagatelnie i choć Lycoris nie stanowiła kobiety tętniącej pragnieniem towarzystwa – Cynthia była na tyle doń podobna, że jej obecność nie irytowała, nie mierziła podskórnie.

Spojrzała na nią spod pochylonej głowy, stukając palcami o chłodny stół. Zmarszczenie brwi sugerowało swoiste zawieszenie w przestrzeni namysłu; ważyła słowa, nim zechciała zabarwić nimi eter, jednak po ulotnym westchnięciu powzięła próbę wyartykułowania swoich domysłów.

– Nie, jestem nieomal pewna, że ich dobór był przypadkowy. Brakuje jakiegokolwiek podobieństwa między ofiarami, nie mają punktów stycznych… – rzekła, pochylając się mocniej nad jednym spośród ciał.

Cenną cechą Cynthii było niezadawanie zbędnych, oczywistych pytań. Pochylanie się nad oślizgłym ciałem topielca, częściowo nadgnitego, nie było pracą, której byłby gotowy się podjąć każdy; one jednak, w jakimś szatańskim pasodoble, pasowały do siebie pod kątem energii i sposobu pracy.

– Nie wykluczam tego. Nie wszystkie ofiary zostały zidentyfikowane, a będzie to dosyć trudne, z racji ich rozczłonkowania. Możemy jedynie się domyślać, jak te ludzkie puzzle ułożyć, ale nie mamy gwarancji. Na niebiosa, kto mógłby narobić takiego bałaganu? – Westchnęła ciężko.

– Serce jest wycięte po mistrzowsku, nie wiem, czy ja bym to zrobiła lepiej. To definitywnie człowiek, który miał niejednokrotnie do czynienia z anatomią ludzką. To nie jest fuszerka, to zaplanowana zbrodnia przez człowieka, który wiedział, co robi – odparła. – Zastanawia mnie, czemu pracownicy Brygady nie odkryli tego od razu. Gołym okiem widać ingerencję ludzką – dodała po chwili, pochylając się nad jednym z ciał.

– Pięć serc – powtórzyła. – Może to być sztuka dla sztuki; może to być materiał do rytuału czarnoksięskiego; może to być wiele motywów, których my się nie dowiemy. A uwierz mi, mnie to ciekawi równie mocno.

Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#8
09.07.2023, 22:18  ✶  
Nie wątpiła w trudności, które sprawiała opiekunką — swoją bystrością, chłodem, zamiłowaniem do porządku oraz ciekawością, która pewnie była wstępem do jej sekcyjnej obsesji oraz do pracoholizmu, na który przecież Panna Black cierpiała. Cała jej przeszłość, każda jej ironia, przeczytanie zdanie — doprowadziły ją do miejsca, w którym się znajdowała i Cynthia nie sądziła, że Lycoris czegokolwiek żałowała. Nie wyglądała na kobietę, która gdybała na rozlanym mlekiem, ot stało się i już, należało ruszyć dalej. Dlatego była tak dobra w tym, co robiła — ufała swoim osądom. Flintówna obdarzała lodowatym spojrzeniem i ciętym komentarzem każdego, kto na jej przełożoną śmiał powiedzieć złe słowo podczas przyjęć czy innej formy spotkań Londyńskiej śmietanki towarzyskiej. Nie sądziła jednak, że przynosiła domowi Blacków jakąkolwiek hańbę. Obydwie były po prostu kobietami zbyt inteligentnymi, zbyt ambitnymi przy czasach, w których dane było im żyć. Krzywo patrzono na niewiasty osiągające tak wielki sukces, zwłaszcza w zdominowanym przez mężczyzn Ministerstwie. Powinny przecież bawić dzieci, haftować, spijać herbatki oraz wymieniać się ploteczkami przy akompaniamencie fortepianu.
One miały swoje towarzyskie schadzki przy trupach, zwykle w milczeniu lub przy wymienianiu poglądów, przy wykładach brunetki i skrupulatnej nauce Cynthii, przy godzinach spędzonych nad zszywaniem, krojeniem, warzeniem, sprawdzaniem zawartości żołądka. Zwykle przy kawie, czasem jakiejś przekąsce do niej, gdy tkwiły tu zbyt długo. Z prosektorium ciężko było je wygonić, do nadgodzin były przecież pierwsze.
Podniosła na nią spojrzenie, gdy ta obdarzyła ją swoim własnym, ciszę przerywało jedynie stukanie palców, które zupełnie Cyny nie wybijało z zamyślenia lub też kontemplacji, bo sama miała identyczny nawyk. Jego też podpatrzyła u swojej Mistrzyni?
- To utrudni wszystko, jeśli ofiary są przypadkowe i sprawi, że nasz morderca jest jeszcze bardziej niebezpieczny. Działa pod wpływem emocji, chwili? - mruknęła pod nosem, przyglądając się zgniłemu ciału, co najmniej jakby było dziełem sztuki. Tacy ludzie byli najbardziej fascynujący w swojej makabrze i zupełnie nie mierzwiła jej myśl, na jakie dziwadło z takim stwierdzeniem mogła wyjść w oczach innych. Takiej sprawy nie miały od lat, to chyba pierwsza taka, odkąd zaczęła tu staż, a później dostała normalną pracę, wciąż jednak szkolona i douczana przez Lycoris. Lubiła myśleć o sobie jak o jej prawej dłoni. Słuchała, gdy ta mówiła. Mówiła słusznie, zawsze w punkt.
- Geniusz z szaleństwem lub celem, którego nie rozumiemy. Obawiam się jednak, że będą nam kazać składać te puzzle, aby poznać ostateczną liczbę ofiar. - odparła z westchnieniem, ale trudno było stwierdzić, czy kryło one zadowolenie, czy raczej frustrację.
Osoba wykształcona, najprawdopodobniej uzdrowiciel lub osoba po kursach, czy też studiach w tych kierunku. Ewentualnie pracownik domu pogrzebowego, gdzie miałby okazję ćwiczyć na przygotowanych do spalenia lub pochowaniach ciałach, ale nie wypowiedziała swoich domysłów na głos. Jej wzrok powędrował do cięcia na klatce piersiowej, precyzyjnego.
- Może to nekromanta, który próbuje za pomocą serc przełamać jakieś tabu wskrzeszenia lub uzyskać nieśmiertelność? Ludzie zawsze gonili za długowiecznością, próbowali wygrać ze śmiercią. Skoro mamy pięć ciał, mnóstwo puzzli i elementów, a jednocześnie brygada odkryła miejsce, gdzie porzucał zwłoki.. Myślisz, że skończył, czy makabra dopiero się rozpocznie? - zapytała ją z nutą zaciekawienia w głosie, będąc skłonną uwierzyć w to, jak uzależniającą moc mogły mieć takie rzeczy, procesy. Sama wiedziała po sobie, sekcje nigdy się nie nudziły. A może pracował nad eliksirem lub lekarstwem, które wymagało włókien z serca? Czymś, co wyleczy którąś z chorób genetycznych? Palce Cyny zacisnęły się delikatnie, paznokcie subtelnie wbiły się w rękawiczkę, ale nie przebiły materiału. Ta ciekawość będzie nie do zniesienia.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Lycoris Black (1661), Cynthia Flint (1943)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa