• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ministerstwo magii v
« Wstecz 1 2 3
[21.04.72, późny wieczór] Opowiedz mi o ich życiu i śmierci

[21.04.72, późny wieczór] Opowiedz mi o ich życiu i śmierci
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
14.04.2023, 00:56  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.06.2023, 20:14 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Rozliczono - Cynthia Flint - osiągnięcie Piszę, więc jestem

Brenna bywała w Biurze Koronera... hm, może nie jakoś bardzo często, bo nie dostawała spraw morderstw nagminnie, ale ostatnio i tak znacznie częściej niż by chciała, i to mimo tego, że Cynthię bardzo lubiła - sympatia i słabość wobec obojga Flintów przetrwała po latach szkolnych i nie osłabła mimo tego, że Brenna nie była pewna, czy w rodzącym się konflikcie na pewno zachowają neutralność.
Teraz zaś sprawa była wyjątkowo nieprzyjemna. Kilka ciał. Wszyscy czarodzieje pomordowani na bagniskach i długo uważani za zaginionych. A Brenna potrzebowała wszystkich szczegółów, jakich mogła dostać - od sposobu śmierci, przez rodzaj obrażenia, po, przede wszystkim... wskazówki dotyczące tożsamości. Tak długi pobyt w wodzie sprawiał, że istniały tylko dwa sposoby identyfikacji: raport z sekcji i porównanie z danymi zaginionych oraz widmowidzenie.
Brenna planowała wykorzystać obie te opcje.
Do podziemi po schodach zbiegała, przeskakując czasem jakiś stopień. Nie tylko dlatego, że Brenna rzadko chodziła, jeżeli mogła biec. Teraz się spieszyła. Spędziła większość dnia na konsultacjach, pisaniu listów i poszukiwaniach w archiwach informacji o zaginięciach oraz porównywaniu portretu pamięciowego do znanych Ministerstwu przestępców. Sprawa czarnoksiężnika z Mokradeł wymagała zrobienia tysiąca i jednej rzeczy. Brenna zrobiła ich od wczoraj jakieś sto, pozostawało więc jeszcze te dziewięćset jeden. Podejrzewała, że dziś wróci do domu przed północą. Albo tak trochę po północy. Ale nie chodziło tylko o jej własny niedoczas, ale też o to, że Cynthia miała zmianę jeszcze przez piętnaście minut.
Brenna wybrała taką porę trochę z musu, bo wcześniej była zajęta, trochę celowo. Miała zamiar wyciągnąć w ten kwadrans potrzebne dane. A skoro Cynthia potem będzie kończyć pracę, wystawienie jej za drzwi kostnicy stanie się łatwiejsze. Gdyby panna Flint miała jeszcze tam zaplanowane jakieś sekcje czy przeglądy narzędzi, Brenna miałaby poważny problem.
- Cześć, Cynthia! - zawołała Brenna, zeskakując z ostatnich stopni. Dostrzegła Flintównę przed wejściem do kostnicy. Normalnie może zarzuciłaby ją pytaniami, informacjami albo nawet uściskała, ale że tuż za drzwiami spoczywały trupy, powściągnęła nieco język. Nie wypadało. Odruchowo też rozejrzała się za Lycoris, ale Cynthia była sama. – Przepraszam, że tak późno, ale przekopywałam się przez archiwa z ostatnich pięciu lat. Co masz dla mnie? Mam nadzieję, że wasze czary mary pomogą przy ustaleniu tożsamości?
Przystanęła, poprawiła włosy - co niewiele im pomogło, wciąż były rozczochrane - i złapała oddech po biegu. Miała na sobie mundur Brygady, chociaż zarówno marynarka, jak i peleryna pozostały w biurze. (Cóż za strata, tą drugą mogłaby dramatycznie powiewać, gnając po schodach.)


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#2
15.04.2023, 00:19  ✶  
W ostatnich miesiącach biuro Koronera stało się miejscem spotkań i schadzek, a Cynthia rozważała rozpoczęcie liczenia żywych gości, aby porównać ich ilość w stosunku do tkwiących w chłodniach trupów. Nigdy nie miała pretensji, gdy przychodziła do niej Brenna. Miała do niej słabość już ze szkoły, nawet jeśli nie były tak blisko, jak z Victorią. I w końcu kiedyś wierzyła, że ta zostanie żoną Castiela i go rozrusza, ale potem zdała sobie sprawę, że gdyby stworzyli duet, bardzo szybko mogliby skończyć w takiej chłodziarce.
Sprawa, którą badała Aurorka, była nieprzyjemna i trudna, rytuały i wiele ofiar należały do bardziej skomplikowanych śledztw, zwłaszcza gdy organy wyjmowane były z taką precyzją, że nie mogła zrobić tego osoba bez doświadczenia. Jakkolwiek to brzmiało, takie zwłoki były najbardziej fascynujące, najlepsze, najwięcej mogła się nauczyć przy badaniu ich ran oraz parametrów. Uwielbiała zagadki, były jak dobra partia szachów.
Ostatnie miesiące pełne były dziwnych spraw i nadgodzin. Do tego stopnia, że jak to Olivander skwitował "porzuciła życie prywatne na rzecz pracy', wyjątkiem było ostatnie spotkanie z Cathalem, które było intrygującą odskocznią i czymś poza Ministerstwem, złem, dobrem, czarną i białą magią. W domu obecnie tkwił również ojciec, co było męczącym towarzystwem. Ile można znosić pytań o małżeństwo i dostępne partie dla Castiela i jej własne?
- Brenna, miło Cię widzieć. - odpowiedziała na znajomy głos, zanim jeszcze odwróciła głowę w stronę, z której dźwięk dobiegał. Ona zupełnie się nie zmieniała, zawsze była taka sama, jak w sali od eliksirów, w której kiedyś miała szlaban. Kolejna rześka, promienista i jasna osobna, kolejne słońce w jej codzienności. Jak mało było księżyców? Westchnęła bezgłośnie, zgarniając jasne pasmo włosów za ucho, bo uwolniło się z luźnego koka nad karkiem, który trzymał się dzięki celtyckiej, wielkiej spince ze szpikulcem. - Masz urwanie głowy z tą sprawą, co? Chodź, wejdźmy do środka.
Zaprosiła ją do środka, kierując się do jednego z biurek, które stały w rogu. Nie miała pojęcia, czy dziewczyna wolałaby porozmawiać w kanciapce przy kostnicy, czy w samym prosektorium. Kucnęła przy wysokiej szafce z szufladami, grzebiąc w teczkach. - Zwłoki były spuchnięte, woda i robienie za padlinę przyśpieszyło proces gnicia, ale udało nam się coś wyciągnąć razem z Lycoris. Widziałaś już jakieś raporty lub słyszałaś cokolwiek, czy zacząć od początku? - wstając, przytuliła do siebie papiery, przenosząc spojrzenie błękitnych oczu na kobietę. Przysiadła na blacie biurka, uderzając paznokciami w przedmioty, zanim odłożyła je na bok, zostawiając w dłoniach tylko jeden. W tej części departamentu było sterylnie czysto, obydwie z Black miały obsesję na punkcie porządku i tego, aby zbędne przedmioty nie leżały gdzieś na wierzchu.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
15.04.2023, 13:38  ✶  
Gdyby zapytać samą Brennę, czy się zmieniła od czasów szkoły, przed samą sobą musiałaby przyznać, że tak. I że jest bardzo zadowolona z tego, że naprawdę mało kto to widzi. Bo właśnie innym pewnie powiedziałaby… że nie.
Tak było lepiej. Z wielu względów. Zresztą, pewne rzeczy faktycznie pozostały bez zmian.
- Głowa jeszcze jest na miejscu, więc nie jest źle – odparła, wskazując na swoją czuprynę. – Najważniejsze, to teraz jak najszybciej dorwać tego drania. Zanim na wasze stoły trafią kolejne osoby.
I że anomalie na Mglistych Mokradłach ustąpiły. Nikt więcej nie skończy, jak ludzie, których tam znaleźli. Brennie robiło się mdło na samą myśl, że bardzo mało brakowało, aby ich los podzielili Patrick i Mavelle. Oboje przypadkiem teleportowali się na Mokradła. Mogli skończyć w tym cholernym stawie, wciągnięci tam przez utopce.
Ruszyła za Cynthią, odruchowo kiwając głową na jej wypowiedź. Sama zdążyła odnotować, że zwłoki były spuchnięte i zgnite. Ten widok wciąż miała przed oczami i prawie zdawało się jej, że ciągle wyczuwa smród, jaki uderzył w nozdrza. Co gorsza wiedziała, że przyjdzie jej poinformować rodziny o tym, co spotkało ich krewnych… i przekonać, by nie oglądali ich ciał.
- Przybiegłam sprawdzić, czy raport jest gotowy, prosto z archiwów. Jeżeli już go posłałyście do mnie, to pewnie minęłam się z kimś, kto go niósł do Biura Brygady – powiedziała Brenna. Lycoris i Cynthia same musiały zaciekawić się tą sprawą, jeżeli tak szybko uporały się nie tylko z sekcjami, ale też z raportem: Longbottom sądziła, że usłyszy co najwyżej kilka wstępnych rzeczy.
Wyciągnęła spod pachy dość gruby segregator, w którym papiery były uszeregowane w kilka dodatkowych, kolorowych teczek, tak aby Brenna mogła szybko znaleźć to, czego szukała. W tym przypadku były to przede wszystkim dane osób zaginionych.
– Jeśli całość jest gotowa, zabiorę go i zapoznam się ze wszystkim w domu. Najbardziej interesują mnie dwie… nie, trzy rzeczy. Po pierwsze, czy na zwłokach jest coś bardzo nietypowego, po drugie, czy macie jakieś wskazówki odnośnie winnego i po trzecie wreszcie: tożsamość ofiar. Jeżeli podasz mi przedział czasowy, w jakim zginęły, to będę wiedziała, na których aktach zaginionych się skupić.
A potem na podstawie wieku, płci, rasy, wzrostu, dało się zawężyć pole poszukiwań. Tam, gdzie z kolei te metody zawiodą, planowała spróbować widmowidzenia. Brenna nie chciała jednak polegać tylko na tej dość niepewnej metodzie, gdy chodziło o ustalenie tożsamości tych ludzi. Ich rodziny zasługiwały na dowiedzenie się, co spotkało krewnych. Nie mogło być żadnych wątpliwości ani pomyłek.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#4
15.04.2023, 22:51  ✶  
Na pewno trochę dojrzała, ale jej obycie i prezencja wydawały się jasnowłosej zupełnie takie same, jak z czasów noszenia szkolnego mundurka, a nie tego należącego do jednostki uderzeniowej. Obydwa jej pasowały.
Miała rację, złapanie jegomościa odpowiedzialnego za rytualne mordy powinno być priorytetem Ministerstwa, chociaż prawdę mówiąc, Cynthie ciekawiło, co zrobiłby dalej. Czy miał już wszystkie serca? Czy potrzebował innych organów do dokończenia procesu? Czy byłoby więcej ofiar? Zacisnęła jednak usta bez słowa, przytakując delikatnie głową z odrobinę zmartwioną miną, jakby sama doszła do wniosku, że jej przemyślenia — chociaż inspirowane zagadką, były niestosowne.
Słyszała o historii z Mokradłami, nie zagłębiała się w nie jednak i nigdy tam nie była, więc trudno było jej zrozumieć powagę sytuacji, nie mając wszystkich danych. Nie sądziła, że Utopce się tak rozbestwiły. Nie były zbyt subtelne w odrywaniu kończyć, a niektóre z ofiar niestety, doświadczyły tego, zanim ich serce przestało pompować krew. W prosektorium było chłodno i nie śmierdziało trupami, chociaż tak wiele tkwiło nich w workach i w chłodniach, czekając na pochówek lub autopsję.
Słuchała jej uważnie, kręcąc jednak głową.
- Miałaś dostać raport jutro rano, Lycoris chciała jeszcze raz wszystko przejrzeć. - zaczęła ze spokojem, przesuwając spojrzeniem po tekście. Kolejne słowa kobiety sprawiły jednak, że westchnęła i podniosła na nią spojrzenie, dochodząc do wniosku, że wcale nie potrzebowała tego raportu, aby udzielić takich informacji. Ta sprawa była zbyt brutalna, zbyt różniąca się od wszystkich nudnych morderstw lub śmierci w wyniku zaklęcia niewybaczalnego. Im więcej śmierciożerców, tym więcej zielonych wiązek wychodziło z krańca różdżek.
- Dobrze, zacznijmy więc od razu. Ofiary utopców zginęły w odstępie półtora miesiąca, nie wszystkie części ciał pasują do korpusów, zakładam więc, że mogło kryć się tego więcej w błocie lub po prostu zostały zjedzone przez mieszkańców tego terenu. Sporo tam padlinożerców. - przerwała na chwilę, zaczynając od najprostszej rzeczy. - Przyczyną ich śmierci było utopienie lub wykrwawienie, jeden miał rozbitą czaszkę od uderzenia — jak podejrzewam w kamień i zginął przez uszkodzenie głowy. Mają liczne siniaki, zadrapania, za paznokciami brud — usiłowali się bronić. Najmłodszy korpus miał dwadzieścia siedem lat, najstarszy podejrzewam, był przed pięćdziesiątką. Niezidentyfikowane kończyny były tak rozłożone, że trudno określić.
Zakończyła, przenosząc wzrok gdzieś w przestrzeń. To dopiero podstawa tortu, gdzie tu jeszcze do wisienki? Poprawiła się, siadając nieco głębiej na biurku. - Masz jakieś pytania co do nich, czy przechodzimy do kolejnej części tej sprawy? Im dalej, tym mniej przyjemnie.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
19.04.2023, 17:06  ✶  
- Byłam w grupie, która ich znalazła. Nie spodziewam się niczego przyjemnego – powiedziała Brenna, obdarzając Cynthię bladym uśmiechem. A potem podparła segregator o stolik i otworzyła go dość szybko w miejscu, gdzie miała odpowiednie dane. – Zatrzymajmy się na chwilę tutaj, bo to może pomóc nam zidentyfikować ofiary.
Najstarszy korpus przed pięćdziesiątką. Brenna miała w aktach trzy zaginięcia osób pomiędzy czterdziestym piątym a pięćdziesiątym piątym roku życia, ale w tym wypadku była pewna, kto na tym bagnie utonął – potrzebowali jednak wskazać konkretne ciało. Przewróciła strony i wskazała pannie Flint zdjęcie oraz dane mężczyzny, którego zobaczyła w wizji: wciąganego przez utopce do wody.
- Finn Chadwick, lat czterdzieści dziewięć, jego zaginięcie zgłoszono miesiąc temu. Metr siedemdziesiąt trzy wzrostu, około siedemdziesiąt kilo wagi, brak znaków charakterystycznych. Sądzisz, że to ciało należy do niego? – spytała. Była w tym wypadku niemal pewna, że mają pierwsze „trafienie”.
- Dalej… - mruknęła, przewracając strony. Tutaj zaczynały się już schody, bo skupiona na czarnoksiężniku w tamtej wizji nie miała szansy dobrze przyjrzeć się ofiarom. – Trzy zaginięcia osób pomiędzy dwudziestym piątym a trzydziestym rokiem życia. Arthur Riley, lat dwadzieścia siedem, ale w jego wypadku, jak sądzę, ma to coś wspólnego z jego mugolskim pochodzeniem. – Brenna spochmurniała nieco. Arthur przepadł, zostawiając po sobie bałagan. Podejrzewała, że albo uciekł, albo go dopadnięto. Śledztwo nic nie wykazało, ale ślady w domu nie wskazywały na aportację.
Nie skomentowała jednak tego.
Flintowie byli rodem czystej krwi. Brenna nie mogła być pewna, czy za zniknięciem Arthura nie stał któryś z ich krewnych. Przyjaciół. Czy jej słowa nie zostaną przekazane tu i ówdzie. Czy Cynthia i Castiel pogardzali mugolakami? Chcieliby, aby ci znikli z powierzchni ziemi? Jak daleko posunęliby się do realizacji tego celu?
Odetchnęła i przewróciła stronę.
- Kate Sprout, dwadzieścia osiem lat, metr sześćdziesiąt siedem wzrostu – powiedziała, wskazując zdjęcie dziewczyny, którą obie mogły pamiętać z Hogwartu jako Puchonkę. – I Manuel Kobus, pochodził z Afryki, lat dwadzieścia siedem, metr osiemdziesiąt wzrostu, cecha charakterystyczna: brak małego palca. Nie da się ustalić, kiedy znikł, jego zaginięcie zgłoszono dopiero dwa tygodnie temu, ale prawdopodobnie trwało to dłużej.
Przyjechał do Anglii w poszukiwaniu lepszego życia. Znalazł śmierć. I Brenna była wściekła z tego powodu. Zła na czarnoksiężnika. Na siebie i całe Ministerstwo, że nikt nie zareagował szybciej. Na samą siebie, że nie mogła zrobić nic więcej ponad postaranie się, aby nie ucierpiał nikt więcej.
- Dane do kogoś pasują? – spytała. W tym przypadku musieli upewnić się, że nie będzie mowy o pomyłce, a Brenna jak najszybciej musiała poinformować rodziny, że ich bliscy zginęli. I zadbać, aby przypadkiem nikt nie chciał zidentyfikować martwych osobiście. Nie w takim stanie.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#6
02.05.2023, 23:43  ✶  
Trafiła na przerażający i jednocześnie zachwycająco intrygujący widok, ale Cynthia nie mogłaby tak po prostu tego powiedzieć, bo wtedy najpewniej Brenna uznałaby ją za nienormalną. W najgorszym przypadku zdziczałą od przebywania w kostnicy kosztem spędzania czasu z żywymi ludźmi. Przytaknęła na jej słowa, obserwując to, co robiła. Longbottomówna kontrastowała z wykonywaną przez siebie pracą, ale strasznie to do niej pasowało — mundur i obowiązki. Przez ułamek sekundy w umyśle blondynki pojawiło się wspomnienia wspólnego opijania egzaminów, gdzie każde z nich mówiło o swojej przyszłości. Smukłe palce chwyciły za dokumenty, a ona przesunęła po zdjęciu spojrzeniem, aby zaraz odwrócić głowę i przyjrzeć się resztkom, które zostały z Finna.
- Tak. - nie było cienia wątpliwości w jej głosie, Flint za dużo naoglądała się ciał w swoim życiu, aby pomylić się przy czymś tak prostym. Lycoris by jej z pewnością tego nie wybaczyła.
Słuchała jej dalej, przyglądając się temu, co działo się na twarzy dziewczyny z każdym kolejnym słowem, które uciekało spomiędzy jej warg. Cynthia była dobrą obserwatorką, dobrą aktorką i nie mogła pozwolić, aby Brenna podejrzewała ją o jakiekolwiek powiązania z mężczyzną, który stał na czele buntu czystokrwistych, był zwiastunem burzy. Nie podjęła jeszcze decyzji, ale nie chciała, aby polityka i sprawy, na które nie miała żadnego wpływu, miały takowy na jej karierę. - Przykro widzieć, jak wielu czarodziei mugolskiego pochodzenia tu trafia. Bonnie z biura współpracy z premierem Anglii mówiła mi, że również wzrosła liczba zaginięć lub zgonów wśród mugoli, którzy nie mieli z magią niczego wspólnego i nie wiedzieli nic o jej istnieniu. Nie rozumiem siania takiego zamętu.
Zakończyła z westchnięciem, kręcąc delikatnie głową. Prawdę mówiąc, niewielu ludzi ją obchodziło i jeszcze mniejszą liczbą osób by się przyjęła, gdyby spotkała ich krzywda. Splotła ręce pod biustem, zaciskając palce na ramionach, a czerwone paznokcie kontrastowały z jej fartuchem.
Milczała dłuższą chwilę, przyglądając się kolejnym twarzom, tonąc na chwilę w odmętach własnego umysłu i wszystkich danych, które miała tam zgromadzone na temat trwającego śledztwa. Kate faktycznie była znajomą twarzą, możliwe, że zdarzyło się jej zamienić z nią kilka słów, ale takich rzeczy nie umiała trzymać długo w pamięci. Nieistotnych. Oczywiście przykre było, gdy młode życie w tak brutalny sposób dobiegało końca, ale jasnowłosa była ze śmiercią pogodzona i przyzwyczajona do tkwienia w jej objęciach w pewien sposób.
- Manuela tu nie ma, wśród ciał brakuje osób o ciemnym kolorze skóry, więc dla niego wciąż jest nadzieja. - zaczęła od tego, czego była pewna. Mieli wśród kończyć rękę bez dwóch palców — w tym małego, ale należała ona do kobiety. Być może Kate? Przesunęła kosmyk włosów za ucho, podnosząc wzrok na Brennę. - Katie może być w częściach, nie wszystkie jeszcze sprawdziłyśmy, ale mamy fragment korpusu, nogę i dwie ręce, które należą do młodej kobiety. Więcej informacji na ten temat będę mogła powiedzieć Ci w przeciągu dwóch dni, mamy pełne chłodnie i zakłady pogrzebowe muszą zabrać kilka osób, zanim dowiozą do nas resztę waszych znalezisk. A Arthur.. - odeszła nieco od brunetki, kierując się powolnym, ale pewnym krokiem w stronę lodówek. Wzrokiem przesunęła po karteczkach, które miały przyklejone — z jakimś imieniem, cechą charakterystyczną, aby nie szukać po omacku. Gdy znalazła właściwy worek, wysunęła mężczyznę na stół i rozpięła, wskazując dłonią na zgrabnie zszyty tors. - Arhur nie ma serca.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
03.05.2023, 10:03  ✶  
Brenna była skłonna podejrzewać o powiązania z Voldemortem niemal wszystkich. Zwłaszcza tych czystej krwi. Zbierała sobie w głowie wszystkie drobne reakcje, miny, czyny – na słowa mniejszą zwracając uwagę, bo nie każdy w końcu był na tyle głupi, by jawnie prezentować nienawiść do mugolaków wobec rodu, o którym było wiadomo, że jego członkowie z różdżkami w ręku są skłonni bronić każdego, kto tego potrzebuje.
Nie pokazywała jednak tego po sobie. I nie miała żadnych podstaw, aby podejrzewać Flintów o coś więcej. Nie była świadoma bliskich kontaktów Cynthii z przynajmniej trzema śmierciożercami. Ot nieufność czaiła się po prostu gdzieś głęboko, zmieszana z nadzieją, że bliźnięta zachowają neutralność.
- W takim razie muszę poinformować rodzinę Finna – mruknęła Brenna ponuro, wpatrując się w zdjęcie mężczyzny. W pewnym sensie obie nawykły już do śmierci, ale patrzyły na to zupełnie inaczej. Brenna była wściekła, że ci ludzie umarli na darmo. I myśl o tym, że za parę godzin stanie na progu Chadwicków, aby poinformować ich, że znaleźli ciało poszukiwanego, wprawiała ją w ponury nastrój. Mogła tylko powtarzać sobie, że przynajmniej uwolni ich od męki niepewności.
Odwróciła się, kiedy Cynthia ruszyła do jednej z lodówek. Zachowała niewzruszony wyraz twarzy, kiedy Flint ją otworzyła. Widziała już te ciała i przyjdzie jej spędzić tutaj jeszcze trochę czasu.
- Czyli jednak nie śmierciożercy, a również czarnoksiężnik. Pojebaniec – powiedziała. Brak serca. Prawdopodobnie więc Arthur był jedną z dusz, związanych w kryształowej czaszce – i oby udało się im znaleźć sposób na jego uwolnienie. – Mam akta uszeregowane ze względu na wiek i płeć, może coś jeszcze uda się dopasować, kiedy dostanę pełny raport – westchnęła. Przynajmniej na podstawie pełnych ciał. Na razie mieli dwa „trafienia”, dwie osoby, których rodziny dostaną kilka odpowiedzi, i które doczekają się godnego pochówku.
Brenna stłumiła westchnienie. Trupów było za wiele, aby mogła próbować widmowidzenia na każdym. Postanowiła więc w przypadku tych we względnej całości poczekać na informacje od Lycoris i Cynthii… A sama zajmie się tymi, których identyfikacja w ten sposób będzie trudniejsza.
- Chyba właśnie kończysz pracę? – spytała, zerkając na zegarek. Nie, wcale nie przyszła tutaj o tej porze specjalnie. Do końca zmiany Flintówny pozostała równo minuta. – Jeżeli skończyłyście już wszystkie działania przy zwłokach, pokaż mi proszę, gdzie trzymacie… kawałki. Zostanę tu chwilę. Chcę rzucić kilka zaklęć Brygadzistów, mogą mi pomóc przy śledztwie. Obiecuję niczego nie ruszać. A… tu jest zgoda.
Technicznie rzecz biorąc, nie kłamała, chociaż może nie były to zaklęcia „Brygadzistów”, a raczej jej własne. Wygrzebała też podpisany świstek, na wypadek, gdyby Cynthia miała obawy, że zostawi tu samą Brennę wbrew woli przełożonych czy za ich niewiedzą, i jeśli Brenna by coś „wywinęła”, poszłoby to na jej konto.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
“It was hotter than rage, and sharper than fear, and cut deeper than helplessness, all because I couldn’t get to you.”
Mieniące się srebrem, długie pasma włosów opadają Cynthii prosto na ramiona i ciągną się za połowę pleców, spod wachlarza czarnych rzęs spoglądają stalowoniebieskie, chłodne tęczówki. Jest średniego wzrostu o dość drobnej, smukłej budowie ciała. Wydaje się krucha i delikatna, głównie przez bladość skóry, pozbawiona siły fizycznej. Doskonale dostosowuje sposób mówienia oraz gesty pod towarzystwo, w którym aktualnie przebywa, sprawnie manipuluje za pomocą wyglądu. Jest niewinnie śliczna, a jednocześnie przeraźliwie kojarzy się z zimą.

Cynthia Flint
#8
15.05.2023, 10:09  ✶  
Czasy były ciężkie, trudno było odróżnić wroga od przyjaciela i mieć pewność w kwestii zaufania, Brenna miała w tym rację. Łatwo było popaść w paranoje, a strach dodatkowo sprawiał, że podstępne szepty pojawiały się w głowie, skłaniając do rzeczy i czynów, których w normalnych okolicznościach człowiek by się nie dopuścił. Nawet Cynthia mając zwykle w głębokim poważaniu otaczających ją ludzi, skupiona na własnych sprawach, była w stanie dostrzec pojawiające się w oczach pracowników Ministerstwa zwątpienie i niepewność. Atmosfera była nieprzyjemnie gęsta i ciężka, a im więcej trupów trafiało do ich kostnicy, tym gorzej dzień się zapowiadał.
Blondynka miała podejrzenia względem kilku osób, ale to tak naprawdę nie było jej sprawą. Wiedziała tylko o jednym człowieku, który otwarcie i świadomie się przed nią przyznał, a ona nie zamierzała niczego z tym zrobić, bo relację z nim akurat sobie ceniła. Jej ojciec też na dobrą sprawę mógłby wspierać Voldemorta, dzieląc z nim większość poglądów, ale więcej go nie było, niż był. Błękitnooka miała natomiast swoją karierę, przecież bardzo chciała zostać w przyszłości szefową Ministerskiego Prosektorium. Polityka by w tym tylko przeszkadzała.
- Najgorsza jest niewiedza i domysły, ze śmiercią czasem człowiek się pogodzi. Nie oszczędza nikogo. - odpowiedziała jej z westchnięciem, przesuwając spojrzeniem po przypominającą pogrążone we śnie, twarzy Finna. Po takim czasie przy sekcjach i nieboszczykach nie umiała podchodzić do tego emocjonalnie, rozwodzić się nad każdym przypadkiem. Jako Aurorka, Brenna miała znacznie gorzej, bo Cynthia co najwyżej widziała rodziny przy ewentualnej ich wizycie w tutejszych chłodniach, jak już o widmie zgonu wiedzieli. Dodatkowo Longbottomówna była pełna ciepła, współczucia i empatii. Cynthia była przekonana, że gdyby mogła, uratowałaby cały świat.
- Nie mam pojęcia, co ustaliliście w związku z ostatnim ruchem popleczników tego Czarnoksiężnika, ale dotychczasowe ofiary nie były hmm rytualne? Sięgano po tortury magiczne, uwieńczając to zwykle Avadą, ale nie po serce. - przytaknęła jej, zakładając na chwilę dłonie pod biustem i zaciskając palce na fartuchu. Schemat zwyczajnie nie pasował. Flint nie mogła jednak zapewnić jej, że oprawca nie działał ku chwale Voldemorta, bo mógł być po prostu zapatrzonym szaleńcem. Różni ludzie krążyli po świecie. - Trafiłaś na naprawdę paskudną sprawę.
Dawno nie było czegoś takiego, nawet w Nowym Orleanie trafiła tylko na jeden przypadek ceremonialnego złożenia w ofierze, ale tutaj? To była po prostu rzeź zrobiona przez kogoś, kto miał wprawione dłonie i umiał zakładać dobrze szwy. Wycinał też serce w sposób, w który amator by sobie nie poradził. Może wcześniej na czymś lub na kimś praktykował, zanim rozpoczął swoją krwawą wędrówkę?
- Nie potrzebujesz z tym pomocy? - przesunęła spojrzeniem po jej twarzy, kierując się do zlewu i myjąc ręce, a potem odwiesiła fartuch. Nie zamierzała wtrącać się w jej pracę, bo Brenna nigdy nie robiła tego Cynthii. Nie miała też podstaw, aby podejrzewać ją o coś niecnego względem nieboszczyków, jak na przykład grzybobranie. Wzięła zgodę, ale nawet nie spojrzała, dokładając ją na swoje biurko, aby po prostu dołączyć później do papierów, na wypadek odgórnej kontroli lub pytań Lycoris. - Powinnaś wiedzieć, że to nie jest osoba niedoświadczona. Doskonale wie, co robi i w jaki sposób robi. Nie wiem, może był lekarzem lub praktykuje uzdrawianie, może nauczył się tak zszywać na zwierzętach, ale nie szukasz przypadkowego człowieka. Zamknij chłodnie, gdy skończysz. I uważaj na siebie, ciemne mamy czasy.
Mówiąc, zatrzymała się przed nią, narzucając na ramiona płaszcz i łapiąc za torebkę. Przesunęła wzrokiem po twarzy drobnej kobiety, unosząc delikatnie kąciki ust ku górze, a potem przesunęła dłonią po jej ramieniu, aby tak się nie zamartwiała. - Gdybyś czegokolwiek potrzebowała, napisz. Nie mam planów na wieczór.
Dodała jeszcze na pożegnanie, zanim minęła ją i wyszła z kostnicy, zamykając za sobą drzwi. Dziwnie było nie zamykać ich na klucz oraz nie gasić światła, ale nic Flintównie nie było do tego, co się wewnątrz teraz działo.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1701), Cynthia Flint (1983)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa