15.04.2023, 23:58 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.06.2023, 21:33 przez Morgana le Fay.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Cathal Shafiq - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Ubrała się elegancko, organizator powinien to docenić. Daleko Pandorze było do Brytyjskiej damy z salonów, szczególnie przez odziedziczoną przez matkę urodę i odrobinę śniadą cerę. Postarała się jednak, teleportując się z trzaskiem przed dom Pana Shafiqa, o którym dostała informację przez jednego ze swoich klientów, który zamawiał od niej mapę nieba dla osoby urodzonej pod Merkurym, a on z kolei słyszał o poszukiwaniach eksperta od mechanizmów od swojej koleżanki z niewielkiej kawiarni, która.. Westchnęła, prostując głowę. Za sam fakt ubrania obcasów powinna dostać tę robotę. Była podekscytowana, błyszczały jej oczy i nie mogła doczekać się wszystkich tych starożytnych zagadek, tajemniczych przedmiotów, które wykopaliska mogły jej zapewnić. Miała przy sobie mały zestaw narzędzi, sakiewkę galeonów i optymistyczne nastawienie. Wygładziła materiał koszuli, którą miała pod kurtką i zerknęła na to, czy jej beżowa, sięgająca kolana spódnica jest zgodna z tutejszymi wymaganiami. Wyglądała jak młoda nauczycielka szykująca się na staż. Wyglądała okropnie! - Siktir!- szepnęła pod nosem, pociągając za misternie spięte włosy i wysuwając z nich spinkę, rozpuściła je pośpiesznie, przeczesując palcami. Podwinęła też trochę wyżej spódniczkę i dopiero podeszła do drzwi, pukając. Naprawdę powinna wziąć ze sobą Marę, ale to chyba nie było właściwie przy próbie otrzymania zlecenia, żeby przylecieć po nie pegazem? Zaciskała i rozluźniała dłoń, czekając, aż zaprowadzą ją do gabinetu Cathala, jak się okazało, przed jego biurko.
W jej głowie był on podstarzałym jegomościem w okularach i z wąsem, a gdy dostrzegła wysokiego i przystojnego blondyna, zamrugała zaskoczona, na chwilę rozdziawiając usta i ciesząc się w duchu, że trochę tę spódniczkę podwinęła, bo wyglądała zgrabniej i młodziej. Długie nogi warto było eksponować.
- Dzień dobry. - przywitała się pogodnym głosem, lustrując go spojrzeniem ciemnobrązowych oczu i podchodząc do biurka, za którym siedział. Nie wyciągnęła jednak w jego stronę dłoni, zamiast tego sięgając do swojej skórzanej torby. Wyjęła białą teczkę, którą przewiązała jasną wstążką, dość opasłą i pokrytą stokrotkami, kładąc przed nim na biurku. Na niej położyła sakiewkę galeonów, którą wysępiła od swojego ojca w celach naukowych, auto promocyjnych. - Tutaj ma Pan moje referencje oraz wkład na wykopaliska. Nazywam się Pandora, Pandora Prewett i jestem dokładnie tym, czego Pan szuka.
Uśmiechnęła się dość pewnie, świadoma własnych umiejętności i talentu, chociaż sądząc po błyszczących oczach, być może nie tylko relacje zawodowe miała na myśli. Odziedziczyła zdecydowanie więcej ze swojej matki niż z ojca, biła od niej pełna empatii i optymizmu aura, zupełnie jakby chodziła odrobinę przy ćpana.