• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 6 7 8 9 10 Dalej »
[14 Kwietnia 1972, Dom Shafiqa] Tylko nie Prewett! | Cathal X Pandora

[14 Kwietnia 1972, Dom Shafiqa] Tylko nie Prewett! | Cathal X Pandora
Czarodziej
“People will forget what you said and what you did, but people will never forget how you made them feel.”
Wiecznie uśmiechnięta dziewczyna o dużych, czekoladowych oczach i dołeczkach w polikach. Ma niecały metr siedemdziesiąt wzrostu oraz szczupłą, względnie wysportowaną sylwetkę. Wyróżnia się charakterystyczną dla Turcji urodą na Londyńskich ulicach — ciemniejszą karnacją, długimi i gęstymi włosami, ciemnymi rzęsami. Zwykle odstaje ubiorem i zachowaniem od typowo angielskich dziewcząt. Mówi dużo i wyraźnie, ale gdy wpada w słowotoki, czasem przebija się odrobina akcentu. Jest bardzo bezpośrednia, uwielbia się śmiać.

Pandora Prewett
#1
15.04.2023, 23:58  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.06.2023, 21:33 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Cathal Shafiq - osiągnięcie Piszę, więc jestem

Ubrała się elegancko, organizator powinien to docenić. Daleko Pandorze było do Brytyjskiej damy z salonów, szczególnie przez odziedziczoną przez matkę urodę i odrobinę śniadą cerę. Postarała się jednak, teleportując się z trzaskiem przed dom Pana Shafiqa, o którym dostała informację przez jednego ze swoich klientów, który zamawiał od niej mapę nieba dla osoby urodzonej pod Merkurym, a on z kolei słyszał o poszukiwaniach eksperta od mechanizmów od swojej koleżanki z niewielkiej kawiarni, która.. Westchnęła, prostując głowę. Za sam fakt ubrania obcasów powinna dostać tę robotę. Była podekscytowana, błyszczały jej oczy i nie mogła doczekać się wszystkich tych starożytnych zagadek, tajemniczych przedmiotów, które wykopaliska mogły jej zapewnić. Miała przy sobie mały zestaw narzędzi, sakiewkę galeonów i optymistyczne nastawienie. Wygładziła materiał koszuli, którą miała pod kurtką i zerknęła na to, czy jej beżowa, sięgająca kolana spódnica jest zgodna z tutejszymi wymaganiami. Wyglądała jak młoda nauczycielka szykująca się na staż. Wyglądała okropnie! - Siktir!- szepnęła pod nosem, pociągając za misternie spięte włosy i wysuwając z nich spinkę, rozpuściła je pośpiesznie, przeczesując palcami. Podwinęła też trochę wyżej spódniczkę i dopiero podeszła do drzwi, pukając. Naprawdę powinna wziąć ze sobą Marę, ale to chyba nie było właściwie przy próbie otrzymania zlecenia, żeby przylecieć po nie pegazem? Zaciskała i rozluźniała dłoń, czekając, aż zaprowadzą ją do gabinetu Cathala, jak się okazało, przed jego biurko.
W jej głowie był on podstarzałym jegomościem w okularach i z wąsem, a gdy dostrzegła wysokiego i przystojnego blondyna, zamrugała zaskoczona, na chwilę rozdziawiając usta i ciesząc się w duchu, że trochę tę spódniczkę podwinęła, bo wyglądała zgrabniej i młodziej. Długie nogi warto było eksponować.
- Dzień dobry. - przywitała się pogodnym głosem, lustrując go spojrzeniem ciemnobrązowych oczu i podchodząc do biurka, za którym siedział. Nie wyciągnęła jednak w jego stronę dłoni, zamiast tego sięgając do swojej skórzanej torby. Wyjęła białą teczkę, którą przewiązała jasną wstążką, dość opasłą i pokrytą stokrotkami, kładąc przed nim na biurku. Na niej położyła sakiewkę galeonów, którą wysępiła od swojego ojca w celach naukowych, auto promocyjnych. - Tutaj ma Pan moje referencje oraz wkład na wykopaliska. Nazywam się Pandora, Pandora Prewett i jestem dokładnie tym, czego Pan szuka.
Uśmiechnęła się dość pewnie, świadoma własnych umiejętności i talentu, chociaż sądząc po błyszczących oczach, być może nie tylko relacje zawodowe miała na myśli. Odziedziczyła zdecydowanie więcej ze swojej matki niż z ojca, biła od niej pełna empatii i optymizmu aura, zupełnie jakby chodziła odrobinę przy ćpana.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#2
16.04.2023, 11:51  ✶  
Mieszkanie Cathala było skromne, zwłaszcza wobec rezydencji Shafiqów, od której mieściło się zaledwie o rzut kamieniem. Mógłby tam mieszkać – ale czuł chyba trochę, że to nie miejsce dla niego. Z kolei o położeniu swojego domu (również niezbyt wielkiego, Cathal był zamożny, ale nie straszliwie bogaty) nie informował ludzi na prawo i lewo.
Salon w jego mieszkaniu pełnił więc zarówno funkcję tegoż, jak i gabinetu. Był pomieszczeniem dość dużym, wzdłuż ścian którego ciągnęły się regały, częściowo zastawione książkami (znakomita ich ilość traktowała o historii, archeologii oraz o runach), a częściowo pamiątkami w podróży. Z mebli znajdowały się tutaj kanapa, stół, fotel oraz biurko.
On sam faktycznie nie był ani stary, ani wąsaty. Chociaż nie był i gołowąsem – trzydziestkę przekroczył już jakiś czas temu, przy jasnych oczach znaczyły się już pierwsze zmarszczki. Włosy miał jasne, spalone przez słońce, ewidentnie niezbyt umiejętnie przystrzyżone. Trochę rozczochrane, jakby niedawno je szarpał albo przeczesywał palcami. Nie nosił też szaty, a mugolskie ubranie: przywykł do tego podczas wykopalisk, i miał w tej chwili na sobie zwykłą koszulę oraz dżinsy, wypłowiałe od zbyt wielu prań i lat noszenia.
- Panna Prewett – przywitał się, podnosząc się i mierząc ją uważnym spojrzeniem. Była w Hogwarcie zaledwie dwa lata niżej, mignęła mu też później raz czy dwa przy jakiejś okazji, więc oczywiście została zapamiętana, jak każdy, z kim Shafiq kiedykolwiek się zetknął. Sposób, w jaki na nią patrzył i moment milczenia, mogły wydawać się nieco niegrzeczne, choć w rzeczywistości Cathal wcale nie oceniał jej wyglądu: raczej odruchowo porównywał obraz kobiety przed sobą z obrazem dziewczyny ze swojej pamięci.
- Doprawdy? – spytał w końcu, a kąciki jego ust drgnęły lekko, kiedy zapowiedziała, że jest dokładnie tym, czego szuka. – Zwykle rzeczy, których szukam, mają przynajmniej dwieście lat. Na aż tyle nie wyglądasz – skwitował i machnął ręką w stronę fotela, sam przechodząc ku kanapie. Nie był może przykładnym angielskim dżentelmenem, ale też nie aż takim chamem, aby trzymać ją na stojąco. (I pokazem braku dżentelmeństwa było natychmiastowe przejście na ty: skoro chciała u niego pracować, nie miał zamiaru jej paniować.)
- Co do pieniędzy, zawsze sądziłem, że zatrudnienie powinno polegać na tym, że to ja, a raczej organizatorzy, płacą pracownikom, nie odwrotnie – dodał, chyba rozbawiony, opadając na kanapę w dość swobodnej pozycji i zabierając się do przeglądania przyniesionych przez nią referencji. Przerzucał kolejne strony, zwracając uwagę na opis umiejętności Pandory oraz to, czym do tej pory się zajmowała. – Zdaje się, że niespokojna z ciebie dusza, Pandoro? – zapytał, zapoznając się z dotychczasowymi miejscami pracy. Nie to, że miał coś przeciwko. I on, i Alethea, i Nell, i nawet Jamil, byli swego rodzaju niespokojnymi duszami.
Czarodziej
“People will forget what you said and what you did, but people will never forget how you made them feel.”
Wiecznie uśmiechnięta dziewczyna o dużych, czekoladowych oczach i dołeczkach w polikach. Ma niecały metr siedemdziesiąt wzrostu oraz szczupłą, względnie wysportowaną sylwetkę. Wyróżnia się charakterystyczną dla Turcji urodą na Londyńskich ulicach — ciemniejszą karnacją, długimi i gęstymi włosami, ciemnymi rzęsami. Zwykle odstaje ubiorem i zachowaniem od typowo angielskich dziewcząt. Mówi dużo i wyraźnie, ale gdy wpada w słowotoki, czasem przebija się odrobina akcentu. Jest bardzo bezpośrednia, uwielbia się śmiać.

Pandora Prewett
#3
17.04.2023, 23:55  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.04.2023, 00:00 przez Pandora Prewett.)  
Pandora zupełnie nie przykładała uwagi do spraw materialnych i wielkości sakiewek. Lubiła być samowystarczalna i niezależna finansowo, ale nigdy nie miała potrzeby posiadania domu, czy jakiegokolwiek swojego miejsca, którego wciąż nie znalazła. Zwykle wystarczył plecak, kilka drobiazgów i mogła ruszać dalej. Z ciekawością więc rozglądała się po włościach odwiedzanych ludzi, wierząc, że wnętrza bardzo sugerują osobowość. Salon i gabinet w jednym, który należał do mężczyzny, był pełen sentymentu i wiedzy — tak opisałaby go w dwóch słowach brunetka, której ciemne oczy nie mogły powstrzymać się przed próbami czytania grzbietów ksiąg. Każda kolejna była bardziej interesująca od poprzedniej. Jak się okazało, właściciel również był bardziej interesujący od tego, co sobie wyobrażała. Nie mogła powstrzymać myśli, że Pan Archeolog musiał mieć powodzenie u kobiet, nawet z odrobiną chaosu na jasnych pasmach włosach. Nie mogła jednak nad tym gdybać i gapić się zbyt długo, bo wciąż zależało jej, aby dostać pracę, poznać coś nowego.
Uśmiechnęła się promiennie w jego stronę, a akurat uśmiech miała bardzo zaraźliwy, szybko jednała sobie ludzi. W przeciwieństwie do innej części jej rodziny nie biła z niej jakaś chciwość i dusza hazardzisty, czysta radość i ciekawość świata, trochę niczym u nastolatki.
- Pamięta mnie Pan? - zapytała zaskoczona, chociaż z łatwością mógł usłyszeć zadowolenie w jej głosie. Ona była zawsze dość popularna, ale prawda była taka, że większości imion osób, które ją na korytarzach zaczepiały, nie pamiętała. To pewnie przez ten turecki wygląd i perfekcyjny angielski, chociaż czasem przebijał się akcent ze stron jej matki. Brzmiała zupełnie inaczej w obydwu tych językach, ten drugi jednak nie był komunikatywny. - Oczywiście, że tak. Myśli Pan, że zawracałabym Panu głowę, gdyby było inaczej?
Odpowiedziała ze wzruszeniem ramion, nie spuszczając z niego spojrzenia. Nie lubiła marnować czasu swojego, a co dopiero innych ludzi. Panda była jednak przekonana o swoich referencjach i umiejętnościach, nie znajdzie nikogo lepszego — chybachyba że wykopaliska miały być podwodne, to wtedy mieliby prawdziwy problem. -  Mam starą duszę, pewnie należała do jakiegoś Astronoma sprzed pięciuset lat. Miło jednak wiedzieć, że nie wyglądam staro. Nie chciałabym jeszcze wyglądać staro Panie Shafiq.
Wyznała zgodnie z prawdą, bo perspektywa zmarszczek i obwisłej skóry, a przede wszystkim plam na dłoniach, była dla niej przerażająca. Kobieta usiadła w fotelu — całkiem swobodnie i luźno z początku, ale potem chrząknęła i wyprostowała plecy, dla pewności wygładzając spódnicę. Żadna z niej dama, ale wciąż miała przyzwoitą krew i dobre nazwisko, a ludzie w Wielkiej Brytanii byli na to uczuleni, gdy chodziło o prace. Kompletnie tego nie rozumiała, jednak myśli te odgonił fakt, że zwróciła uwagę, że nie nazwał ją Panią i skończył z tą Panną, co jej ojca doprowadzało do szału. Te głupie sprawy małżeństw, nikomu niepotrzebne, gdy świat miał tyle sekretów!
- Tak, ale to taka wiesz... Chcę też pomóc odkryć sekret bardziej, niż mniej. - wyjaśniła mu równie swobodnie, zgarniając włosy na plecy i przeniosła spojrzenie z kanapy, na której siedział, na regał z książkami. Łatwo było zauważyć, że bardzo chciała się mu przyjrzeć, pamiątkom także. - Ładnie brzmi, jak mówisz moje imię z tym akcentem. Wiesz, że imię określa człowieka? Nie bez powodu wybrali Pandorę, jak ta puszka z tych legend, co mugole znają. Ona była podobno czarownicą, wiedziałeś? Mam tylko nadzieję, że nie miała samych demonów i czarnej magii w środku! A już w ogóle nekromancji, nie znoszę nekromancji. - zamknęła się nagle, jakby uświadomiła sobie, że za dużo mówi i może nawet za szybko. Uśmiechnęła się w jego kierunku nerwowo, zaciskając na chwilę usta i poprawiając się w fotelu. - Przepraszam, czasem za dużo mówię. A Ty jesteś niespokojną duszą? Powinnam o to pytać pracodawcę?
Przekręciła głowę na bok, przykładając palec do ust. Nie była przekonana, czy szło jej, chociaż przyzwoicie i przypomniała sobie, dlaczego brała zlecenia i pracowała sama. Niewielu ludzi było w stanie ją zrozumieć. Ją i jej starą duszę.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#4
18.04.2023, 20:10  ✶  
- Powiedzmy, że mam całkiem przyzwoitą pamięć – skwitował Cathal krótko, bo odpowiedź w rodzaju „pamiętam każdego, włącznie ze sklepikarzem, który sprzedał mi bułkę na bazarze trzy lata temu” zabrzmiałaby jak nadmierne przechwalanie się.
Chociaż, tak naprawdę, Cathal tego sklepikarza i wielu innych wolałby nie pamiętać. O tym, czy Pandora była warta zapamiętania, jeszcze nie zdecydował.
- Nie wiem. Czytanie w myślach nie należy do moich talentów – przyznał.
Uśmiechnął się znowu, półgębkiem, kiedy spytała, czy wie, że imię określa człowieka. Rozbawiło go to po trochu, bo stara magia, płynąca w żyłach Shafiqów, rodu, który wciąż był w ruchu, sprawiała, że znał wszystkie języki, a z kolei zainteresowanie historią i pamięć – że poznał wiele opowieści. Znaczenia imion nie były mu obce, za to często tak mało miały wspólnego z człowiekiem, który je nosił. Milczał długą chwilę, mogłoby się wydawać, że pochłonięty referencjami, chociaż w rzeczywistości odruchowo obracał w głowach imiona znanych sobie ludzi.
Isabella. Imię wywodzące się od Elizabeth, a to z kolei od słowa oznaczającego Boga – Przysięgę…
Alethea. „Prawda” lub „uzdrawianie”.
Ulysses. Odysseus. Nienawiść.
Cathal. Walka.
Szeregi imion, przewijających się w głowie…
- Jeżeli kierować by się twoim imieniem… czy nie byłabyś pułapką albo nie przynosiła pecha? – spytał w końcu, podnosząc na nią wzrok. Jej gadulstwo niezbyt mu przeszkadzało, bo po prostu przywykł do tego, że w ekipie miał aż trzy rozgadane osoby. – Czy może chodzi ci o niepowstrzymaną ciekawość, która każe sprawdzić, co jest w środku? A może o nadzieję, uwięzioną na dnie puszki?
Podniósł się z miejsca i podszedł do regału, zastawionego pamiątkami. Zdjął z niej właśnie… puszkę. Wyglądała na dość starą, wykonaną prawdopodobnie przez jakiegoś specjalistę od drewnianych przedmiotów i, sądząc po znakach na jej wieku, mechanizmów. Cathal poprzestawiał je, aż coś szczeknęło: mechanizm się zamknął.
- A jak sądzisz, Pandoro? – odparł pytaniem na pytanie, kiedy zapytała, czy i on jest niespokojną duszą. Pominął milczeniem słowa o tym, czy wypadało o to pytać pracodawcę: na razie przecież nie została zatrudniona, więc nie było potrzeby wyjaśniać jej stosunków, jakie panowały w ekipie. (A te były dość luźne, ale zarazem bliższe niż w wielu innych miejscach, bo cztery osoby z ekipy spędziły ze sobą lata w obozowisku, oparte w dużej mierze na pracy, pomaganiu sobie, grożeniu. A, i Nell podsumowała to kiedyś jako „Oto Cathal i jego przedszkole”, siebie zaliczając do grona przedszkolaków. Cathal jednak nie zamierzał o tym wspominać, była to marna reklama.)
- Pokaż w takim wypadku, co potrafisz – powiedział, pochylając się, by postawić przed nią pudełko. – Otwórz ją w kwadrans, a praca jest twoja.
Jak wynikało z dotychczasowych testów, ktoś, kto nie znał się na mechanizmach, ale cechował się sporą inteligencją, potrzebował na jej otworzenie przynajmniej godziny. „Zwykła” osoba robiła to w trochę mniej niż półtorej godziny. Przeciętny specjalista od pułapek był w stanie poradzić sobie z nią w ciągu dwudziestu minut. Ale Cathal nie potrzebował przeciętności: nie kiedy od rozbrojenia danej pułapki mogło zależeć życie jego i ekipy. Boleśnie nauczył się, że w takich sytuacjach… drobny błąd zbyt wiele kosztuje.
Czarodziej
“People will forget what you said and what you did, but people will never forget how you made them feel.”
Wiecznie uśmiechnięta dziewczyna o dużych, czekoladowych oczach i dołeczkach w polikach. Ma niecały metr siedemdziesiąt wzrostu oraz szczupłą, względnie wysportowaną sylwetkę. Wyróżnia się charakterystyczną dla Turcji urodą na Londyńskich ulicach — ciemniejszą karnacją, długimi i gęstymi włosami, ciemnymi rzęsami. Zwykle odstaje ubiorem i zachowaniem od typowo angielskich dziewcząt. Mówi dużo i wyraźnie, ale gdy wpada w słowotoki, czasem przebija się odrobina akcentu. Jest bardzo bezpośrednia, uwielbia się śmiać.

Pandora Prewett
#5
18.04.2023, 21:57  ✶  
Dobra pamięć była darem od losu, jeśli pracowało się w zawodach, które wymagały więcej, niż jednej dziedziny. Zdarzały się jednostki, które przez problemy z nią nie mogły realizować własnych planów lub marzeń, co wydawało się jej niesamowicie przykre. Nie ciągnęła go za język, posyłając mu jedynie tak charakterystyczny dla siebie, pogodny uśmiech. Olbrzymia zaleta, ale i wielka wada, faktycznie, czasem doprowadzająca na kraniec szaleństwa w gdybaniu, kwestionowaniu własnych decyzji, czy nadmiernym analizowaniu sytuacji.
- Czytanie w myślach to byłby okropny talent. Przytłaczający, więc może i lepiej? Dzięki temu ludzie wciąż mają efekt niespodzianek, zagadki. Tu jednak zapewniam, nie zawracałabym.
Odpowiedziała zupełnie szczerze, nie odwracając od niego spojrzenia. Trudno było zgadnąć, o czym jej potencjalny przełożony myślał, bo spokojna twarz, muśnięta słońcem i o jasnych włosach, nie zdradzała jej niczego. Znała już jego imię, ale jakie było jego zwierzę? Je też dobierała do człowieka, miało to coś wspólnego z tym, w co Prewettówna wierzyła — krąg życia, wędrówkę dusz, a totem protekcyjny w formie zwierzęcia było tym, co kiedyś było dla niej domem. Może sokół? Przekręciła głowę na bok, zupełnie błądząc myślami, gdy głos mężczyzny sprawił, że zamrugała zaskoczona i przygryzła dolną wargę, mając odrobinę smutną i dramatyczną minę.
- Tego nie ma w referencjach, ale czasem jestem pechowa, nie będę kłamać. I za dużo, dużo za dużo gadam. - zaczęła z westchnięciem, bo wielu uważało to za jedną z jej naczelnych wad, głównie ojciec, bo klienci o dziwo głównie przez to do niej wracali, a przynajmniej takie miała wrażenie. Jej imię było specyficzne, poniosła rodziców fantazja. Prędzej kojarzyło się z czymś złym i negatywnym, a nie dobrym, właściwym. Nie postrzegała siebie, jako człowieka złego. - Wszystkiego jest po trochu. Pułapek, demonów, ciekawości, nadziei. Jej puszka była chaosem, ja może też trochę jestem, ale nie aż tak strasznym. Chyba? Nie robię sobie dobrej reklamy.
Zaśmiała się, przesuwając dłońmi po twarzy z odrobiną zawstydzenia, gdy wstawał. Oczami wyobraźni widziała, jak ją wypraszał ze stwierdzeniem, że się zupełnie nie nadaje, bo nie wytrzyma z nią nerwowo. Poprawiła się na siedzeniu, nie mogąc jednak powstrzymać brązowych oczu ku wędrówce w jego kierunku, a gdy sięgnął puszkę, uniosła brwi w rozbawieniu, przez chwilę sądząc, że ów mityczny pojemnik miał w swoim posiadaniu. Na jego pytanie wydała z siebie mruknięcie, które sugerowało zbieranie myśli. - Myślę, że jesteś starszą duszą, która szuka czegoś, czego jej brakuje. Może artefaktu, może osiągnięcia, może zagadki życia, a może człowieka. To jednak poszukiwanie czegoś ważniejszego i prostego, bo takie najtrudniej znaleźć.
Nie miała pojęcia, czy zrozumie, o co jej chodzi, ale nie miało to znaczenia. Kiwnęła głową, przyglądając się chwilę pudełku. Jej twarz zupełnie się zmieniła, nabrała powagi, brak uśmiechu uwydatnił orientalne rysy. Zsunęła kurtkę z ramion, rzucając ją niedbale na fotel, uprzednio wyjmując z kieszeni frotkę do włosów, którą związała włosy w luźnego koka. Bezceremonialnie zsunęła się z fotela, siadając na podłogę z puszką w dłoni, przyglądając się jej chwilę badawczo. Wyjęła z torby aksamitną torbę, która po rozwinięciu okazała się pełna narzędzi — ułożonych w trzech rzędach, po sześć sztuk, co jeszcze przeliczyła. Była samoukiem, który dopiero później szlifował umiejętności u handlarzy artefaktów i rzemieślników, jej palce — długie i szczupłe, delikatnie przesuwały przedmiot w dłoniach. Uśmiechnęła się pod nosem, sięgając po jedno z narzędzi z odpowiednią końcówką i w zupełnej ciszy, nie przejmując się odkrytymi kolanami, zaczęła pracować. Była dokładna i szynka, zwinnie majstrowała kolejnymi kołatkami, nasłuchując i obserwując zmiany w przedmiocie. Nie był to najbardziej skomplikowany mechanizm, jeśli rozpoznało się zastosowaną przez twórcę sztuczkę, a ona miała już do czynienia z takich schematem. Gdy nad czymś siedziała, nie miała poczucia czasu. Była jednak pewna, że zmieściła się w wyznaczonym czasie. Wysunęła dłoń w jego stronę z puzderkiem, którego wieczko tkwiło uchylone. - Mówiłam, że jestem osobą, której szukasz. Może nie znam się na wielu rzeczach i wielu nie umiem, ale Matka Ziemia i Morgana mi świadkiem Cathal, nie znajdziesz lepszego specjalisty ode mnie. Takie puszki? To śniadanie.
Uśmiechnęła się dość pewnie, ignorując opadające na buzie kosmyki włosów, które uciekły z koka. Nie miała tylu referencji i rekomendacji, bo za nie zapłaciła, jak znaczna większość samozwańczych rzemieślników. Ona po prostu poświęciła noce, całe lata, mnóstwo mechanizmów, aby poznawać ich sekrety.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#6
20.04.2023, 00:24  ✶  
- Byłabyś więc czwartą osobą w ekipie, która za dużo gada i wnosi do niej pierwiastek chaosu – ocenił Cathal. Nie zapewniał jej ani, że na pewno tak nie jest, ani że lubi jej gadanie – nie miał w końcu jeszcze okazji tego w pełni ocenić. Chociaż rzeczywiście, zdawała się kimś, kto przepada za mówieniem: o różnych rzeczach, także o sobie.
Pechowość była już znacznie bardziej problematyczna, ale i tego nie mógł ocenić w tej chwili.
Shafiqowi przeszło przez myśl, że prawdopodobnie był najnormalniejszą osobą pośród tych, które miały pracować na tych wykopaliskach. Co bardzo, bardzo niedobrze świadczyło o ich ekipie, skoro to ktoś taki jak on miałby dostać łatkę tego normalnego.
- Myślę, że trafiłaś tylko po części – stwierdził, uśmiechając się ponownie, choć tym razem nie tak szczerze, jak poprzednio. Cathal nie uważał, że czegoś mu brakuje: wręcz przeciwnie, był człowiekiem, który miał szczęście nielicznych – mógł powiedzieć, że żyje dokładnie w taki sposób, jak chce. Nie sądził, że szuka jakiegoś człowieka albo zagadki istnienia.
Za to w pewnym sensie, jeśli nawet nie był naprawdę starą duszą, to taka zamieszkiwała jego umysł. Klątwa jego rodu – zdaniem niektórych błogosławieństwo – która niosła ze sobą podszepty i wspomnienia człowieka, który umarł tysiąc lat temu.
Milczał, kiedy Pandora pracowała. Prawie się też nie ruszał, obserwując uważnie jej ruchy i jednocześnie porównując każdy z nich z zapamiętanymi sekwencjami. Nie chciał jej rozpraszać, a przy okazji oceniał, w jaki sposób działała. Nie obawiał się też, że coś pójdzie nie tak – pudełko ciężko było uszkodzić, spoczywająca na jego dnie niegdyś klątwa dawno temu została dezaktywowana, a i Pandora nie mogła uwolnić na świat żadnych nieszczęść.
- Świadectwa Matki Ziemi, Morgany, Merlina i Ministra Magii niewielkie mają dla mnie znaczenie. Ale zajęło ci to trzynaście minut i dwie sekundy – powiedział, przyjmując od niej puszkę. Otwarcie wieczka zajęło jej dokładnie te trzynaście minut i dwie sekundy, i wynik był faktycznie bardzo dobry. Matka Ziemia i Morgana go nie przekonały, do referencji też nie podchodził jak do prawdy objawionej, za to ten czas sugerował, że warto dać Pandorze szansę. – Jeżeli dogadamy się co do warunków, umówmy się na okres próbny. My sprawdzimy, jak sobie radzisz, a ty, czy pasuje ci taka praca – oświadczył. Wstał, odłożył mechanizm z powrotem na półkę, a potem podszedł do jednej z szuflad i wyciągnął z niej plik papierów.
- To standardowa umowa, do przejrzenia dla ciebie odnośnie finansów, zakwaterowania, zakresu obowiązków, potencjalnych niebezpieczeństw oraz poufności… - powiedział, podchodząc do Pandory, by podać jej dokumenty. – Pewne rzeczy możemy przedyskutować. Ale w twojej umowie znajdzie się jeszcze jeden punkt, nie podlegający negocjacjom. Zobowiążesz się do tego, że nie zaprosisz naszego wywoływacza duchów do kasyn Prewettów. Nie mam ochoty znowu dowiedzieć się, że postawił czyjeś życie.
Żeby być precyzyjnym, nie postawił niczyjego życia. Ale i tak w ostatecznym rozrachunku okazało się, że to ono było stawką.
Czarodziej
“People will forget what you said and what you did, but people will never forget how you made them feel.”
Wiecznie uśmiechnięta dziewczyna o dużych, czekoladowych oczach i dołeczkach w polikach. Ma niecały metr siedemdziesiąt wzrostu oraz szczupłą, względnie wysportowaną sylwetkę. Wyróżnia się charakterystyczną dla Turcji urodą na Londyńskich ulicach — ciemniejszą karnacją, długimi i gęstymi włosami, ciemnymi rzęsami. Zwykle odstaje ubiorem i zachowaniem od typowo angielskich dziewcząt. Mówi dużo i wyraźnie, ale gdy wpada w słowotoki, czasem przebija się odrobina akcentu. Jest bardzo bezpośrednia, uwielbia się śmiać.

Pandora Prewett
#7
24.04.2023, 21:02  ✶  
- Może przyciągasz chaos? - zauważyła z delikatnym wzruszeniem ramion, bo i takie rzeczy się zdarzały. Wbrew wszystkiemu osoby, które można byłoby nazwać przedstawicielem chaosu, lubiły, gdy w ich życiu był człowiek umiejący zamknąć je czasem w ryzach. W istocie Pandora mówiła wiele, ale najczęściej zadawała pytania lub mówiła o świecie i jego pięknie. Zawsze był przecież dobry moment, aby nauczyć się czegoś nowego.
- Pewnie tak, bo Cię jeszcze nie znam. Na pewno brakuje Ci eksperta od mechanizmów! - puściła mu oczko zaczepnie, nie chcąc gdybać na jego temat bardziej, bo było na to zbyt wcześnie. Jeśli uda się jej dostać pracę i będzie mogła spędzić z Shafiqiem więcej czasu, to z pewnością do tego wrócą.
Nie mogła wiedzieć o klątwie, właściwie nie wiedziała praktycznie niczego na temat Archelogoa, poza podstawowymi informacjami, do których każdy miał dostęp. Pandora nie była też fanką spotkań śmietanki towarzyskiej i nie bywała na balach, gdy nie musiała, więc i tamtejszych plotek na temat jasnowłosego zupełnie nie znała. Był odpowiedzialnym i dobrym poszukiwaczem starożytnych grobowców i ruin, dużo podróżował i lubił książki, co wywnioskowała po jego biblioteczce i poniekąd pamiątkach. Ciekawe, czy za każdą kryła się jakaś niesamowita i stara historia, która przez setki lat tkwiła ukryta przed światem? Każdy chyba lubił dobre opowieści.
Nie czuła nawet, że ją obserwował. Całkowicie odcinała się od świata, gdy pracowała. Zawsze starała się zapamiętać schemat, jakąkolwiek nową metodę lub inaczej umieszczoną przekładnie, odmienny pstryczek — wszystko to pozwalało jej doskonalić umiejętności, wydajniej działać w przyszłości i rozgryzać coraz to trudniejsze elementy. W oferowanej przez niego pracy ten element był dla niej najważniejszy — starożytni rzemieślnicy z pewnością mieli zupełnie inne systemy, odmienne mechanizmy, których musiałaby się nauczyć i nie byłby tak łatwe. Wszystko, co zajmowało jej mniej niż dwa kwadranse, uznawała co nieco bardziej interesujące, a powyżej godziny już za trudne. Niewiele takich rzeczy zostało. Owszem, miała dzięki temu renomę i zlecenia, ale brakowało trochę adrenaliny w tym, co robiła.
- Najlepiej przekonać się na własne oczy, ale to brzmiałoby dość próżnie, więc zwykle zrzucam takie rzeczy na Wielkich Czarodziejów lub Matkę Ziemię. Nie lubię się chwalić, wiem po prostu, co umiem. A Archeologia może dać mi coś nowego. - wyjaśniła spokojnie, zgarniając za ucho zagubiony kosmyk włosów. Nie chciała, aby myślał o niej, jak o zadufanej w sobie, bo Pandzie daleko było do egoistki. Wbiła w niego spojrzenie czekoladowych oczu, przytakując. Nie ruszyła się jednak z podłogi, gdzie rozsiadła się dość wygodnie. Obserwowała, jak odłożył puszkę — bez nieszczęść w środku, a potem wyjął umowę i kontynuował. Wyciągnęła dłoń, łapiąc w palce kartki. Położyła je na kolanach, przesuwając wzrokiem po literkach, wciąż mając jednak podzielność uwagi. Na wzmiankę o kasynach, uniosła brew i odchyliła głowę, patrząc w oczy przyszłego szefa z odrobiną zaintrygowania. O takich dopiskach nie słyszała, zwykle prosili ją o załatwienie żetonów do kasyn ojca lub innych form przywilejów, związanych z jego rozrywkami. - Hazardzista, co? Moja rodzina karmi paskudny nałóg. Jesteś pierwszą osobą, która prosi o coś takiego. Nie martw się, nie zaproszę go, bo nie lubię tam bywać i unikam tego, jak ognia. Są lepsze uzależnienia. Kiedy przewidujesz rozpoczęcie prac?
Zapytała, wracając wzrokiem do tekstu i przechodząc z punktów o zakwaterowaniu i obowiązków, aż do niebezpieczeństw i poufności. Tak długo, jak te wykopaliska nie będą pod wodą, Prewettównę trudno było przestraszyć. - Ah właśnie. Ze mną w pakiecie jest zawsze mój Abraksan, jesteśmy bardzo związane. Mam odpowiedni namiot magiczny pod nią, więc nie będzie sprawiała problemów. Nie masz nic przeciwko?
Stuknęła paznokciami w kartki, podnosząc na niego wzrok. Nie mogłaby pominąć tematu Mary.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#8
25.04.2023, 22:21  ✶  
- Kto wie? – odparł pytaniem na pytanie, odnośnie „przyciągania chaosu”.
Właściwie miała sporo racji. Był względnie odpowiedzialny, przynajmniej w pracy i jeżeli szło o ludzi, których uznawał za „swoich”. Kiedy prowadził jakieś badania, osiadał w jednym miejscu na lata, ale zwiedził zapewne więcej świata niż większość Anglików – i na pewno poznał doskonale dalekie kraje. Z książkami łączyła go skomplikowana relacja miłości i nienawiści: kochał je, a zarazem z czasem, gdy każdy ustęp pozostawał w głowie na zawsze, coraz niechętniej sięgał po nowe i porzucał każdą z nich, jeżeli nie zdołała zaciekawić go w pierwszym rozdziale. A za większością jego pamiątek kryły się pewne historie – chociaż nie każda z nich była stara i wydobyta gdzieś spod ziemi. Czasem był to prezent czy zakup na bazarze.
- Nie musisz mi się tłumaczyć, Pandoro. Pewność siebie, jeżeli jest podparta autentycznymi powodami ku tej, nie jest niczym złym – skwitował jej słowa odnośnie tego, że nie lubi się chwalić. Był wychowankiem Domu Slytherina, a do podziemnego Pokoju Wspólnego rzadko trafiali ludzie pełni skromności, skłonni pozwalać, by to inni zbierali laury. A Prewettówna uporała się z puszką w wyznaczonym czasie. To oznaczało, że jest dobra: jej pewność siebie pozostawała więc uzasadniona. Dlaczego miałaby o tym nie mówić? Bo nie wypadało kobietom?
- Tego najgorszego sortu. Ale jest też niezwykle utalentowanym wywoływaczem duchów. Inaczej pewnie już dawno zepchnąłbym go z jakiegoś klifu – powiedział dość lekko. Brzmiało to jak żart. Może nawet nim było… Chociaż po prawdzie, gdyby Jamil przyprawił im tyle kłopotów, niczego nie wnosząc w zamian albo oferując co najwyżej przeciętne usługi, Shafiq pewnie w najlepszym razie pozwoliłby, aby dorwali go wierzyciele. – Preferuję kawę, jeśli o nie idzie. Ewentualnie tytoń. Nasza uzdrowicielka za to jest uzależniona od czekolady, więc nigdy nie stawaj pomiędzy nią a czekoladową żabą – powiedział. Nie przeszkadzało mu, że Pandora siedzi na podłodze, sam jednak z powrotem opadł na fotel i obserwował, jak zapoznaje się ze wszystkimi papierami.
- Właściwe prace rozpoczniemy w maju, chociaż już teraz powoli się do nich przygotowujemy. Jeżeli dobrze pójdzie, pod koniec kwietnia będę mógł pokazać wam… czyli tobie i głównemu trzonowi ekipy… miejsce prac. Tak wstępnie – wyjaśnił. – Abraksany Prewettów. No tak – stwierdził, a kąciki ust drgnęły mu lekko na dawne wspomnienie. – Póki nie spróbuje zeżreć żadnego członka ekipy i sama zajmiesz się jej wyżywieniem oraz namiotem dla niej, nie ma problemu. Chociaż nie będzie jej wygodniej w stajniach Prewettów? Jeżeli potrafisz się teleportować, nie musisz zostawać na miejscu na noc. Zapewniamy zakwaterowanie, korzystanie z niego nie jest jednak obowiązkowe. Ja prawdopodobnie przez większość czasu będę właśnie tam… - …bo nie ufał, że jakiś pismak albo ktoś nadmiernie ciekawski nie spróbuje mącić: nie byli na środku Egiptu, i samych wykopalisk chroniły tylko podstawowe zaklęcia, odstraszające mugoli… Zresztą przywykł do takich warunków. - Ale reszta ma być dyspozycyjna tylko w dzień, chyba że wystąpiłyby wyjątkowe okoliczności. Masz jeszcze jakieś pytania odnośnie pracy albo warunków umowy?
Czarodziej
“People will forget what you said and what you did, but people will never forget how you made them feel.”
Wiecznie uśmiechnięta dziewczyna o dużych, czekoladowych oczach i dołeczkach w polikach. Ma niecały metr siedemdziesiąt wzrostu oraz szczupłą, względnie wysportowaną sylwetkę. Wyróżnia się charakterystyczną dla Turcji urodą na Londyńskich ulicach — ciemniejszą karnacją, długimi i gęstymi włosami, ciemnymi rzęsami. Zwykle odstaje ubiorem i zachowaniem od typowo angielskich dziewcząt. Mówi dużo i wyraźnie, ale gdy wpada w słowotoki, czasem przebija się odrobina akcentu. Jest bardzo bezpośrednia, uwielbia się śmiać.

Pandora Prewett
#9
26.04.2023, 22:52  ✶  
Na jego słowa uśmiechnęła się tylko, nie komentując już więcej słów odnośnie do chaosu. Takich ludzi zwykle wyczuwała. Zresztą, sam mówił o tym, jak ciekawą ekipę do wykopalisk zebrał. Cathal przypominał jej taką właśnie książkę — ze skórzanym grzbietem i zdobionym tytułem, miał takie z pewnością w swojej bibliotece. Mężczyzna zdawał się jej być źródłem rozmaitych opowieści, nie tylko tych naukowych. Miał mądre oczy, chyba dużo widziały.
- W dzisiejszych czasach ludzie przesadzają z jej pokazywaniem. - wzruszyła delikatnie ramionami z westchnięciem, bo egoizmu i wywyższania się nie lubiła. Ona sama była dziewczyną raczej prostą, żadna z niej dama, a pomimo krwi, nigdy nie traktowała gorzej mugoli lub czarodziejów, którzy wywodzili się z ich świata. To było wspaniałe, że mogli wymieniać się wiedzą i wynalazkami! W myślach miał jednak trochę racji, kobietom niestety nie wypadało. I to więcej, niż tylko emanować pewnością siebie.
- Ma więc szczęście, że się nim poniekąd opiekujesz. To niesamowite, że wywołuje duchy! Nie mogę się doczekać, aż zobaczę go w akcji. - wyznała szczerze, na co zresztą wskazywał ton jej głosu i mina. Z Pandory łatwo było czytać, oczy zdradzały wszystko. Intrygowały ją osoby o takich unikalnych umiejętnościach, chociaż skłonności do uzależnień wydawały się Pandorze dość niebezpieczne przy duchach. Wiele razy widziała, jak Czarodzieje osiągają dno przez hazard i chęć czucia adrenaliny, zastawiali dom, czasem nawet próbowali żony, czy dzieciaki. Dla jej ojca był to chleb powszedni.
- Hazardzista, czekolada, kawa z odrobiną tytoniu. Okay, znam już wasze słabe punkty. - brzmiała pomimo trudnego temu dość pogodnie, na próżno było szukać w niej smętów i jakiegoś zamartwiania się na zapas. Wizja walki o ostatnią czekoladową żabę i ich uzdrowicielki, której przecież nigdy nie widziała, zagościła w jakiś sposób w jej umyśle i roześmiała się pod nosem, kręcąc głową znad dokumentów. Wyglądały dobrze, nie widziała żadnego haczyka i punktu, który byłby potencjalnie niebezpieczny. Zakres obowiązków też był odpowiedni przy zarobkach, ale te były dla Prewettówny sprawą drugorzędną. Gdy zaczął mówić, wbiła w niego czekoladowe spojrzenie.
- Rozumiem, brzmi dobrze. Mam kilka zleceń na mapy nieba, ale będę w stanie do zgrać. - odpowiedziała najpierw, chcąc go uświadomić o tym, że czasem miewała i takie zlecenia. Każdą swoją pracę traktowała dość poważnie.- Mara jest bezczelna, ale to dobra klacz. Nie sprawia problemów, chociaż bywa nieufna do ludzi i jest trochę przesadnie protekcyjna. Mamy siebie od małego, nie zostawiam jej praktycznie wcale. A jak już muszę zrobić coś sama, zwykle kręci się blisko. Potrafię, ale wystarczy mi namiot. Nie jestem.. - przerwała, gryząc się w język, żeby nie powiedzieć czegoś, co mogłoby zabrzmieć źle lub obraźliwie dla innych. Nie była księżniczką, nie potrzebowała łóżka czy komfortu, nie bała się ubrudzić lub spać na ziemi. - Nie potrzebuję wygód, a moje przenośne lokum jest przystosowane pod Marę. Więc chętnie rozbije się przy miejscu pracy, zwłaszcza że lubię nocą pracować.
Zakończyła z uśmiechem, mając nadzieję, że nie będzie miał nic przeciwko takiemu rozwiązaniu i zastanawiając się, czy mężczyzna polubi się z jej Abraksanem. Wydała z siebie mruknięcie zastanowienia, gdy zapytał o umowę. Powinna o coś zapytać? - Właściwie to nie wiem, chyba nie? Przyznam Ci się, zawsze pracuję sama na zlecenia, nigdy nie podpisywałam umowy, ale nie znalazłam tu nic o duszy, czy — nie wiem, o zapewnianiu rozrywek cielesnych, wiec chyba okay.
Nie mówiła oczywiście poważnie, maskowała jedynie humorem brak swojego doświadczeni
a w tej kwestii. Owszem, czasem zlecała coś w kuźniach, sklepach z eliksirami, czy kupowała artefakt, ale nijak to się miało do tej formy pracy, której chciała spróbować.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#10
27.04.2023, 12:17  ✶  
- Póki mają ku temu powody, nie widzę w tym niczego złego. Gdy nie wiesz, ile jesteś wart, inni cię wykorzystają. Gdy wiesz, ale to ukrywasz, przypiszą sobie twoje zasługi – odparł Shafiq. Nie należał do najbardziej skromnych ludzi na tej planecie. I może nie zależało mu na tym, aby każdy w świecie czarodziejów poznał jego imię, wręcz wolał nie wchodzić w światła reflektorów, ale jednocześnie na pewno wściekłby się, gdyby jego odkrycia zostały przypisane komuś innemu.
- Nie nazwałbym tego opieką. – Raczej pilnowaniem własnych interesów, konkretnie, aby wierzyciele Jamila nie ukradli czegoś z wykopalisk albo nie wymordowali reszty ekipy ciemną nocą. – A w akcji pewnie zobaczysz go całkiem niedługo. Wywołanie duchów mieszkańców to najlepszy i najszybszy sposób, aby poznać historię wioski.
Cathal nie zamierzał oczywiście poprzestać tylko na tym. Ale próby wywołania, gdy już znajdą przedmioty codziennego użytku czy informacje o którymś z mieszkańców, mogły sprawić, że nie będą tracić czasu na błędne hipotezy i dowiedzą się, gdzie warto zacząć grzebanie głębiej.
Nie skomentował ich „słabości”. Nie było to specjalnym sekretem, że pozbawieni kawy zarówno klątwołamaczka ekipy, jak i Cathal robią się zirytowani, a jeżeli szło o Nell i czekoladę, też szło się szybko zorientować. Niezbyt więc obawiał się, że ujawnienie takich sekretów Pandorze sprowadzi na nich jakieś kłopoty.
- Astronomia czasem też przydaje się w takich pracach. Mam znajomego eksperta, ale zawsze przyda się ktoś na miejscu – odpowiedział. Nie przeszkadzały mu dodatkowe zlecenia Pandory, jak długo wywiązywała się z obowiązków dla ekipy. A gdyby stało się inaczej? Ot rozejdą się w dwie strony.
„Trochę bezczelna” i „protekcyjna” brzmiały może niepokojąco, ale Cathal nie nawykł do nadmiernego przejmowania się na zapas. Oceni, kiedy już pozna tę latającą klacz. Zresztą Prewettowie zwykle nieźle panowali nad swoimi wierzchowcami, więc szanse na to, że dojdzie do jakiegoś ataku na członków ekipy, były raczej minimalne.
– I w porządku. Decyzję w razie potrzeby możesz zmienić później. Zostaw mi swój adres, a prześlę sową przygotowane papiery i podstawowe informacje, co do tego, kiedy i gdzie się stawić – poinstruował.
Na ostatnie słowa Pandory uśmiechnął się ledwo zauważalnie i zmierzył ją uważnym spojrzeniem jasnych oczu.
- Nie jestem demonem albo diabłem ze starych baśni, aby interesowały mnie cudze dusze. A co do rozrywek cielesnych… nie są to rzeczy, które próbowałbym sobie zapewnić za pomocą wpisu małym druczkiem w umowie o pracę – zapewnił. Shafiq nie był może najbardziej pożądanym kawalerem w Wielkiej Brytanii, bo chociaż względnie zamożny, nie należał do najbogatszych, i z pewnością nie brakowało ludzi obdarzonych większą charyzmą, ale też zakładał, że gdyby się uparł zdobyć jakąś kobietę, miałby na to nie mniejsze szanse niż inni. – Jeżeli sobie życzysz, możesz zebrać wzór, aby go skonsultować. W twojej dodatkowo pojawią się tylko szczegóły odnośnie stanowiska oraz punkt o kasynach, o którym wspomniałem. To nie tak, że nie wierzę ci na słowo, ale Jamil umie przekonać pięćset letniego ducha, żeby zdradził mu swoje sekrety, więc…
Rozłożył ręce, tym zadowalając się jako podsumowaniem. Może taki wpis w umowie zniechęci go do nagabywania Pandory.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Pandora Prewett (3633), Cathal Shafiq (2407)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa